Nie da się doganiać bogatszych, będąc w strefie euro

Wpływ wejścia do strefy euro będzie niestety negatywny. I to zarówno w długim, jak i w krótkim okresie. Mówię tak dlatego, że – powtarzam – nasze wejście do strefy euro nie zostało oparte na żadnych realistycznych kryteriach spójności. Nasza gospodarka została tam wciągnięta z przyczyn politycznych. Żeby wyglądało, że jesteśmy nowocześni i europejscy – mówi Ljubo Jurčić, chorwacki ekonomista, były minister gospodarki w socjaldemokratycznym rządzie Chorwacji.
Nie da się doganiać bogatszych, będąc w strefie euro

Fot. Ljubo Jurčić

„Obserwator Finansowy”: Chorwacja jest od stycznia w strefie euro.

Ljubo Jurčić: To była fundamentalna decyzja polityczna dla naszego kraju. Ale – moim zdaniem – to jest wielki błąd.

Dlaczego?

Bo Chorwacja nie była na to gotowa. Oczywiście politycy przedstawiali to jako wielki krok naprzód. Jednocześnie z ekonomicznego punktu widzenia to nie wygląda zbyt dobrze. Niestety niewielu chciało tego słuchać.

To zwykle tak się odbywa. Zwolennicy przyjmowania euro nie bardzo lubią słuchać ekonomicznych argumentów.

W Chorwacji zwolennicy przyjęcia euro odnosili się do ekonomicznego wymiaru sprawy w sposób powierzchowny. Mówili na przykład o tym, że wprowadzenie wspólnej unijnej waluty będzie rodzajem stymulacji dla gospodarki.

A nie będzie?

Będzie… dokładnie odwrotnie. Owszem na pierwszy rzut oka po wprowadzeniu wspólnej waluty łatwiej jest prowadzić wymianę gospodarczą z chorwackimi podmiotami. Znika bowiem konieczność wymiany waluty i związane z tym ryzyka kursowe.

No więc w czym problem?

Pieniądz ma dwie podstawowe funkcje. Jest oczywiście środkiem wymiany handlowej. Ale na tym jego rola się nie wyczerpuje. Bo pieniądz to także sposób na prowadzenie polityki gospodarczej kraju. Własny pieniądz nie jest po to, by na niego patrzeć i pękać z dumy. Nie chodzi o mówienie „mamy swoich bohaterów na banknotach”. Pieniądz jest potrzebny do tego, by kształtować ekonomiczną rzeczywistość. Bez niego nie można tego robić. Pozbycie się własnej waluty odbiera rządowi możliwości działania i korygowania rynku w imieniu i na rzecz swoich obywateli.

Bo pieniądz to także sposób na prowadzenie polityki gospodarczej kraju

Tu dotykamy ważnego pytania. Czy kraj taki jak Chorwacja ma w ogóle szansę prowadzić własną politykę gospodarczą? Żeby się z tym pytaniem sensownie zmierzyć, musi nam pan najpierw powiedzieć coś więcej o jej charakterze. Jaka jest dziś chorwacka gospodarka?

Opis chorwackiej gospodarki zacząć należy od przypomnienia jej najważniejszej cechy. Czyli głębokiej deindustrializacji. Rozpad Jugosławii ujawnił, że przemysł nie był równomiernie rozdzielony pomiędzy państwa, które uzyskały wtedy niepodległość. Na dodatek w Chorwacji nigdy nie odbyło się żadne sensowne planowe przejście z realnego socjalizmu do rynkowego kapitalizmu. Siły i środki zawsze były skoncentrowane na czymś innym. W pierwszej fazie istnienia kraju to była wojna i zabezpieczenie suwerenności państwa. Potem przyszły starania o wejście do Unii Europejskiej. W efekcie nie mieliśmy przez te wszystkie lata żadnej próby sensownego podejścia do nowoczesnej reindustrializacji. Nie było żadnej dużej polityki ekonomicznej. Polegaliśmy na tym, co już mamy – czyli na branży turystycznej.

Trzeba przyznać, że tu Chorwacja ma na czym się opierać.

Dochody z turystyki to jakieś 20 proc. chorwackiego PKB. To łatwy pieniądz. Ale też kapryśny. I niestety bez większych perspektyw na wyciśnięcie jeszcze większych dochodów.

No tak, wybrzeża adriatyckiego sobie nie przedłużycie…

Także poprzednia dekada nie była dla Chorwacji taka dobra jak dla Polski. Poziom PKB na głowę mieszkańca z 2008 r. osiągnęliśmy dopiero w 2019 r. Wtedy przyszła pandemia COVID-19.

