Bitwy o polskie złoto

Zasadniczą cechą wojny totalnej jest równoczesne atakowanie wszystkich celów zarówno wojskowych, jak i cywilnych w takim natężeniu, na jakie tylko pozwalają środki znajdujące się w dyspozycji napastnika. Pierwszą nowoczesną wojnę tego rodzaju Niemcy i Związek Sowiecki rozpoczęły wspólną agresją na Polskę we wrześniu 1939 r.
Bitwy o polskie złoto

Zdjęcie: Skarbiec Banku Polskiego przy ulicy Bielańskiej 10 w Warszawie. 1935 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Plany najeźdźców uwzględniały jednak wyjątki od tej niszczycielskiej strategii. Zakłady Centralnego Okręgu Przemysłowego uznali za cenny walor gospodarczy, który powinien być przejęty bez uszczerbku jego wartości, stąd oszczędzono mu nalotów lotniczych i artyleryjskich ostrzałów. Zarówno Niemcy, jak i Sowieci dążyli też do przejęcia a nie zatopienia okrętu ORP „Orzeł”, cieszącego się wówczas opinią najlepszej z podwodnych jednostek operujących na Bałtyku. Nade wszystko jednak każdy z agresorów zamierzał zagarnąć zasoby złota Banku Polskiego. Ustalona 23 sierpnia 1939 r. w pakcie Hitler–Stalin linia podziału terytoriów państwa polskiego między obydwu najeźdźców przebiegała m.in. na Wiśle między prawo i lewobrzeżnymi dzielnicami stolicy. Oznaczało to, że Sowieci mieli nie mniejsze od Niemców szanse zagarnięcia najcenniejszego z wojennych łupów. Mimo też dokonanego przez nich kolejnym porozumieniem przesunięcia granicy między obszarami okupacji z linii Narwi, Wisły i Sanu na zbliżoną do Narwi, Bugu i Sanu, rywalizacja obydwu grabieżców w dążeniu do kradzieży polskiego złota trwała nadal. I to przez całe kolejne lata, gdyż pomimo angażowania przez służby nieprzyjaznych państw dużych sił i środków – polscy opiekunowie narodowego skarbu wraz z nim potrafili umknąć z kolejnych obław i pułapek.

Zobacz również:
Państwowa idea dla gospodarki w kryzysie

Bolszewicka Rosja, od 1924 r. przedstawiająca się jako Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, od początku swego istnienia przygotowywała się do agresji o skali wyrażonej wprost w godle tego państwa, przedstawiającym kulę ziemską. Celowi temu podporządkowana była cała gospodarka, co już w końcu lat 30. XX w. umożliwiło wyposażenie Armii Czerwonej w większą liczbę czołgów i samolotów bojowych od znajdującej się w dyspozycji wszystkich innych armii świata razem wziętych. Łup w postaci złota Banku Polskiego dla dalszych sowieckich zbrojeń miałby istotne znaczenie, choć nie strategiczne. Inna była sytuacja Niemiec w drugiej połowie lat 30. XX w. przestawiających swą gospodarkę w coraz większym stopniu na tory wojenne, a przy tym wyczerpujących wszystkie posiadane rezerwy (w 1938 r. dysponowały zasobami złota trzykrotnie mniejszymi od polskich). Pieniądz miał coraz mniejsze pokrycie w dostępnej masie produktowej, a i system ekonomiczny w coraz szybszym tempie zbliżał się do gwałtownego krachu. W sytuacji tej zasoby możliwe do zagrabienia w Polsce stawały się sprawą coraz bardziej priorytetową.

