Brawo Angela Merkel!

Przepraszam od razu za trochę niecenzuralny kolokwializm, ale muszę to stwierdzić: kanclerz Niemiec ma naprawdę „jaja” i mało kto z europejskich polityków może się z nią równać. Większość przywódców krajów należących do strefy euro przez ostatnie tygodnie lawiruje i pozornie szuka rozwiązania dla problemu Grecji i innych pogrążonych w długach krajów. Nikt nie chce wyłożyć pieniędzy i każdy ogląda się na Niemcy.

Angela Merkel jako pierwsza wyraźnie stwierdziła, że instytucją, która realnie może pomóc Grecji, jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a sama Grecja jeśli nie poprawi swojej polityki może zostać ze strefy euro wykluczona. Wypowiedź ta przerywa chocholi taniec i daje nadzieję na realne uniknięcie moralnego hazardu w polityce poszczególnych państw europejskich.

Pisałem ostatnio jak niebezpieczne i kosztowne dla obywateli staje się podejmowanie przez duże instytucje finansowe, przedsiębiorstwa, ale także państwa nadmiernego ryzyka bez groźby ponoszenia odpowiedzialności za swoje działania. My narobimy długów (w tym wypadku Grecja), a inni niech je spłacają (patrz – Niemcy). Jeden przykład pociągnąłby zaraz następne. Jeśli Grecja dostanie pomoc bez spełnienia warunków pozwalających na trwałą naprawę finansów publicznych, to zaraz w kolejce ustawi się Portugalia, Irlandia, Włochy, Hiszpania itd.

Przerażająco w tym kontekście brzmią komentarze w stylu, który pojawił się w dzisiejszym „Dzienniku Gazecie Prawnej” pióra Andrzeja Talagi: „Postępowanie Berlina to ekonomiczny nacjonalizm, mina podłożona nie tylko pod wspólną walutę, lecz też integrację europejską. Niemcy nieźle zarobiły na obniżeniu kosztów pracy i zwiększeniu eksportu, bijąc tym w kraje oferujące tanią siłę roboczą. Gdyby nie UE i euro, nie byliby w stanie przeprowadzić takiego manewru. Teraz powinni pomóc potrzebującym, choćby na surowych warunkach”.

Panie Andrzeju, czy to ma oznaczać, że jeśli ktoś podejmuje duży wysiłek, poprawia swój sposób gospodarowania, obniża koszty, poprawia konkurencyjność, a inni w tym czasie bawią się, roztrwaniają swój majątek, żyją ponad stan, to winny jest ten pierwszy, a drugiemu należy się bezwzględna pomoc? Jeśli ja prowadzę firmę w sposób wyważony, dbając o koszty i potrzeby klientów, a mój konkurent jest rozrzutny, podejmuje wysokie ryzyko i nie myśli o swoich klientach, co doprowadza go na skraj bankructwa, to ja mam go ratować? Jeśli tak, to jaki jest sens ciężkiej pracy, wyrzeczeń, dbałości o efektywność działalności?

Grecy muszą przede wszystkim pomóc sobie sami. Muszą przestać żyć na kredyt i zadbać o konkurencyjność swojej gospodarki. Wymaga to niestety wyrzeczeń i będzie bolesne, ale tylko to może w dłużej perspektywie poprawić gospodarkę tego kraju. Będzie też dobrym przykładem dla innych.

Nie bardzo też rozumiem, dlaczego skorzystanie z pomocy MFW jest tak upokarzające. Ta instytucja została właśnie do tego powołana, aby pomagać krajom pogrążonym w kryzysach finansowych. Jak z pomocy korzystały Węgry lub kraje bałtyckie, to było to normalne, a w przypadku Grecji już nie jest? Jakiś nonsens.

Grecja nie może zostać zupełnie sama. Inne kraje europejskie powinny uczestniczyć we wsparciu, ale tylko wówczas, gdy realizowany będzie zdecydowany program naprawczy pod kontrolą MFW. Wierzę głęboko, że Grecja upora się ze swoimi problemami i wyjdzie z obecnej sytuacji wzmocniona, stabilniejsza i bardziej konkurencyjna. Jeśli nie ulegniemy w Europie krajom stosującym moralny hazard, to cała Europa będzie bardziej konkurencyjna i silniejsza na arenie międzynarodowej. I wcale nie doprowadzi to do rozpadu Unii Europejskiej, ale wręcz przeciwnie – wzmocni ją.


Tagi


Artykuły powiązane

Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału

Kategoria: VoxEU
Po kryzysie azjatyckim MFW rewiduje swoje poglądy na temat polityki zarządzania zmiennymi przepływami kapitału. Fundusz uznaje obecnie, że może istnieć potrzeba prewencyjnego wykorzystania kontroli przepływu kapitału.
Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału