Okładka książki
Martin Luther King, pastor i działacz na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów oraz zniesienia dyskryminacji rasowej, laureat pokojowej Nagrody Nobla za 1964 r., w kluczowym momencie wojny w Wietnamie w 1967 r. powiedział: „Stoimy teraz w obliczu faktu, że jutro jest dziś. Stajemy w obliczu pilnej potrzeby chwili obecnej. W tej trwającej zagadce życia i historii istnieje coś takiego jak bycie spóźnionym. To nie jest czas na apatię czy samozadowolenie. To czas na energiczne i pozytywne działania”. Ten słynny lider ruchu praw obywatelskich wzywał do walki z niesprawiedliwością i zatrzymania świata zmierzającego w kierunku „brutalnej koannihilacji”, jak to określał.
Od tego cytatu zaczyna się książka „The Case for a New Bretton Woods” (Polity Press, 2022), której autorzy również wzywają do pilnych działań: do stawiania czoła nierównościom polaryzującym świat, rosnącej niepewności gospodarczej i załamaniu klimatu na drodze stworzenia nowego systemu, podobnego temu z Bretton Woods. Tymi śmiałkami są Kevin P. Gallagher, profesor ekonomii i dyrektor Centrum Globalnej Polityki Rozwoju na Uniwersytecie Bostońskim, oraz Richard Kozul-Wright, dyrektor Wydziału Globalizacji i Strategii Rozwoju w Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD).
Tęsknota za Bretton Woods
Warto przypomnieć czym jest system z Bretton Woods. To międzynarodowy system walutowy stworzony na konferencji, która odbyła się w lipcu 1944 r. pod egidą ONZ w małym miasteczku w USA. Był to pierwszy taki system, stworzony na drodze formalnego porozumienia. W jego ramach powołano do życia Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) oraz Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju. Głównym celem technicznym systemu Bretton Woods była stabilizacja kursów i powszechna wymienialność walut krajów członkowskich MFW na złoto.
Zobacz również:
Kulisy zgromadzenia w hotelu Mount Washington
W ramach systemu Bretton Woods funkcjonowały dwie strefy walutowe (funta szterlinga i franka francuskiego), a np. wymienialność amerykańskiego dolara na złoto była możliwa na szczeblu banków centralnych po urzędowym kursie 35 dol. za uncję. System ten zaczął się załamywać w 1971 r., gdy USA zawiesiły wymienialność dolara na złoto. Ostatecznie załamał się po dewaluacji dolara i wprowadzeniu jego kursu płynnego. Formalnie zakończyły go nowe przepisy regulujące funkcjonowanie MFW, uchwalone w 1976 r.
Gallagher i Kozul-Wright zapewniają, że są świadomi, iż polityka lokalna oraz narodowa mają swoje potrzeby, wymagają też zdeterminowanych działań władz na odpowiednim poziomie systemu politycznego. Uważają jednak, że większości wyzwań, przed którymi stoi współczesny świat, można skutecznie stawić czoła jedynie na drodze globalnych działań i ich sprawnej koordynacji.
Dlatego patrzą się na system z Bretton Woods z niejakim rozrzewnieniem. Ich zdaniem przemawia za tym to, że promowanie współpracy międzynarodowej w ramach tworzonego z pełną świadomością i przekonaniem systemu powstałego po II wojnie światowej przyczyniło się do bezprecedensowego w historii świata wzrostu dochodu per capita w wielu regionach świata i do udokumentowanego spadku skrajnego ubóstwa. Problem w tym, że w ciągu ostatnich czterech dekad – na co zwracają uwagę Gallagher i Kozul-Wright – zapomniano o dobrodziejstwach systemu z Bretton Woods.
Mają oni również świadomość – i to podkreślają – że konferencja w Bretton Woods w New Hampshire to nie był piknik, na którym pięknoduchy starały się stworzyć lepszy świat dla wszystkich, a raczej była to gra o władzę w warunkach nieco zmienionego po wojnie myślenia geopolitycznego. „Uczestnicy konferencji doszli do wniosku, że trzeba zrobić wiele, by zmniejszyć ryzyko destrukcyjnych zachowań gospodarczych, należy położyć nacisk na realizację wspólnych celów gwarantujących przestrzeń do dostosowania polityki do lokalnych uwarunkowań. Problem w tym, że świat w ciągu ostatnich dekad odszedł daleko od tych intencji wzmacniania państw narodowych poprzez zrównoważony system zdrowych międzynarodowych przepisów i zasad” – piszą autorzy „The Case for a New Bretton Woods”.
