Olivier Blachard (CC BY-NC-ND IMF)
– Dowiedzieliśmy się, że w rozwiniętych gospodarkach, silna planowana konsolidacja fiskalna wiązała się z niższym wzrostem niż oczekiwano, przy czym relacja ta była szczególnie silna zarówno statystyczne jak i ekonomicznie na początku kryzysu – czytamy w dokumencie opublikowanym 3 stycznia przez Oliviera Blacharda i Daniela Leigha z MFW.
Jest to, wprawdzie, publikacja z wyraźnym ostrzeżeniem, by nie traktować jej, jak oficjalnego stanowiska, ale ciężko sobie wyobrazić, żeby po takiej publikacji Fundusz nie zmienił przynajmniej metodologii swoich prognoz.
Co bowiem oznacza przytoczone zdanie? Mówiąc najprościej MFW przyznaje, że nie spodziewał się, że polityka zmniejszenia wydatków budżetowych, którą narzucał przy programach pomocowych choćby dla Grecji, Portugalii czy Irlandii będzie te kraje kosztować aż tyle utraconego wzrostu gospodarczego.
Dlaczego tak się stało? W prognozach MFW przyjmowano, że mnożnik fiskalny wynosi – jak w normalnych czasach – około 0,5. Czasy nie były jednak zwyczajne i kiedy firmy oraz gospodarstwa domowe od dawna już nie wydawały, a rządy także przestały mnożnik fiskalny wzrósł nawet do 1,6 w 2010 roku.
Oznacza to, że jedno euro zaoszczędzone w budżecie państwa przyczyniało się do skurczenia wzrostu gospodarczego nie o 50 eurocentów, ale o ponad trzy razy więcej. W 2010 roku jedno zaoszczędzone w budżecie euro oznaczało 1,6 euro straty dla wzrostu gospodarczego.
Wysokie mnożniki fiskalne powodowały po prostu, że zadłużone kraje nie mogły ciąć wydatków i podnosić podatków bez spowodowania przynajmniej krótkotrwałego załamania gospodarczego. Mając świadomość tej zależności łatwiej zrozumieć czemu w Grecji tak gwałtownie spadła produkcja i tak wzrosło bezrobocie.
Problemów budżetowych ta polityka także nie rozwiązała, bo spadek wpływów z podatków i wzrost wydatków państwa (choćby na nowe zasiłki) prowadziły do paradoksalnej sytuacji, w której walka z deficytem budżetowym prowadziła tylko do jego powiększania.
>>czytaj: Samobójcze programy zaciskania pasa
– Progności znacząco zaniżyli wzrost bezrobocia i spadek popytu krajowego związanego z konsolidacją fiskalną – czytamy dalej w raporcie.
To jednak tylko jedna strona medalu, bo, jak przyznają autorzy, „nie ma jednego mnożnika, który pasowałby w każdym czasie i w każdym kraju”, a miarę jak gospodarki będą odzyskiwać siły i wychodzić z pułapki płynności, mnożniki powinny wracać do poziomów przedkryzysowych. W dodatku „wszystkie rozwinięte gospodarki stoją przed wyzwaniem dostosowania fiskalnego, w odpowiedzi na wzrost poziomu długu publicznego i przyszłą presję na finanse publiczne wynikającą ze zmian demograficznych”.
Zadłużone państwa muszą zatem nadal oszczędzać, ale MFW w końcu uświadomił sobie, że potrwa to raczej lata niż miesiące i dla krajów, które korzystają z jego wsparcia, to niewątpliwie dobra wiadomość.
OF