Czesi to ciułacze

W Czechach 36 z 44 banków należy do udziałowców zagranicznych. W ubiegłym roku pojawiły się kolejne dwa - Zuno Bank z Raiffeisen Bank International Group i AIR Bank, należący do PFF Group. - Nie postrzegam obecności zagranicznego kapitału  w kategoriach problemu. W Czechach banki mają dużą  płynność i wystarczające środki na kredyt. Problemem jest u nas raczej popyt niż podaż - mówi Miroslav Singer, prezes Czeskiego Banku Narodowego

Obserwator Finansowy: Czeski sektor bankowy zdominowany jest przez banki strefy euro, jednak mimo ich kłopotów czeskie banki dobrze sobie radzą, jak to się dzieje?

Miroslav Singer: Nasz system bankowy charakteryzuje się dużą płynnością. Stosunek długów do depozytów w czeskich bankach wynosi 80 proc. Dlatego oddziały zagranicznych w Czechach nie potrzebują wsparcia ze strony banków matek, ale na odwrót – czasami same je wspomagają. Zgadzamy się na to w pewnym zakresie, jednak uważnie to kontrolując. Pod względem kapitalizacji spełniliśmy już reguły Basel III. Byliśmy zaskoczeni, gdy Austriacy zapowiedzieli ograniczenie akcji kredytowej. Jak się jednak okazało nie ma to żadnego znaczenia dla czeskich banków. Gdy duże banki ograniczyły akcję kredytową finansowaną przez centrale nie odbiło się to na sytuacji w czeskim sektorze bankowym.

Dzięki czemu efektywność  czeskich banków jest tak duża – na jednego pracownika czeskiego banku przypadka 4,5 mln dol. aktywów, podczas gdy w Polsce 1,7 mln?

Odpowiedź jest prosta – Czesi to ciułacze, to nasza tradycja. Po za tym Czechy są krajem bardziej zurbanizowanym, a oddziały w miastach statystycznie obsługują więcej klientów. Nie wiem jak bardzo popularna jest bankowość elektroniczna w Polsce – u nas to standard. Czechy praktycznie przeskoczyły etap rozwoju znany z Europy Zachodniej polegający indywidualnej obsłudze przez pracowników w oddziałach. Po prostu bardzo szybko przeszliśmy  od przestarzałej bankowości socjalistycznej do najnowszych technologii: bankowości  na odległość, internetowej i bankomatowej.

Gdy na początku lat 90. rozpoczynał swoją działalność Expandia Bank (obecnie należący do Raiffaisen), dla którego pracowałem, był to pierwszy bank elektroniczny w Europie Środkowej. Te same rozwiązania chcieliśmy wprowadzić w Polsce, jednak nie udało się, bo wtedy  czas oczekiwania na zainstalowanie telefonu wynosił kilka lat. Czechy z kolei szybko sprywatyzowały swoje przedsiębiorstwo telekomunikacyjne – było to jedna z pierwszych większych prywatyzacji. Pamiętam, że pojawiły się liczne głosy  mówiące, że mogliśmy dostać więcej. Jednak zarazem dzięki temu pojawiły się nowe możliwości dla rozwoju np. bankowości na odległość, bo posiadanie telefonu przestało być problemem w dużych miastach.

Stosunek depozytów do aktywów ogółem od 2008 r. utrzymuje się na poziomie 63 proc. Jak osiągnęliście taką stabilność i zaufanie klientów?

Nawet komunistom nie udało się nie zniszczyć naszego systemu finansowego poprzez np. hiperinflację czy braki na rynku, tak jak to miało miejsce w Polsce po koniec komunizmu. Ludzie w Czechosłowacji zawsze mogli coś kupić za swoje pieniądze, może nie najlepszej jakości, ale jednak. I dzięki temu oszczędnościowe skłonności Czechów nie zostały zniszczone. To taki nasz konserwatyzm. Inne narody też mają swoje zwyczaje finansowe, np. Francuzi zawsze są gotowi trzymać swoje oszczędności w rządowych obligacjach, choć parokrotnie wzrost inflacji pokazał, że nie jest to najlepszy pomysł. Jednak tradycja to tradycja.

W Czechach 57 proc. aktywów skoncentrowanych w dużych bankach (ponad 8 mld euro aktywów). Czy nie jest to zagrożenie. Co będzie, gdy jeden z tych dużych banków upadnie? Czy nie będzie to będzie miało to katastrofalnych skutków dla całego systemu?

Jest taka zasada, że trzeba wspierać duże banki jeśli mają kłopoty. To obecnie standard jeżeli chodzi o nadzór bankowy. Jeżeli chodzi o koncentrację – analizujemy wskaźnik Herfindahla dla  rynku bankowego. Z naszego raportu nt. stabilności finansowej wynika, że koncentracja nie osiągnęła niebezpiecznego poziomu. Obecnie mamy trzy duże banki, pięć, sześć znaczących banków oraz kolejne trzy dość ważne. To o wiele lepiej niż w typowym kraju zachodnim o wielkości Czech, gdzie zazwyczaj jeden lub dwa duże banki kontrolują cały rynek.

W Czechach stosunek aktywów bankowych do PKB to 125 proc. W Polsce tylko 90 proc. skąd ta różnica. Czy to kolejny dowód, że wasz sektor bankowy jest bardziej dojrzały?

To raczej wynika z faktu, że Czechy są po prostu bogatszym krajem niż Polska. Wskaźnik monetyzacji kraju rośnie wraz z jego zamożnością. I mimo nawet bardzo dobrych wskaźników polskiej gospodarki w ostatnich latach Czechy są po prostu bogatsze.

Jak wytłumaczy pan stabilność czeskich wskaźników finansowych, czy ma to jakieś przyczyny polityczne?

