Metamorfozy systemów walutowych XX wieku
Kategoria: Instytucje finansowe
Getty Images
Charles P. Kindleberger w swojej książce „Świat w depresji: 1929–1939” przedstawił teorię stabilności hegemonicznej, która stwierdza w szczególności, że otwarty i stabilny system międzynarodowy zależy od obecności dominującego mocarstwa światowego.
W XIX w. takim mocarstwem była Wielka Brytania, która w czasach obowiązywania standardu złota dominowała jako potęga gospodarcza i militarna, dostarczając kluczowych dóbr publicznych. Obejmowały one rynek towarów pierwszej potrzeby, dostarczanych przez brytyjski wolny handel, a także antycykliczny przepływ kapitału, generowany przez londyńskie City. Wielka Brytania wspierała również koordynację polityki makroekonomicznej i kursów walutowych poprzez zasady standardu złota. Bank Anglii służył także jako pożyczkodawca ostatniej instancji.
Pierwsza wojna światowa osłabiła Wielką Brytanię, która w latach 30. XX w. nie miała już wystarczających środków finansowych, aby wspierać międzynarodowy system walutowy. Chociaż Stany Zjednoczone były wówczas wschodzącym mocarstwem, to nie były jeszcze gotowe, aby wejść w rolę Wielkiej Brytanii. Kindleberger napisał, że bez hegemona ekonomicznego w latach 30. XX w. nie było nikogo, kto mógłby zapewnić trzy kluczowe funkcje ważne dla globalnej stabilności finansowej: (i) utrzymać względnie otwarty rynek, (ii) udzielać długoterminowych pożyczek krajom będącym w tarapatach lub (iii) działać jako globalny bank centralny i oferować krótkoterminowy kredyt w czasach kryzysu. Rezultatem był protekcjonizm, dewaluacje walut, spory o długi wojenne i kryzysy finansowe, które przenosiły się z jednego ośrodka do drugiego – kryzys gospodarczy rozprzestrzenił się z Austrii na Niemcy i Wielką Brytanię, a ostatecznie dotarł do USA, zamieniając kryzys po 1929 r. w załamanie gospodarcze, które zdefiniowało epokę.
Zobacz również:
Asymetria w międzynarodowym systemie walutowym
Główna lekcja z lektury książki Kindlebergera dotyczy negatywnych konsekwencji braku hegemona w latach 30. XX w. – „już nie Londynu, jeszcze nie Nowego Jorku” – mogącego utrzymać światową gospodarkę w równowadze. Ta tzw. „luka Kindlebergera” – czas między światowymi hegemonami – zbiegła się z okresem Wielkiego Kryzysu i eskalacją zawirowań politycznych, których kulminacją była II wojna światowa.
W 1944 r., pod koniec II wojny światowej, delegaci z 44 krajów spotkali się w Bretton Woods, gdzie zaaranżowali płynne przejście między starymi i nowymi hegemonami, tworząc jednocześnie Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) z siedzibami w Waszyngtonie. W ten sposób została ugruntowana faktyczna supremacja amerykańskiej potęgi handlowej, finansowej i militarnej (w tym czasie Stany Zjednoczone odpowiadały za 35 proc. światowego PKB).
Supremacja dolara
Przez dziesięciolecia po II wojnie światowej Stany Zjednoczone były liderem. Waszyngton, od kryzysu zadłużenia Ameryki Łacińskiej w latach 80. XX w. aż po kryzys finansowy w Azji w 1997 r., globalny kryzys finansowy w latach 2008–2009 oraz kryzys pandemiczny, koordynował działania zaradcze, a linie swapowe Systemu Rezerwy Federalnej (Fed) utrzymywały globalną stabilność finansową, udostępniając płynność w dolarach do systemu finansowego w sytuacjach kryzysowych. Oczywiście USA także na tym korzystały.
Od dziesięcioleci międzynarodowy system finansowy koncentruje się na walucie amerykańskiej – mimo, że udział Stanów Zjednoczonych w globalnym PKB spadł od 1944 r. (według MFW udział USA w nominalnym globalnym PKB wyniósł 26 proc. w 2024 r.).
Stany Zjednoczone pozostają również na czele światowego rozwoju technologicznego i są wiodącą potęgą militarną. Rynki finansowe w USA nadal są najgłębsze i najbardziej płynne. Ponadto 81 proc. finansowania handlu, 48 proc. obligacji międzynarodowych i 47 proc. transgranicznych należności bankowych ciągle jest denominowanych w dolarze. Jednocześnie 57 proc. światowych rezerw walutowych znajdowało się w dolarze, w porównaniu z 71 proc. w pierwszym kwartale 1999 r. – dla porównania euro stanowi około 20 proc. światowych rezerw walutowych – mniej więcej tyle samo co pięć lat temu. Polityka pieniężna amerykańskiej Rezerwy Federalnej i wyniki gospodarki amerykańskiej stale zaś kształtują globalny cykl finansowy.
Kindleberger przekonywał również, że stabilność jest globalnym dobrem publicznym, które musi być zapewnione, ponieważ nie jest to równowaga występująca naturalnie. Wiodąca gospodarka – „hegemon” – może zagarnąć dla siebie część korzyści płynących z tej stabilności i popchnąć system w kierunku korzystnym dla jej interesów. Musi jednak wziąć na siebie ciężar zapewnienia m.in. otwartego rynku towarów, finansowania antycyklicznego i roli pożyczkodawcy ostatniej szansy.
