Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Nieśmiałe sygnały poprawy w europejskich bankach

Obszary ryzyka w europejskich bankach nie zmniejszają się, a jeśli chodzi o chroniczny brak zyskowności – nawet rosną. Pojawiają się jednak drobne oznaki optymizmu. Poza nieprzerwanym wzrostem kapitałów nieznacznej poprawie uległa jakość aktywów i wskaźnik pokrycia odpisami złych kredytów.
Nieśmiałe sygnały poprawy w europejskich bankach

Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) opublikował zaktualizowaną „mapę ryzyka” dla europejskiego sektora bankowego za III kwartał 2016 r. Zdecydowana większość czynników ryzyka jest na najwyższym możliwym poziomie, a niektóre wciąż mają tendencję wzrostową. Lampki ostrzegawcze świecą na czerwono, a najgorzej jest z rentownością. Powodem jest pogłębiający się spadek i wyników odsetkowych, i prowizyjnych, a dodatkowo presja rosnących kosztów.

Dane Komisji Nadzoru Finansowego o polskim sektorze bankowym pokazują, że jest on w znacznie lepszej sytuacji niż europejska średnia, jednak podlega tym samym presjom, co banki w innych krajach. Nie sposób nie dodać do tego, że na grudniowym posiedzeniu Komitet Stabilności Finansowej wymienił malejącą odporność polskich banków związaną z ich spadającą zyskownością jako jedno z potencjalnych źródeł ryzyka systemowego.

W bankach Unii w III kwartale 2016 r. ryzyko związane ze słabą rentownością sektora wzrosło jeszcze mocniej. Średnia roczna stopa zwrotu z kapitału (ROE) dla grupy badanych 198 banków obniżyła się do 5,4 proc., aż o jeden punkt procentowy w ujęciu rok do roku, i o 30 punktów bazowych w porównaniu z poprzednim kwartałem. Przypomnijmy, że średni ROE dla całego polskiego sektora bankowego – według danych KNF – na koniec III kwartału 2016 r. wynosił 8,6 proc., po spadku o 90 punktów bazowych (pb) w ciągu roku.

>>zobacz ile zarobiły polskie banki w 2016 roku

Co gorsza, odsetek banków w Unii z ROE poniżej 6 proc. w całej próbie wzrósł z 44,1 proc. w II kwartale 2016 do 56,3 proc. w III kwartale. Pomiędzy krajami Unii pogłębiają się wcześniej i tak już bardzo duże różnice w rentowności banków. ROE banków węgierskich to 19,1 proc., a rumuńskich – 17,3 proc., podczas gdy greckich – minus 10,1 proc., a portugalskich – minus 2,4 proc.

Pomimo zauważanego przez EBA zmniejszania aktywów ważonych ryzykiem (RWA) przez banki średni wskaźnik zwrotu z aktywów (ROA) spadł w III kwartale 2016 r. do 0,34 proc., czyli o 2 pb kwartał do kwartału i 4 pb rok do roku. W Polsce na koniec III kwartału ROA wynosił 0,9 proc., po spadku o 10 pb w ciągu roku.

Równocześnie pogarsza się kolejna miara efektywności – wskaźnik kosztów do dochodów. Dla unijnych banków wskaźnik C/I wzrósł o 30 pb w ciągu III kwartału 2016, do 63,0 proc. Wzrost tej miary rok do roku wyniósł aż 310 pb. W polskim sektorze bankowym, według raportu KNF, wynosił on na koniec III kwartału 55,2 proc. i był wyższy o 1 pkt proc. niż rok wcześniej.

Mimo pogorszenia się rentowności oraz innych miar efektywności dają znać o sobie (choć nieśmiało) pewne pozytywne zjawiska. Kapitały unijnych banków stale rosną. Bardzo wolno i nie we wszystkich krajach, ale w niektórych trwale zmniejsza się odsetek kredytów z utratą wartości, poprawiło się pokrycie odpisami ekspozycji nieregularnych i nieco zmniejszył się wskaźnik kredytów do depozytów LtD.