Wywóz złota z Warszawy

Od przeprowadzonej w 1924 r. reformy walutowej nasze państwo stało na straży stabilności pieniądza, stąd w dyspozycji Banku Polskiego znajdowało się 95 ton złota, z czego 20 zdeponowanych za granicą: we Francji, Wielkiej Brytanii, USA i Szwajcarii. 1 września 1939 r. w skarbcach w Warszawie znajdowało się 38 ton, a pozostałe 37 w Lublinie, Siedlcach, Zamościu i Brześciu. Tuż przed wybuchem wojny premier Felicjan Sławoj Składkowski wraz z prezesem Banku Polskiego doszli do wniosku, że najważniejszym celem niemieckiej agresji najpewniej będzie Warszawa, leżąca przecież niewiele ponad sto kilometrów od granic z Prusami Wschodnimi. Z tej właśnie strony, przez równinne tereny pozbawione istotnych przeszkód, spodziewać się należało jednego z głównych uderzeń, mogących w krótkim czasie zbliżyć się do stolicy. Przewidywania te potwierdziły się już w pierwszych dniach wojny, choć niespotykana jak dotąd nigdy i nigdzie intensywność nalotów bombowych była zaskoczeniem dla wszystkich.

Do ewakuacji złota przystępowano wśród bombardowań i pożarów, a od początku było też jasne, że wywożących cenny kruszec tropić będą nie tylko armie najeźdźców, ale też siepacze z „piątej kolumny” oraz siatki szpiegów. Główna rola w zorganizowaniu i kierowaniu transportem została powierzona pułkownikowi Ignacemu Matuszewskiemu (byłemu ministrowi skarbu), którego żona Halina Konopacka (pierwsza złota medalistka olimpijska w historii polskiego sportu) zasiadła za kierownicą jednego z pojazdów. Do głównych organizatorów operacji należeli także pułkownik Adam Koc (wcześniej prezes Banku Polskiego) oraz major Henryk Floryan-Rajchman (były minister przemysłu i handlu). Już 4 i 5 września, w dwóch turach, złoto przewiezione zostało do Lublina, który też był bombardowany. Wiadomości o natarciu niemieckich dywizji pancernych, którym drogę torowały potworne ostrzały artyleryjskie (we wrześniu 1939 r. Niemcy wystrzelili m.in. półtora miliona pocisków kalibru 150 mm, właściwych bardziej armatom okrętowym niż lądowym), przesądziły o dalszej ewakuacji. Na przekór atakom z powietrza, chaosowi na zatłoczonych drogach, wielokrotnym awariom pojazdów, konieczności zdobywania paliwa, konwój dotarł do Łucka, a następnie do Dubna na Wołyniu.

Na każdym etapie wielką ofiarnością i zaradnością wykazywali się strażnicy bankowi. Zarówno ci stanowiący eskortę od momentu wyruszenia z ul. Bielańskiej w Warszawie, jak i ci, którzy właśnie do Dubna dowieźli złoto z pozostałych lokalizacji. Tam też 3,8 tony zostało przekazane do bezpośredniej dyspozycji rządu, który wraz z nimi 17 września 1939 r. znalazł się na terenie Rumunii w nadziei kontynuowania swej misji już poza obszarem Rzeczypospolitej. Polskie władze zamierzały działać analogicznie, jak to w czasie I wojny światowej czynił rząd okupowanej Belgii, który swą pracę prowadził wówczas, korzystając z gościnności Francji.

Zobacz również:
Reforma walutowa Władysława Grabskiego – osiągnięcie, które nie sposób przecenić

Konwój z główną częścią zasobu liczącego 70 ton tę samą granicę zdołał przekroczyć cztery dni wcześniej. Dokonane przed rokiem i budzące kontrowersje zajęcie Zaolzia w tym przypadku okazało się być zbawienne, gdyż opóźniając dostanie się w niemieckie ręce ważnej linii kolejowej dało szansę ewakuacji kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy niemal natychmiast wchodzących w skład błyskawicznie formowanych już na obczyźnie brygad Karpackiej i Podhalańskiej. Wraz z nimi przed ludobójczymi armiami najeźdźców ratowały się też rzesze cywilów. Polskie złoto dotarło do Rumunii 14 września 1939 r. Wiedziały o tym władze Niemiec, które w sposób najbardziej kategoryczny żądały jego zatrzymania argumentując, że stanowi ono zasób służący prowadzeniu wojny. Mimo tego 1208 skrzyń wypełnionych sztabami, monetami i precjozami załadowano do pięciu wagonów kolejowych, po czym w porcie w Konstancy nietypowy ładunek zdecydował się wziąć na swój pokład kapitan tankowca „Eocone”, należącego do armatora amerykańskiego.