W ich opinii, to nie prawicowi populiści są winni temu, że świat, w którym żyjemy przypomina ten, którego nie chcieli oglądać delegaci na konferencję w Bretton Woods. Ich zdaniem, jest to sprawka potężnych graczy – zarówno miliarderów, jak i wielkich korporacji – którzy na różne sposoby sfałszowali i naruszyli zasady zdrowej rywalizacji gospodarczej, aby utrzymać się na uprzywilejowanych pozycjach.
Zdaniem obu panów, najlepszym dowodem na konieczność stworzenia nowego systemu z Bretton Woods (Bretton Woods 2.0 – jak go określają) jest chaotyczny charakter reakcji na pandemię COVID-19 oraz odraczanie zdecydowanych działań w zakresie ochrony klimatu. „Społeczność międzynarodowa nie jest w stanie wystarczająco dobrze koordynować działania w celu zapewnienia dostępności globalnych dóbr publicznych na rzecz stabilności i dobrobytu” – przekonują autorzy „The Case for a New Bretton Woods”.
Jak zbudować nowy multilateralizm
Kevin P. Gallagher i Richard Kozul-Wright podkreślają, że międzynarodowe instytucje wymagają gruntowych reform, ale muszą też zacząć funkcjonować w nowym porządku. Naukowcy przedstawiają zestaw zasad „nowego multilateralizmu” (nowej praktyki koordynacji działań na poziomie międzynarodowym) i plan zmian w trzech kluczowych obszarach: w międzynarodowym systemie finansowym, handlu i inwestycjach oraz finansowaniu rozwoju gospodarczego.
Zobacz również:
Bretton Woods – ważny epizod w dziejach finansów
Jak brzmią najważniejsze rekomendacje obu panów? Według nich, zasady nowego multilateralizmu powinny być dostosowane do nadrzędnych celów: stabilności społecznej i gospodarczej, wspólnego dobrobytu oraz zdrowego środowiska naturalnego. Ważnym punktem jest tutaj konieczność istnienia mechanizmów chroniących przed zawłaszczeniem przez najpotężniejszych graczy operujących na mapie polityczno-gospodarczej świata.
W opinii autorów „The Case for a New Bretton Woods”, państwa narodowe powinny dzielić zróżnicowane obowiązki z instytucjami międzynarodowymi w ramach wielostronnego systemu zbudowanego w celu promowania i ochrony globalnych dóbr wspólnych. Uważają bowiem, że państwa wciąż powinny mieć prawo realizacji własnych strategii rozwoju, jednak w ramach globalnych regulacji np. wzmacniających podział pracy czy zapobiegającym destrukcyjnym działaniom gospodarczym, które uniemożliwiają realizację celów wspólnoty międzynarodowej. „Globalne instytucje publiczne muszą być oczywiście odpowiedzialne przed swoimi członkami oraz otwarte na różnorodne punkty widzenia, uwzględniać wszystkie głosy i mieć zrównoważone systemy rozstrzygania sporów” – podkreślają Gallagher i Kozul-Wright.
Rysują też dość dokładnie założenia reformy międzynarodowego systemu finansowego. Podkreślają, że kapitał prywatny należy kierować w stronę produktywnej działalności gospodarczej, która jest niskoemisyjna i sprzyja inkluzywności społecznej. Przekonują, że należy rozszerzyć skalę i zakres „globalnej sieci bezpieczeństwa finansowego” (instrumentów płynnościowych wykorzystywanych przez rządy i banki centralne w obliczu pojawiania się „czarnych łabędzi”), aby pomóc krajom w przewidywaniu i łagodzeniu skutków niestabilności finansowej oraz w restrukturyzacji długu.
Czemu kapitał musi być „kierowany”? „Powszechnie uznaje się, że zwrot w kierunku hiperglobalizacji, z wyjątkiem Chin, nie doprowadził do trwałego wzrostu i akumulacji kapitału. Literatura jasno pokazuje, że nie ma silnego związku między otwartością rynku a wzrostem gospodarczym, zwłaszcza w krajach wschodzących i rozwijających się, które nie osiągnęły odpowiedniego progu siły instytucjonalnej” – uważają Gallagher i Kozul-Wright.