Stany Zjednoczone jako hegemon odgrywały rolę światowego bankiera, który wspierał globalną gospodarkę w czasach kryzysu, stając się pożyczkodawcą ostatniej szansy za pośrednictwem linii swapowych. W ten sposób przyczyniały się do zapewnienia stabilności finansowej, ważnego globalnego dobra publicznego. Ich rola jest uzupełniana także przez działania instytucji z Bretton Woods, w szczególności MFW.
Kontestacja korzyści płynących z globalnej stabilności
W dyskusjach ekonomistów powracają jednak echa „luki Kindlebergera”, ponieważ aktualnie administracja w Waszyngtonie odrzuca myślenie o USA jako hegemonie dbającym o globalną stabilność finansową, wycofując się jednocześnie z transatlantyckich sojuszy. Dla przykładu, Stany Zjednoczone domagają się, aby sojusznicy płacili za ochronę i wsparcie wojskowe, postrzegają deficyt handlowy jako dowód na „nieuczciwość” ze strony partnerów handlowych, a także uznają, że atrakcyjność dolara – i idący z tym w parze „przywilej” gwarantowanego taniego kredytu od reszty świata – jest zbyt dużym obciążeniem, które poprzez wzrost wartości waluty osłabia amerykański sektor produkcyjny. Waszyngton wydaje się zatem nieprzekonanym do tego, że korzyści płynące z globalnej stabilności są warte swojej ceny. Jednocześnie nie ma wyraźnego kandydata na miejsce Stanów Zjednoczonych.
Zobacz również:
Dolar pozostanie dominującą walutą rezerwową
Jeśli waluta ma pełnić rolę międzynarodową, kraj ją emitujący musi cieszyć się prymatem gospodarczym i zajmować centralną pozycję w handlu światowym. Ważną rolę odgrywają również siła militarna i sojusze geopolityczne, a także otwarta gospodarka i wysokiej jakości, stabilne instytucje. Obecna polityka amerykańskiej administracji podważa nie tylko tamtejsze instytucje, multilateralizm i długoterminowe perspektywy wzrostu gospodarczego USA, ale też zaufanie do dolara.
W ostatnim czasie wśród przedstawicieli europejskiej bankowości centralnej i nadzoru finansowego pojawiły się wątpliwości, czy nadal można polegać na wsparciu amerykańskiej Rezerwy Federalnej w czasach napięć na rynku finansowym (w strefie euro prawie jedna piąta finansowania banków jest denominowana w dolarach). Istnieje bowiem obawa, że Fed, pod wpływem presji politycznej, może zawiesić linie swapowe, które w takich momentach zapewniały płynność dolarową zagranicznym bankom centralnym. Linie swapowe Fed oferują bowiem bankom centralnym krajów sojuszniczych, w tym Europejskiemu Bankowi Centralnemu (EBC), Bankowi Anglii i Bankowi Japonii, dostęp do dolara w zamian za własną walutę – w celu zapobiegania kryzysom.
Oczywiście istnieją różnice między latami 30. XX w. a dniem dzisiejszym, które zapewniają większą stabilność systemu finansowego na świecie, tj. m.in. płynne kursy walut, instytucje z Bretton Woods (Bank Światowy i MFW), linie swapowe Fed czy też duże rezerwy walutowe zgromadzone m.in. przez Chiny i inne kraje azjatyckie. Co więcej, 14 banków centralnych, które miały stałe i tymczasowe swapy z Fed w 2008 i 2020 r., łącznie posiada zasoby bezpiecznych aktywów amerykańskich o wartości ok 1,9 bln dol. (wg danych na koniec 2021 r.).
Zobacz również:
Czy mamy do czynienia z dedolaryzacją?
Czas na internalizację euro
Pojawiają się opinie, że to dobry moment, aby przekształcać euro w walutę międzynarodową. Wskazuje się przy tym, że pomimo zagrożeń związanych z internacjonalizacją euro, ramy polityki makroostrożnościowej strefy euro, które są znacznie silniejsze niż te w USA, mogą pomóc jej poradzić sobie ze zwiększonym przepływem kapitału i zmiennością cen aktywów. Ponadto Europa charakteryzuje się wysokiej jakości i stabilnymi instytucjami, jak np. EBC, ugruntowanymi rządami prawa oraz globalnym przywództwem w dziedzinie klimatu. Oczywiście wymagałoby to podjęcia lub zakończenia wielu reform – m.in. dotyczących rynku aktywów mających status safe haven, gdyż obecnie rynek amerykańskich obligacji skarbowych o wartości 28 bln dol. istotnie przyćmiewa rynek niemieckich obligacji rządowych o wartości 1,8 bln euro.
„Jeśli przywództwo postrzegane jest jako zapewnienie dobra publicznego w postaci odpowiedzialności, a nie jako wykorzystywanie zwolenników lub dobra prywatnego w postaci prestiżu, pozostaje to pozytywnym pomysłem” – napisał Kindleberger. Stany Zjednoczone zapewniały dotychczas taki rodzaj przywództwa. Przyszłość pokaże, czy „luka Kindlebergera” pozostanie jedynie faktem historycznym.
Autorka wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP.