Autor: Paweł Kowalewski

Ekonomista, pracuje w NBP, specjalizuje się w zagadnieniach polityki pieniężnej i rynków walutowych

O Bundesbanku nieco inaczej

Bundesbank kojarzy się często z konserwatywną bankowością centralną, wysokim poziomem niezależności instytucjonalnej i dużą skutecznością polityki pieniężnej.
O Bundesbanku nieco inaczej

(Foto: Bundesbank)

Czas dlatego przyjrzeć się bankowi centralnemu Niemiec z zupełnie innej strony, a pomocny będzie tutaj wydany przez Bundesbank album ilustrujący dzieje jego siedziby.

Sztuka nie jest pojęciem obcym dla banków centralnych. Słyszałem ostatnio pewną złośliwość, że za sprawą rosnącej ostatnio inflacji, banki centralne wręcz generują popyt na dzieła sztuki. Rzec w tym, że te ostatnie mają gwarantować skuteczną ochronę przed tracącym na wartości pieniądzem. Nie chciałbym tutaj wywoływać dyskusji w tym zakresie, gdyż celem tego tekstu jest zupełnie coś innego. Otóż, nawet jeżeli dla krytyków banki centralne generują popyt na działa sztuki, to równocześnie te same banki centralne dbają o sztukę chociażby obecną w siedzibach tych instytucji.

Świetnym przykładem banku centralnego wspierającego sztukę może być austriacki bank centralny (OeNB), który posiada imponującą kolekcję dawnych instrumentów muzycznych. Ale w sercu europejskiej muzyki nie może być inaczej. Z kolei siedziba tego banku mieści się na placu, którego patronem jest słynny austriacki architekt Otto Wagner, a budynek może stawać do konkursu o najpiękniejszą siedzibę banku centralnego w Europie. Budynek nie byłby jednak murowanym kandydatem do wspięcia się nawet na podium, głównie za sprawą ogromnej konkurencji. Wie o tym każdy, kto widział siedziby banków centralnych Włoch, Francji, Węgier czy Hiszpanii. A jak się na tym tle prezentuje siedziba banku centralnego Niemiec? Złośliwie można powiedzieć, że to zupełnie inna, znacznie niższa liga. Odstawiając złośliwości na bok, powiedziałbym raczej, że to zupełnie innych świat.

Rzeczywiście zaprojektowany na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, a oddany do użytku w 1972 r. gmach siedziby Bundesbanku odstaje zarówno stylem jak i rozwiązaniami architektonicznymi od innych banków centralnych. Na pierwszy rzut oka, mamy skojarzenia ze słynnymi falowcami na gdańskim Przymorzu. Cóż, długość opisywanego gmachu to 220 metrów, przy szerokości niespełna 17 metrów oraz wysokości ok. 54 metrów. Nawet sami pracownicy Bundesbanku określali wprost siedzibę swojego pracodawcy jako swoistego rodzaju brzydki kloc architektoniczny. Wśród moich znajomych z pracy byłem chyba jedyną osoba, która zachwycała się tym budynkiem, co u samych Niemców często wywoływało uśmiech politowania. Do czasu jednak.

Otóż, w 2016 r. zarząd Bundesbanku podjął decyzję o kompleksowym remoncie swojej siedziby, żeby nadać gmachowi nowe oblicze. Z oczywistych powodów nie są mi znane plany, więc nie wiem, jak będzie wyglądać siedziba po remoncie. Zakładam jednak, że zmiany będą znaczące. Utwierdza mnie w tym przekonaniu ostatnia publikacja Bundesbanku, będąca raczej swoistego rodzaju pięknie wydanym albumem zatytułowanym The Past Becomes the Future .

Gdy przeglądam ten album mam wrażenie, jakby pracownicy Bundesbanku chcieli jeszcze chociaż na moment zatrzymać wspomnienia o odchodzącym nieuchronnie do historii gmachu. Rzeczywiście, za sprawą naprawdę artystycznych zdjęć autorstwa Nilsa Thiesa zostało pokazane w całej okazałości piękno tego budynku.

Banki centralne jako instytucje safety net

Szczerze powiedziawszy, trudno wyobrazić sobie lepiej zrobione fotografie. Dopiero zdjęcia w albumie zwracają uwagę na istotne szczegóły. Przykładem może być główny hall wejściowy zaprojektowany przez światowej sławy wenezuelskiego artystę Jesus Rafaela Soto, mający swój unikatowy styl (ci którzy mieli okazję korzystać z największego wenezuelskiego lotniska Maiquetia nieopodal Caracas na pewno wiedzą, o jaki styl chodzi).

Moje fascynacje

Teraz chciałbym się odnieść do mojej własnej fascynacji siedzibą Bundesbanku. Na pewno nie roszczę sobie praw do bycia znawcą architektury. Wręcz przeciwnie. Moja fascynacja tym miejscem miała i chyba ma nadal zupełnie inne podłoże. Była ona raczej efektem fascynacji marką niemiecką, której strażnikiem wartości był nie kto inny jak właśnie wszechpotężny Bundesbank. Nie byłem jedyną osobą która dała się uwieść mitowi tej silnej waluty.

