Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Europejskie banki są w stanie przetrwać recesję

Nie wstrząsy rynkowe ani ataki cyberprzestępców są najgroźniejsze dla europejskich banków. Jest nim ryzyko kredytowe. Gdyby doszło do recesji w Europie w tym i przyszłym roku, banki uczestniczące w stress testach straciłyby 552 mld euro, z tego 349 mld euro na złych kredytach.
Europejskie banki są w stanie przetrwać recesję

Andrea Enria, prezes EBA (CC BY-SA Andrzej Barabasz)

Testy warunków skrajnych są po to, żeby ustalić, czy bank będzie w stanie poradzić sobie z hipotetycznym kryzysem gospodarczym, i oszacować, ile kapitału straciłby, gdyby taki scenariusz się zmaterializował. Czy pozostałby wypłacalny, czy nie.

W tegorocznych stress testach przeprowadzonych przez Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) wzięło udział 51 banków mających w sumie 70 proc. aktywów całego unijnego sektora. 37 z nich to banki z państw mających wspólną walutę. Podlegają one pod nadzór Single Supervisory Mechanizm (SSM) przy Europejskim Banku Centralnym. Pozostałe 14 banków to instytucje z Wielkiej Brytanii, Danii, Norwegii, Szwecji i Węgier. Z polskich banków w stress testach brał udział jedynie największy – PKO BP.

Najważniejsze wyniki

Gdyby nastąpiła recesja, największe straty spowodowałoby psucie się kredytów. Wyniosłyby one w 51 bankach 349 mld euro. W wyniku zmaterializowania się ryzyk operacyjnych banki straciłyby 105 mld euro. Najwięcej z tego z powodu conduct risk, czyli złego prowadzenia się – 71 mld euro. Byłyby to kary za nadużycia – misselling, manipulacje rynkowe, pranie brudnych pieniędzy. W wyniku ryzyka rynkowego, w tym ryzyka kontrahenta, straciłyby one dodatkowo 98 mld euro.

Część z tych strat zostałaby pokryta bieżącymi zyskami. Warunki skrajne spowodowałyby, że kapitał zmniejszyłby się o 22 proc., a o 10 proc. wzrosłyby ekspozycje na ryzyko (REA).

Dlatego najtwardszy kapitał CET1, który na początku 2016 roku wynosił w 51 bankach łącznie 13,2 proc. ekspozycji na ryzyko, zmniejszyłby się o 380 punktów bazowych, do 9,4 proc. Wskaźnik dźwigni, który obowiązuje w Europie w wysokości co najmniej 3 proc., zmniejszyłby się z obecnych 5,2 proc. do 4,2 proc.

To dobre wyniki. Pokazują bardzo duży wzrost odporności europejskiego sektora bankowego. Poza jedną instytucją, włoskim Monte dei Paschi di Siena. Na koniec 2018 roku wszystkie banki spełniłyby minimalne wymogi Filaru 1, czyli wskaźnik kapitału CET1 powyżej 4,5 proc., kapitału Tier 1 powyżej 6 proc., a całkowitego kapitału powyżej 8 proc.

Trudno nie porównywać tegorocznych wyników ze stress testami przeprowadzonymi dwa lata temu, kiedy uczestniczyły w nich 123 europejskie banki, nad którymi nadzór miał objąć SSM. Komisja Nadzoru Finansowego dołączyła do nich 15 polskich banków mających łącznie 72 proc. aktywów całego naszego sektora bankowego.

Wówczas, żeby ćwiczenie zaliczyć, w warunkach skrajnych banki miały obronić poziom najtwardszego kapitału na wysokości 5,5 proc. 25 banków europejskich banków, głównie włoskie, testów nie przeszło pomyślnie, a ich niedobory kapitałowe wyniosły 25 mld euro. Było to i tak znacząco mniej niż się spodziewano.

Od poprzedniej edycji grupa 51 banków wzmocniła kapitały o 210 punkty bazowe, czyli o 180 mld euro. Podstawowa różnica w tegorocznych stress testach polegała na tym, że regulatorzy nie wyznaczyli żadnego progu kapitałowego, który bank musiał „przejść’, żeby ćwiczenie „zaliczyć”.

Gdyby jednak spróbować odnieść tegoroczne wyniki do progu 5,5 proc. wyznaczonego dwa lata temu, okazałoby się, że tylko dwa banki poniosłyby straty, które spowodowałyby spadek kapitałów poniżej tego wymogu. Byłyby to Monte dei Paschi di Siena i Allied Irish Banks. Ten drugi przy założeniu wszystkich odliczeń od najtwardszego kapitału, jakich powinien dokonać w związku z zasadami Bazylei III w ciągu najbliższych lat.