W III kwartale najtwardszy kapitał CET 1 osiągnął poziom 14,1 proc. RWA, czyli o 50 pb więcej niż kwartał wcześniej i o 110 pb więcej niż przed rokiem. Ponieważ ROE banków jest znacząco niższy od kosztów pozyskania kapitału, wzrost wskaźników kapitałowych odbywa się wskutek zatrzymania zysków lub zmniejszania RWA.

Zmniejszaniu RWA towarzyszy obniżka wskaźnika LtD, co jest tendencją trwającą od kilku kwartałów. W III kwartale 2016 r. LtD wyniósł 120,1 proc., podczas gdy półtora roku temu był o 5 pkt proc. wyższy. Dzięki temu niektóre banki sygnalizują możliwość podjęcia na nowo akcji kredytowej. Na razie ta nowa akacja kredytowa przynosi aktywa o znacznie lepszej jakości, niż te ze starej, przedkryzysowej akcji.

Banki powoli zmniejszają udział kredytów z utratą wartości (NPL), lecz pozostaje on nadal wysoki i wynosi 5,4 proc., co jednak oznacza wielkość o 10 pb mniejszą niż w poprzednim kwartale. Zmniejszenie NPL przebiega w różnym tempie w rożnych krajach, postęp widać na Cyprze, ale nie w Grecji. Spadek nastąpił w Chorwacji, Rumunii, na Węgrzech, w Słowenii i – najszybszy – w Irlandii, a – minimalny – w Portugalii, czy we Włoszech.

Główne przeszkody w zmniejszaniu udziału ekspozycji niereguralnych w portfelach to powolne sądownictwo, przewlekle procesy windykacyjne oraz nieefektywne rynki wtórne. Ponadto ceny rynkowe złych długów są często poniżej ich wartości księgowej netto, więc banki nie kwapią się z ich sprzedażą. Duży udział złych kredytów jest nadal – obok wysokich kosztów działania – głównym powodem niskiej zyskowności sektora.

Wyraźnie rośnie natomiast wskaźnik pokrycia odpisami złych kredytów – do 44, 3 proc. w III kwartale 2016 r. Jest on jednak bardzo różny w różnych krajach – najniższy jest w Finlandii, gdzie wynosi 26,6 proc., a najwyższy w Słowenii – 66,7 proc. W sumie, wraz ze zróżnicowaną zyskownością i jakością aktywów, świadczy o utrzymującej się fragmentacji europejskiego sektora bankowego. Powiększa ją jeszcze polityczna niepewność i potencjalne ryzyka związane z rządowym długiem.

EBA zwraca uwagę, że część banków deklaruje możliwość wzrostu akcji kredytowej. W grudniowym raporcie informowała, że banki prognozują wzrost akcji kredytowej dla sektora niefinansowego o 1–5 proc. rocznie w ciągu kolejnych trzech lat i odpowiadający temu wzrost depozytów oraz finansowania dłużnego. Agencja podaje te plany w wątpliwość, stwierdzając, że w 2016 roku napływ depozytów się zatrzymał, a nie sądzi, żeby banki w obecnym otoczeniu były w stanie pozyskać odpowiednio duże finansowanie z innych źródeł.

Czy wzrost stóp procentowych, którego w Europie, jak również w Polsce, nie widać jeszcze na horyzoncie, ale wszyscy już wiedzą, że się kiedyś pojawi, spowoduje poprawę rentowności banków? Takie są oczekiwania rynku za Oceanem, gdzie w grudniu nastąpiła po roku kolejna podwyżka stóp. Antycypując tę grudniową i kolejne, ceny akcji banków spektakularnie wzrosły. EBA twierdzi, że w Europie tak wcale być nie musi.

Po pierwsze, przy wciąż wysokich wskaźnikach LtD, a więc stałej potrzebie refinansowania, wzrost stóp może oznaczać – przynajmniej w krótkim terminie – silniejszy wzrost kosztów refinansowania niż przychodów odsetkowych. A to byłoby kolejnym ciosem dla dochodowości sektora. Po drugie, środowisko niskich stóp zachęca banki do zwiększania ryzyka kredytowego, a kiedy stopy wzrosną, ryzyko to może się zmaterializować.

 

Otwarta licencja


Tagi