Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Banki poprawiają swoje bilanse zadłużając się

Akcja kredytowa polskich banków słabnie. To efekt spowolnienia gospodarki, ale też delewarowania. Niektóre z banków muszą wygaszać udzielanie kredytów, inne jednak wykorzystują okres mniejszego popytu, żeby przebudować bilanse, wzmocnić pasywa, zwłaszcza długoterminowe i zdywersyfikować finansowanie. Sprzyja im trwająca hossa na rynku papierów dłużnych.
Banki poprawiają swoje bilanse zadłużając się

CC BY money pictures

Mimo, że już na wiosnę 2012 r. niektóre banki zapowiadały znaczące programy emisyjne papierów dłużnych, dopiero ostatnie miesiące przyniosły ich realizację. Rozpoczął w spektakularny sposób PKO BP, który od lipca dokonał emisji papierów wartościowych, w tym także zobowiązań podporządkowanych, łącznie na 4,6 mld zł. Pierwszą była skromna emisja prywatna obligacji 10-letnich o wartości 50 mln euro, a następnie już silne akordy: 500 mln franków szwajcarskich na 3,3 roku z kuponem 2,536 proc. i jednego miliarda dolarów na 10 lat o oprocentowaniu 4,63 proc., czyli 125 punktów bazowych powyżej 10-letnich polskich rządowych obligacji dolarowych.

Zabezpieczenie przed ryzykiem walutowym

Po co bankowi emisje w walutach? Według raportu za III kwartał bank ma nadwyżkę zapadających aktywów nad wymagalnymi zobowiązaniami, która wynosi ponad 44 mld zł. Przed tymi emisjami relacja kredytów do depozytów wynosiła 98 proc., a dzięki nim bank zmniejszył ją do 86 proc. Dla porównania – w całym sektorze bankowym relacja kredytów do depozytów po trzech kwartałach wynosi 109 proc., co oznacza, że niedobór pasywów sięga w nim 75 mld zł.

Wzrost długoterminowych zobowiązań ma:

Po pierwsze zwiększyć długoterminowe źródła finansowania z 5-6 proc. bilansu obecnie do 8-10 proc. za 2-3 lata. Po tegorocznych emisjach połowa jego portfela kredytów hipotecznych w walutach jest finansowana już z długoterminowych źródeł.

Po drugie, PKO BP będzie prawdopodobnie jednym z głównych narzędzi programów inwestycyjnych w energetyce i przy wydobyciu gazu łupkowego. A to oznacza długoterminowe, wielomiliardowe kredyty i konieczność posiadania długoterminowych pasywów. Dlatego inwestorzy na rynku obligacji pewnie już w przyszłym roku będą mogli liczyć na kolejne transze, możliwe, że także nominowane w złotych.

Żeby poprawić sytuację kapitałową PKO wyemitował też obligacje podporządkowane za 1,6 mld złotych na 10 lat, z oprocentowaniem WIBOR 6M (na dzień emisji było to 4,96 proc.) plus marża 164 punktów bazowych. Była to emisja na spłatę papierów podporządkowanych z 2007 roku, na podwyższenie funduszy uzupełniających.

PKO ma stosunkowo niski, wynoszący 49 proc., poziom pokrycia złych kredytów rezerwami, podczas gdy w przypadku BRE jest to 64,5 proc., a ING BSK – 58 proc.

BRE Bank, którego wskaźnik kredytów do depozytów wynosi 121 proc., czyli jest już dość wysoki, ruszył po depozyty i finansowanie zewnętrzne. W III kwartale pozyskał lokaty na 5 mld zł, głównie od klientów korporacyjnych (3,3 mld zł). To bardzo dużo, gdyż w całym sektorze właśnie depozyty korporacyjne nie tylko nie przyrastały, lecz według danych Bankowego Funduszu Gwarancyjnego stopniały o 0,7 proc. rok do roku. Na koniec III kwartału BRE miał 57,2 mld zł depozytów przy 69,2 mld zł należności od klientów.

W bilansie BRE kredyty hipoteczne mają wartość 27,5 mld zł, a ich średnia zapadalność wynosi 21,8 roku. To oznacza, że przy pogorszeniu ich jakości, nieuniknionej przy gospodarczym spowolnieniu i wzroście stopy bezrobocia, bank będzie musiał sięgać także po długoterminowe finansowanie. Jak na razie BRE wyemitował obligacje 3-letnie o wartości 500 mln euro przy bardzo dobrym, jak dla instytucji z ratingiem Baa2 od Moody’s, oprocentowaniu 2,75 proc. w skali roku. Łącznie program jest wart 2 mld euro, a kolejne emisję mogą nastąpić w przyszłym roku.

