Frank szwajcarski pompuje długi

Kurs szwajcarskiej waluty bił rekordy. W efekcie posiadacze kredytów we franku płacą coraz wyższe raty. Co gorsza rośnie również ich całkowite zadłużenie. W najgorszej sytuacji są ci, którzy zaciągnęli kredyty we frankach latem 2008 roku, kiedy za jednostkę szwajcarskiej waluty płacono niewiele ponad 2 złote. Mają do spłacenia więcej niż pożyczyli.

W ostatnich dniach kurs szwajcarskiej waluty dochodzi na rynku walutowym do rekordowego poziomu 3 zł 38 groszy. W związku z tym posiadacze kredytów w tej walucie płacą coraz wyższe raty, a dla tych którzy brali kredyt, kiedy frank był rekordowo tani, czyli latem 2008 roku, wysokość raty przekroczyła już to, co musieli by płacić, gdyby zaciągnęli kredyt w złotych.

Oznacza to poważne kłopoty w bieżącym domowym budżecie. Jeszcze gorsza jest świadomość przyrostu zadłużenia. Ktoś, kto pożyczał we franku szwajcarskim, wraz ze wzrostem jego kursu, ma coraz większy dług w banku. I widać to w danych publikowanych przez NBP. W maju zadłużenie polskich gospodarstw domowych wobec banków zwiększyło się o 12,6 mld zł. Przyczyną było znaczne osłabienie złotego wobec szwajcarskiej waluty.

Polacy na koniec maja byli winni bankom 483,3 mld zł, a na koniec kwietnia było to 470,7 mld zł.  Nagły wzrost zadłużenia spowodowany był w dużej mierze wyceną długów we franku szwajcarskim, którego kurs w ciągu miesiąca poszedł do góry o prawie 6 proc. Większość walutowych kredytów hipotecznych została udzielona właśnie w tej walucie, bo euro dopiero po ostatnim kryzysie powróciło na dobre do bankowej oferty.

Zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów hipotecznych zwiększyło się w maju o 10,85 mld zł. W tej kwocie mamy wzrost długu udzielonego w złotych o 2,3 mld zł i w walutach o 8,5 mld zł. Ten pierwszy składnik to efekt utrzymującej się w ostatnich miesiącach na podobnym poziomie sprzedaży kredytów w złotych. Jednak ten drugi wzrost o 8,5 mld zł, to rzecz bardziej złożona. Głównie jest to kwestia znacznie wyższego kursu szwajcarskiej waluty, która z poziomu 3,05 zł w ciągu miesiąca doszła do 3,23 zł. Wzrost ten zdecydowanie zawyża wycenę udzielonych kredytów. W czerwcu – czego nie obejmuje ta statystyka – sytuacja dla zaciągających kredyty nadal się pogarszała.

Po odjęciu efektu kursowego okazuje się, że zadłużenie walutowe zwiększyło się o  ok. 1 mld zł, czyli też dosyć znacząco. To zaś oznacza, że w maju Polacy nadal dużo chętniej zaciągali kredyty walutowe. Potwierdzają to niektóre instytucje finansowe donosząc o zwiększonym zainteresowaniu kredytami we frankach. Wygląda na to, że Polacy chcą wykorzystać sytuację i nauczeni doświadczeniem, starają się zaciągać kredyty walutowe korzystając obecnie z „górki” kursu franka.

Jeśli chodzi o kredyty konsumpcyjne, to trzeba przyznać, że sytuacja na rynku jest zdecydowanie spokojniejsza. Zadłużenie osób prywatnych z tytułu kredytów konsumpcyjnych zwiększyło się o nieco ponad 1 mld zł. Świadczy to, że kredyty gotówkowe nadal udzielane są w powolnym tempie. Z jednej strony to efekt polityki kredytowej, która nie jest tak liberalna jak przed okresem kryzysu. Z drugiej popyt na kredyty gotówkowe też jest ograniczony.

Do wyraźnego zwiększenia apetytów konsumpcyjnych potrzeba dłuższego okresu gospodarczej prosperity. Dopiero wtedy mają szanse zmienić się oczekiwania konsumentów, a co za tym idzie ich nawyki. Póki co wydają się oni być ostrożni. Tym bardziej, że w domowym budżecie zdecydowanie większe piętno odciskają kredyty walutowe. Z jednej strony, wraz z podwyżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, rośnie oprocentowanie kredytów w złotych, z drugiej drożejący frank szwajcarski bije po kieszeni posiadaczy kredytów walutowych. Póki co, trudno więc znaleźć przestrzeń na spłacanie kolejnych rat.

Jeśli chodzi o kredyty w rachunku zadłużenie zwiększyło się w maju nieznaczenie, o niecałe 400 mln zł i przekracza ono poziom 11,3 mld zł. W przypadku kart kredytowych mamy jeszcze większą stabilizację, bo zadłużenie wzrosło niemal symbolicznie o 64 mln zł i wynosi 14,14 mld zł. W przypadku plastikowych pieniędzy, od wielu miesięcy nic się nie zmienia. Karty kredytowe stały się w bankach produktem drugiego rzędu. Wydawane są dużo ostrożniej i mało która instytucja zajmuje się ich promocją.

Na rynku depozytów widać zwiększone nieco w porównaniu z kwietniem zainteresowanie lokatami. Ich pula zwiększyła się o 830 mln zł do 194,4 mld zł. Wzrost nie jest imponujący, ale z drugiej strony trudno się takiego spodziewać, skoro oprocentowanie lokat, mimo podwyżek stóp, idzie do góry w ślimaczym tempie.  Antybelkowe depozyty, których żywot powoli dobiega końca, bo nie będą mogły być one oferowane wraz z początkiem przyszłego roku, też straciły na atrakcyjności.

Widać też, że Polacy w maju więcej pieniędzy wydawali. Stan na rachunkach bieżących, czyli ROR-ach i kontach oszczędnościowych, zmniejszył się dość wyraźnie, bo o 2,76 mld zł, i wyniósł 229,4 mld zł. Zwiększone zapotrzebowanie na gotówkę mogło się wiązać ze wspomnianymi wyżej zwiększonymi obciążeniami z tytułu kredytów hipotecznych.

Otwarta licencja


Tagi