Transport morski

W rejs ku wybrzeżom Turcji wyruszył pomimo histerycznych gróźb niemieckiego ambasadora i utrudnień ze strony przerażonych nimi rumuńskich urzędników. Rumuni wstrzymali zgodę na wypłynięcie. Kapitan oraz opiekunowie transportu zignorowali sprzeciw dowództwa portu i samowolnie podnieśli kotwicę. Morska podróż obarczona była dużym ryzykiem. W pobliżu pojawiały się sowieckie samoloty i okręty, trzeba było się liczyć z atakiem oddziałów specjalnych któregoś z agresorów lub pojawieniem się jednostek podwodnych. By choć częściowo zmniejszać zagrożenie załoga statku nawigowała po wszystkich możliwych płyciznach, co utrudniałoby zbliżenie się większym okrętom, a w przypadku zatopienia – dawało szansę wydobycia cennego ładunku. Równocześnie ambasador RP w Stambule uzyskał zgodę władz tureckich na przewóz złota pociągiem do libańskiego miasta Rayok. Tam 23 września 1939 r. zostało przeładowane do kolejki wąskotorowej, która następnego dnia dowiozła je do portu w Bejrucie. Dzięki sprawnemu działaniu polskich służb dyplomatycznych na transport oczekiwały tam już francuskie okręty wojenne – krążownik i dwa niszczyciele. To na ich pokładach 5 października 1939 r. złoto dotarło do Tulonu, gdzie polscy konwojenci zorganizowali kolejny transport lądowy. Pozwoliło to zdeponować złoto w skarbcu Banku Francji w Nevers nad Loarą jako zasób Banku Polskiego, mającego już od 19 września 1939 r. swoją nową centralę w Paryżu.

O przyszłości narodowych zasobów kruszcowych zdecydował zaprzysiężony w Paryżu 30 września rząd Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie. Postanowiono, że będą one kapitałem służącym powojennej odbudowie kraju. Dodać warto, że podczas pełnej niebezpieczeństw i wiążącej się z kosztami ewakuacji z Polski przez Bałkany, Turcję, Bliski Wschód i Francję zasoby polskiego złota nie doznały najmniejszego uszczerbku. Kiedy skończyły się pieniądze przeznaczone na transport Ignacy Matuszewski i towarzyszące mu osoby pokrywali niezbędne opłaty z prywatnych środków, włącznie z osobistą biżuterią.

Część kosztowności w rękach Sowietów

O tym, jak bardzo agresorzy, rozszarpujący Polskę, starali się dopaść konwój z ewakuowanym skarbem świadczy historia transportów Funduszu Obrony Narodowej, z których jeden miał mniej szczęścia. Sowietom udało się 18 września 1939 r. zagarnąć część kosztowności pochodzących ze zbiórek polskich obywateli, które również transportowane były w kierunku Rumunii. Zdobyciem dwóch kolejowych wagonów wypełnionych pierścionkami i ślubnymi obrączkami 5 października 1939 r. cieszyła się moskiewska „Prawda” pisząc: „Bohaterscy żołnierze Armii Czerwonej uniemożliwili polskim burżujom wywóz złota i kosztowności będącej własnością robotników i chłopów”.