Pan jest nie tyko ekonomistą, ale był też politykiem. Ministrem właśnie w tamtych czasach.

Kiedy byłem ministrem – na początku XXI w. – to główna presja i oczekiwania skupiały się wciąż na odbudowie wojennych zniszczeń. Potem na rozbudowie infrastruktury – energetycznej czy drogowej. Tego nie dało się przeskoczyć. I na tym polu mieliśmy wiele sukcesów. To był jakiś zalążek polityki ekonomicznej. Ale potem, nasi następcy nie za bardzo chcieli iść tą drogą. Woleli zostawić sprawy rynkowi. W efekcie dziś – przeszło trzy dekady od uzyskania niepodległości – nadal jesteśmy krajem, który musi importować podstawowe surowce potrzebne do zaspokojenia potrzeb własnego społeczeństwa. I nie mówię tu tylko o paliwach, bo z tym problem ma – jak wiemy – cała Europa. Ale Chorwacja to także importer mleka, mięsa, a nawet warzyw. Nie mówiąc już o przemyśle metalowym, elektrycznym czy chemicznym, któremu pozwolono w ostatnich 15 latach dokonać żywota. Stare zakłady się zwinęły. W ich miejsce nie powstały nowe. Winę za ten stan rzeczy ponosi – moim zdaniem – brak ambicji po stronie naszych następców. Niechęć do wymyślenia własnej koncepcji uprzemysłowienia kraju. A teraz jeszcze to oddanie waluty. Ostatniego narzędzia, które umożliwiało przeprowadzenie takiej polityki przemysłowej.

Czy tego typu argumentacja była w grze w czasie dyskusji o przyjęciu euro?

Niestety, ta debata była skupiona na technicznych i logistycznych aspektach wprowadzenia euro. Jak mają wyglądać monety, jak powinien przebiegać proces zastępowania etc.

Dramatycznie brakowało zaś debaty na temat głębszych konsekwencji takiego kroku jak przyjęcie euro. Nie było mowy o tym, że poziom rozwoju gospodarki chorwackiej wciąż dalece odbiega od poziomu rozwoju najsilniejszych graczy posługujących się euro

No to faktycznie wielka „debata”.

Sporo było też mowy o spełnieniu kryteriów z Maastricht. Jak gdyby rzecz dotyczyła jakiegoś wyzwania albo honorowego zakładu. Zwolennicy kończyli zazwyczaj rozmowę odwołując się do wspomnianych już na początku korzyści związanych ze zniknięciem ryzyka walutowego. Dramatycznie brakowało zaś debaty na temat głębszych konsekwencji takiego kroku jak przyjęcie euro. Nie było mowy o tym, że poziom rozwoju gospodarki chorwackiej wciąż dalece odbiega od poziomu rozwoju najsilniejszych graczy posługujących się euro.

Rozumiem, że w latach poprzedzających wejście do euro kolejne chorwackie rządy też jakoś szczególnie nie korzystały z narzędzia do prowadzenia aktywnej polityki gospodarczej, jakie dawało im posiadanie własnej waluty, czyli chorwackiej kuny.

To niestety prawda. Przez ponad dwie–trzy ostatnie dekady kurs kuny był – moim zdaniem – sztucznie zawyżony o jakieś 30 proc. To zaczęło się w latach 90. XX w., gdy wartość naszej waluty została przyczepiona do niemieckiej marki. To sprawiło, że wiele importowanych towarów stało się tańsze dla Chorwatów. Ale ceną było niestety osłabienie eksportu. A w konsekwencji także rodzimej produkcji. Tamtej tendencji nigdy nie udało się naprawić. W efekcie nasza gospodarka wchodząc do euro została jakby zatrzaśnięta w klatce. Zbyt mocna kuna w momencie wymiany waluty na euro sprawi, że nasza gospodarka przez wiele kolejnych lat będzie miała problem z utrzymaniem konkurencyjności wobec unijnych partnerów.

Czyli możliwe, że powtórzy się u was scenariusz znany z Grecji czy Włoch? Wieloletnia nadwyżka importu nad eksportem sprawi, że będą mówić o Chorwacji, że jest „problemem” i nie umie dotrzymać kroku. Jednocześnie politycy niewiele będą mogli z tym zrobić, bo oddanie waluty wyjęło im z rąk możliwości przywracania konkurencyjności drogą dewaluacji?

Niestety tak. W dłuższym okresie jesteśmy więc skazani na jakąś formę pomocy ze strony unijnych instytucji.

A ta pomoc – jak pokazał kryzys grecki czy włoski z lat 2012–2015 – nie jest za darmo.

