„Biznes, jak seks – jest dobry, gdy jest dobry i jest dobry, gdy jest zły”

Długookresowe cykle przewidywania rozwoju biznesu w gospodarce globalnej ustąpiły miejsca rozważaniom krótkookresowym.  Zainteresowanie cyklem krótkoterminowym wynika z tego, że menedżerom nie chce się czekać parę lat na efekty ich pracy. Chcą ich teraz, dziś.
'Biznes, jak seks - jest dobry, gdy jest dobry i jest dobry, gdy jest zły'

James Dimon, prezes JP Morgan Chase, odchodząc w niesławie zgarnął jeszcze 23 mln dol. premii. (CC By-SA World Economic Forum)

Nawet w dawnej, klasycznej gospodarce kapitalistycznej „planowano” biznes w długich cyklach. Kiedyś będąc z zapoznawczą wizytą w koncernie IPCo (International Paper Company) zapoznano nas z cyklem planowania nawet 50-letnim. Bowiem tyle mniej więcej wynosi cykl odnowy wyciętych lasów na papier. W firmie IBM planowano rozwój biznesu też w długich cyklach, gdzie nas przekonywano, że w kapitalizmie też „planuje się”.

Obecne zainteresowanie cyklem krótkoterminowym wynika z tego, że menadżerom nie chce się czekać parę lat na efekty ich pracy, aby otrzymać wysoką premię/bonus/odszkodowanie. Oni chcą ją dostać „dziś.”

Potwierdzeniem tego jest dymisja James Dimona, szefa drugiego największego amerykańskiego banku JP Morgan Chase (2 bln dol. w aktywach). Okazało się, że bank stracił 2 mld dol. na kontynuowaniu praktyk hazardowego inwestowania w akcje pakietów kredytowych sprzed 2008 r. Ów bankier szczerze przyznał się do winy i zainkasował 23 mln dol., jakie gwarantował mu kontrakt na okoliczność dymisji. Akcjonariusze stracili na swych akcjach 12 proc., czyli 20 mld dol. (jednakże na zebraniu akcjonariuszy 15 maja obdarzono go zaufaniem i nie głosowano za jego dymisją).

Kiedy komentator CNN, John King, spytał pewnego dystyngowanego profesora biznesu z MIT, jak to jest możliwe, że mimo tak wielkiej wpadki, ów szef mógł zainkasować owe miliony dolarów, pytany Profesor odpowiedział, że „biznes jest jak seks. Jest dobry, gdy jest dobry i jest dobry, gdy jest zły.”

Przy okazji analizowania casusu tego banku wyszło na jaw, że ów CEO był równocześnie przewodniczącym Rady Dyrektorów, co stoi w konflikcie, ale jest także powszechną praktyką w USA. James Dimon jest ponadto członkiem Rady Dyrektorów Rezerwy Federalnej Bank of New York, która to instytucja ma regulować Wall Street, czyli m.in. JP Morgan.

Na zebraniu Rady Dyrektorów JP Morgan Chase przedstawiciel dużego funduszu emerytalnego zawnioskował, by nowym Przewodniczącym Rady został niezależny dyrektor. Rada odrzuciła wniosek, bowiem składa się z podobnych CEO i nie chce ryzykować precedensu, który zmieni sytuację w kierowanych przez nich bankach.

Pikanterii dodaje fakt, że na miesiąc przed dymisją James Dimon zorganizował w Dallas wielkie przyjęcie dla najważniejszych klientów banku, na którym bezpardonowo zaatakował dwóch obecnych rządowych oficjeli za ich starania o wyregulowanie działalności Wall Street. Jednym z nich był słynny Paul Volker,  a drugim Richard W. Fisher.  Pierwszy jest znany ze stworzenia zasad, które mają rozdzielić funkcje handlowe i inwestycyjne banków, aby uniemożliwić ryzykowanie pieniędzy klientów w hazardowych inwestycjach. Dimon, w odpowiedzi na uwagi obu ekonomistów, że dziś „banki stały się za duże, aby pozwolono im zbankrutować”, nazwał obu „dziecinnymi” i „nie znającymi faktów.” Fisherowi dostało się też za próby regulowania działalności banków. Wielu uczestników spotkania było zaskoczonych tak agresywnym zachowaniem Dimona.

Wszyscy specjaliści – wraz z samym Dimonem – zgodzili się, że opóźnianie wprowadzenia w życie ustawy Dodda – Franka (skromnie próbującej wyregulować sektor finansowy)  i znajdującej się w niej zasady Volckera jest przyczyną straty JP. Choć sytuacja jest bardziej zagmatwana, bowiem bank zainwestował 100 miliardów poprzez swój oddział w Londynie, który nie podlega amerykańskim ustawom. Bank twierdzi,że z tej kwoty stracił „tylko” 2 procent.

Już nikt w USA nie jest w stanie rozszyfrowywać dróg działania globalnej finansjery. Dlatego do badania sprawy zaangażowana została agencja ochrony kraju — sławna FBI. Natomiast Paul Volker w zeznaniach przed Komisją Senacką stwierdził, że cytowana ustawa Dodda – Franka została pozbawiona najważniejszych rozwiązań wskutek działania lobbystów.

Sprawa JP Morgan Chase jest bardzo mocno rozważana w mediach nie tyle z uwagi na stratę 2 miliardów dol., (która to suma stanowi raptem 0,001 procenta aktywów i szybko będzie odzyskana), ale z uwagi na to, że nic nie zmieniło się w praktykach sektora finansowego od czasów 2008 r. Zachodzi duże prawdopodobieństwo, że inne banki funkcjonują w podobny sposób i, że grozi nam kolejny kryzys finansowy. Być może szybciej niż się spodziewamy.

Tym razem nie należy jednak liczyć na to, że podatnicy spokojnie będą patrzeć, jak rząd z publicznych środków ratuje banki, których zmanierowani prezesi wypłacają sobie w kryzysowych momentach wysokie premie.

Jaki będzie 2013 rok? Prezydent Obama nie przedłuży obniżki podatków najbogatszym, co gwarantowała ustawa 10-letnia podpisana przez poprzedniego prezydenta Georga W. Busha. Wejdzie też w życie automatyczne cięcie budżetu federalnego o 10 procent, na co zgoda zapadła latem 2011 r. W ten sposób rynek straci pieniądze na zakupy (co dzieje się w tym roku w Wielkiej Brytanii w wyniku prowadzenia podobnej polityki), a to jest gwarantem następnej recesji. Jeśli do tego dojdzie wspomniany kryzys sektora finansowego, będziemy mieli do czynienia nie tyle z recesją, co ze strukturalną katastrofą gospodarczą. Inwestorzy w USA chyba to właśnie mają na myśli, skoro inwestują w rządowe weksle;  nowojorska giełda weszła w stałą huśtawkę zwyżek i spadków.

Prof. Andrzej Targowski jest dyrektorem Center for Sustainable Business Practices WMU Haworth College of Business, Western Michigan University. Jest współtwórcą polskiej informatyki.

James Dimon, prezes JP Morgan Chase, odchodząc w niesławie zgarnął jeszcze 23 mln dol. premii. (CC By-SA World Economic Forum)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Bankom trudno odejść od finansowania paliw kopalnych

Kategoria: Analizy
Największe globalne banki, mimo zobowiązań i deklaracji, wciąż finansują wydobycie i wykorzystywanie paliw kopalnych w celach energetycznych. Kredyty z tym związane nie są jednak istotną częścią ich portfeli.
Bankom trudno odejść od finansowania paliw kopalnych