Słynny francuski ekonomista, Jacques Attali, poszedł jeszcze dalej w rozmowach ze swoimi niemieckimi kolegami i określił markę niemiecką mianem niemieckiej bomby atomowej (wprawiające swoich niemieckich partnerów w głębokie osłupienie). Świadom słów Attaliego, przekraczając próg siedziby Bundesbanku, miałem wrażenie, że wchodzę do swego rodzaju arsenału nuklearnego. Podobne odczucia mogli mieć także ci, którzy nigdy nie słyszeli o metaforze związanej z bombą atomową. Rzecz w tym, że człowiek zostaje naprawdę porządnie prześwietlony przed wejściem na teren Bundesbanku przez upoważnione do tego jednostki.

Przekraczając próg siedziby Bundesbanku, miałem wrażenie, że wchodzę do swego rodzaju arsenału nuklearnego.

Innymi słowy, nie każdemu jest dane przekroczyć próg siedziby niemieckiego banku centralnego, a jeżeli już komuś uda się znaleźć wewnątrz, ma możliwość poznania budynku tylko w minimalnym stopniu. Ja miałem to szczęście, że mogłem ta pracować dwa lata, a więc wystarczająco długo, żeby poznać ten arsenał nuklearny, w którym była przechowywana niemiecka – finansowa – broń atomowa. Chodząc długimi korytarzami tego gmachu, często zastanawiałem się  nad tym, czy tymi samymi ścieżkami szli moi starsi koledzy na spotkanie z ówczesnym prezesem Otmarem Emmingerem, w trakcie którego została uchwalona słynna klauzula Emmingera.

Parząc na ogromne połacie zieleni otaczające gmach, pytałem sam siebie, czy to właśnie w tym miejscu wylądował 30 listopada 1978 r. helikopter z ówczesnym kanclerzem Helmutem Schmidtem na podkładzie. A może, przechadzając się krętymi ścieżkami przepięknego parku, w maju 1991 r., uznawany dziś za legendę bankowości centralnej prezes Karl Otto Poehl, podjął trudną decyzję o swej rezygnacji z tak prestiżowego urzędu (jako znak protestu wobec rzekomej unii monetarnej między RFN a NRD przy parytecie 1:1).

Będąc dosłownie kilka razy na najwyższej kondygnacji tego budynku (gdzie zgodnie z logiką urzędują najwyższe władze Bundesbanku), nie mogłem nie myśleć o tym, że właśnie dokładnie na tym samym piętrze 11 września 1992 r. obyło się tajne spotkanie niemieckich władz monetarnym (w którym uczestniczyli kanclerz Helmut Kohl i minister finansów Theo Waigel) i w trakcie którego prezes Helmut Schlesinger poinformował Kohla o tym, że dalsze ratowanie lira włoskiego zagraża stabilizacji monetarnej Niemiec.

Jak Niemcy wymyślili euro

Czy to nie na tym samym piętrze Schlesinger udzielił brzemiennego w skutki słynnego wywiadu, którego efektem była masowa wyprzedaż funta brytyjskiego, czego efektem było opuszczenie przez Wielką Brytanię mechanizmu stabilizacyjnego ERM (Exchange Rate Mechanism).

Tego rodzaju skojarzenia towarzyszyły mi na każdym kroku. Nie chcę jednak zanudzać czytelników swoją własną fascynacją niemieckim bankiem centralnym. W końcu celem tego tekstu jest ukazanie siedziby niemieckiego Bundesbanku jako swoistego rodzaju zabytku. A tu z pomocą przychodzi liczący niemal 60 stron wstęp. Autor, Werner Durth, słynny niemiecki architekt oraz znawca historii architektury, zaprasza nas na przechadzkę po siedzibie Bundesbanku i tłumaczy, co leżało u podstaw takiej własnej koncepcji architektonicznej siedziby niemieckiego banku centralnego.

To właśnie za sprawą tego opisu zrozumiemy szczególną rolę Frankfurtu nad Menem, miasta które o mały włos nie zostało stolicą Niemiec Zachodnich. Z tekstu można dowiedzieć się, co przeważyło, że stolicą RFN zostało prowincjonalne Bonn. Oczywiście Bundesbank powstał dopiero w 1957 r., jednak spory i dyskusje dotyczące tego, gdzie miałby zostać ulokowany jego poprzednik (czyli Bank deutscher Laender) trwała na kilkanaście miesięcy przed powstaniem samej Republiki Federalnej Niemiec. Bonn nie wchodziło w grę, natomiast poważnym rywalem dla Frankfurtu był hanzeatycki Hamburg.

Początkowo siedzibą zarówno Bank deutscher Laender jak i później Bundesbanku był dawny gmach Reichsbanku przy Taunusanlage 5. Dopiero w 1961 r. trio niemieckich architektów, Otto Apel, Hannsgeorg Beckert oraz Gilbert Becker wygrało konkurs na siedzibę banku. Architekci ci utworzyli firmę, której nazwa jest akronimem wywodzącym się od ich nazwisk (ABB) była bardzo uznaną marką w Niemczech. Zwłaszcza za sprawą Beckerta, który pracował nad projektami frankfurckiej opery i teatru.

