Euro zniszczy Unię Europejską?

„Bruksela źle robi, że coraz bardziej zmierza w kierunku centralizacji i unifikacji. Jest to bowiem recepta na porażkę. Aby projekt integracyjny w Europie mógł przetrwać należy iść w przeciwną stronę. Należy zdecentralizować szereg polityk gospodarczych, pozostając tylko przy wspólnym rynku europejskim. Największym błędem integracji było zaś przyjęcie wspólnej waluty. Wielka Brytania zrobiła bardzo mądrze, że nie dołączyła do tego wadliwego projektu” – podkreślił Oliver Hart, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii i wykładowca Uniwersytetu Harvarda, w swoim przemówieniu z okazji odebrania tego zaszczytnego wyróżnienia.
Euro zniszczy Unię Europejską?

(©Envato)

Zmiany traktatowe proponowane w UE mają zasadniczo zwiększyć centralizację zarządzania. Tymczasem kolejne europejskie projekty, takie jak polityka klimatyczna lub polityka migracyjna wywołują masowe protesty wśród Europejczyków. Są przykładem nadmiernej centralizacji, która zamiast przynieść ulgę obywatelom Wspólnoty nakłada na nich coraz większe ciężary. Jest źródłem nastrojów eurosceptycznych. Centralizacja w wydaniu Brukseli nie tylko jest dysfunkcjonalna, ale przede wszystkim antydemokratyczna. Zabija swobodę debaty publicznej w Europie i podkopuje demokracje narodowe.

Centralizacja i unifikacja są najczęściej okazją do tego, aby wyostrzać problemy dystrybucyjne wynikające z integracji. W wyniku harmonizacji polityk publicznych w UE są one źle dopasowane do uwarunkowań i możliwości lokalnych społeczeństw. Odgórnie ustawiają parametry dla tego kto wygrywa, a kto przegrywa na integracji. Zazwyczaj górą są ci bardziej wpływowi w Brukseli, przede wszystkim najbogatsze nacje Europy Zachodniej. A na tych słabszych przesuwane są koszty wadliwie skonstruowanych reżimów gospodarczych lub kryzysów. Tak jest w przypadku polityki klimatycznej UE i strefy euro.

System unii walutowej

Wielu ekonomistów podkreśla, że system unii walutowej został źle zaprojektowany od samego początku, a później nie było woli politycznej – nawet w kryzysie – aby zreformować wadliwie działającą strukturę. Inny Noblista  Joseph E. Stiglitz w książce „Euro. W jaki sposób wspólna waluta zagraża przyszłości Europy” zwracał uwagę, że trudno wprowadzać jedną walutę do tak silnie zróżnicowanych makroekonomicznie państw. Aby wyeliminować dysfunkcje należałoby zwiększyć możliwości przepływu siły roboczej na rynku wewnętrznym, jak również transfery finansowe od państw najbogatszych do tych słabszych strukturalnie i mniej konkurencyjnych. Należałoby także wprowadzić na znacznie większą skalę mechanizmy fiskalne reagowania na szoki asymetryczne w obrębie unii walutowej. Tego wszystkiego nie zrobiono, a tym samym cała integracja europejska „siedzi” na tykającej bombie. Bowiem w każdej chwili kolejny duży kryzys może wrócić do strefy euro.

Zobacz również:
Skuteczna polityka rozwoju a silne państwo

Obliczenia przedstawione w książce „Methodology of Calculating Inflation Targets” przez Grzegorza Pytla z Instytutu Sobieskiego wskazują na to, że konstrukcja unii walutowej jest suboptymalna dla rozwoju gospodarczego u wszystkich jej państw członkowskich. Bogate i wysoko rozwinięte technologicznie państwa Północy należą mimo wszystko do wygranych tego reżimu walutowego. Najbardziej „wygrywają” Niemcy, Luksemburg i Niderlandy. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku Południowej Europy. Dla krajów słabszych gospodarczo unia walutowa jest „pułapką”, w której nieustannie tracą swoją konkurencyjność, która innymi słowy dławi ich możliwości rozwoju. Dlatego ich jedyną ucieczką jest coraz szybsze zwiększanie długu publicznego. Tylko, że droga to prowadzi w przepaść.

Pytel uważa też, że w najgorszej sytuacji jest Grecja, co potwierdzają także inne badania. Grecja jest jedynym państwem UE, o którym wszyscy wypowiadają się zgodnie, że bardzo straciło na integracji europejskiej. Głównie za sprawą nieudanej przygody z unią walutową. Systemowa utrata możliwości gospodarczych dotyczy innych państw południa strefy euro: Portugalii, Włoch, Hiszpanii, ale również Francji, a z naszego regionu także Słowenii i Słowacji. Im dłużej pozostają w strefie euro tym dla nich gorzej.

Od samego początku projekt unii walutowej miał charakter geoekonomiczny. W ujęciu globalnym miał prowadzić do wykreowania nowej solidnej waluty w obiegu międzynarodowym. Tym samym miał przynieść korzyści ekonomiczne i geopolityczne Unii Europejskiej, a dokładnie najbardziej wpływowym w tej organizacji państwom członkowskim. Te ambicje okazały się być grubo na wyrost, gdyż dysfunkcje unii walutowej o charakterze strukturalnym wprowadzają „szklany sufit” dla europejskiej waluty. Nie jest ona i zapewne nigdy nie będzie w stanie przekroczyć tych ograniczeń oraz zdobyć większe zaufanie inwestorów, a także banków centralnych na świecie.

Wady i zalety

Unia walutowa była też wielkim projektem geoekonomicznym wewnątrz Europy. Miała cementować integrację w sferze politycznej, zwieńczyć rozwój rynku wewnętrznego, powstrzymywać malkontentów przed próbą opuszczenia Unii Europejskiej. Uznawano bowiem, że koszty rozerwania unii walutowej są zbyt wielkie, aby możliwa była taka secesja. Oprócz tego, miał to być projekt poprawiający konkurencyjność gospodarczą, a tym samym możliwości eksportu krajów najbogatszych z Europy Zachodniej i Północnej. Miał służyć zwiększaniu przez nie akumulacji kapitału i przewag ekonomicznych. Miało się to odbywać przede wszystkim na koszt słabszych członków unii walutowej z Europy Południowej, ale również Środkowej. Unia Gospodarcza i Walutowa miała zatem wyraźny cel geopolityczny – wzmacniała europejskie centrum kosztem peryferii. A dodatkowo czyniła taki reżim niemal nierozerwalnym – bo koszty secesji były astronomiczne i niemożliwe do udźwignięcia na płaszczyźnie politycznej.

O tym jak trudno opuścić unię walutową przekonali się Grecy w kryzysie strefy euro. Wbrew ogólnokrajowemu referendum nie mogli odmówić trudnych warunków stawianych przez wierzycieli, ani nawet opuścić unii walutowej. Europejski Bank Centralny zagroził bowiem, że zepchnie ich gospodarkę w czarną dziurę i z dnia na dzień zabraknie gotówki w bankomatach i greckich bankach. Po takim ultimatum rząd zgodził się na wszystko.

Ashoka Mody w znakomitej książce „A Drama in Nine Acts”, wydanej w 2018 r. przez Uniwersytet w Oxfordzie i opisującej kryzys strefy euro, przedstawia wszystkie największe wady strukturalne unii walutowej. Pokazuje także, że nie ma woli politycznej, aby je przezwyciężyć. To dlatego, że państwa najbardziej wpływowe i najbogatsze w UE korzystają na unii walutowej, a z pewnością nie są gotowe na to, aby finansować koszty zrównoważenia tego systemu. Dlatego naukowiec przedstawia kilka sposobów na to, aby rozwiązać obecną unię walutową. Inaczej integrację europejską musi czekać wstrząs, albo nawet katastrofa.

