Natalie Jaresko, minister finansów Ukrainy (CC BY-ND U.S. Embassy Kyiv Ukraine)
– Nie jest to wotum zaufania dla polityki rządu. To wotum zaufania dla ukraińskich reform – skomentował przyjęcie budżetu ukraiński premier Arsenij Jaceniuk.
Zdaniem minister finansów Natalie Jaresko budżet na 2016 to duży impuls do rozwoju kraju.
– Udało nam się w istotny sposób zmniejszyć obciążenia podatkowe i zrobiliśmy to w zbilansowanej wersji budżetu: znaleźliśmy źródła innych wpływów i zmniejszyliśmy wydatki. Wydatki zmniejszylismy poprzez reformy strukturalne, a nie po prostu tu zabraliśmy 10 proc., tam 5 proc., a tam miliard. Zrobiliśmy więcej niż zrobiono w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Znacząco zmniejszyliśmy deficyt więc zmniejszylismy też potrzebę zaciągania nowych kredytów – powiedziała Jaresko w wywiadzie udzielonym gazecie Dieło.
Wydatki za poparcie
Dochody budżetu mają wynieść 595 mld hrywien, wydatki zaś niemal 668 mld hrywien. Przy założonym kursie dolara wynoszącym między 24,1 a 24,4 hrywien daje to w granicach 24.4 do 24,7 mld dolarów dochodów budżetu oraz od.27,4 do 27,7 mld dolarów wydatków. Tak czy inaczej deficyt budżetowy sięgnie 3 mld dolarów. Nominalny PKB Ukrainy ma w 2016 roku wynieść 2,262 bln hrywien, czyli ok. 93 mld dolarów, w efekcie deficyt budżetowy założony przez rząd miałby wynieść ok. 3,7 proc. PKB.
Do wartości tych nie należy się jednak za bardzo przywiązywać, gdyż w innych częściach budżetowego dokumentu są one znacząco inne.
Minimum egzystencji określono na 1496 hrywien, a płacę minimalną na 1550 hrywien.
Według założeń rządowych PKB Ukrainy miałby w 2016 roku wzrosnąć o 2 proc., przy inflacji na poziomie 12 proc. Zadłużenie naszego wschodniego sąsiada na koniec 2016 r. miałoby wynosić 1,5 bln hrywien, czyli ok. 61 mld dolarów.
– Mam świadomość tego, że to nie jest najlepszy budżet, ale możemy wydawać tylko to, co zarabiamy – przekonywał parlamentarzystów, którzy długo nie chcieli przyjąć rządowego projektu premier Arsenij Jaceniuk.
– W budżecie znalazły się nieuzasadnione wydatki, ogromne finansowanie prokuratury i administracji podatkowej, które wcześniej umówiliśmy się redukować. Ukryto w nim wiele korupcyjnych schematów – krytykował przedstawiony przez rząd dokument szef parlamentarnego komitetu do spraw walki z korupcją Jegor Soboliew.
Według ukraińskich mediów poparcie dla przyjęcia budżetu kupowano zapisując w nim kolejne wydatki pozwalające defraudować potem publiczne pieniądze – m.in. głosy Partii Radykalnej, która wyszła z rządowej koalicji latem 2015 r. uzyskano zapisując w nim 45 mln hrywien na zakupy samochodów dla straży pożarnej, na dostawach których zarabiać mają ludzie związani z tym ugrupowaniem.
Rachunki na kolanie
Rząd nie specjalnie ukrywał, że najważniejszy makroekonomiczny dokument państwa pisany był na kolanie, a kolejnych zmian dokonywano w nim na gorąco byle tylko uzyskać głosy niezbędne do jego uchwalenia. Przyjęcie budżetu do końca 2015 roku było bowiem waruniem postawionym przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy dla dalszego kredytowania Ukrainy.
Minister finansów Natalie Jaresko przekonywała że budżet musi odpowiadać ustaleniom zawartym przez rząd z MFW.
– Otrzymanie kolejnej transzy MFW i innego związanego z nią wsparcia finansowego zależy od tego, czy po wszystkich zmianach w parlamencie budżet odpowiada celom naszego programu z MFW, to znaczy czy pozostał zbilansowanym i odpowiedzialnym – przestrzegała Jaresko.
