Autor: Alojzy Nowak

przewodniczący Rady Naukowej NBP

Grecja Unii nie zabije

Sprawa Grecji pokazuje, że przydałby się europejski minister finansów, który sprawowałby kontrolę nad politykami fiskalnymi poszczególnych państw.  Powinien również zostać powołany Europejski Fundusz Walutowy. To konieczne, jeśli Unia Europejska ma sprawnie funkcjonować jako jednolity organizm gospodarczy.
Grecja Unii nie zabije

prof. Alojzy Nowak, przewodniczący Rady Naukowej NBP (c) PAP/Radosław Pietruszka/

W piątek 23 kwietnia Grecja oficjalnie zwróciła się o pomoc do krajów strefy euro i do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Sądzę, że dzięki tej pomocy obecne turbulencje spowodowane długiem publicznym Grecji i nadmiernymi wydatkami tego kraju zostaną powoli wyciszone i uspokojone.

Sytuacja tego kraju nie powinna nadmiernie wstrząsnąć stabilnością całej Unii. Przy całym należnym szacunku Grecja nie jest krajem decydującym o losach Unii Europejskiej i strefy euro. Przede wszystkim strefa euro powstała nie tylko ze względów ekonomicznych, ale także politycznych – z myślą o tym, aby podtrzymać i pogłębić procesy integracyjne w Unii Europejskiej. Natomiast samo euro już na tyle się zadomowiło w świecie, na tyle jest zrozumiałe i na tyle dobrze funkcjonuje, że stanowi drugi – obok dolara amerykańskiego – filar podtrzymujący współczesne finanse światowe.

Grecji jest potrzebna pomoc finansowa. Słusznie o tę pomoc wystąpiła i słusznie ją otrzymuje. Ale oczywiście ten kraj potrzebuje także zmian strukturalnych, i to nie tylko w wydatkach budżetowych, ale we wszystkich dziedzinach gospodarki. Sądzę, że sytuacja Grecji unaoczniła wszystkim członkom strefy euro, jakie może mieć skutki nieroztropna polityka budżetowa. Przede wszystkim pokazuje, że powinny być kontrolowane wydatki budżetowe. Oczywiście warto tu zadać od razu pytanie – „przez kogo kontrolowane”, w sytuacji gdy brak jasno i precyzyjnie określonej wspólnej europejskiej polityki fiskalnej.

Sądzę, że powinny być podjęte prace nad ujednoliceniem polityki fiskalnej prowadzonej w skali europejskiej. Innymi słowy – przydałby się europejski minister finansów. To z pewnością nie jest łatwe do przeprowadzenia, ale w dłuższej perspektywie chyba konieczne, jeśli Unia Europejska ma sprawnie funkcjonować jako jednolity organizm gospodarczy. Na początek można by zacząć od wzmocnienia roli grupującego europejskich ministrów finansów Ecofinu, być może z jakimś rodzajem stałego sekretariatu dla zapewnienia ciągłości prowadzonej polityki. Nawiasem mówiąc, tak właśnie na początku było ze Światową Organizacją Handlu. Tam też zaczęło się od powołania stałego sekretariatu, który obserwował, wspierał i koordynował wymianę międzynarodową. Obawiam się jednak, że w dłuższej perspektywie taki stały sekretariat może w Unii Europejskiej nie wystarczyć.

Będzie musiał powstać Europejski Fundusz Walutowy. Taki fundusz wspierałby nowego „europejskiego ministra finansów”. Może nawet więcej – gdyby przyjąć powstanie wspomnianego stałego sekretariatu w Ecofinie, to zapewne mogłoby to być jedno i to samo ciało. W jakimś sensie Europejski Fundusz Walutowy mógłby więc pełnić funkcję europejskiego ministerstwa finansów.

Analogia jest tu wyraźna, bo – zachowując właściwe proporcje – możemy powiedzieć o Międzynarodowym Funduszu Walutowym, że pełni rolę swego rodzaju światowego ministerstwa finansów, wspieranego przez grupę Banku Światowego. W Unii Europejskiej mamy już część tej konstrukcji w postaci Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, który jest swoistą „miniaturą” Banku Światowego. Jest też sprawnie funkcjonujący Europejski Bank Inwestycyjny. Natomiast brakuje Europie instytucji, która wspierałaby, kontrolowała i wpływała na polityki fiskalne i budżetowe prowadzone przez poszczególne kraje. Taką właśnie rolę mógłby pełnić Europejski Fundusz Walutowy – nie narzucając rozwiązań, ale prowadząc analizy, doradzając i konsultując przyjmowane rozwiązania z poszczególnymi państwami.

Byłoby to też w naszym, polskim interesie. Podobnie zresztą jak wszystkie instytucje wspólnotowe są w interesie Polski i innych krajów, które niedawno przystąpiły do Unii. Bronią one bowiem interesu szerszego niż wąsko pojęty interes narodowy. Oczywiście – nasi politycy i nasi przedstawiciele zupełnie przyzwoicie dają sobie radę na rozmaitych szczeblach europejskich, ale nie jesteśmy krajem unijnego twardego jądra. Wynika to z naszego poziomu rozwoju gospodarczego i gospodarczego potencjału, ale także jest efektem tradycji historycznej, czy względów politycznych. I w tej sytuacji owe instytucje szczebla europejskiego wzmacniają nas i nasze interesy.

Na marginesie warto dodać parę słów na temat kryteriów z Maastricht, na których opiera się strefa euro. Czy kraje, które obecnie aspirują do strefy, muszą do niej wchodzić na tych samych zasadach, na jakich weszły kraje już posługujące się euro? Przecież przykład Grecji najbardziej dobitnie uzmysławia, że większość krajów członkowskich strefy euro nie wypełnia dziś kryteriów konwergencji zapisanych w Traktacie z Maastricht!

Zmieniła się sytuacja ekonomiczna i polityczna, a skoro tak, to może należałoby je na nowo przedyskutować? Jeszcze rok temu, gdy wydawało się, że jesteśmy blisko wejścia do strefy, uważałem, że taka dyskusja w ogóle nie powinna mieć miejsca, lecz że powinniśmy spełnić wszystkie warunki, jakie są wymagane w tym szlachetnym klubie. Muszę jednak szczerze przyznać, że dzisiaj nie wykluczyłbym dyskusji nad kryteriami z Maastricht i samym Paktem Stabilności i Rozwoju.

prof. Alojzy Nowak, przewodniczący Rady Naukowej NBP (c) PAP/Radosław Pietruszka/

Tagi


Artykuły powiązane