G20: sukcesem będzie zgoda na kierunek zmian

Opodatkowanie sektora finansowego podzieli uczestników szczytu G20. A jeśli nie będzie między nimi porozumienia, reforma finansowa pójdzie trochę do lamusa, bo już widać, że poszczególne rządy mają problem z jej realizacją we własnych krajach – mówi Katarzyna Zajdel-Kurowska, przedstawicielka Polski w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Czego się Pani spodziewa po szczycie G20?

Na pewno nie ma co liczyć na to, że szczyt przyniesie bardzo wyraźne decyzje. Myślę, że będzie ogromnym sukcesem, jeżeli przywódcy krajów G20 przyjmą wspólne wytyczne dotyczące kierunku, w którym ma pójść reforma rynku finansowego. Mam na myśli m.in. wymogi kapitałowe, zarządzanie płynnością, rachunkowość. Ważne są także kwestie dopuszczalnego stopnia lewarowania, rejestrowania agencji ratingowych czy rozwiązywania problemów instytucji nazywanych „too big to fail”, czyli molochów, których upadek niesie ze sobą ogromne ryzyko systemowe.

Uczestnicy szczytu mają również dyskutować o opodatkowaniu sektora finansowego.

Kwestia opodatkowania sektora finansowego będzie na szczycie w Toronto sprawą najbardziej kontrowersyjną. Tu jest największa rozbieżność stanowisk, dotycząca tego, czy w ogóle opodatkować rynek finansowy, w jaki sposób to zrobić, czy miałby to być stały podatek, czy może raczej rodzaj jednorazowej opłaty, a wreszcie czy uzyskane fundusze mają po prostu zasilić budżet, czy też służyć tworzeniu funduszy stanowiących zabezpieczenie na przyszłość.

Nawet w łonie Unii Europejskiej nie udało się do końca ustalić stanowisk. Z kolei wewnątrz G20 stanowczo sprzeciwia się temu na przykład Kanada. To wszystko powoduje dużą niepewność co do tego, jakie w tej sprawie mogą być wyniki szczytu. A jeżeli nie dojdzie do porozumienia na szczycie, to reforma finansowa pójdzie trochę do lamusa, bo już widać, że poszczególne rządy mają problem z jej realizacją we własnych krajach.

A dlaczego te uzgodnienia muszą się odbywać w grupie G20? Dlaczego nie mogą się ze sobą dogadać główne kraje Europy – Francja, Wielka Brytania i Niemcy – oraz USA, może jeszcze Japonia? Przecież te państwa rządzą rynkami finansowymi świata.

Ja uważam, że to jest za mało. Dlatego, że na rynkach finansowych mamy tzw. „kraje goszczące” i „kraje odwiedzające” i obie te grupy państw mają coś do powiedzenia. Jeżeli w danym kraju, jak to ma miejsce w przypadku Polski, większość aktywów sektora finansowego jest w posiadaniu inwestorów zagranicznych, to zgodnie z obecnymi standardami działalność tych podmiotów jest nadzorowana przez nadzór polski. Ale ten nadzór ma z kolei ograniczone pole działania, ponieważ krajowe podmioty podlegają swoim spółkom-matkom, które są nadzorowane przez nadzory macierzyste. To z kolei generuje problem asymetrii informacji. Warto więc pamiętać, że pewne rozwiązania są korzystne dla instytucji finansowych z krajów odwiedzających, a niekorzystne dla krajów goszczących, i na odwrót. Dlatego konieczny jest dialog w tym zakresie i szerokie grono, które ma polityczną siłę sprawczą i może ustalić pewne zasady.

I narzucić je całemu światu?

Nie powiedziałabym tego, bo kraje są suwerenne. Oczekuję od szczytu ustalenia pewnych pryncypiów, ale to, jak to zostanie przekute na przepisy w poszczególnych krajach, jest związane z wieloma czynnikami wewnętrznymi. Chociażby ze stopniem rozwoju rynków finansowych czy systemem podatkowym. Natomiast ważne jest, aby nie doszło do arbitrażu polegającego na tym, że jakiś kraj nakłada podatek na usługi finansowe, a cały biznes przesuwa się do innego kraju, który takiego podatku nie wprowadza.

