Już nie potrzebujemy wsparcia z MFW

Nie ma potrzeby przedłużania elastycznej linii kredytowej, jaką udostępnił Polsce Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Wynika to z poprawy sytuacji makroekonomicznej Polski w ciągu ostatniego roku, stabilizacji rynków finansowych i dobrej kondycji polskiego sektora bankowego - uważa Witold Koziński, wiceprezes NBP. Twierdzi, że linię możemy przedłużyć, gdy będzie tego wymagała sytuacja gospodarcza.
Już nie potrzebujemy wsparcia z MFW

Witold Koziński, wiceprezes NBP

W maju ubiegłego roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy postawił do dyspozycji Polski równowartość około 20 mld USD na okres 12 miesięcy w ramach elastycznej linii kredytowej (Flexible Credit Line). Ten instrument jest przeznaczony dla krajów znajdujących się w dobrej sytuacji gospodarczej, które pragną dodatkowo zabezpieczyć się przed rozprzestrzenieniem kryzysu finansowego.

Podpisanie umowy o linii kredytowej przyczyniło się do stabilizacji sytuacji Polski. Od momentu złożeniu wniosku do MFW ceny 5-letnich kontraktów CDS, wyrażających ryzyko inwestowania w papiery skarbowe, spadły o połowę. Polska jest teraz postrzegana na rynkach jako kraj prawie tak wiarygodny jak Czechy – najbezpieczniejsza gospodarka w regionie. Obniżeniu uległa zmienność kursu złotego. – Jednak napięcia na rynkach finansowych zelżały także w innych krajach, które nie skorzystały z FCL. Umowa z MFW odniosła pozytywny skutek, ale nie był to czynnik decydujący – mówi Witold Koziński. – Od połowy 2009 roku większą rolę w ocenie Polski zaczęły odgrywać, wyróżniające na tle innych krajów, rezultaty naszej gospodarki.

Zarząd NBP uważa, że nie należy obecnie przedłużać umowy z MFW o FCL, ponieważ sytuacja gospodarcza Polski jest  znacznie lepsza niż rok temu. Mamy dodatnie PKB, wielkość produkcji przemysłowej jest w wyraźnym trendzie wzrostowym. Spadł deficyt na rachunku obrotów bieżących. Do Polski płyną inwestycje bezpośrednie i portfelowe, czym wyróżnia się na tle krajów regionu.

W polskim sektorze bankowym ryzyko jest nadal podwyższone w porównaniu do okresu sprzed kryzysu, ale niższe niż rok temu. Zyski banków w 2009 roku były o jedną trzecią niższe niż w najlepszym do tej pory 2008 r. W większości zostały przeznaczone na podwyższenie kapitałów własnych, dzięki czemu współczynnik adekwatności kapitałowej kształtuje się na bardzo bezpiecznym poziomie 13 proc. Symulacje wskazują, że gdyby w ciągu kolejnych dwóch lat bardzo zaostrzył się kryzys i dynamika PKB kształtowałaby się na poziomie -2 proc., polskie banki nie musiałyby pozyskiwać dokapitalizowania.

FCL uważana jest za środek zabezpieczający przed potencjalnym atakiem spekulacyjnym na walutę. – Ryzyko takiego scenariusza jest teraz bliskie zeru, ponieważ ataki spekulacyjne następują przy osłabiającej się walucie, a złoty się umacnia – uważa Witold Koziński. Poza tym w ciągu ostatniego roku rezerwy walutowe Polski zwiększyły się o ponad 17,4 miliarda USD. To także zwiększa nasze bezpieczeństwo.

Deficyt budżetowy jest finansowany bez problemów i to według wiceprezesa NBP stanowi argument przeciwko przedłużaniu FCL. Podczas ostatnich przetargów obligacji skarbowych ich rentowności spadły. W razie potrzeby dodatkową pomoc może zapewnić bank centralny. Na rynku międzybankowym panuje strukturalna nadpłynność i regularnie NBP musi ściągać z rynku 70 mld złotych, emitując bony. Gdyby zmniejszył skalę tych operacji, banki komercyjne miałyby więcej pieniędzy na finansowanie deficytu budżetowego.

Przedłużenie umowy z MFW wiąże się z kosztem około 180 mln złotych, który NBP będzie musiał ponieść bez względu na to czy Polska wykorzysta kredyt, czy nie.

Najważniejszym czynnikiem ryzyka, który mógłby przemawiać za wykupieniem zabezpieczenia w MFW, są niepewne losy ożywienia w gospodarce światowej, zwłaszcza w Unii Europejskiej. Także gdyby zaostrzył się kryzys w Grecji, poprzez efekt zarażania mogłaby się zwiększyć rentowność polskich obligacji i utrudnić finansowanie deficytu budżetowego. Jednak rok 2010, jak odnotował wiceprezes NBP, jest pod tym względem bezpieczny, ponieważ większość potrzeb pożyczkowych rządu została zaspokojona w I kwartale roku. Gdyby nawet doszło do upadłości Grecji w 2011 lub później, to w jego opinii wpływ na Polskę też nie będzie „krytycznie duży”.

– Moment podpisania nowej umowy z MFW można odsunąć w czasie – mówi Witold Koziński. – Ale jeśli rząd będzie uważał, że stan finansów publicznych wymaga zabezpieczenia ze strony MFW, to jesteśmy otwarci na dyskusję.

OPINIA

Prof. Stanisław Gomułka

FCL jest zabezpieczeniem na wypadek znacznego pogorszenia sytuacji na rynkach finansowych i wzrostu długoterminowych stóp procentowych. Na razie obserwujemy poprawę, a nie pogorszenie kondycji naszej gospodarki. Warto jednak pamiętać, że elastyczna  linia kredytowa może być wykorzystywana przez ministra finansów na finansowanie deficytu budżetowego. Jest to więc rozwiązanie nie tylko zabezpieczenia  kursu walutowego, ale także warunków obsługi długu publicznego. Obecnie resort finansów pozyskuje środki stosunkowo tanio – od 4,5 proc. do 6 proc. To jednak może się zmienić w perspektywie kilku lat. Deficyt budżetowy Polski wynosi około 7 proc. Węgry miały tak wysoki deficyt i dopiero po 5 latach rentowności ich obligacji wzrosły. Dlatego sądzę, że to nam w ciągu najbliższego roku czy dwóch nie grozi. Jednak później istnieje ryzyko, że Polska będzie musiała płacić za swój dług drożej, zwłaszcza że inne kraje też notują duże deficyty i to może globalnie podnieść długoterminowe stopy procentowe. Wtedy Polska zapewne będzie chciała skorzystać z FCL.

Witold Koziński, wiceprezes NBP

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP

Kategoria: Analizy
Na koniec 2021 r. rezerwy dewizowe NBP osiągnęły równowartość 166 mld dol., wzrastając sześciokrotnie w stosunku do poziomu z 2000 r. i niemal dwukrotnie w ciągu ostatniej dekady. W rankingu krajów dysponujących największymi rezerwami dewizowymi Polska plasuje się na wysokiej 20. pozycji.
Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP