Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Czarne chmury nad Wielką Czwórką

Oblicze firm audytorsko-doradczych, zwanych Wielką Czwórką, bardzo się zmieniło i nosi ślady wielu niezbyt chwalebnych zdarzeń, mimo że od dekad jest pudrowane skutecznym PR-em. Żyją obecnie w wygodnej symbiozie, ale ten okres się kończy, bo nadchodzą ich „ubery” i „amazony”.
Czarne chmury nad Wielką Czwórką

Tak o czterech firmach: Deloitte, PricewaterhouseCoopers, KPMG i EY piszą Ian D. Gow i Stuart Kells w książce “The Big Four: The Curious Past and Perilous Future of the Global Accounting Monopoly”.

W 1494 roku włoski matematyk Luca Pacioli opublikował swoje dzieło „Summa de arithmetica”. Namawiał w nim do stosowania arabskich cyfr, a także do dbania o finanse przedsiębiorstw na podstawie obliczeń oraz tworzenia bilansów na zasadzie „winien i ma”. To właśnie Pacioli, dzięki tej książce, ukształtował współczesną księgowość, wprowadzając do niej regułę podwójnego zapisu. To dzięki niemu biznesmani przestali udawać się do wróżek czy astrologów, a zaczęli więcej rachować i prognozować.

Wielkie sukcesy i druzgocące porażki

Nie dziwota, że ten inkunabuł zdobi siedzibę Instututu Dyplomowanych Księgowych Anglii i Walii (Institute of Chartered Accountants in England and Wales) od 1880 roku, czyli od samego początku istnienia tej szacownej instutucji. Instytucji, w której doszukiwać się należy nowożytnych początków czterech wielkich firm audytorskich, które panują od kilku dekad na światowym rynku. Chodzi o Deloitte, PricewaterhouseCoopers, KPMG oraz EY (dawniej Ernst&Young).

Portret tychże czterech gigantów zdecydowali się namalować piórem Ian D. Gow oraz Stuart Kells. Ten pierwszy jest naukowcem pracującym na Harvard Business School i University of Melbourne z przeszłością w m.in. Morgan Stanley, General Motors, Stern Stewart & Co. czy Andersen Consulting. Ten drugi ma za sobą karierę w australijskich oddziałach KPMG i Deloitte oraz sukcesy pisarskie – jego książka o wydawnictwie Penguin Books („Penguin and the Lane Brothers”) zdobyła nagrodę Ashurst Australian Business Literature Prize.

W swojej książce pt. „Wielka Czwórka” („The Big Four: The Curious Past and Perilous Future of the Global Accounting Monopoly”, La Trobe University Press, 2018) Gow i Kells przekonują, że historia EY, KPMG Deloitte i PwC jest fascynująca, a rozwój tych firm wpłynął na losy światowego biznesu. Po jej przeczytaniu nie sposób nie przyznać im racji.

“Biskupi kapitalizmu. Obrońcy interesu publicznego. Herosi integralności korporacyjnej. Bezzębne psy. Zło konieczne. Przestępcy w białych kołnierzykach. Firmy audytorskie można określać dowolnym mianem i ono nie będzie dalekie od prawdy. Bo każda z tych firm to gotowe studium przypadku wielkiego sukcesu oraz zawstydzającej porażki. Za ich wypucowanym wizerunkiem kryją się wpadki, skandale, zgniłe kompromisy” – przekonują Gow i Kells.

Każdy ma coś na sumieniu

EY, KPMG, PwC i Deloitte mają wielkie znaczenie dla światowej gospodarki. Zatrudniają ponad 1 mln wysoko wykwalifikowanych pracowników w niemal wszystkich krajach świata (w tym kilkanaście tysięcy prawników). Obsługują niezliczoną liczbę firm i rządów.

Aż 497 spośród 500 największych amerykańskich spółek giełdowych zgrupowanych w indeksie S&P500 zatrudniało jedną z firm z Wielkiej Czwórki.

W 2016 roku łączne przychody tej czwórki sięgnęły ponad 130 mld USD. W 2017 roku aż 497 spośród 500 największych amerykańskich spółek giełdowych zgrupowanych w indeksie S&P500 zatrudniało jedną z firm z Wielkiej Czwórki. Największą część księgowo-doradczego tortu zdaje się mieć PwC, które w 2017 roku obsługiwało aż 422 firmy z listy Fortune Global 500 – podają Gow i Kells.