W zeszłym roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy, w którym Pani pracuje, zachęcał kraje europejskie, aby nie spieszyły się z wychodzeniem z programów stymulacyjnych i nie zacieśniały zbyt szybko dyscypliny budżetowej, ale żeby starały się najpierw wyjść z kryzysu. Teraz jest odwrotnie – wszyscy mówią, także MFW, że najważniejsze jest szybkie przywracanie równowagi budżetowej. Czy to znaczy, że zeszłoroczne rady były błędne?

Małe sprostowanie – Fundusz nadal zaleca, aby kraje, które mają mocne fundamenty, utrzymywały pakiety stymulujące rozwój gospodarczy środkami fiskalnymi i monetarnymi.  To, co się zmieniało w stosunku do ubiegłorocznych rekomendacji, to większe zróżnicowanie zaleceń. Bo już nie jest tak, że cała strefa euro może sobie pozwolić na utrzymanie pakietów stymulacyjnych. Te kraje, które mają bardzo duże zadłużenie i bardzo wysoki deficyt, powinny już się z tego wycofywać.

Ale oczywiście sytuacja zmieniła się w stosunku do zeszłego roku, kiedy to cały świat był pogrążony w głębokiej recesji i groziło jej pogłębienie, gdyby kraje o stosunkowo mocnej gospodarce zbyt szybkie wycofały się z pakietów stymulacyjnych. Ostrzegano przed możliwością wystąpienia „drugiego dna” kryzysu. Natomiast dziś już widać, że świat z kryzysu wychodzi. Są pozytywne wyniki gospodarcze, PKB jest na ścieżce rosnącej, mnożą się sygnały, że pakiety stymulacyjne zadziałały. Nadszedł więc czas, aby te kraje, które mogą być zagrożone po stronie fiskalnej, jak najszybciej wycofały się z tego wsparcia gospodarczego. Ale te kraje, które jeszcze mogą sobie na to pozwolić, nie powinny tych pakietów wycofywać, bo ożywienie jest jeszcze kruche.

W Europie są jedne i drugie. Różne są dla nich zalecenia i coraz bardziej różna jest ich sytuacja. Mnożą się sygnały o możliwym rozłamie Europy na kraje „dwóch prędkości”, o grożącym wyłonieniu się „twardego jądra” skupionego wokół Niemiec i Francji i odrzucającego solidarność z miękkim śródziemnomorskim podbrzuszem.  Ostatnio spekulował na ten temat „Daily Telegraph”.

Takie przebąkiwania w mediach  na temat podziału Europy czy zatrzymania procesu integracji pojawiają się od chwili, gdy wybuchł problem grecki i obnażył słabość mechanizmów, które miały do takich sytuacji nie dopuścić. Ale warto pamiętać o tym, co niedawno przypomniał prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet, że pierwszymi dwoma krajami, które już w 2004 roku złamały postanowienia Paktu Stabilności i Rozwoju były Francja i Niemcy. Nie ma więc co opowiadać, że strefa euro sypie się przez nieodpowiedzialną Grecję czy przez południe Europy. Ryba psuje się od głowy – gdyby zasady Paktu Stabilności i Rozwoju nie zostały złamane na wstępie przez dwie największe potęgi strefy euro, to może dzisiaj nie mielibyśmy problemów z Grecją.

A jak z perspektywy MFW wygląda Polska? W zeszłym roku byliśmy „zieloną wyspą wzrostu”, ale coraz więcej ekonomistów zwraca uwagę, że w przyszłym roku może się okazać, że polski deficyt jest całkiem spory jak na europejską średnią i że inni naprawiają swoje gospodarki znacznie szybciej od nas. Jak to wygląda z perspektywy MFW?

