Autor: Krzysztof Bień

Departament Analiz Ekonomicznych NBP.

Banki będą się rozwijać dzięki aspiracjom Polaków

Z analizy Ernst & Young wynika, że bankowość detaliczna będzie rozwijała się w Polsce wraz ze wzrostem PKB. Banki więcej uwagi poświęcać będą utrzymaniu klientów niż pozyskaniu nowych. Największym problemem jest i pozostanie niedopasowanie terminów zapadalności depozytów i kredytów. Nadzór finansowy martwi ryzyko związane z shadow banking.
Banki będą się rozwijać dzięki aspiracjom Polaków

Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP i Mirosław Skiba, członek zarządu BZ WBK, w czasie debaty na II EKF w Sopocie. (fot. Dominik Paszliński)

Jak perspektywy rozwoju bankowości detalicznej w Polsce oceniają bankowcy i przedstawiciele nadzoru oraz innych instytucji finansowych? Opinie zanotowaliśmy w trakcie jednej z sesji II Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie. Bankowcy podzielają oceny przedstawione przez Ernst & Young. Spodziewają się, że bankowość detaliczna będzie się nadal w Polsce rozwijać, ale jednocześnie obawiają się, że rozwój ten będzie trudniejszy niż dotychczas. Zarówno w przypadku kredytów konsumenckich, jak i hipotecznych ograniczeniem będą przyjęte już rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego.

Głód konsumpcji gwarantuje popyt na kredyty

Zdaniem Mirosława Skiby, członka zarządu BZ WBK rozwój bankowości detalicznej będzie ściśle związany z tym, co dzieje się w polskiej gospodarce. W odróżnieniu od innych krajów europejskich perspektywy wyglądają zdecydowanie lepiej. A potrzeby są wciąż nie zaspokojone. Rozwój będzie jednak musiał uwzględniać ograniczenia.

– Polska ma stosunkowo młode społeczeństwo, które ma określone potrzeby. Jeśli chodzi o kredyty konsumpcyjne, widzę szanse na wzrost, ale będzie to wzrost selektywny, nie taki jak w latach poprzednich. Udzielanie kredytów hipotecznych jest biznesem, w którym też drzemie spory potencjał, ale są też ograniczenia – uważa Mirosław Skiba.

Optymistą jeśli chodzi o przyszły rozwój bankowości detalicznej jest także Artur Maliszewski, wiceprezes zarządu Alior Banku. Zwraca jednak uwagę na ograniczenia.

– Mamy olbrzymi nierealizowany popyt jeśli chodzi o kredyty hipoteczne. Aspiracje te będą wyznaczały benchmark, ale z drugiej strony podlegają one obecnie szczególnej presji regulacyjnej. Jesteśmy więc w środku między z jednej strony aspiracjami, a z drugiej strony musimy respektować obowiązujące rekomendacje, które ostatnio się zaostrzyły – mówi Artur Maliszewski.

Alior jest młodym bankiem. Ma wystarczający potencjał do zwiększenia akcji kredytowej, ale kredytów zbyt wielu obecnie nie udziela, bo po zaostrzeniu warunków przez nadzór spadła liczba klientów posiadających odpowiedni potencjał finansowy dla zaciągnięcia kredytu.

artur maliszewski andrzej topinski

Artur Maliszewski, Alior Bank i Andrzej Topiński, BIK

Rynek mieszkaniowy dostosowuje się już jednak do zmienionej sytuacji.

– Deweloperzy zmniejszają metraże oferowanych mieszkań. Zamiast mieszkań 70-, 50-metrowych oferują mieszkania 30-metrowe. Nie w centrach miast, ale na ich obrzeżach. Aspiracje Polaków spełniane są jednak w mniejszym rozmiarze – zwraca uwagę Artur Maliszewski.

Banki będą słuchać nadzoru

Opinia jest więc zgodna – jest potencjał rozwoju rynku kredytów hipotecznych, co wpisuje się w tezy prezentacji E&Y, ale są objawy przeregulowania rynku. Jak w tej sytuacji będzie reagować sektor bankowy?