Zobacz również:
Niepokorna Warszawa. Zmagania Polski z UE

Modi pokazuje, jak „reformowano” strefę euro po 2010 r. Była to przede wszystkim okazja do wzmocnienia politycznego Niemiec, które „rozdawały karty” w polityce kryzysowej. Ponadto, była to sposobność wzmocnienia zależności geopolitycznej tego państwa nad landami peryferyjnymi, które były zdane na łaskę bogatszych krajów i międzynarodowych instytucji finansowych. Już to zestawienie pokazuje, że strefa euro zacieśnia zależności geoekonomiczne między państwami centralnymi a tymi peryferyjnymi. Dotyczy to rzecz jasna wielu innych spraw nie powiązanych bezpośrednio ze wspólną walutą. Przede wszystkim państwa zależne tracą suwerenność w polityce budżetowej. Przykładem było to, jak w czasie kryzysu budżet Irlandii najpierw musiał być pozytywnie zaopiniowany przez komisję Bundestagu, a dopiero później mógł być przyjęty przez Irlandczyków. A presja polityczna dominujących państw może rozciągnąć się łatwo na wiele innych spraw negocjowanych na arenie unijnej.

Kuchnia polityczna

Kryzys strefy euro niczym w soczewce wskazuje na polityczną kuchnię funkcjonowania unii walutowej, ale również Unii Europejskiej w czasie poważnych problemów. Po pierwsze, na tych słabszych i pogrążonych w kłopotach wymusza się szereg trudnych warunków. Bez ich spełnienia nie można liczyć na fundusze ratunkowe. Rzecz jasna, bardzo wiele spośród tych warunków przekracza zapisy traktatowe, a więc nie powinny być w ogóle przedmiotem negocjacji z Brukselą. Po drugie, kryzysy są właśnie najlepszą okazją do ekspansji władzy Brukseli, Berlina i Paryża w stosunku do innych stolic w UE. Następuje więc przyspieszony proces centralizacji zarządzania w Europie i przeniesienie suwerennej władzy z demokracji w państwach peryferyjnych do instytucji unijnych, a za ich pośrednictwem faktycznie do Berlina i Paryża. Po trzecie, kryzys unii walutowej był okazją do wprowadzenia drakońskich oszczędności głównie na Południu. Dysfunkcje tego reżimu walutowego były więc rozwiązywane w ten sposób, że koszty dostosowań makroekonomicznych przerzucono na najsłabszych i tych pogrążonych w sytuacji kryzysowej. Po czwarte, całej operacji towarzyszyła nagonka medialna skierowana przeciwko państwom „żyjącym ponad stan”, leniwym i niegospodarnym, słowem PIIGS (po angielsku brzmi jak „świnie”). Ten obraźliwy akronim odpowiadał najbardziej zadłużonym i będącym na skraju bankructwa państwom unii walutowej: Portugalii, Irlandii, Włoch, Grecji i Hiszpanii.

Zobacz również:
Ostrożnie z euro!

Tak wyglądało scentralizowane zarządzanie kryzysem w strefie euro i osławiona solidarność europejska. W świetle tych doświadczeń trudno zrozumieć część polskich elit politycznych i gospodarczych, które dążą do przyjęcia wspólnej waluty. Może to być korzystne dla zagranicznych inwestorów, zwłaszcza z Europy Zachodniej, gdyż ułatwi rozliczenie wzajemnej wymiany gospodarczej, zwłaszcza wewnątrz korporacji. Jest to również korzystne dla naszych zachodnich sąsiadów w wymiarze politycznym. Przede wszystkim rozważania na temat polexitu byłyby zakończone. Ponadto, Polska jako „zielona wyspa” rozwoju gospodarczego mogłaby pomóc Niemcom w stabilizowaniu reżimu walutowego. Występujemy już bowiem w takiej roli przystąpiwszy do Europejskiego Funduszu Odbudowy (czyli Next Generation UE). Jest to wspólna pożyczka wszystkich państw członkowskich, która ma na celu ratowanie krajów Europy Południowej najbardziej doświadczonych przez pandemię. Miała więc chronić strefę euro przed destabilizacją.