Oczywiście. Przykłady Grecji, Włoch czy innych gospodarek śródziemnomorskich pokazały, że samo wprowadzenie euro nie zastąpi dobrej polityki ekonomicznej. Przeciwnie. Kończy się zapewne koniecznością wyprzedaży najważniejszych zasobów narodowych i rodzajem nowoczesnej kolonizacji Chorwacji. Niestety w czasie debaty poprzedzającej przyjęcie euro ten temat prawie u nas nie istniał.

Przykłady Grecji, Włoch czy innych gospodarek śródziemnomorskich pokazały, że samo wprowadzenie euro nie zastąpi dobrej polityki ekonomicznej

Dlaczego nie istniał? Czy zwolennicy akcesji do euro mają aż tak bardzo potężną pozycję w przestrzeni publicznej? Czy nie było żadnych ośrodków, które mogły rzucić im wyzwanie? Uzupełnić debatę o te wątki?

Najsilniej wstąpienie do euro wspierał oczywiście sektor finansowy. Bardzo pragnęło euro lobby importerów. Euro jest w interesie zagranicznych inwestorów. To z ich interesem zidentyfikował się rząd Chorwacji. A więc elity polityczne, symboliczne oraz ekonomiczne, w tym bank centralny. Oczywiście wejście do euro zostało przedstawione jako „cywilizacyjny krok we właściwym kierunku”. Dołączenie do grona najlepiej rozwiniętych gospodarek świata. Rodzaj zaszczytu i awansu.

A krytycy?

Działali w rozproszeniu i nie zostali wsparci przez żadną znaczącą siłę polityczną. Łatwo było przedstawić ich jako panikarzy, oderwanych od rzeczywistości profesorków od ekonomii albo wyznawców niedzisiejszych pojęć takich jak „suwerenność narodowa”.

Czy przykłady Polski, Szwecji albo Danii, które są w Unii Europejskiej, ale do euro się nie wybierają – były u was podnoszony? Nikt nie pokazywał, że te gospodarki radzą sobie z ekonomicznego punktu widzenia całkiem nieźle?

Nie było okazji. Niestety – decyzja o wejściu Chorwacji do strefy euro została podjęta w oparciu o czysto polityczne argumenty. Debaty ekonomicznej nie było. Taka jest smutna prawda.

Co będzie dalej z chorwacką gospodarką zarówno w krótkim, jak i w długim okresie?

Wpływ wejścia do strefy euro będzie niestety negatywny. I to zarówno w długim, jak i w krótkim okresie. Mówię tak dlatego, że – powtarzam – nasze wejście do strefy euro nie zostało oparte na żadnych realistycznych kryteriach spójności. Nasza gospodarka została tam wciągnięta z przyczyn politycznych. Żeby wyglądało, że jesteśmy nowocześni i europejscy. To po naszej stronie. A Unia? Unia jest zainteresowana rozbudową wspólnego rynku. To dobre dla najsilniejszych gospodarek. Na krajowe autorskie pomysły na politykę ekonomiczną nie zostaje w tym układzie miejsca. O zbyt mocnej kunie już mówiłem. Ona nam przez lata doskwierała. Teraz nie możemy już jednak niczego zmienić. Gdy przyjdzie szok ekonomiczny, politycy w Zagrzebiu będą mieli związane ręce. Będą mogli się tylko przyglądać. Z politycznego i strategicznego punktu widzenia to jest oczywiście scenariusz kolonizacji Chorwacji.

A może to jest po prostu spojrzenie prawdzie w oczy. Może małe gospodarki – i szerzej małe kraje – nie mają we współczesnym świecie szansy na faktyczną suwerenność. Może muszą być komuś poddane?

Dzisiejsze kraje bogate i rozwinięte rozwinęły się na bazie dwóch rewolucji. Rewolucji przemysłowej i rewolucji monetarnej.

Ta pierwsza jest dobrze znana i opisana. Ale o co chodzi z tą drugą?

Rewolucja monetarna oznacza, że pieniądze nie mają wartości obiektywnej. Ich wartość nie leży w papierze, na którym zostały wydrukowane. Ich siła polega na rozwoju i ekonomicznej wydajności kraju, który te pieniądze produkuje. Pieniądz jest w tym sensie odbiciem siły gospodarczej, dynamiki, atrakcyjności i struktury. To narodowa polityka ekonomiczna daje moc narodowemu pieniądzowi. Ale nie odwrotnie! W tym sensie euro nie podciągnie chorwackiej gospodarki przez sam fakt, że euro zacznie w niej krążyć. Kraje rozwinięte najpierw krzepły i miało to odbicie w sile ich walut.