Gospodarka każdego członka Funduszu jest poddawana co roku przeglądowi w ramach artykułu 4 Statutu MFW. Akurat nie tak dawno zakończył się przegląd Polski, która ten test zdała bardzo dobrze. Wskazano, że nasze fundamenty gospodarcze są mocne i że polityka gospodarcza zareagowała w odpowiednim momencie oraz w odpowiedniej skali na kryzys, jaki dotknął Europę. Ale wnioskiem z przeglądu było także, że potrzebne jest przygotowanie wiarygodnego średniookresowego planu wychodzenia z poluzowania polityki fiskalnej. Na takie poluzowanie można sobie pozwolić w czasie kryzysu, aby nie doprowadzić do recesji, która powoduje spadek dochodów budżetowych, a tym samym – pogłębienie deficytu. Do takiego pogłębienia deficytu doszło w wielu krajach, natomiast Polska dzięki utrzymaniu pozytywnego tempa wzrostu przed tym się ustrzegła. Z perspektywy widać, że ta polityka okazała się skuteczna. Jednak dziś potrzebne jest opracowanie strategii wyjścia, aby nie doprowadzić do – jak się w tej chwili w Funduszu mówi – „kryzysu zadłużenia publicznego”.

Czyli tego, co dotknęło Grecję…

…co dotyka kraje o bardzo wysokim poziomie zadłużenia do PKB.

Czy koncepcje obniżenia deficytu zaprezentowane przez ministra finansów Jacka Rostowskiego są oceniane jako niewystarczające?

Fundusz ocenił pozytywnie dotychczasowe działania i plany średniookresowe, które są przygotowywane dla potrzeb Komisji Europejskiej. W tzw. Planie Konwergencji przedstawiona jest ścieżka doprowadzenia do zmniejszenia deficytu do poziomu 3 proc. Natomiast obecnie Fundusz oczekuje konkretnych działań w zakresie zmniejszania deficytu, jakie powinny być pokazane w planach budżetu na przyszły rok, który jest obecnie przygotowywany.

Czy w MFW było słychać głośne „uffff” ogólnej ulgi, kiedy Polska wystąpiła o elastyczną linię kredytową?

Na pewno była ulga, bo sprawa została wreszcie jednoznacznie rozstrzygnięta. Wcześniej media miesiącami relacjonowały spór o to, czy Polska wystąpi, czy nie wystąpi o elastyczną linię kredytową. Postrzegano to jako świadectwo braku porozumienia między polskim bankiem centralnym a polskim ministrem finansów. Nie sprzyjało to dobremu wizerunkowi Polski. Elastyczna linia kredytowa jest stosunkowo nowym instrumentem MFW, dostępnym jedynie dla krajów o silnych fundamentach. Pełni funkcję ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków, jak polisa ubezpieczeniowa. Z doświadczenia wiemy, że rynki finansowe nie są do końca racjonalne w działaniu i w sytuacji podwyższonego ryzyka uczestnicy rynku potrafią doprowadzić do takiej zmiany postrzegania ryzyka danego kraju, że najsilniejsze fundamenty nie wystarczają.

* Katarzyna Zajdel-Kurowska, ekonomistka, w latach 2007-2009 wiceminister finansów, obecnie jest przedstawicielem Polski w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

rozmawiał: Ryszard Holzer


Tagi


Artykuły powiązane

Za mało Europy w G20

Kategoria: Trendy gospodarcze
Brak w G20 takich krajów jak Hiszpania, Holandia, Polska czy Nigeria zaprzecza rozpowszechnionemu poglądowi, że uczestnikami tego forum stały się państwa o największym produkcie krajowym brutto i liczbie ludności.
Za mało Europy w G20

Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału

Kategoria: VoxEU
Po kryzysie azjatyckim MFW rewiduje swoje poglądy na temat polityki zarządzania zmiennymi przepływami kapitału. Fundusz uznaje obecnie, że może istnieć potrzeba prewencyjnego wykorzystania kontroli przepływu kapitału.
Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału