Czarnecki: Nadchodzi czas przetasowań na rynku bankowym

Byliśmy świadkami kilku transakcji na bankowym rynku, ale nie nazywałbym ich przetasowaniami. Jeśli pominiemy potrzeby kapitałowe niektórych zagranicznych właścicieli polskich banków, to widać utrzymujące się zainteresowanie Polską. Zaryzykowałbym tezę, że niektóre instytucje za strategiczny cel stawiają obecność w naszym kraju – mówi Piotr Czarnecki, prezes Raiffeisen Bank Polska.
Czarnecki: Nadchodzi czas przetasowań na rynku bankowym

Piotr Czarnecki, prezes Raiffeisen Bank Polska (Fot. Raiffeisen Bank)

Obserwator Finansowy: Na jakiem etapie jest fuzja Raiffeisen z Polbankiem?

Piotr Czarnecki: To zapewne kwestia tygodni. Poruszamy się według etapów wytyczonych przez umowę inwestycyjną z pierwszej połowy lutego. Po zgodzie Komisji Nadzoru Finansowego na przekształcenie Polbanku z oddziału instytucji zagranicznej w bank krajowy kolejnym krokiem jest m.in. sporządzenie audytu. Z nowym audytem wiąże się aktualizacja wyceny, która jest podstawą ustalenia finalnych warunków finansowych całej transakcji.

W tym punkcie wkraczamy w następny etap operacji – wejście Raiffeisen Bank International, jako 70-proc. akcjonariusza po wprowadzeniu Polbanku EFG pod wspólny dach Raiffeisen Bank Polska. Czekamy teraz na zgodę KNF na objęcie udziałów po wprowadzeniu Polbanku pod wspólny dach Raiffeisena.

Jakie macie plany, kiedy już fuzja zostanie zamknięta?

Na razie otwieramy drugą dziesiątkę największych banków w Polsce pod względem sumy aktywów. To miejsce było nam niejako przypisane, ale gdy mówimy o poszczególnych segmentach rynku, to nasza pozycja jest znacznie wyższa. W bankowości korporacyjnej od lat plasujemy się na piątym miejscu. O skoku można zatem mówić w przypadku rynku detalicznego, gdy mówimy o rynku klienta masowego czy consumer finance. Jest to, a raczej był, wynik przyjętej kilka lat temu strategii.

Świadomie wtedy zrezygnowaliśmy z konkurowania o klienta masowego z bankami, które mają znacznie większą od naszej sieć oddziałów. Skoncentrowaliśmy się za to na klientach z klasy średniej i wyższej. Jeśli cofniemy się do sytuacji sprzed kilku lat i przypomnimy sobie popularne wtedy słowo „przekredytowanie”, to możemy powiedzieć, że była to mądra decyzja. Prócz tego udowodniliśmy, że specjalizacja na rynku klienta zamożnego może prowadzić do osiągania bardzo dobrych rezultatów.

Sytuacja na rynku się jednak zmieniła

O tyle, że nasza macierzysta grupa jeszcze większy nacisk niż kilka lat wcześniej kładzie na Polskę. Chce umocnić w tej części kontynentu swą pozycję. To jest logiczne posunięcie. Proszę nie zapominać, że część zmian, które mogą dotknąć polski rynek, jest wynikiem sukcesu naszej gospodarki. Dobrą czy bardzo dobrą cenę można uzyskać za interesujące aktywa na perspektywicznym rynku. Jeśli spojrzymy na Europę, to takich miejsc nie ma zbyt wiele i siłą rzeczy na plan pierwszy wysuwa się Polska. Nie dziwmy się zatem, że jeśli któraś z zagranicznych grup ma pilne potrzeby kapitałowe, to kupca najłatwiej znajdzie na polskie aktywa.

Rozstanie z nimi nie przychodzi im wcale łatwo, ale często nie mają innego wyboru. Jedna transakcja w Polsce jest niekiedy na wagę dwóch czy trzech operacji w innych krajach, co technicznie może być trudne do przeprowadzenia. Warto przypomnieć sobie zmianę planów właściciela co do Kredyt Banku. Zmiany właścicielskie czy organizacyjne są zawsze dużym wyzwaniem dla zespołu menedżerskiego. Decydując się na nie, trzeba mieć duże zaufanie do kompetencji tych ludzi.

Czy ta fuzja zmieni oblicze polskiego rynku bankowego?

Myślę, że nie. Choć u celu drogi jest bank uniwersalny z pierwszej ligi, bank, który będzie miał ofertę zarówno dla dużych jak i małych w każdym segmencie rynku.  Mówimy o banku, który będzie obsługiwał milion klientów w 450 oddziałach. My zawsze byliśmy dumni z naszej oferty dla przedsiębiorstw począwszy od leasingu, a skończywszy na faktoringu. Fuzja rozszerza nam możliwości działania.

Jest to także ciekawe połączenie kultur korporacyjnych. Bankowości relacyjnej zbudowanej u nas na indywidualnym podejściu do klienta z bankowością opartą na procedurach, która powoduje, że Polbank jest w stanie zaoferować ją w naprawdę masowej skali. Raiffeisen w Polsce to dziś sieć licząca 100 oddziałów. Pojawia się tu kolejny element tym razem geograficzny. My ze względu na naszą specjalizację koncentrowaliśmy działalność w największych miastach. Natomiast nasz partner jest mocno zakorzeniony także w Polsce powiatowej. Połączenie ułatwi obsługę małych oraz średnich firm.

Jak widzi pan więc rozkład sił w, powiedzmy, pierwszej dziesiątce w rankingu banków w Polsce?

Przy tak dynamicznie zmieniającym się rynku bankowym trudno kusić się o prognozy. Po połączeniu z Polbankiem przesuniemy się na piąte, szóste miejsce wśród największych banków. Utrzymanie tej pozycji nie jest wcale prostym zadaniem. Proszę sobie przypomnieć jak w ciągu ostatnich kilku lat zmieniał się ten peleton. To jest nie tylko kwestia wyboru trafnej strategii rynkowej, ale również umiejętności wprowadzenia jej w życie.

Nie wydaje mi się także, aby wszystkie karty zostały na rynku rozdane. Dopuszczam myśl, że pojawią się na nim nowi pretendenci, którzy będą chcieli mocno powalczyć o miejsce wykładając przy tym duże pieniądze. Proszę zwrócić uwagę, że wśród czołowych instytucji są banki, w przypadku których spodziewamy się zmiany właściciela. Jeśli faktycznie do tego dojdzie, to porządek na liście może wyglądać zgoła inaczej.

Skoro jesteśmy przy zestawieniach to warto sobie też przypomnieć niedawny ranking największych banków w Europie Środkowej i Wschodniej, gdzie widzieliśmy silną reprezentację naszych banków. Jestem głęboko przekonany, że fakt bycia w pierwszej piątce w Polsce będzie tożsamy z odgrywaniem czołowej roli na rynku bankowym w naszej części kontynentu i jednocześnie oznaczał będzie widocznego gracza w europejskiej perspektywie.

To tłumaczy także dlaczego warto być w naszym kraju. Aby nabrać masy, trzeba związać swój los z dużą gospodarką. To jest kwestia skali i siły ekonomicznej kraju. Będąc czołowym bankiem na Słowacji szanse na odgrywanie czołowej roli w regionie są znacznie mniejszy niż wtedy, gdy działalność prowadzi się w Polsce czy w Rosji. Nie dziwmy się zatem, że Raiffeisen Bank Polska jest ważnym elementem macierzystej grupy.

Wzrost przez rozwój czy przez akwizycje?

Moim zdaniem rynek nie jest podzielony, a to co nas czeka to poważne przetasowania. Jeśli na nim zobaczymy nowych graczy, to zapewne będzie to wynik akwizycji. To koliduje z obiegowymi opiniami, które przewijają się od końca lat 90. o czekającej nas konsolidacji. Ostatnie lata wskazują na zupełnie coś przeciwnego. Wprawdzie byliśmy wtedy świadkami kilku transakcji, ale nie nazywałbym ich przetasowaniami. Ich czas dopiero teraz nadchodzi. Prekursorem jest tu BZ WBK, a na drugim miejscu Raiffeisen. Poważnymi kandydatami do tej listy jest Millenium oraz Kredyt Bank. Bardzo ciekawym przypadkiem biznesowym jest Getin Bank, który opiera się zarówno na wzroście poprzez akwizycję jak i na rozwoju organicznym.

W dużym stopniu będą to działania wymuszone wydarzeniami poza granicami Polski, a w znikomej części za sprawą bodźców płynących z kraju. Jeśli pominiemy potrzeby kapitałowe niektórych zagranicznych właścicieli polskich banków, to należy zwrócić uwagę na utrzymujące się zainteresowanie Polską. Zaryzykowałbym nawet tezę, że niektóre instytucje wręcz za swój cel strategiczny stawiają obecność w naszym kraju.

Druga fala kryzysu może być bardziej dotkliwa niż pierwsza?

Skala poprzedniego uderzenia była tak ogromna, że moim zdaniem nie można jej tak łatwo zamortyzować. Zbyt łatwo uwierzono, że kuracja w postaci pokrycia, przynajmniej w części, ogromnych programów pomocowych dla różnych sektorów gospodarki z publicznych pieniędzy rozwiąże sprawę. Nie rozwiązała, a przy tym powstał kolejny problem. Wyczerpane zostały możliwości bezbolesnego dla społeczeństwa sięgania do budżetu, by pokryć te rachunki.

Dalsze wydatki na ratowanie czy ożywienie gospodarki muszą się odbyć kosztem cięć nakładów publicznych na zdrowie, emerytury czy osłony socjalne, a to zaczyna dotykać szersze kręgi obywateli. Co więcej, nie mamy też gwarancji, że próby ożywienia gospodarek rzeczywiście przyniosą oczekiwane efekty. Bo czy w sytuacji nierozwiązanych problemów strukturalnych, które często maja podłoże społeczne, można wskazać źródła wzrostu?

Oczywiście można mieć nadzieję, że kryzys będzie w kształcie litery „V”, czyli, że po głębokim spadku nastąpi szybki powrót do poprzedniego poziomu. Są jednak i inne litery obrazujące wychodzenie z kryzysu jak „W” czy „U”, gdzie powrót na prostą poprzedza kolejna fala kłopotów, a z pewnością nie jest szybki. Osobiście uważam, że właśnie te dwa ostatnie warianty należy brać pod uwagę jako bardziej realne scenariusze.

My także powinniśmy się martwić? Na część pytań nie musimy szukać odpowiedzi.

I całe szczęście. Jak dotąd przechodzimy przez kryzys w Europie suchą nogą. Na ratowanie naszego sektora finansowego nie poszła z budżetu ani złotówka. Nasze banki znakomicie się obroniły przed kłopotami na kontynencie, zachowały zdolność do rozwoju, zdolność do generowania zysku. To plus poza wszelką dyskusją. Jest jednak rzecz, która wymaga refleksji i zmiany podejścia.

W sektorze zbyt często pojawia się krótkoterminowa perspektywa i koncentrowanie się na zyskach, którymi można pochwalić się w raportach kwartalnych. Oczywiście krótkoterminowa rentowność jest ważna, ale w takim samym stopniu, co bezpieczeństwo działania banku w długiej perspektywie. To jest moja filozofia zarządzania i do niej staram się przekonać menedżerów w banku. Zawsze im mówię, że bank jest trochę inną firmą.

Po pierwsze. w jego przypadku nie wolno zakładać kresu działalności, bo inaczej podcina się pień, z którego wyrasta. A po drugie, bank musi utrzymywać stabilny wzrost, nie może poddawać się cyklowi koniunkturalnemu w gospodarce. Dlaczego?  Bo pociąga to za sobą pogorszenie relacji z klientami. Przyparty do muru bank zaczyna się zachowywać nieracjonalnie, podczas gdy klienci oczekują od niego czegoś przeciwnego. Nie opłaca się droga na skróty, bo okazuje się ona kosztowna z dłuższej perspektywy. Niewiele wspólnego z racjonalnością ma przekonywanie klienta do zakupu jednej usługi, licząc na to, że rentowność zapewnią przychody z innego produktu.

Jakby pan podsumował to, co dzieje się na rynku bankowym?

Wydaje mi się, że jesteśmy świadkami procesu, który nazywam przewartościowaniem. Rynek na nowo weryfikuje kto ile jest wart, jakie może mieć problemy strukturalne i czy dysponuje odpowiednim kapitałem. A chodzi o kapitał długoterminowy. Podobne zresztą przesłanie płynie od instytucji nadzoru, które oczekują od naszej branży zwiększenia właśnie kapitału długoterminowego.

Już po upadku Lehman Brothers mówiłem, że kłopoty szybko się nie skończą. Dlaczego? Bo fale tsunami zbyt daleko docierają. Spójrzmy na to, co zrobiono wtedy, aby je zatrzymać. Sięgnięto do kas państw, które już wcześniej były mocne zadłużone. Gdy przyszła recesja ich możliwości zostały jeszcze obniżone i nie sprostały wyzwaniom w trakcie kolejnej próby.

Rozmawiał Grzegorz Brudziński

Piotr Czarnecki, prezes Raiffeisen Bank Polska (Fot. Raiffeisen Bank)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dwaj członkowie pierwszej RPP przystąpili do boju w kampanii przed sejmowym głosowaniem nad kandydatem na stanowisko prezesa NBP i w dwudziestu punktach sformułowali swoją – jakżeby inaczej, sążniście negatywną – opinię o polityce pieniężnej realizowanej przez RPP czwartej kadencji (Bogusław Grabowski i Jerzy Pruski, Bankructwo polityki pieniężnej? Rzeczpospolita 27.04.2022).
Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP

Niuanse chińskiego systemu finansowego

Kategoria: Analizy
W chińskim systemie finansowym banki są instrumentem realizacji celów gospodarczych rządu. Otwartym pozostaje pytanie, jak długo rola ta będzie utrzymana.
Niuanse chińskiego systemu finansowego