Hossa na polskim długu

ING BSK, którego wskaźnik kredytów do depozytów wzrósł do 80,3 proc. ruszył z kolei z dynamiczną akcją kredytową, w ciągu roku udzielając ich na blisko 10 mld zł. Rok temu wskaźnik ten wynosił zaledwie 71,4 proc. W listopadzie zapowiedział program emisji o wartości 5 mld zł. Pierwszą transzę o wartości 565 mln zł uplasował na początku grudnia przy oprocentowaniu WIBOR 6M (było to wówczas 4,31 proc.) plus marża 0,9 proc. Niewykluczone, że ING, który wyraźnie zostanie zdystansowany przez połączony BZ WBK z Kredyt Bankiem, szykuje się do walki o miejsce blisko podium.

Nie tylko giganci pracują jednak nad poprawą bilansów. Spółdzielczy Bank Rzemiosła w Wołominie w lipcu wyemitował 3-letnie obligacje, oprocentowane na WIBOR 6M plus marża 2 proc. o wartości 50 mln zł, żeby zoptymalizować w czasie pasywną i aktywną strony bilansu.

Emisjom banków, zarówno w złotych, jak w walutach sprzyja trwająca od listopada zeszłego roku hossa na polskim długu skarbowym. Zanim się ona zaczęła, 25 listopada 2011, rentowność polskich 10-latek wynosiła 6,11 proc. Na koniec listopada tego roku spadła nawet do 4,00 proc., czyli 211 punktów bazowych. Rentowność pięciolatek skarbowych wynosząca w ostatnim dniu listopada 3,58 proc. osiągnęła kolejny historyczny rekord. Pod koniec listopada Skarb Państwa wyemitował obligacje o wartości 750 mln euro, zapadające w lipcu 2024 roku i rentowności 3,21 proc. Jeśli więc poprawiać bilanse emisjami długu, to najlepsze czasy nadeszły.

Delewarowanie z konieczności

Nordea doszła już do granicy możliwości zarabiania na udzielaniu kredytów. Wskaźnik kredytów do depozytów wyniósł po III kwartale blisko 205 proc. Koniczność delewarowania stała się faktem. Jego złe skutki widać już po wynikach. Narastająco po trzech kwartałach zysk banku spadł do 85,3 mln zł z 230,7 mln zł w analogicznym okresie zeszłego roku. Nordea, która jeszcze w zeszłym roku należności od klientów zwiększyła aż o jedną trzecią do 27,6 mld zł, prowadząc agresywną akcję kredytową w segmencie hipotecznym, w ciągu trzech kwartałów tego roku zmniejszyła je o 1,4 proc. Częściowo wpłynęło na to umocnienie się złotego wobec franka szwajcarskiego, ale też – jak przyznaje sam zarząd w sprawozdaniu za III kwartał – jest wynikiem zmniejszenia się wolumenu kredytów hipotecznych.

Problemem Nordei jest także niedopasowanie struktury depozytów do kredytów. Relacja zobowiązań złotowych do walutowych wynosi 87:13, a należności 35:65. Utrzymanie depozytów zaczyna kosztować bank więcej, niż zarabia na kredytach. Łącznie przychody odsetkowe z działalności kredytowej wzrosły o 19,1 mln zł, zaś koszty depozytów o 29,6 mln zł. Był to skutek wzrostu średniego oprocentowania depozytów o 0,5 punktu procentowego, jak przyznaje bank – „ze względu na wymuszony przez konkurencję wzrost kosztu odsetkowego negocjowanych depozytów złotowych”.

Bank finansował się dotąd głównie poprzez zobowiązania wobec innych banków, które wynoszą 17,7 mld zł. Z tego 16,7 mld zł to zobowiązania wobec szwedzkiej matki lub banków z grupy. W ciągu trzech kwartałów tego roku zmniejszyły się one o 1,7 mld zł, po wzroście w zeszłym roku o połowę. Niedopasowanie terminowe należności i zobowiązań widać też po tym, że zapadające do końca roku zobowiązania wobec banków mają wartość prawie 1,9 mld zł, a zapadające w ciągu najbliższego roku – aż 7,1 mld zł. W przypadku klientów zobowiązania zapadające do końca tego roku to aż 6,36 mld zł.

Zarząd Nordei doszedł do wniosku, że model biznesowy praktykowany jeszcze w zeszłym roku się wyczerpał. Chce zreorientować strategię na bankowość detaliczną z nastawieniem na doradztwo. Ale bank ściga się z czasem. Odnotowuje pogorszenie jakości kredytów hipotecznych i udzielanych firmom budowlanym. W ciągu trzech kwartałów odpisy wyniosły 148,2 mln zł, czyli niemal drugie tyle, ile bank odpisał do końca zeszłego roku. Nie wiemy czy obejmują już, i w jakim stopniu, upadłość grupy PBG, choć bank tłumaczy wzrost rezerw w III kwartale sytuacją firm zaangażowanych w budowę infrastruktury. Wiemy jedynie, że grupa PBG ma 1,7 mld zł zaciągniętych kredytów, a jej wiceprezes ds. finansowych jako głównych pożyczkodawców wymieniał Pekao, ING BSK, BZ WBK i Nordeę właśnie.