Skutki hipotetycznej recesji

Hipotetyczne scenariusze zarysowane przez Europejską Radę Ryzyka Systemowego nie uwzględniają oczywiście wszystkich rodzajów ryzyka. Nie przewidziały na przykład ryzyka związanego z Brexitem. Miały służyć zbudowaniu obrazu tego, co dzieje się z bilansem banku pod presją materializacji różnych kategorii ryzyka związanych ze spowolnieniem gospodarczym.

Scenariusz bazowy przewidywał stopniowe przyspieszenie wzrostu gospodarczego w strefie euro i w Unii, wzrost zatrudnienia, wyjście z deflacji już w tym roku, a w 2018 r. wzrost cen w strefie euro do 1,9 proc., czyli bliski celowi inflacyjnemu EBC. Niekorzystny natomiast zakładał recesję w UE w latach 2016–2017. PKB skurczyłby się odpowiednio o 1,2 oraz 1,3 proc., a w 2018 roku wzrósłby o 0,7 proc. W sumie PKB Unii po trzech latach byłby o 7,1 proc. mniejszy niż w scenariuszu bazowym.

Recesja byłaby głównym powodem pogorszenia się jakości kredytów. Z 349 mld euro strat w ciągu trzech lat największe poniosłyby banki we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Francji. Straty spowodowałyby w największym stopniu ekspozycje korporacyjne – 144 mld euro, czyli 41 proc. Na drugim miejscu byłyby kredyty detaliczne, które pociągnęłyby za sobą 125 mld euro (36 proc.) strat. Doszłoby do tego przy niskim pokryciu odpisami, wynoszącym średnio 42 proc.

Rentowność pozostaje ważnym źródłem niepokoju i wyzwaniem dla systemu bankowego UE w kontekście utrzymujących się niskich stóp procentowych

Biorąc pod uwagę ryzyko kontrahenta, największe straty miałyby banki z ekspozycjami w Brazylii, Meksyku, we Włoszech, Irlandii i Hiszpanii, gdyż tam kredyty psułyby się najbardziej. Jeśli chodzi o rynki pozaeuropejskie, tam ekspozycje pokryte są rezerwami przeciętnie w 60 proc.

Scenariusz szoku rynkowego zakłada nagłe odwrócenia globalnej wyceny premii za ryzyko w połączeniu z niską płynnością na rynku wtórnym. Inwestorzy z rynków rozwiniętych realokowaliby portfele, sprzedając instrumenty długoterminowe, a kupując krótkoterminowe. Nastąpiłby wzrost spreadów kredytowych długu rządowego oraz wyprzedaż aktywów przez sektor bankowości cienia.

Łączne ekspozycje 52 banków na dług rządowy wynoszą 2,6 biliona euro według wartości księgowej. Największe na dług Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch i USA. Przeciętne straty na nim wyniosłyby 3,4 proc. ekspozycji dla wszystkich krajów. Największe, sięgające 6 proc., byłyby w przypadku papierów USA, a ponad 5 proc. w przypadku Hiszpanii i Włoch.

Ponieważ miesiąc wcześniej Rezerwa Federalna ogłosiła wyniki amerykańskich stress testów, nasuwają się porównania. W USA horyzont scenariusza skrajnie niekorzystnego sięgał od I kwartału 2016 roku do I kwartału 2018. Zakładał silną recesję w USA i w Europie. Pod jego wpływem 33 największe amerykańskie bankowe holdingi odnotowałyby 526 mld dolarów strat, a współczynnik najtwardszego kapitału obniżyłby się z 12,3 do 7,1 proc., czyli więc o 520 pb.

Analiza Parlamentu Europejskiego pokazuje, że w amerykańskich stress testach Fed przyjął w scenariuszu skrajnie niekorzystnym znacznie bardziej surowe założenia, niż uczyniono to dla europejskich ćwiczeń.

Banki nie mają na czym zarabiać

Wyniki stress testów potwierdzają wcześniejsze oceny regulatorów – kapitały wprawdzie są silniejsze, ale banki popadły w chroniczny brak rentowności. 51 banków w ciągu trzech lat odnotowałoby łączną stratę w wysokości 90 mld euro. Odpowiedzialny za zmniejszenie zysków byłby głównie wynik odsetkowy (NII). W ciągu trzech lat wyniósłby łącznie 834 mld euro i byłby niższy o 170 mld euro, czyli o 20 proc., niż w scenariuszu bazowym.