W efekcie chaotycznych prac podane przez rząd wielkości makroekonomiczne w kluczowych pozycjach się ze sobą nie zgadzają. W samym tekście budżetu dochody określono na 595 mld hrywien, a wydatki na prawie 668 mld hrywien. Takie kwoty podawała także minister finansów Jaresko. Natomiast w skierowanym do parlamentu wraz z projektem budżetu dokumencie – notatce wyjaśniającej, czyli skrótowym omówieniu budżetu uzupełnionym tuż przed głosowaniem dochody są znacznie mniejsze i wynoszą 592 mld hrywien, zaś wydatki znacznie wyższe i sięgają 684,5 mld hrywien.
Odpowiednio wyliczony na ich podstawie deficyt budżetu to nie jak w samej ustawie budżetowej 73 mld hrywien, ale aż 92,5 mld hrywien. Równocześnie rząd jako graniczny poziom przyszłorocznego deficytu podał w projekcie budżetu kwotę 83,7 mld hrywien.
Zarzuty ekspertów dotyczące jakości najważniejszego finansowego dokumentu Ukrainy pośrednio potwierdziły już same władze. Wiceszef prezydenckiej frakcji Bloku Petra Poroszenki już kilka dni po uchwaleniu budżetu oświadczył w eterze stacji telewizyjnej Inter, że po przedstawieniu dokumentu misji Międzynarodowego Funduszu Walutowego parlament dokona w nim zmian. Jego zdaniem przyjęcie budżetu było niezbędne, by otrzymać nową transzę kredytu MFW, kiedy tylko to nastąpi można będzie budżet przerobić. O tym, że już na początku roku budżet będzie zmieniany mówił też na posiedzeniu rządu premier Jaceniuk.
Ostre oceny fachowców
W ocenie ekonomisty Tarasa Zahorodnego założone wskaźniki dotyczące wzrostu PKB i wysokości inflacji sa nierealne. Nie ma podstaw by uważać, że rządowi uda się uzyskać 2 proc. wzrostu PKB, należy także oczekiwać inflacji rzędu 30-40 proc. a nie jak zapisano w budżecie 12 proc. – twierdzi Zahorodny.
Były minister gospodarki Wiktor Susłow jest z kolei zdania, że nie ma szans na utrzymanie założonego przez rząd kursu dolara, jaki zgodnie z budżetem powinien mieścić się w korytarzu 24,1 -24,4 hrywny.
– Doskonale widać, że zaplanowane wartości kursu nie zostaną osiągnięte. Ukraina znajduje się w stanie faktycznej niewypłacalności, jeśli program współpracy z MFW zostanie zerwany kurs może sięgnąć 40 hrywien za dolara. W normalnych warunkach kurs spadnie co najmniej do 30 hrywien za dolara – uważa Susłow.
Trudno się z nim nie zgodzić skoro już pod koniec 2015 roku na czarnym rynku za dolara płacono ponad 25 hrywien.
Krytycznie o budżecie na 2016 r. wypowiedział się też były minister gospodarki, a obecnie szef Centrum Reform Rynkowych Wołodymyr Łanowoj. W jego ocenie przy konstruowaniu dokumentu rząd zamiast wyznaczyć priorytety rozwojowe trzymał się zasady „zebrać co się da i podzielić to co udało się zebrać”.
– Nie wiemy co my rozwijamy, jaką mamy perspektywę, jaką widzimy przyszłość Ukrainy za rok czy za pół roku. My nie wiemy dokąd idziemy. Są tylko zainteresowania fiskalne – jak zebrać i jak podzielić – komentował Łanowoj w wywiadzie dla serwisu informacyjnego Obozriewatiel.
Łanowoj zwraca uwagę na główne wady budżetu.
– Pierwszy minus to ogromny wzrost zadłużenia zagranicznego, zaplanowano 230 mld hrywien nowych pożyczek. To więcej niż za czasów Janukowycza.
Przy czym pożyczki zagraniczne na dobrą sprawę Ukrainie wcale nie są potrzebne
– Ukraina jest dziewiątym krajem na świecie jeśli chodzi o skale wyprowadzanego kapitału – co roku wywozi się około 12 mld dolarów. Czyli kapitał wypływa, a rząd z zamkniętymi oczami zamierza skądś wyciągać więcej niż 200 mld. Oczwiście zadziałają znane nam „drukowane” mechanizmy i znowu otrzymamy niestabilną hrywnę i dewaluację. – komentuje makroekonomiczną politykę ukraińskiego rządu szef Centrum Reform Rynkowych.
Wśród negatywnych elementów nowego budżetu Łanowoj wylicza rozbudowany system subsydiów, które w 2016 r. mają sięgnąć kwoty 340 mld hrywien.
– To gigantyczny finansowy strumień jaki wykorzystywany jest na darmo. Faktycznie te pieniądze bezpośrednio idą dla Naftohazu Ukrainy i całego energetycznego mafijnego ugrupowania – od kierownictwa rządu do szefów oddzielnych przedsiębiorstw, które wchodzą do tych klanów – twierdzi.
W ustawie budżetowej znalazł się też mechanizm, jaki zdaniem Łanowego czyni dokument niewiarygodnym – zgoda na samodzielne zwiększnie przez rząd wskaźników dotyczących zadłużenia i kredytów poza to co zapisano w budżecie.
– To będą kredytowe bachanalia – komentuje Łanowoj.
W konsekwencji w ocenie szefa Centrum Reform Rynkowych w 2016 r. kontynuowane będą negatywne tendencje 2015 r. – spadek produkcji, fala upadłości banków, zawężenie rynku konsumenckiego.
Realny deficyt budżetu, jak wynika z zawartych w nim wskaźników bazowych może przekroczyć w 2016 r. 100 mld hrywien, czyli ok. 4 mld dolarów uważa tymczasem szef Komitetu Ekonomistów Ukrainy Andrij Nowak. Część dochodowa budżetu niemal na pewno nie zostanie wykonana bo znajdują się w niej mocno ryzykowne pozycje, jak dochód z prywatyzacji oszacowany na 17 mld hrywien.
– To te same grabie, na które nadepnęliśmy w 2015 r. Rząd planował dochody z prywatyzacji w wysokości 10 mld hrywien, a realnie otrzymał 200 mln hrywien – komentował Nowak.
O tym, że w warunkach wojny sprzedawanie aktywów jest trudne i nieopłacalne wielokrotnie przekonywał prezydent-oligarcha Petro Poroszenko wyjaśniając dlaczego wbrew swoim przedwyborczym obietnicom nie pozbywa się swojego koncernu cukierniczego Roshen, w tym fabryk słodyczy działających na terenie Rosji. W przypadku majątku państwowego zdaniem rządu sprzedaż miałaby być jednak i łatwa i opłacalna.
Nowak przewiduje, że w związku z rosnącym niezadowoleniem społecznym wywołanym ogromnym zubożeniem obywateli, przy jednoczesnym coraz mniej skrywanym uwłaszczaniu się na majątku publicznym przez oligarchę Poroszenkę i członków rządu, Ukrainę czeka w najbliższym czasie zmiana rządu i być może także przedterminowe wybory parlamentarne i prezydenckie.
Zagrożenia polityczne są tym większe, że zapisany w budżecie i przedstawiany jako krok w stronę obywateli poziom zwiększenia wydatków socjalnych o 12 proc. w istocie odpowiada budżetowemu wskaźnikowi inflacji, a zatem nie ma mowy o żadnej poprawie standardów sojalnych, a jedynie o ich pozostawieniu na obecnym poziomie. Tymczasem nawet to nie jest pewne – kolejne ryzyko zapisane w budżecie to zdaniem Andrija Nowaka 38 mld hrywien dochodu ukraińskiego banku centralnego (NBU), co w praktyce oznacza masową emisję hrywny, a co za tym idzie inflację znacznie wyższą niż oficjalnie zapisana w budżecie 12-procentowa.
– W takich warunkach sądzę że zakrojona na szeroką skalę prywatyzacja się nie uda, a to oznacza że sumę 17 mliardów hrywien, którą rząd chciałby uzyskać z prywatyzacji trzeba będzie dodać do zapisanego w budżecie deficytu 84 mld hrywien – komentuje szef Komitetu Ekonomistów Ukrainy.