Lenistwo klientów zapewnia bankom tanie finansowanie

Z danych Narodowego Banku Polskiego o należnościach i zobowiązaniach banków wynika, że na koniec września gospodarstwa domowe trzymały na depozytach bieżących 228,6 mld zł. Na kontach oszczędnościowych banki zebrały ok. 116 mld zł. To zaś oznacza, że dysponują również kwotą ponad  60 mld zł leżącą bezczynnie na nieoprocentowanych rachunkach oszczędnościowo-rozliczeniowych.
Lenistwo klientów zapewnia bankom tanie finansowanie

(CC BY Images_of_Money)

Konta oszczędnościowe na dobre zagościły w ofercie banków, ale nie przyciągają już tak łatwo nowych środków, bo w ciągu roku saldo zwiększyło się na nich zaledwie o kilka miliardów złotych. Z danych zebranych od banków wynika, że aktualnie na kontach trzymamy ok. 116 mld zł. W lipcu ubiegłego roku było niewiele mniej, bo ok. 113 mld zł, a w połowie 2010 roku suma ta wynosiła 105 mld zł. I był to rok przełomowy, bo w 2009 roku stan środków zgromadzonych na rachunkach oszczędnościowych sięgał tylko 65 mld zł, a jeszcze rok wcześniej zaledwie 50 mld zł.

Widać więc, że w tym roku wzrost zebranych środków został zahamowany. Tylko kilku bankom udało się zwiększyć sumę zebranych pieniędzy, większość ma wyniki gorsze niż rok wcześniej.  Konta oszczędnościowe ucierpiały przede wszystkim z powodu uszczelnienia systemu podatkowego. Od kwietnia tego roku nie można już zakładać depozytów pozwalających omijać podatek od zysków kapitałowych.

Wcześniej banki oferowały lokaty i konta z dzienną kapitalizacją, które dzięki zasadom zaokrąglania do pełnego złotego, pozwalały uniknąć dzielenia się z fiskusem.  A to powodowało, że można było oferować wyższe oprocentowanie depozytów, i wszystkie konta z czołówek rankingów oparte były właśnie o mechanizm antypodatkowy. Kiedy go zabrakło depozyty przestały być tak opłacalne.

Banki oczywiście robią co mogą, by uatrakcyjnić ofertę i przyciągnąć oszczędności klientów. Aktualnie znajdziemy nawet oferty z oprocentowaniem dorównującym najlepszym lokatom, czyli na 5-6 proc. Najczęściej są to jednak promocje związane z wpłacaniem nowych środków, czy założeniem ROR-u, czyli nastawione na zwerbowanie nowych klientów.

Tak jest w przypadku Banku Millennium, który ma ofertę na 6,5 proc., czy BGŻ Optimy płacącej 6,3 proc. W ostatnim czasie aktywnie swoje konto oszczędnościowe promuje również ING Bank Śląski, w przypadku którego jest to główny produkt depozytowy. Bank płaci klientom 5,5 proc. w skali roku. Z kolei Bank Pocztowy w ramach uatrakcyjniania swojej oferty dokłada do konta oszczędnościowego kartę płatniczą.

Rekordzistą w wysokości oprocentowania jest Getin kuszący klientów kontem na 10 proc. Tyle tylko, że bank jest też rekordzistą w zakresie dodatkowych warunków dołożonych do tej oferty: trzeba założyć ROR, przelewać na niego przez rok wynagrodzenie w kwocie nie niższej niż 1 tys. zł, a żeby konto było bezpłatne trzeba będzie co miesiąc wydać kartą minimum 500 zł. Co więcej – na rachunek oszczędnościowy nie można przelać więcej niż 2 tys. zł miesięcznie.

Wszystko co udaje się osiągnąć tego typu akcjami i promocjami, to jedynie przeciąganie środków od konkurencji, a nie zasilanie ich nowymi oszczędnościami. Trudno przypuszczać by ten stan rzeczy się zmienił, gdyż rozpoczęty cykl obniżek stóp procentowych zaowocuje spadkiem oprocentowania bankowych depozytów, w tym również kont oszczędnościowych.

Z danych Narodowego Banku Polskiego o należnościach i zobowiązaniach banków wynika, że na koniec września gospodarstwa domowe trzymały na depozytach bieżących 228,6 mld zł. Skoro na kontach oszczędnościowych leży 116 mld zł, to na ROR-y przypada prawie 113 mld zł. Te zaś najczęściej są nieoprocentowane, więc zdeponowana na nich kwota, z punktu widzenia klientów, po prostu „marnuje się”.

To po części efekt niskiej świadomości ekonomicznej naszego społeczeństwa, i tego, że nie bierzemy pod uwagę realnych stóp zwrotu. Polacy potrafią przecież trzymać pieniądze również na lokatach oprocentowanych poniżej inflacji. Poza tym dla części osób możliwość zarobienia kilku, bądź kilkunastu złotych miesięczne na aktywizacji swoich oszczędności wydaje się grą nie wartą świeczki.  Z kolei banki mają dzięki temu dostęp do dużo tańszego pieniądza. Oczywiście nie mogą swobodnie dysponować całością tej kwoty, bo przecież w każdej chwili pieniądze z ROR-u mogą być wypłacone.

NBP szacuje środki umieszczone na depozytach na koniec miesiąca, czyli w momencie, kiedy na rachunki spływają wypłaty, które w dużej mierze zaraz zostaną wykorzystane na pokrycie bieżących wydatków ponoszonych przez klientów banków. Jeśli jednak skorygujemy kwotę leżącą na ROR-ach o dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące dochodów rozporządzalnych, to nadal zostaje nam 60-70 mld zł leżących bezczynnie na kontach. Stanowią one dla banków źródło taniego pieniądza.

Można policzyć jaka wchodzi w grę przeciętna suma „marniejących” oszczędności. Skoro liczba ROR-ów sięga 26 mln zł, to mamy średni osad na rachunku bankowym sięgający 2,5 tys. zł.  Nic jednak nie wskazuje na to, by banki miały nagle stracić dostęp do tych środków. Kwoty rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych od kilku lat leżą bezczynnie na rachunkach, a nadchodzące spadki oprocentowania depozytów, nie zachęcą klientów do przenoszenia pieniędzy z ROR-ów.

OF

(CC BY Images_of_Money)

Otwarta licencja


Tagi