Symulowany wynik z opłat i prowizji wyniósłby 453 mld euro, a pozostały wynik operacyjny – 228 mld euro. O ile zwrot z kapitału regulacyjnego (RoRC) w punkcie wyjścia wynosił 6,5 proc., już w 2016 roku byłby ujemny, żeby w 2018 roku dobrnąć w okolice zera. Stałoby się tak w kontekście tego, że koszt kapitału dla europejskich banków waha się w granicach 8-10 proc.

„Te dane pokazują, że rentowność pozostaje ważnym źródłem niepokoju i wyzwaniem dla systemu bankowego UE w kontekście utrzymujących się niskich stóp procentowych, zaburzeń związanych z dużą ilością kredytów nieregularnych, szczególnie w niektórych jurysdykcjach oraz rezerw z tytułu ryzyka „prowadzenia się” i innych strat związanych z ryzykiem operacyjnym” – dodano w podsumowaniu wyników EBA.

Bardzo interesujące jest też spostrzeżenie, że przewidziany na 2018 roku wzrost inflacji, stóp procentowych i rentowności nie wpłynąłby na poprawę wyniku odsetkowego, bowiem w takiej sytuacji wzrost kosztów odsetkowych byłby wyższy niż wzrost dochodów odsetkowych.

Przegrani i wygrani

Sytuacja banków jest, rzecz jasna, bardzo zróżnicowana. W norweskim DNB kapitał skurczyłby się zaledwie o jeden punkt bazowy (pb), a w wymienianym już Monte dei Paschi di Siena – aż o 1451 pb i osiągnąłby w 2018 roku minus 2,44 proc.

Fakt, że oprócz przypadku Monte dei Paschi di Siena, spadek kapitału w warunkach recesji nie zagraża wypłacalności żadnego banku, nie może przesłonić danych świadczących o tym, że w wielu instytucjach byłby on bardzo wysoki. W czternastu z badanych zmniejszyłby się w warunkach skrajnych o ponad 500 pb.

Wśród rekordzistów jeśli chodzi o drenaż kapitału są Allied Irish Banks (-847 pb), Royal Bank of Scotland (-746 pb), landowy bank rozwojowy Północnej Nadrenii-Westfalii NRW Bank (- 742 pb) i Bayerische Landesbank (- 690 pb). Po dwuletniej recesji najniższe współczynniki kapitału CET1 miałyby Raiffeisen (6,14 proc.), Banco Popular Español (7,01 proc.), Unicredit, właściciel Pekao (7,12 proc.), i Barclays (7,30 proc.).

Duże straty kapitałowe ponosiłyby także inne niemieckie banki, jak Commerzbank, właściciel mBanku (zmniejszenie o 636 pb, do 7,42 proc. w 2018 roku), czy Deutsche Bank (540 pb). O sytuację tego ostatniego analitycy przed ogłoszeniem wyników wyrażali największe obawy.

W końcu czerwca ceniony portal analityczny Zero Hedge opublikował artykuł przestrzegający przed tym, że Deutsche Bank może być „Lehmanem” kolejnego kryzysu z powodu największych na świecie ekspozycji w instrumentach pochodnych, a Brexit może spowodować nową odsłonę trzęsienia ziemi na rynku długu rządowego.

Dane ze stress testów pokazują, że pomimo silnego spadku kapitałów, współczynnik CET1 Deutsche Bank wyniósłby 7,8 proc., podczas gdy w poprzedniej edycji stress testów miałby spaść do 7 proc. „Ta poprawa wyniku jest owocem ciężkiej pracy i wielu małych kroków naprzód. Testy warunków skrajnych pokazują, że bank jest dobrze przygotowany do działalności w trudnych czasach” – napisał w komunikacie prezes banku John Cryan.

Z ziemi włoskiej i z Polski

W centrum uwagi były też inne włoskie banki, zwłaszcza Unicredit. Szczególnie w Polsce. We włoskich bankach jest ponad jedna trzecia złych kredytów, których wartość w strefie euro przekracza 900 mld euro. Monte dei Paschi di Siena, którego CET1 wynosi 12,01 proc, a w warunkach skrajnych spadłby poniżej zera, zapowiedział emisję akcji o wartości 5 mld euro. Bank od 2009 roku już dwa razy otrzymał rządową pomoc.

Okazało się, że Unicredit w warunkach skrajnych straciłby 323 pb kapitału, więc poniżej średniej dla całej grupy. Jego wskaźnik CET1 spadłby do 7,12 proc. To niski pułap, ale pokazuje jednocześnie, że złe kredyty nie pożerają w takim stopniu kapitału tego banku, jak w przypadku innych, gdzie topnieje on jak kostka lodu wrzucona do szklanki whisky w upalny dzień. Bank ogłosi w środę bilans za II kwartał, prawdopodobnie już z zasilonym o ponad 750 mln euro kapitałem ze sprzedaży 10 proc. akcji Pekao.

Niewykluczone, że wbrew spekulacjom rynkowym, wyniki uzyskane w stress testach dadzą bankowi oddech i nie wymuszą na nim dalszej sprzedaży akcji polskiej spółki. „Wiarygodność włoskich banków została wzmocniona” – powiedział Antonio Patuelli, prezes Związku Banków Włoskich, cytowany przez agencję Bloomberg.

Założony przez ESRB scenariusz niekorzystny okazałby się drastyczny w skutkach dla polskiego długoterminowego długu i kursu walutowego. Długoterminowe stopy procentowe wzrosłyby najsilniej w Grecji, a następnie w Polsce. Założono w nim deprecjację wartości polskich 10-latek o 15 proc. oraz osłabienie złotego o 24 proc. do euro, a do franka szwajcarskiego o 60 proc. Pomimo rynkowego szoku, gospodarka rosłaby w 2016 roku o 0,9 proc., w 2018 – o 0,5 proc., a tylko w 2017 roku doznałaby lekkiej recesji.

Ćwiczenia bardzo dobrze przeszedł PKO BP

W świetle tych założeń ćwiczenia bardzo dobrze przeszedł PKO BP. W warunkach skrajnych strata kapitału CET1 banku sięgnęłaby 182 pb i jest to drugi najlepszy wynik spośród wszystkich uczestniczących w stress testach instytucji. Wskaźnik CET1 zatrzymałby się na poziomie 11,4 proc., co jest 13 najlepszym wynikiem, znacznie wyższym od europejskiej średniej. Nie zmienia to faktu, że bank w ciągu trzech lat miałby 590,2 mln euro straty netto.

„Polski system finansowy pozostaje jednym z najbardziej stabilnych w Europie, a sektor bankowy jest jego głównym filarem” – napisała KNF po ogłoszeniu wyników stress testów.

Co po stress testach?

Stress testy to badanie ilościowe. Tymczasem już w 2015 roku SSM rozpoczął program przeglądu i oceny nadzorczej banków SREP. Ilościowe wyniki stress testów staną się teraz kluczowe dla kolejnej edycji SREP i decyzji podejmowanych przez nadzór w ramach II Filaru. W dodatku podczas testów EBA zebrała po ok. 16 tys. danych o każdym banku, co posłuży analizie bilansów i ich słabych stron.

Silny kapitał to rzecz jasna podstawa. Banki, które uczestniczyły w stress testach w tym roku, mają obecnie kapitały wyższe o 430 pb (pomijając różnice metodologiczne w jego liczeniu) niż na początku 2011 roku, kiedy EBA przeprowadziła pierwsze europejskie stress testy. Jak widać jednak bilanse banków bardzo różnie reagują na te same scenariusze.

Wyniki będą więc punktem wyjścia do dyskusji nadzoru z poszczególnymi bankami na temat wpływu niekorzystnych warunków gospodarczych i rynkowych na ich pozycję kapitałową oraz działań mogących tę sytuację poprawić. Na tym będzie polegać tegoroczna edycja oceny nadzorczej SREP.

W jej wyniku SSM może stawiać bankom dodatkowe wymogi kapitałowe w ramach II Filaru lub też dotyczące płynności. Może stawiać wymagania dotyczące zarządzania ryzykiem, ryzyka operacyjnego, „prowadzenia się” czy też ryzyka rynkowego, które nie zostały objęte lub nie są w pełni pokryte kapitałem w ramach Filaru 1. Dopiero identyfikacja tych rodzajów ryzyka i potencjału, który wynikałby z ich materializacji, może dać odpowiedź, czy kapitał i zasoby płynności są wystarczające w przypadku konkretnego banku. Przegląd ryzyka dopiero się zaczyna.

Andrea Enria, prezes EBA (CC BY-SA Andrzej Barabasz)

Tagi