Reagować będzie ostrożnie, wiedząc że ostrożność cechuje obecnie także klientów. Polska gospodarka rozwija się z pewnością lepiej niż gospodarki innych krajów, ale zarazem narasta atmosfera obaw czy podobnie będzie w przyszłości.

– Coraz powszechniej objawia się atmosfera narastania kryzysu. Na pewno nie jest to dobry moment do podejmowania decyzji długoterminowych – ocenia Andrzej Kołatkowski, wiceprezes zarządu PKO BP.

Andrzej Kołatkowski, PKO BP

Andrzej Kołatkowski, PKO BP

Biorąc pod uwagę ograniczenia regulacyjne i atmosferę niepewności największy bank w Polsce nie będzie stymulował kredytów hipotecznych ani poprzez obniżanie ceny kredytu, ani poprzez akceptowanie niższego kosztu ryzyka kredytowego. Nie znaczy to jednak, że rezygnuje z rozwoju tego segmentu rynku.

– Stymulowanie kredytów hipotecznych jest możliwe. Wyniki sprzedażowe można poprawić poprzez lepsze adresowanie kosztów ryzyka do precyzyjnie zdefiniowanych grup klientów z adekwatną do ryzyka kredytowego ceną. Ta dodatkowa oferta mogłaby polegać np. na skróceniu czasu do podjęcia decyzji kredytowej przez bank – mówi wiceprezes Andrzej Kołatkowski.

Banki mogą także postawić na współpracę z profesjonalnymi pośrednikami. Okazuje się, że klienci szukający najlepszej dla siebie oferty w przypadku kredytów hipotecznych chętnie, w odróżnieniu od innych produktów kredytowych, korzystają z usług profesjonalnych pośredników. Liczą, że w ten sposób znajdą obiektywnie najlepszą dla siebie ofertę.

Ograniczenia w rozwoju bankowości detalicznej widoczne są także z perspektywy Biura Informacji Kredytowej. Z danych BIK wynika, że od kryzysu w roku

2008 mieliśmy do czynienia z 7, 8-proc. spadkiem sprzedaży kredytów konsumpcyjnych w skali rocznej. Na początku tego roku – po wydaniu rekomendacji KNF – nastąpił dalszy gwałtowny, 20-proc. spadek sprzedaży. Nie był to spadek jednorazowy, gdyż widoczny on jest także w kolejnych miesiącach 2012 roku. Spadek ten wystąpił zwłaszcza w bankach specjalizujących się w udzielaniu kredytów konsumenckich.

– Oznacza to, że banki albo zmniejszają swoją aktywność w tym segmencie, wycofując się z naszego kraju, albo zaczyna się arbitraż regulacyjny na poważną skalę. Trudno to jeszcze ocenić – mówi Andrzej Topiński, główny ekonomista BIK.

Są powody do niepokoju

Powodem wprowadzonych przez Komisję Nadzoru Finansowego ograniczeń w udzielaniu kredytów hipotecznych jest ogromne niedopasowanie terminów zapadalności kredytów i depozytów bankowych. Zwraca na to uwagę także analiza E&Y. Polska dalece odbiega pod tym względem od innych krajów Unii Europejskiej.

Do czasu kryzysu dynamicznie rozwijała się w Polsce akcja długoterminowych kredytów hipotecznych, finansowanych krótkoterminowymi pasywami, najczęściej 1-dniowymi depozytami z polskiego, a najczęściej zagranicznego rynku międzybankowego. Kryzys finansowy spowodował utratę zaufania między bankami, czego konsekwencją jest m.in. utrata przez banki udzielające kredytów hipotecznych ważnych źródeł ich finansowania.

Wojciech Kwaśniak, wiceprzewodniczący KNF jednoznacznie wypowiada stanowisko nadzoru finansowego:

– Jestem zaskoczony realizowaną przez grupę banków strategią biznesową, która opierała się na bardzo dużej ekspansji w tym obszarze kredytowym, dodatkowo finansowanym w oparciu o krótkoterminowe, niestabilne w dużej części środki zewnętrzne. Będzie to źródłem przyszłych kosztów w tych bankach. W przypadku 33 proc. kredytów hipotecznych wartość nieruchomości jest dziś niższa niż wartość kredytu. Dotyczy to głównie kredytów walutowych. Oznacza to, że mamy w systemie finansowym ryzyko o wartości 100 miliardów złotych. Do ryzyka tego nie przyznają się ani banki ani firmy ubezpieczeniowe – ocenia i przestrzega Wojciech Kwaśniak.

Wojciech Kwaśniak, KNF oraz Iwona Kozera, Ernst & Young

Wojciech Kwaśniak, KNF oraz Iwona Kozera, Ernst & Young

Zdaniem Andrzeja Topińskiego, głównego ekonomisty BIK, problem finansowania kredytów, zwłaszcza mieszkaniowych jest jednak znacznie poważniejszy niż tylko kwestia braku zgodności terminów zapadalności depozytów i kredytów. Z ćwiczenia arytmetycznego jakiego dokonał BIK wynika, że mamy w Polsce strukturalny problem braku możliwości długookresowego finansowania długoterminowych kredytów.

Banki udzielają rocznie nowych kredytów mieszkaniowych o wartości około 65 mld zł. Podobna jest wielkość kredytów konsumenckich, ale te są szybko spłacane. W przypadku kredytów mieszkaniowych spłata następuje dopiero po latach, co oznacza, że ich udzielanie wymaga stałego zasilania nowymi depozytami, bądź innymi funduszami. I tak będzie jeszcze przez kilkanaście lat, zanim część kredytów nie zostanie spłacona.

– Stopa wzrostu pasywów musiałaby wynosić około 12 proc. rocznie. Wydaje się, że w tak długim okresie uzyskanie takiego wzrostu pasywów długookresowych jest mało realne. Na takim etapie rozwoju na jakim jesteśmy udzielanie kredytów długookresowych wymaga prawdopodobnie importu oszczędności z zewnątrz – ocenia Andrzej Topiński.

Nie da się w tej sytuacji uciec od odpowiedzi na pytanie w jaki sposób zwiększyć stopę oszczędności w Polsce, by zwiększyć pasywną stronę bilansów bankowych.

– Upatrywałbym tutaj dużej roli regulatora i świadomej polityki rządu, stymulującej dłuższe depozyty i inne instrumenty, które by pozwoliły wyrównać różnicę pomiędzy terminami zapadalności depozytów oraz kredytów – uważa Artur Maliszewski, wiceprezes zarządu Alior Banku.

Problemem jest jednak nie tylko brak długoterminowych źródeł finansowania, ale także nadmiar długoterminowych celów kredytowania, czy też udzielania gwarancji przez państwo. Gdy prezesi banków martwili się brakiem długoterminowych depozytów w sąsiednich salach przedstawiciele „realnej” gospodarki roztaczali wizje potrzeby sfinansowania wielomiliardowych inwestycji w energetyce i infrastrukturze. Nie wiadomo z czego je finansować. Wolnego długoterminowego kapitału nie ma ani państwo ani banki.

– Co w tej sytuacji z finansowaniem mieszkalnictwa? – pytał Andrzej Topiński. – Oczywiście można powiedzieć, że może ono „siąść”, ale gdyby do tego doszło konsekwencje zarówno społeczne, jak i ekonomiczne będą bardzo poważne.

Kto nie dostanie kredytu idzie po pożyczkę

Drugim – obok braku długoterminowych źródeł finansowania – zagrożeniem dla rozwoju bankowości detalicznej są ryzyka związane z rozwojem shadow bankingu. Tak to przynajmniej ocenia KNF, dla którego rozrastająca się działalność pożyczkowa staje się jednym ze źródeł ryzyka systemowego. Shadow banking znany jest przede wszystkim z funkcjonowania w USA i w Unii Europejskiej. Za granicą oferuje on przede wszystkim zabezpieczenia transakcji finansowych, a także fundusze rynku pieniężnego, inne rodzaje funduszy inwestycyjnych. W Polsce shadow banking to przede wszystkim instytucje pożyczkowe.

Andrzej Topiński przypuszcza, że na skutek ograniczeń w możliwości uzyskania kredytu następuje przepływ klientów od rynku regulowanego przez KNF w stronę firm pożyczkowych, które działają w oparciu o ustawę o kredytach konsumpcyjnych i nie podlegają nadzorowi finansowemu.

Inaczej sytuację ocenia Katarzyna Jóźwik, dyrektor ds. marketingu i członek zarządu Provident Polska. Wedle jej opinii nie ma masowego napływu klientów z rynku bankowego do Providenta.

– Wyniki rekomendacji T dotyczącej kredytów konsumenckich są dla nas neutralne. Provident obsługuje zupełnie inny typ klienta. Wartość tego rynku sięga zaledwie 2,5 mld zł. Rynek pozabankowy jest rynkiem mikroskopijnym w porównaniu do rynku bankowego.

Mirosław Skiba, BZ WBK, Katarzyna Jóźwik, Provident oraz Marek Wierzbowski z Wierzbowski i Partnerzy

Mirosław Skiba, BZ WBK, Katarzyna Jóźwik, Provident oraz Marek Wierzbowski z Wierzbowski i Partnerzy

Provident jest najbardziej znanym, ale nie jedynym reprezentantem rynku pozabankowego. Rynek ten obejmuje znacznie więcej, często bardzo małych podmiotów, które udzielają pożyczek konsumentom. Podstawą jest znowelizowana kilka miesięcy temu ustawa o kredycie konsumenckim. Instytucje pożyczkowe podlegają nadzorowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Nadzór chce znać skalę ryzyka

KNF niepokoją nie tyle same instytucje pożyczkowe ile próby wchodzenia do tego sektora podmiotów rynku regulowanego, czyli banków.

– Inwestor, który przyjmuje lokalne depozyty, a jednocześnie tworzy spółkę, która ma działać w segmencie nieregulowanym, albo dokonuje outsourcingu pewnych usług, tworzy ryzyka systemowe dla całego systemu. Nie będzie to tolerowane. Pojawiają się bowiem obawy, że pewne ryzyka w systemie są niezabezpieczone, co przekłada się na oceny stabilności finansowej Polski przez agencje ratingowe, a w konsekwencji na koszty finansowania zewnętrznego – mówi Wojciech Kwaśniak.

Nie wskazał konkretnych przykładów banków, którym pogroził palcem.

Kluczową kwestią dla zwiększenia bezpieczeństwa w systemie finansowym i zmniejszenia skali ryzyka jest w ocenie banków i KNF ujednolicenie zasad udzielania kredytów, w tym zwłaszcza oceny ryzyka kredytowego klienta. Związana z tym powinna być wymiana informacji o klientach. Mamy dwa równoległe systemy pożyczkowe. Gdzieś powinno być miejsce zbierania informacji o poziomie całkowitego zadłużenia klienta. A tak nie jest.

Tu natrafiamy jednak na istotną sprzeczność interesów, której wyrazem jest odrębność regulacji banków i firm pożyczkowych. Istotę sporu wyjaśnia Marek Wierzbowski, z Kancelarii Marek Wierzbowski i Partnerzy.

– Mamy ustawę o kredycie konsumenckim, która w ogóle nie mówi o badaniu zdolności kredytowej, tylko o badaniu ryzyka kredytowego. To są inne pojęcia, w efekcie czego ktoś mający zaciągnięty kredyt kupiecki może następnie zwrócić się o kredyt do banku, a bank nie ma możliwości sprawdzenia zadłużenia. I udzieli mu kredytu. To przekłada się na ryzyko całego systemu finansowego – mówi.

Zdaniem Marka Wierzbowskiego firmy o charakterze pożyczkowym chciały się odciąć od możliwości agregacji informacji o zaciągniętych kredytach i tym samym ujawniania bankom jaka jest ekspozycja kredytowa poszczególnych osób fizycznych starających się o kredyty. Z wypowiedzi Katarzyny Jóźwik z Providenta wynika, że firmy pożyczkowe faktycznie nie za bardzo są zainteresowane ujednoliceniem oceny ryzyka przy udzielaniu kredytów i pożyczek.