I nie szkodzi tym firmom fakt, że ledwie kilkanaście lat temu jedna z tego grona zakończyła swój żywot widowiskowo, z hukiem upadając pod ciężarem bankructw Enronu i WorldComu. Chodzi oczywiście o firmę Arthur Andersen, która audytowała te wielkie przedsiębiorstwa i pod okiem której doszło do przekrętów księgowych na wielką skalę.

Zresztą każda z tych firm, jak zwracają uwagę autorzy „Wielkiej Czwórki”, ma coś na sumieniu. KPMG w 2005 roku zostało oskarżone przez amerykański rząd o działanie na szkodę skarbu państwa sięgającą miliardów dolarów, na drodze zbyt daleko idącej optymalizacji podatkowej. Na początku lat 90-tych XX wieku EY musiało zapłacić 400 mln USD kary za niezgodne z prawem działania. Ba, nie tak dawno, bo kilka miesięcy temu, zakończyły się dość szczęśliwie poważne kłopoty PwC w USA.

W 2009 roku zbankrutowała firma z rynku nieruchomości Taylor, Bean & Whitaker (TBW) i Colonial Bank. Upadek wspomnianego banku był największym w Ameryce od czasu bankructwa Lehman Brothers (którego w latach 2000-07 audytowało EY, pobierając wynagrodzenie sięgające 185 mln USD). PwC audytowało Colonial Bank, który udzielał kredytów firmie TBW. Audytor na początku tego roku zawarł porozumienie w tej sprawie z Federal Deposit Insurance Corporation (FDIC) na mocy którego zapłacił 335 mln USD kary.

Od czasu upadłości Arthura Anderesena, nikt nie potrafi sobie wyobrazić żadnych poważnych zmian na rynku audytorsko-doradczym. Nadzorcy nie zgodzą się bowiem na żadne fuzje i przejęcia. Wielka Czwórka została zamrożona na swojej dominującej pozycji. A warto przypomnieć, że w przeszłości na tym rynku dość często miały miejsce tego rodzaju transakcje. Jedna z największych miała miejsce pod koniec lat 90-tych XX wieku, gdy PwC połączyło się z firmą Lybrand.

Rozleniwienie

W ostatnich latach kwestia dominującej pozycji ledwie czterech graczy na rynku audytorsko-doradczym nieco przycichła. Ale Gow i Kells mówią o niej głośno, przypominając alarmy płynące m.in. z redakcji Financial Timesa w 2016 roku, od prezesów różnych stowarzyszeń zrzeszających CFO czy też od amerykańskiego Senatu (raport Metcalfa z 1976 roku). „Obecnie Wielka Czwórka żyje w symbiozie. Wymienia się pracownikami. Stara się dzielić rynkowym tortem, nie wchodząc sobie zbytnio w drogę. Jedna firma kopiuje od drugiej skuteczne polityki cenowe czy rozwiązania biznesowe i nikt nie reaguje” – uważają Gow i Kells.

Usługi doradcze są trudne do oceny. Jeśli porady przynoszą marny skutek, to nie ma punktu odniesienia, bo nie istnieje alternatywny świat, w którym klient nie skorzystał z porady.

Jednak ta idylla nie będzie trwać wiecznie – przekonują autorzy „The Big Four”. Przyszłość PwC, Deloitte, KPMG i EY jest coraz bardziej niepewna. Nadchodzi nowa era. Wielkiej Czwórce nie pomoże to, że od 2013 roku przychody z usług doradczych ma większe, niż z audytorskich. Tu już nie chodzi o dywersyfikację biznesu. Tu chodzi o jego fundamenty, o zasady. Zdaniem autorów książki, one są nietrwałe, łatwe do podważenia. „Produkt taki, jak usługa doradcza, polega głównie na urabianiu klienta. Doradca musi wmówić klientowi, że zmiana jest konieczna. Musi to zrobić w ten sposób, by klient chciał znów skorzystać z takiej usługi. […] Usługi doradcze nie są w żaden sposób kontrolowane, są trudne do oceny. Jeśli porady przynoszą marny skutek, to nie ma punktu odniesienia, bo nie istnieje alternatywny świat, w którym klient nie skorzystał z porady. Doradca wskaże na setki czynników zewnętrznych, na które ani on, ani klient nie mieli wpływu, a które zdecydowały o tym, że porada okazała się nieskuteczna. W ten sposób pociągnięcie doradcy do odpowiedzialności jest niemal niemożliwe” – uważają autorzy omawianej książki.

Idąc dalej, Gow i Kells wskazują, że rozleniwione i pewne swojej pozycji firmy audytorskie w najbliższym czasie mogą zostać „zdisruptowane” – czyli zniszczone przez niespodziewaną konkurencję – tak, jak w przeszłości ich klienci z innych branż.