Zobacz również:
Wojenna ucieczka polskiego złota

Pamiętać też powinniśmy o bohaterskiej postawie dyrektora wileńskiego oddziału Banku Polskiego Jana Oskwarka-Sierakowskiego, który zdając sobie sprawę z postępów wrogich armii, a nie mając możliwości ewakuowania zawartości skarbca, wraz ze swymi podwładnymi ukrył ją tak skutecznie, że NKWD wraz z całymi oddziałami Armii Czerwonej nie zdołali jej odnaleźć. Torturowany zginął, nie zdradzając tajemnicy o wartościowym depozycie pochodzącym głównie z darowizn na Fundusz Obrony Narodowej. Składał się on z prawie tony złota, dużej kwoty zachodnich walut oraz kilkudziesięciu kilogramów biżuterii. Sowieckim okupantom na nic się zdały kolejne aresztowania, natomiast formujące się polskie podziemie niepodległościowe wszystko, co wcześniej znajdowało się w wileńskim skarbcu, jeszcze przed końcem 1939 r. zdołało wydobyć i przetransportować przez Finlandię, Szwecję i Norwegię.

Kolejna ewakuacja z Francji

W maju 1940 r. Niemcy napadły na Francję i w związku z ponownym zagrożeniem polskiego złota rząd generała Sikorskiego i Bank Polski zdecydował o jego ewakuacji. Po załadowaniu na francuski krążownik 17 czerwca 1940 r. dotrzeć miało do USA. Kapitan okrętu podporządkował się jednak decyzji marszałka Philippa Petaina, który dzień wcześniej zawarł przymierze Francji z Niemcami. Polskie złoto zostało przejęte przez kolaboracyjne władze francuskie i skierowane do portu w Casablance, a potem w Dakarze, by następnie trafić do fortu Kayes (Mali, wówczas kolonia francuska). Wobec bezskuteczności protestów przeciw temu aktowi złodziejstwa, polskie władze złożyły w amerykańskim sądzie pozew przeciw Bankowi Francji i uzyskały decyzję o aresztowaniu na poczet polskich roszczeń francuskiej rezerwy złota, zdeponowanej w Banku Federalnym w Nowym Jorku.

W październiku 1941 r. przywódca „Wolnych Francuzów” generał Charles de Gaulle zapewnił, że polska własność powróci do prawowitych właścicieli. Do zawarcia satysfakcjonującego porozumienia z Francuskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego doszło jednak dopiero po długich negocjacjach w grudniu 1943 r., a rzeczywiste rozstrzygnięcie tej sprawy musiało być osiągnięte orężem. Dzięki zwycięskim ofensywom w Afryce armii amerykańskiej i brytyjskiej wiosną 1944 r. zdobyte zostało także Kayes. Na szczęście nie potwierdziły się informacje pochodzące głównie z kręgów wysoko postawionych kolaborantów francuskich, wg których polskiego złota miało już nie być w saharyjskim forcie. Przedstawiciele Banku Polskiego wraz z oficerami sojuszniczych armii zdołali je odnaleźć i zorganizować transport do odległego o 800 km Dakaru. Stamtąd, na pokładach amerykańskich niszczycieli, trafić miały do skarbców w Nowym Jorku, Ottawie i Londynie. Operacja ta była ryzykowna, gdyż wilcze stada niemieckich okrętów podwodnych kontynuowały bezwzględną wojnę o Atlantyk. Kolejne transporty przynajmniej część drogi pokonywały więc, dołączając do eskortowanych konwojów przemierzających oceaniczną trasę między Ameryką Północną a Wielką Brytanią i północno–zachodnią Afryką. Na tych szlakach trzeba było się liczyć z czyhającymi niebezpieczeństwami, ale cały zasób polskiego złota zdołał szczęśliwie dotrzeć do wyznaczonych celów.

Powrót do kraju

Zachodni sojusznicy Polski 5 lipca 1945 r. przestali uznawać Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie za legalną reprezentację naszego państwa i narodu. Otworzyło to drogę do przekazania zasobów Banku Polskiego w ręce ustanowionego wraz z opanowaniem kraju przez Armię Radziecką Tymczasowego  Rządu Jedności Narodowej. Wtedy z roszczeniami do polskiego złota wystąpił rząd Wielkiej Brytanii, kładąc na stół rachunki za wyposażenie i utrzymanie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W wyniku negocjacji duża część tej należności została umorzona, ale rząd warszawski zobowiązał się do zapłaty trzech milionów funtów w złocie, mających zrekompensować Brytyjczykom koszty utrzymania polskich uchodźców wojennych. Ostatecznie do kraju powrócić miało ok. 30 proc. polskiego złota, a część żądanej kwoty miała być spłacana w corocznych ratach. Ostatnią ratę rząd Rzeczypospolitej Polskiej przelał do Londynu w 2008 r.