– W naszej ocenie poziom uregulowania tego segmentu rynku jest wystarczający w chwili obecnej. Jesteśmy nadzorowani, kontrolowani przez Urząd Konkurencji i Konsumentów, działamy w oparciu o ostatnio znowelizowaną ustawę o kredytach konsumenckich. Więc z tego punktu widzenia uważamy, że jesteśmy wystarczająco doregulowani – stanowczo uważa Katarzyna Jóźwik. Punktem do rozstrzygnięcia jest kwestia wymiany informacji. I to niewątpliwie ciekawy temat w długofalowej perspektywie – dodaje pojednawczo.

KNF ma stanowisko zdecydowanie przeciwne. Zdaniem Wojciecha Kwaśniaka ewidentnie źle zaimplementowana została w ustawie unijna dyrektywa o kredycie konsumenckim.

– Wszyscy mają tego świadomość, ale nikt nie zwraca uwagi na długoterminowe ryzyka systemowe, które na skutek tego błędu powstają. W efekcie źle zaimplementowanej dyrektywy można w Polsce oferować produkt bez solidnego badania zdolności do spłaty pożyczki, zakładając, że klient być może ma dochody z szarej strefy, albo, że w razie czego pomoże mu rodzina. Czy na takich elementach może się opierać zdrowy system finansowy? – pyta Wojciech Kwaśniak.

Potrzebna wymiana informacji

Co w tej sytuacji trzeba zrobić? – pytał moderujący dyskusję Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP.

Zdaniem KNF instytucje rynku regulowanego, finansujące tę działalność w oparciu o przyjmowane przez siebie środki, nieobciążane ryzykiem, czyli banki i SKOK-i powinny mieć obowiązek zgłaszania każdego zaangażowania kredytowego do odpowiedniej bazy informacji kredytowej, a tego dziś nie ma. Podobnie takie instytucje, jak Provident, które prowadzą działalność w oparciu o kapitały własne, również powinny zgłaszać do bazy informacji każde zaangażowanie kredytowe.

– Znacznie ważniejsza jest kwestia definicji jak się bada zdolność kredytową. Bo to jest tak naprawdę interes konsumenta, żeby go nie wprowadzać w pułapkę kredytową nadmiernego zadłużania, tym bardziej, że w Polsce istnieje bardzo restrykcyjne prawo upadłości konsumenckiej. Dlatego definicja badania zdolności kredytowej musi być jedna – stanowczo przekonuje Wojciech Kwaśniak.

Rekapitulując – bankowość detaliczna będzie się nadal w Polsce rozwijała, choć przypuszczalnie wolniej niż dotychczas. Powodem ograniczeń jest nie tylko strukturalna słabość polskiego rynku finansowego, wynikająca z braku skutecznych instrumentów gromadzenia długoterminowych oszczędności. Ograniczeniem są także ryzyka jakie powstają na styku systemu bankowego z innymi segmentami rynku finansowego.

Prowadząca debatę Iwona Kozera, partner Ernst & Young, pozostaje jednak optymistką. Rynek bankowy – w jej ocenie – będzie się rozwijał, ale prawdopodobnie bardziej selektywnie niż dotychczas. Banki będą musiały zmienić strategie swojego działania. Będą musiały lepiej dbać o swoich coraz bardziej dojrzałych klientów, a nie tylko intensywnie sprzedawać.

– To jest chyba ten kierunek, który pozwoli na coraz bardziej już dojrzałym rynku dobrze rozwijać również bankowość detaliczną – podsumowała.

Krzysztof Bień

Fot. Dominik Paszliński

Debata „Biznes i ryzyko w bankowości detalicznej i consumer finance” odbyła się 25 maja w ramach II Europejskiego Kongresu Finansowego. Partnerem dyskusji był Ernst & Young.


Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP i Mirosław Skiba, członek zarządu BZ WBK, w czasie debaty na II EKF w Sopocie. (fot. Dominik Paszliński)
artur maliszewski andrzej topinski
artur maliszewski andrzej topinski
Andrzej Kołatkowski, PKO BP
andrzej kołatkowski
Wojciech Kwaśniak, KNF oraz Iwona Kozera, Ernst & Young
wojciech kwasniak iwona kozera
Mirosław Skiba, BZ WBK, Katarzyna Jóźwik, Provident oraz Marek Wierzbowski z Wierzbowski i Partnerzy
jpg

Otwarta licencja


Tagi