Polska będzie płatnikiem netto, a więc będzie więcej wpłacać niż wypłacać z funduszu. Do największych beneficjentów zalicza się natomiast Włochy, Hiszpanię i Francję. Niemcy mają otrzymać więcej funduszy niż nasz kraj, a ich wpłata do „wspólnego worka” przewyższy jedynie o 0,8 mld euro kontrybucję Polski. Ostatecznie saldo korzyści i kosztów między obu krajami jest więc bardzo zbliżone. Tymczasem odpowiedzialność naszego zachodniego sąsiada za stabilizację strefy euro powinna być znacznie większa, aniżeli nie będącej w unii walutowej Polski. Do tego trudno porównać kłopoty Warszawy z pozyskanie należnych środków z omawianego funduszu do sytuacji Berlina.

Zadania dla Polski

Dlatego rolą Polski w Unii Gospodarczej i Walutowej byłoby przede wszystkim wspieranie Niemiec w wysiłku na rzecz ratowania tego reżimu przed rozpadem. Kosztem byłaby większa zależność geoekonomiczna od Berlina i zapewne spowolnienie rozwoju gospodarczego. Można również się spodziewać tego samego co przyniosło wprowadzenie euro u naszych sąsiadów – drastycznego podwyższenia kosztów życia i osłabienia konkurencyjności gospodarczej. Polska byłaby też w znacznie większym stopniu narażona na koszty kolejnego kryzysu unii walutowej. Pozbawiłaby się najlepszego mechanizmu dostosowań w czasie spowolnienia gospodarczego jakim jest posiadanie niezależnej waluty i polityki monetarnej.

 

Prof. Tomasz Grzegorz Grosse, politolog, europeista i socjolog, specjalista w zakresie polityki gospodarczej Unii Europejskiej i jej państw członkowskich, a także w dziedzinie zarządzania publicznego.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Zagrożenia dla Polski w strefie euro

Kategoria: Analizy
Wprowadzenie euro jest niebezpieczne z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia. Polska gospodarka jest jeszcze niedojrzała, różnice technologiczne, rozwój systemu finansowego, poziom konkurencyjności wymagają przyspieszonej modernizacji. Nasza gospodarka wychodzi dopiero z rozwoju zależnego, potrzebny jest czas.
Zagrożenia dla Polski w strefie euro

Rola cyfrowego euro w płatnościach detalicznych

Kategoria: Trendy gospodarcze
Współczesną rzeczywistość charakteryzuje szybki postęp. Dynamiczny rozwój technologii informatycznych i cyfryzacja gospodarki wymuszają zmiany także w funkcjonowaniu systemu płatniczego i w samych płatnościach. Zjawisko to ma zasięg globalny. Dotyczy również strefy euro. W dyskusji publicznej pada pytanie, czy po 25 latach od wprowadzenia banknotów i monet euro nadszedł już czas na równoległe wprowadzenie przez Eurosystem (tj. Europejski Bank Centralny i 20 banków centralnych państw strefy euro) cyfrowego odzwierciedlenia gotówki?
Rola cyfrowego euro w płatnościach detalicznych

Niepokorna Warszawa. Zmagania Polski z UE

Kategoria: Trendy gospodarcze
Parlament Europejski jesienią 2023 r. wysunął propozycję zmian traktatowych. Jest to inicjatywa, która formalnie otwiera drogę do rewizji traktatów zgodnie z art. 48 TFUE. W ramach tej procedury Parlament przedstawia propozycję zmian, a Rada Europejska jedynie zwykłą większością głosów (a więc bez jednomyślności lub większości kwalifikowanej) może zwołać najpierw konwent, a następnie konferencję międzyrządową. Konwent złożony z przedstawicieli parlamentów narodowych, szefów państw lub rządów państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego i Komisji opracowuje zmiany traktatowe na podstawie przedłożenia eurodeputowanych.
Niepokorna Warszawa. Zmagania Polski z UE