Pojawia się także kwestia niezbyt zdrowego uzależnienia światowego systemu finansowego od amerykańskiego dolara. „Niestabilność globalnego systemu finansowego opartego na dolarze jest ściśle powiązana z okresami ekspansywnej i restrykcyjnej polityki pieniężnej Fed. Kiedy w USA stopy procentowe idą w dół, na światowe rynki napływa kapitał finansowy, który napędza globalny wzrost zadłużenia, szaleńcze fuzje i przejęcia, krótkoterminowe boomy aktywów i aprecjację kursów walutowych w krajach na całym świecie. Gdy dochodzi do zacieśnienia polityki, dolary nagle przestają płynąć i wracają do bezpiecznych Stanów Zjednoczonych, deprecjonując waluty i wywołując spiralę zadłużenia, recesje i spowolnienie globalnego wzrostu” – utyskują naukowcy.
Wedle Gallaghera i Kozul-Wrighta potrzebne jest także ujednolicenie międzynarodowego systemu handlu i inwestycji. Optują za ograniczeniem globalnych monopoli, za wprowadzeniem zdrowych zasad globalnej konkurencji. I znów powracają echa ekologizmu, bo naukowcy podkreślają konieczność reorientacji globalnego handlu i zachęt inwestycyjnych w taki sposób, by odchodzić od paliw kopalnych w kierunku innych. Nalegają również na zastąpienie sprywatyzowanych systemów rozstrzygania sporów systemami kontrolowanymi przez państwa narodowe.
Zobacz również:
Bankowość centralna: 1946–1990
Zielony odcień „The Case for a New Bretton Woods” jest bardzo silny, gdyż autorzy książki proponują stworzenie „planu Marshalla XXI w.” na rzecz „ekologicznego dobrobytu sprzyjającego społecznej inkluzywności”. Według nich, finansowanie w ramach tegoż planu byłoby zależne od dostosowania projektów do wspólnych globalnych celów klimatycznych i rozwojowych. Podkreślają, że potrzebna byłaby „marchewka” w postaci hojnego finansowania ewolucji podmiotów intensywnie wykorzystujących paliwa kopalne.
Potrzebna szczera rozmowa i… wypędzenie lichwiarzy?
W opinii Gallaghera i Kozul-Wrighta niezbędny jest XXI-wieczny system z Bretton Woods, aby uniknąć kolejnych kryzysów zdrowotnych, klimatycznych i finansowych oraz zbudować nową trajektorię rozwoju w kierunku zrównoważonej gospodarki. „Jakże potrzebny reset systemu międzynarodowego, potrzebny współczesnym gospodarkom, nie powiedzie się na drodze zakulisowej dyplomacji. Potrzebna jest szczera rozmowa i uwzględnienie głosów zarówno z Bali, Bogoty i Buenos Aires, jak i z Berlina, Pekinu czy Waszyngtonu” – przekonują Gallagher i Kozul-Wright.
W pewnym momencie, autorzy przywołują opinię Henry’ego Morgenthaua – sekretarza skarbu w administracji Roosevelta i gospodarza konferencji w Bretton Woods – że kluczem do sukcesu było „wypędzenie lichwiarskich pożyczkodawców ze świątyni międzynarodowych finansów” i sprawienie, by kapitał służył „ogólnemu dobrobytowi”. Zaiste, piękna to idea, być może rzeczywiście na chwilkę wdrożona w życie (ale i tutaj można się o to kłócić – czy rzeczywiście to się udało?). Czy Gallagher i Kozul-Wright przedstawili przekonywujące sposoby na to, by zafunkcjonowała ona w XXI w. – w dobie nowych niepokojów geopolitycznych, rosnącego niczym kula śniegowa zadłużenia, zwiększającej swoją świadomość sztucznej inteligencji i coraz bardziej wpływowych mediów społecznościowych?
Na to pytanie każdy czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam, bo zostałoby to właściwie zweryfikowane dopiero gdyby ich rekomendacje zostały rzeczywiście zastosowane. Z pewnością jednak pewne „nowe otwarcie” – jeśli chodzi o porządek międzynarodowy i jakość działania instytucji międzynarodowych – jest potrzebne, a książka „The Case for a New Bretton Woods” to ważny głos w sprawie.