Gdyby zbyt wcześnie się tych walut pozbyli – nie byłoby ich sukcesu ekonomicznego. Nasze wejście do obszaru wspólnego pieniądza krajów bogatych zabiera nam szansę na zbudowanie zdrowego systemu ekonomicznego na własnych prawach. W tym sensie nie chodzi o to, czy kraj jest mały czy duży. Liczy się to, czy jego poziom rozwoju jest kompatybilny z gospodarkami, które wyznaczają faktyczną wartość wspólnego pieniądza.

Nasze wejście do obszaru wspólnego pieniądza krajów bogatych zabiera nam szansę na zbudowanie zdrowego systemu ekonomicznego na własnych prawach

Optymalny obszar walutowy. Tak to miało wyglądać w teorii. Robert Mundell dostał za jej opracowanie nawet tzw. Nobla z ekonomii.

Tak, to były teoretyczne założenia, które były dyskutowane przy zakładaniu strefy euro. Integrować się miały gospodarki na zbliżonym poziomie rozwoju. Te zasady wyrzucono jednak do kosza na śmieci. I tam leżą do dziś. Rzeczywistość eurointegracji się nimi nie kieruje. Czego dowodzi akces Chorwacji do strefy euro.

Politycy unijni zawsze podkreślają, że takie poszerzanie strefy euro może i nie jest zgodne z regułami ekonomicznej wydajności, ale przecież popychają naprzód proces eurointegracji. A eurointegracja to pokój i zbliżenie między narodami. Czyli wartości bez wątpienia pozytywne.

Taka argumentacja jest oczywiście dobrze znana. Ale nie uwzględnia wszystkich tych niekorzystnych i niepożądanych konsekwencji takiej eurointegracji. W tym wypadku są to oczywiście napięcia, które wywołują kryzysy ekonomiczne oraz społeczne będące skutkiem opisanych przeze mnie niedopasowań. To rozbija i będzie rozbijać Unię od środka. Wszystko opiera się na optymistycznej politycznej opowieści, że kraje słabiej rozwinięte mogą się rozwijać i doganiać te silniejsze, będąc w środku strefy euro. Ale to się nie dzieje. A nie dzieje się dlatego, że kraje słabsze potrzebują własnej waluty do prowadzenia polityki ekonomicznej wspierającej takie doganianie. Bez suwerennego pieniądza nie mogą nadrabiać dystansu. To się nie uda. W ten sposób tworzy się stała i niemożliwa do zasypania przepaść pomiędzy tymi krajami, które na euro korzystają – to północ z Niemcami na czele. I tymi, które tracą. Ostatnio te tarcia między nimi próbuje się zasypywać pieniędzmi. Temu ma służyć unijny fundusz odbudowy po pandemii. Ale to nie rozwiązuje problemu niedopasowania. I nie rozwiąże. Chorwacja zaś stanie się kolejnym rozdziałem w tej opowieści.

 

Ljubo Jurčić, chorwacki ekonomista, emerytowany profesor Uniwersytetu w Zagrzebiu, były minister gospodarki w socjaldemokratycznym rządzie Chorwacji w latach 2002–2003

 

Rozmawiał Rafał Woś

Fot. Ljubo Jurčić

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Sandra Švaljek: Wejście do strefy euro było naszym celem

Kategoria: Trendy gospodarcze
Chorwacja zawsze była państwem silnie związanym ze strefą euro i ten czynnik stanowił ważny element w naszej decyzji o przystąpieniu do strefy euro – mówi Sandra Švaljek, zastępca prezesa Narodowego Banku Chorwacji.
Sandra Švaljek: Wejście do strefy euro było naszym celem

Chorwacka droga do euro: test nowej konfiguracji systemu ERM2

Kategoria: Trendy gospodarcze
Żart o Bałkanach, które produkują więcej historii, niż są w stanie pochłonąć, pamiętnie choć błędnie przypisywany Churchillowi, jest dość trafnym opisem chorwackiej historii pod koniec XX wieku. Jednak na przełomie wieków Chorwacja zdołała wyzwolić się od „klątwy Churchilla” w dążeniu do stania się „nudnym” krajem o znikomym wpływie na sprawy globalne.
Chorwacka droga do euro: test nowej konfiguracji systemu ERM2

Chorwacja w strefie euro

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jadąc w tym roku na wakacje do Chorwacji pamiętajmy by zabrać ze sobą już nie chorwackie kuny, a euro. 1 stycznia 2023 r. Chorwacja dołączyła do strefy euro, stając się jej 20.krajem członkowskim. To wydarzenie miało miejsce 10 lat po wejściu Chorwacji do Unii Europejskiej w 2013 r.  Ponadto 1 stycznia 2023 r. Chorwacja dołączyła także do strefy Schengen.
Chorwacja w strefie euro