Tak, już pojawiają się „ubery” i „amazony” branży audytorskiej i doradczej. Firma księgowa Accodex, stosująca najnowsze rozwiązania technologiczne, jest jednym z najszybciej rosnących australijskich biznesów. Platforma Kaggle pozwala na obrabianie danych biznesowych na różne nowatorskie sposoby, z użyciem sztucznej inteligencji i rozwiązań Big Data. Innowacyjne usługi audytorsko-doradcze świadczą również firmy takie, jak SIGKDD, CrowdANALYTIX, Clopinet, DrivenData, TunedIT, Tianchi i wiele innych. Jeśli dodamy do tego fakt, że regulatorzy na rynku chińskim i brytyjskim zaczynają zastanawiać się nad sposobami zwiększenia konkurencji na rynku usług księgowo-doradczych, mamy pełen obraz wielkiej czarnej chmury nadciągającej nad Wielką Czwórkę.

Księgowy bez brody

Gow i Kells poświecają sporo miejsca nie tylko teraźniejszości i przyszłości, ale i przeszłości firm audytorskich. Za ich protoplastę uważają florencki Bank Medyceuszy, opisując biznesowe przygody Piero de Medici. Następnie wgryzają się w początki każdej z firm należącej dziś do Wielkiej Czwórki. Dzięki temu czytelnik dowiaduje się wielu zaskakujących rzeczy. Poznaje fascynujące początki firmy Deloitte, której potęga została zbudowana na wielkiej skuteczności Williama Deloitte w wykrywaniu przekrętów w spółkach kolejowych pod koniec XIX wieku. Przekonuje się, że surowość etyczna Edwina Waterhouse’a, który był Kwakrem, legła u podstaw sukcesu PwC. Dociera do niego, jak mocny gen przetrwania mają firmy audytorskie, które zdecydowały się rozwinąć segment doradczy zaraz po tym, jak Henry Ford wypowiedział swoje słynne zdanie: „Ci księgowi są zupełnie nieproduktywni. Nie chcę ich widzieć w mojej fabryce. Mają zniknąć do wieczora”.

Wiele korpo-zwyczajów to zasługa PwC, EY, KPMG i Deloitte. Mają oni mocno konserwatywne podejście do kwestii wyglądu i ubioru.

Co ciekawe – jak zwracają uwagę Gow i Kells – Wielka Czwórka wywarła wielki wpływ nie tylko na losy biznesu, ale też na kulturę korporacyjną. „Casualowe piątki, hot desking, stand-up meetings i wiele, wiele innych korpo-zwyczajów to zasługa PwC, EY, KPMG i Deloitte. […] Warto jednak zwrócić uwagę, że ma ona wciąż mocno konserwatywne podejście do kwestii wyglądu i ubioru. Firmy Wielkiej Czwórki zgodnie przyznają, że tak niewinna rzecz jak broda może być przeszkodą w staniu się partnerem. Czyli brody są dobre dla dziennikarzy, ekonomistów czy architektów, ale nie dla księgowych. Wciąż toczy się też cicha wojna o casualowe piątki i o tatuaże. […] W biurach Wielkiej Czwórki nowe ściera się ze starym” – zdradzają autorzy „The Big Four”.

Jak podkreślają Gow i Kells, stworzenie książki o największych firmach audytorskich nie było łatwe. „Zaskoczyło nas to, jak mało się o nich pisze. Niewiele jest wartościowych, wypełnionych faktami, materiałów prasowych czy naukowych. Te, które są dostępne, zazwyczaj prezentują Wielką Czwórkę w co najmniej neutralnym świetle. Rzadkością są artykuły krytyczne, czy prezentujące audytorów od złej strony. […] Można wręcz odnieść wrażenie, że te firmy same piszą swoją historię. Ich działy marketingu, reklamy i PR-u pracują pełną parą przez dekady, by zbudować ich pozytywny obraz. Jeśli się jednak trochę pogrzebie, to widać, że prawdziwy obraz różni się dość mocno od tego wykreowanego. Pod marketingowym pudrem kryje się fascynująca, czasami bolesna historia” – przekonują Gow i Kells.

Ian D. Gow ma duże umiejętności analityczne. Stuart Kells posiada nie tylko to, ale również tzw. lekkie pióro. To wszystko widać i czuć podczas lektury „The Big Four”. Po przeczytaniu tej książki ma się wrażenie dobrze zainwestowanego czasu i pieniędzy. Uwierzcie, to dobra rada udzielona na podstawie dogłębnego audytu.

Otwarta licencja


Tagi