Gdy naród jest narodem oszczędzającym, oznacza to, że przeciętne gospodarstwo domowe ma więcej aktywów niż zobowiązań i przeciętny obywatel biorący udział w wyborach jest po  prostu interesowany stabilnością finansową, niską inflacją. Umacniająca się wartość  korony pozwala z kolei Czechom kupić w kolejnym roku piwo po niższej cenie – co jak widać bardzo się podoba. Polityczni liderzy wsłuchują się te głosy.

W czasie swojego sześcioletniego urzędowania w  Banku Centralnym miałem do czynienia z sześcioma rządami – co samo w sobie oznacza raczej małą stabilność polityczną, jednak wszystkie one miały podobny stosunek do deficytu budżetowego. Mogły mieć różną politykę wobec podatków, ale politykę fiskalną prowadziły w odpowiedni sposób. Rządy po prostu muszą robić to, czego oczekuje od nich elektorat. I władza, która np. nakręciłby inflację lub albo prowadziłaby jakąś zbyt śmiałą politykę fiskalną, zaraz straciłby poparcie glosujących. Ludzie przestraszyliby się spadku wartości swoich oszczędności. Ta obawa jest głęboko zakorzeniona.

Jednak, nie wszystko zależy od dobrej woli czeskiego rządu. Szef Narodowego Banku Polskiego przypomniał, że Czechom może grozić recesja wynikająca ze struktury gospodarki, z której 20 proc. eksportu trafia do Niemiec.

Jesteśmy przede wszystkim wytwórcą produkcji przemysłowej. Nasz eksport w stosunku do PKB to 80 proc. Obniżenie popytu zagranicznego dotyka nas, jednak nasze spowolnienie gospodarcze było średnio niższe niż w Europie. Przy otwartości naszej gospodarki i poziomie zależności od produkcji oczekiwałem, że będziemy w gorszej połowie Europy, a okazało się inaczej.

Dzięki czemu?

Nasze firmy są konkurencyjne, dobrze zarządzane. Wiele zastosowało  ostre środki zaradcze w przededniu kryzysu – oszczędzając , tnąc koszty. Firmy są o wiele lepiej dokapitalizowane, co widzą również banki. Gdy na początku kryzysu banki często bały się pożyczać firmom nawet na dobre projekty, teraz nie ma z tym problemu. Jednak wtedy przedsiębiorcy również sobie radzili. Znam przynajmniej dwa przypadki, gdy właściciele fabryk nie mogąc doprosić się o kredyt, zabierali z banków  rodzinne oszczędności,  by je zainwestować w swoich firmach.

W Polsce 2/3 aktywów bankowych należy do kapitału zagranicznego, w Czechach 36 z 44 banków ogółem należy do udziałowców zagranicznych. Czy to dobrze dla gospodarki narodowej?

Nie postrzegam obecności zagranicznego kapitału  w kategoriach problemu. Ma to oczywiście swoje wady i zalety. Managerowie czeskich oddziałów banków muszą się wprawdzie konsultować ze swoimi przełożonymi zagranicą, jednak daje to również impuls dla większej dynamiki w czeskiej strukturze bankowej. Ogólnie zagraniczne banki są instytucjami głęboko wrośniętymi w czeski rynek i bilans ich obecności w jest pozytywny. Po za tym dostarczą one technologii  i know-how jakiego nie mieliśmy.

W Czechach banki mają dużą  płynność i wystarczające środki na kredyt. Problemem jest u nas raczej popyt niż podaż. Dla nie ma znaczenia w jakim języku mówi manager banku jeżeli tylko kieruje bankiem w odpowiedni sposób i dogaduje się ze mną po angielsku. W Polsce być może banki ograniczyły akcję kredytową, bo nie mogły uzyskać pożyczek od swoich centrali. W Czechach banki dysponują dużą ilością kapitału i nie muszą pożyczać.

Polscy ekonomiści debatują w sprawie „udomowienia” zagranicznych banków

Nie mamy nic przeciwko zmianie właścicieli, na pewno jednak trzeba być ostrożnym z bezpośrednią renacjonalizacją banków jaką. W Czechach  moglibyśmy to robić jedynie w sytuacji jakiegoś dużego zagrożenia i tylko żeby potem odsprzedać znacjonalizowane udziały  inwestorom prywatnym

W ubiegłym roku dwa duże zagraniczne banki pojawiły się w Czechach, jak wpłynęło to na rynek?

To Zuno Bank [należący do  Raiffeisen Bank International Group – przyp. autora] i AIR Bank [należący do PFF Group] Jestem zwolennikiem konkurencji więc pojawienie się nowych graczy będzie miało pozytywne skutki dla klientów. Nie ma się co dziwić, że pojawiają się nowi chętni do inwestowania w Czechach. Nasz rynek jest lukratywny – wskaźnik zwrotu kapitału własnego wynosi 20 proc. A miejsca na rynku jeszcze jest dużo. Jesteśmy otwarci na nowych inwestorów, którym gwarantujemy równe wymagania.

Rozmawiał Sebastian Durrmeyer, Praga

Wywiad przeprowadzony podczas konferencji  „Economic Perspectives of Central Europe” zorganizowanej w Pradze przez J. Katz Graduate School of Business University of Pittsburgh.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Sektor bankowy Trójmorza na froncie covidowym

Kategoria: Analizy
Efektywny policy mix polityki pieniężnej, fiskalnej i ostrożnościowej zastosowany wobec sektora bankowego przyniósł w państwach TSI oczekiwane efekty: zachowanie stabilności systemu finansowego i utrzymanie dostępności finansowania dla gospodarki realnej po wybuchu pandemii.
Sektor bankowy Trójmorza na froncie covidowym