Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Chiny nie czekają aż kryzys dotrze do ich finansów

Strach przed rykoszetem światowego kryzysu skłania Chińczyków do reform, przyspiesza decyzje w sprawie przebudowy sektora finansowego. W Pekinie mówi się o dopuszczeniu inwestorów zagranicznych do rynku bankowego, o rozszerzeniu alternatywnych źródeł kredytowania małych firm. Wraca kwestia powstrzymania gigantycznego zadłużania się samorządów.
Chiny nie czekają aż kryzys dotrze do ich finansów

(CC By epSos.de)

Chiny dokładnie analizują przyczyny i genezę kryzysu finansowego w strefie euro. Panicznie boją się załamania gospodarczego na świecie i na własnym podwórku oraz powtórki z 2008 roku. Rosnących obaw nie umniejsza fakt, że podobnie jak przed czterema laty mają na tyle potężne rezerwy finansowe by w razie potrzeby skutecznie reagować na ewentualną zapaść.

Presja światowych zagrożeń sprawiła, że Pekin przyspieszył zmiany systemowe, a szef banku centralnego obwieścił, że nadszedł czas reform.

Alternatywa dla banku

W swym pierwszym kroku władze zamierzają ograniczyć administracyjne procedury dotyczące emisji obligacji, np. przez firmy komunalne i agencje rządowe, w celu stworzenia im możliwości bezpośredniego finansowania różnych przedsięwzięć. Ma to być częściową alternatywą dla sektora bankowego. Takie kroki zapowiedziała już Chińska Komisja Papierów Wartościowych.

Obecnie suma aktywów sektora papierów wartościowych w Chinach to, licząc w dolarach, około 744 mld. Stanowi to niespełna 4 proc. wszystkich krajowych aktywów branży finansowej.

Nowe rozwiązania mają pomóc małym firmom. Ułatwić  im dostęp do kapitału, z którego pozyskaniem mają poważne problemy, bowiem chińskie banki, m.in. w obawie przed rosnącą inflacją, znacznie ograniczyły udzielanie kredytów. Wiele drobnych firm musiało szukać pieniędzy na rynku pożyczek prywatnych, udzielanych na lichwiarski warunkach. Często jednak przedsiębiorcy nie mieli innego wyjścia, zwłaszcza ci produkujący na eksport. W sytuacji załamania się światowego popytu wywołanego kryzysem zadłużeniowym i spowolnieniem gospodarczym, próbowali ratować firmy restrukturyzując ich produkcję, albo przeorientowując na rynek wewnętrzny. Wielu się to nie udało. Pieniędzy na przetrwanie okresu przejściowego im zabrakło, a lichwiarski procent doprowadził tysiące z nich do bankructwa.

Furtka dla zagranicznych inwestorów

Władze zapowiedziały także szersze otwarcie swego rynku bankowego dla inwestorów zagranicznych, głównie w oparciu o sprawdzoną już w Chinach zasadę joint-venture.  Chętnych oczywiście nie brakuje.

Szef chińskiego rządu Wen Jiabao zaapelował ostatnio, podczas krajowej konferencji finansowej – to ważne w Chinach forum odbywa się co 5 lat – o poprawę dostępu do finansowania „realnej” – jak to nazwał – gospodarki. Podkreślił jednak, że towarzyszyć temu musi stworzenie systemu monitorowania ryzyka i kontroli sektora finansowego, tak aby nie dopuścić do tworzenia się na nim spekulacyjnych baniek.

Priorytetem kredytowym, oprócz obiektów infrastrukturalnych i budowy tanich mieszkań (tzw. budownictwo społeczne), objęty ma być właśnie sektor małych i mikro-firm. Już obecnie około 20 proc. (1,6 bln dolarów) wszystkich udzielonych przez tutejsze instytucje finansowe pożyczek trafia właśnie do niego. Jednak, jak zauważono na konferencji finansowej, to i tak za mało. Sektor ten dynamicznie się ostatnio w Chinach rozwija, zaś państwo zamierza powoli równoważyć gospodarczą strukturę kraju kładąc większy aniżeli dotąd nacisk na rozwój małych firm.

Lokalna bańka zadłużenia

Władze centralne mają też już świadomość, że reforma systemu finansowego i ucieczka przed ewentualnym załamaniem gospodarczym nie powiedzie się bez uporządkowania systemu finansów samorządów. Obawa przed reperkusjami światowego spowolnienia ekonomicznego wyostrzyła uwagę Pekinu, skierowała spojrzenie decydentów na lokalne przedsięwzięcia i rozliczenia.

Tak naprawdę nie wiadomo nawet do końca, jaka jest skala wewnętrznego, lokalnego zadłużenia. Dane są różne. Tutejszy urząd kontroli państwowej wylicza je na 784 mld dolarów. Pół roku temu agencja Moody’s podała, że zadłużenie władz lokalnych zaniżone jest o 540 mld dolarów. Tyle właśnie wynoszą „ukryte” pożyczki chińskich banków dla samorządów w Chinach, które pieniądze te wydają często bez opamiętania na projekty co najmniej dyskusyjne. Liczą bowiem po cichu, że w razie czego, państwo weźmie ich zobowiązania na siebie.

Zachodni ekonomiści twierdzą, że właśnie długi samorządów, a nie pękająca powoli, głównie w Szanghaju i częściowo w Pekinie bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości, stanowi prawdziwe zagrożenie dla chińskich finansów i całej gospodarki.

Obie sprawy są zresztą ściśle powiązane, bowiem lokalne władze część przychodów pozyskują z handlu działkami pod budowę mieszkań. Teraz gdy rynek nieruchomości w Chinach wykazuje wyraźne oznaki przegrzania, samorządy mogą mieć problemy ze sprzedażą gruntów i zdobyciem pieniędzy na spłatę zadłużenia.

Część chińskich banków uspokaja twierdząc, że większość samorządów jest wypłacalna i realizuje swe zobowiązania w terminie. Chiński Bank Budowlany szacuje na przykład, że jedynie około 1 proc. stanowią kredyty niespłacone.

Trudno jednak orzec, czy tak jest rzeczywiście. Nie wszystkie władze samorządowe upubliczniają swe finanse i rzeczywisty stan zadłużenia. A fakt, że problem lokalnych rozliczeń niepokoi coraz bardziej rząd centralny i nie zamierza on opierać się wyłącznie na raportach z terenu może potwierdzać zasadność sygnałów zachodnich analityków.

Ostatnio nawet Ludowy Bank Chin ostrzegł przed zbyt częstym zaciąganiem przez lokalnych „ambitnych” urzędników i tworzone przez nich spółki, pożyczek bankowych na projekty, czasem na pokaz, które nie rokują dobrze finansowo i nie będą zyskowne. Dodajmy jednak, że tych zyskownych tutaj nie brakuje, gdyż inaczej, krach finansowy już dawno byłby w Chinach faktem.

Pod nadzorem państwa

Zhou Xiaochuan prezes chińskiego banku centralnego, instytucji wysyłającej do rządu wiele ostrzegawczych sygnałów, bardziej od bańki samorządowej obawia się jednak zagrożeń, płynących dla chińskiej gospodarki ze świata. Dał temu wyraz w wywiadzie udzielonym agencji prasowej Xinhua, mówiąc o konieczności bycia gotowym na „słabe warunki zewnętrzne”. Rozwiał też nadzieje na szybkie urynkowienie kursu juana oświadczając, że nie ma ku temu obecnie dobrego czasu. Jednocześnie obwieścił, że tutejsze finanse wkraczają w decydującą fazę reform.

Chińczycy zdają sobie sprawę z faktu, że ich sektor finansowy jest mało nowoczesny i nie przystaje już do współczesnych realiów. Reforma jest konieczna, nawet jeśli jego słabe powiązanie z systemem finansów międzynarodowych, pozwoliły mu uniknąć problemów, które stały się udziałem tego ostatniego. Podobnie, przypomnijmy, było w naszym polskim przypadku.

Jednak na dłuższą metę taki stan jest nie do utrzymania i chińskie finanse czeka niechybnie urynkowienie. Należy domniemywać, że będzie się ono odbywało pod kuratelą państwa, bowiem Chiny uważają, na przykładzie innych swych branż, że taki model sprawdza się u nich najlepiej.

Mimo zagrożeń i wielu znaków zapytania, aż 80 proc. prezesów wiodących chińskich firm prywatnych w sondażu Ernst & Young optymistycznie (choć ostrożnie) oceniło gospodarcze perspektywy Chin w 2012 r.

(CC By epSos.de)

Otwarta licencja


Tagi