Siedziba została oddana do użytku w 1972 r. Oczywiście jest to na pewno dzieło zbiegu okoliczności, ale obie wyżej wspomniane daty mają swoją ukrytą symbolikę. W 1961 r. miała miejsce pierwsza rewaluacja marki niemieckiej względem dolara USA, która była wyraźnym sygnałem, że zniszczone przez wojnę Niemcy zaczynają odzyskiwać status poważnego gracza w międzynarodowym systemie walutowym. Z kolei w 1972 r. system z Bretton Woods legł już w gruzach i wyłaniał się już nowy system, w którym Niemcy Zachodnie zaczęły odgrywać wręcz znaczącą rolę (nie wspominając już o ich decydującej roli w Europie Zachodniej).

Stara siedziba Bundesbanku została oddana do użytku w 1972 r. kiedy system z Bretton Woods legł w gruzach.

Sam Durth zwraca uwagę w swojej przedmowie na jedną bardzo ważną rzecz. Architektura siedziby Bundesbanku jest swoistego rodzaju ukłonem w kierunku kultury stabilności. Ja dodałbym kultury stabilności pieniądza. Rzeczywiście sam gmach jest także wyposażony w  spartańskim stylu, czego najlepszym przykładem jest brak klimatyzacji w całym budynku (wyjątkiem jest ostatnie piętro, gdzie urzęduje zarząd). Skromne są meble (także w pokojach zarządu). Jedyną oazą luksusu jest przepiękny basen (szkoda, że akurat o jego upamiętnieniu zapomniał Niels Thies), bo ja piękniejszego, głównie za sprawą jego bajkowego położenia, (i co ważne – sterylnie czystego) nie widziałem.

Jakie jest przesłanie tej skromności? Każda marka (a teraz każde euro) ma swoją wartość. Tu nie było i nie ma miejsca na zbędny luksus. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze mentalność Bundesbanku. Bundesbank nie oferuje wysokich apanaży swoim pracownikom (coś wiem na ten temat), rekompensuje jednak niższe wynagrodzenia więzią, której istotę oddaje hasło: Z Bundesbankiem od kolebki aż po grób.

I nie ma w tym przesady, bo Bundesbank oferuje swoim pracownikom zarówno przedszkole dla ich dzieci jak i wszelkiego rodzaju atrakcje dla emerytowanych pracowników (włącznie ze sponsorowanymi, ale naprawdę pysznymi, obiadami). Wielu Niemców przedkłada taką więź nad pieniądze, jakie można zarobić w innych instytucjach finansowych w tym samym Frankfurcie.

A czy wspomniana wyżej mentalność Bundesbanku nie wynika przypadkiem z wymyślonej przez Ludwika Erharda koncepcji gospodarki społeczno-rynkowej? Pamiętam, jak w dobie kryzysu zadłużeniowego z lat 2010-2012, pewien polski dyplomata reprezentujący nasze państwo w Grecji określił ten kraj mianem biednego kraju bardzo bogatych mieszkańców.

Po swoim pobycie w Niemczech miałem wrażenie, że Niemcy to bardzo bogaty kraj żyjących naprawdę skromnie ludzi. To porównanie pozwala lepiej zrozumieć, o co chodzi z tą architekturą inspirowaną kulturą stabilności pieniądza. A kto ją ma krzewić i szerzyć, jak nie pracownicy Bundesbanku. Takie podejście tłumaczy też, dlaczego Niemców tak bardzo bulwersował fakt, że budowa nowej siedziby EBC znacznie przekroczyła ustalony początkowo budżet aż o 50 proc.

Autorzy albumu nie uchronili się jednak przed jedną wpadką. Otóż między stroną 23 i 25 pojawia się nagle jedna strona w języku niemieckim. Niby wpadka, która nie powinna się wydarzyć. Ale pamiętajmy, że Bundesbank przez 25 lat prowadzenia polityki pieniężnej (której celem była kontrola dynamiki przyrostu agregatu monetarnego M3), częściej nie trafiał (13 razy na 25 lat) w ten agregat niż trafiał.

To dopiero były wpadki. Nie przeszkodziły one Bundesbankowi zdobyć najwyższego uznania zarówno w Niemczech jak i na świecie. Podobnie jest i z tą wpadką. Jedna źle wydrukowana strona w żaden sposób nie psuje radości oglądania zdjęć. A przy okazji mamy potwierdzenie że banki centralne pielęgnują sztukę na różne sposoby.

Natomiast dla wszystkich tych, którzy po lekturze tego tekstu chcieliby zapoznać się z publikacją mam dobrą wiadomość. Bundesbank oferuje album za darmo, wystarczy wypełnić  formularz. Naprawdę warto.

(Foto: Bundesbank)

Otwarta licencja


Tagi