Współczynnik wypłacalności Nordei obniżył się do 9,4 na koniec III kwartału z 9,55 na koniec zeszłego roku. Jest znacznie poniżej zalecanych przez Komisję Nadzoru Finansowego 12 proc. Żeby poprawić sytuację kapitałową w maju otrzymał od szwedzkiej matki 224 mln franków 10-letniej pożyczki podporządkowanej i chce ją zaliczyć do funduszy uzupełniających.

To nie wystarcza. Władze banku zaproponowały więc emisję akcji z prawem poboru, która miała zwiększyć kapitał nawet o połowę, a nowe akcje stanowiłyby 31-33 proc, kapitału po emisji. Jednak główny akcjonariusz się na nią nie zdecydował (szwedzka matka ma ponad 99 proc. akcji Nordei). Bank chce więc szukać innych rozwiązań. Jakie one będą? Emisja obligacji zamiennych na akcje, kolejna pożyczka podporządkowana, a może poszukiwanie partnera, który obejmie emisję podnoszącą kapitał? Dowiemy się tego zapewne jeszcze przed końcem roku.

Na emisje publiczne za wcześnie

Kiedy w listopadzie 2008 roku, czyli dwa miesiące po upadku Lehman Brothers pojawiła się w reklamach staroświecko wyglądająca para w smokingach i melonikach, która zapraszała do nowego banku, niewielu wierzyło, że taki start-up może odnieść sukces. Dopiero spektakularny napływ klientów i osiągnięcie progu rentowności w III kwartale 2010 roku pokazały, że z młodym, głodnym wilczkiem musi się liczyć syte, bo osiągające wówczas rekordowe wyniki, stado.

Alior Bank, bo o nim mowa, zaskoczył po raz kolejny w tym roku, pokazując nowy produkt Alior Sync, czyli rodzaj dostępnego przez Internet „wirtualnego oddziału”. Nowatorstwo nie polega tu jednak na dostępności rachunku przez Internet, ale na tym, że bank daje możliwość dostępu do rachunku za pośrednictwem portali społecznościowych, a więc ofertę może zintegrować z nowym modelem konsumpcji, jakie portale te zamierzają oferować. Deklaruje, że jego centrum bankowości internetowej i mobilnej może obsłużyć nawet 7 mln osób.

Alior ma 209 oddziałów własnych, 410 placówek partnerskich oraz 65 mini oddziałów Alior Bank Express oraz 1,36 mln klientów. Na koniec trzeciego kwartału bank miał 2,1 proc. udziału w rynku krajowym depozytów i 1,7 proc. kredytów, gdy największy PKO BP ma po ponad 16 proc. w obu kategoriach.

W odróżnieniu od modelu Nordei bank finansował się dotąd głównie z depozytów klientów. Ma 15,1 mld zł depozytów, czyli o 1,6 mld zł więcej niż na koniec zeszłego roku i 13,5 mld zł kredytów, czyli o 3,4 mld zł więcej niż w grudniu 2011.

Oferta publiczna akcji banku na początku grudnia nieomal nie zakończyłaby się klęską, gdyby nie udział gwarantów. Ostatecznie bank zaoferował 24,5 mln akcji należących do właściciela, grupy Carlo Tassara, i 12,3 mln nowych akcji (pierwotnie miało być ich 9,9 mln). Gwaranci objęli z tego 34,3 mln akcji po 57 zł za sztukę, a więc o blisko 20 proc. mniej od 71 zł, za które bank chciał je sprzedać. Mimo to dopiął swego i uzyskał 700 mln zł, co pozwala mu zwiększyć fundusze własne o niemal połowę, a także kontynuować ekspansję.

Po przebiegu oferty widać, że w obliczu spowolnienia gospodarczego inwestorzy nie uwierzyli, iż dynamika zdobywania rynku i rentowności może iść osiągniętą dotąd przez bank ścieżką. Bank miał po trzech kwartałach tego roku 222,9 mln zł zysku netto wobec 80,9 mln zł w tym samym okresie przed rokiem. Po trzech kwartałach skonsolidowany wynik odsetkowy banku wzrósł do 518 mln zł, czyli o 45 proc. rok do roku, a wynik z tytułu opłat i prowizji wyniósł 334 mln zł, po wzroście o 57 proc.

Przy cenie za akcję 57 zł wskaźnik cena do zysku wyniósł około 10 wobec ok. 11,5 dla sektora, a cena do wartości księgowej ok. 2 wobec 1,6. Były to więc wartości umiarkowane w porównaniu z innymi notowanymi bankami. Mimo to rynek kapitałowy jednoznacznie odpowiedział – to nie czas na emisje akcji.

Jacek Ramotowski

Autor był redaktorem naczelnym serwisu ekonomicznego PAP-Biznes, pracował też dla działu gospodarczego „Rzeczpospolitej”.

CC BY money pictures

Otwarta licencja


Tagi