Zobacz również:
Banki centralne kontynuują rekordowe zakupy złota

O szczegółach powrotu do kraju zachowanej części złota Banku Polskiego wiadomo mniej niż o haniebnym przyjęciu na warszawskim lotnisku skrzyń z resztówką kosztowności Funduszu Obrony Narodowej. Tymi funkcjonariusze UB napychali sobie kieszenie, po czym część pierścionków i obrączek już pierwszego wieczoru wykorzystywali jako zapłatę dla prostytutek. O losie ocalonego złota Banku Polskiego zdecydował przede wszystkim Hilary Minc – jeden z naczelnych strażników moskiewskich interesów i główny realizator sowieckiego modelu gospodarki w Polsce. Zostało ono sprzedane, a pieniądze miały być przeznaczone na rozbudowę przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego. Ze smutnego końca tej historii można by wyciągnąć niesłuszny wniosek o daremności wielkich ofiar poniesionych przez naszych wspaniałych rodaków. A prawda jest taka, że mając w dyspozycji liczący się w świecie zasób cennego kruszcu Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie umacniał swój prestiż i wiarygodność, co przynajmniej w pierwszych latach II wojny światowej znacząco się przyczyniło do tego, z czego zawsze powinniśmy być dumni – do odgrywania niemożliwej do zakwestionowania historycznej roli Polski jako czwartej siły koalicji antyhitlerowskiej.

Miejmy w pamięci bohaterstwo, z jakim polscy państwowcy bronili narodowych zasobów złota, ale nie zapominajmy też o nie mniej ponadczasowej nikczemności tych, którzy wiązali z nim zamiary sprzeczne z interesem naszego państwa. O tym, do których będą się zaliczać współcześni i przyszli dysponenci polskiego złota – zdecydują oni sami swoimi wyborami.

 

Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP.

Artur Adamski – Departament Analiz i Badań Ekonomicznych NBP

Zdjęcie: Skarbiec Banku Polskiego przy ulicy Bielańskiej 10 w Warszawie. 1935 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Banki centralne kontynuują rekordowe zakupy złota

Kategoria: Trendy gospodarcze
Banki centralne w 2023 r. kontynuowały politykę zwiększania rezerw złota. Trend ten trwa nieprzerwanie od globalnego kryzysu finansowego, pod wpływem którego nastąpiła decydująca zmiana nastawienia banków do złota.
Banki centralne kontynuują rekordowe zakupy złota

Banki centralne a rynek złota

Kategoria: Trendy gospodarcze
Ceny złota osiągnęły rekordowe poziomy w pierwszym tygodniu marca 2024 r., generując tym samym dyskusję na temat zalet inwestowania w ten szlachetny metal. Wbrew pozorom, nie jest to takie oczywiste. Chętnych jednak do kupna złota nie brakuje. Nie bez przyczyny nazywane jest bowiem diabelskim kruszcem płatającym różnego rodzaju figle. Najlepiej przekonał się o tym nie kto inny, jak były premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown.
Banki centralne a rynek złota

Rola i znaczenie złota utrzymywanego przez banki centralne

Kategoria: Trendy gospodarcze
W kontekście historycznym złoto zawsze było dla banków centralnych ważne. Choć upadek systemu z Bretton Woods w latach 70. XX w. spowodował, że kruszec ten przestał być centralnym elementem międzynarodowego systemu finansowego, to w dalszym ciągu odgrywa istotną rolę, stanowiąc znaczną część oficjalnych aktywów rezerwowych.
Rola i znaczenie złota utrzymywanego przez banki centralne