Problemy banków-córek mogą uderzyć w rynek długu

Gdyby polskie banki zostały pozbawione finansowania ze strony zagranicznych spółek-matek mogą ograniczyć aktywność na rynku obligacji skarbowych. Oznaczałoby to problem z rolowaniem papierów zapadających  w przyszłym roku. MF musi liczyć się z koniecznością skrócenia zapadalności i wzrostem rentowności obligacji sprzedawanych na aukcjach.
Problemy banków-córek mogą uderzyć w rynek długu

(Opr. DG)

Ograniczenie finansowania banków przez zagraniczne spółki-matki to coraz bardziej prawdopodobny scenariusz. Coraz głośniej mówią o tym sami bankowcy, a pierwsze tego typu decyzje są już faktem – jak chociażby ta podjęta przez austriacki nadzór bankowy, który zalecił swoim bankom zmniejszenie finansowania spółek-córek w Europie Środkowej i Wschodniej. Jeśli ten proces będzie postępował, w oczywisty sposób może spowodować ograniczenie akcji kredytowej. Ale nie tylko.

Mniej chętnych na obligacje

W portfelach banków znajdują się papiery skarbowe warte około 103 mld zł. To stan na koniec września. Banki – choć ich zaangażowanie na rynku systematycznie się zmniejsza – są istotnym graczem, stanowią trzecią co wielkości grupę inwestorów. Analitycy zajmujący się rynkiem obligacji uważają, że zmniejszenie aktywności banków z udziałem kapitału zagranicznego może być widoczne na rynku. Tym bardziej, że najprawdopodobniej będzie ono szło w parze z wycofywaniem się z niego zagranicznych inwestorów.

– Przez ostatnie półtora roku inwestorzy zagraniczni byli głównym źródłem popytu na aukcjach. Pytanie, co się stanie gdy ich zabraknie, a popyt bankowy też będzie mniejszy. Trudno powiedzieć, kto miałby wówczas kupować papiery – mówi Arkadiusz Urbański z Pekao.

Marek Kaczor, dealer rynku długu w PKO BP dodaje, że banki z zagranicznym kapitałem systematycznie wycofują się z rynku już od kilku miesięcy. Powód to nakaz ograniczania ryzyka wydany przez zagranicznych właścicieli.

– Ta obecność jest już mocno ograniczona. Ale faktem jest, że o ile pierwsza decyzja o redukowaniu pozycji wynikała z potrzeby zmniejszenia ryzyka, o tyle druga może mieć przyczynę płynnościową – mówi. I też zastanawia się nad źródłem potencjalnego popytu na papiery skarbowe w przyszłym roku.

– Jeśli zabraknie inwestorów zagranicznych i zagranicznych banków to zostają chyba tylko nasze fundusze inwestycyjne. A tu hossy też nie ma. Część funduszy ma umorzenia, część ich nie ma – ale nie ma też wyraźnego napływu nowych środków – mówi.

Według danych zebranych przez Analizy Online wartość wpłat do funduszy dłużnych w październiku wyniosła ponad 1,3 mld zł, jednak wartość wypłat wyniosła prawie 1,55 mld zł.

Nasi rozmówcy uważają, że małą próbkę tego, co oznacza brak popytu ze strony inwestorów krajowych przy podaży ze strony zagranicy można było zaobserwować po nieudanej aukcji niemieckich papierów 10-letnich. W połowie tygodnia Niemcy próbowały sprzedaż obligacje 10-letnie o wartości 6 mld euro. Sprzedali za niespełna 3,9 mld euro, co zaszokowało rynki.

– Porażka niemieckiej aukcji stała się katalizatorem. Okazało się, że płynność rynku jest na tyle niska, że nie da się zaabsorbować całej podaży. Inwestorzy krajowi ograniczyli aktywność, co nie powinno dziwić, bo rynek stał się zbyt nieprzewidywalny – mówi Marek Kaczor.

Zdaniem Arkadiusza Urbańskiego inwestorzy mogą już dyskontować potencjalne problemy z płynnością banków z udziałem kapitału zagranicznego i stąd ich mniejsza aktywność na rynku.

– Ważne są oczekiwania. Nieważne, czy rzeczywiście dojdzie do zmniejszenia finansowania na dużą skalę. Istotne jest to, że niektórzy spodziewają się tego i próbują wykonać ruch wyprzedzający. A to może mieć negatywny wpływ na rynek – uważa.

Trudny początek roku

Analitycy spodziewają się, że na początku roku Ministerstwo Finansów może mieć duży problem. W styczniu do wykupu będzie miało ono papiery za 15 mld zł, a już w kwietniu za kolejne 25,5 mld zł. Co prawda MF zebrało sporo gotówki (około 40 mld zł), którą mogłoby przeznaczyć na wykupy, ale mało prawdopodobne jest, żeby zdecydowało się wydać wszystko w tak krótkim czasie.

– Taka strategia byłaby dość krótkowzroczna – nie można sobie pozwolić na roztrwonienie rezerw w tak nerwowych czasach. W I kwartale trzeba będzie jednak próbować dużo sprzedać na aukcjach i to całe spektrum instrumentów – mówi Arkadiusz Urbański. I dodaje, że MF już sonduje rynek by dostosować ofertę do zapotrzebowania.

Według Marka Kaczora nie można też wykluczyć powrotu zagranicy na rynek, ale może ona zażądać większej premii za ryzyko.

– Co prawda na rynku będzie dość nerwowo przez jakiś czas, ale jeśli rentowności wzrosną, a fundamentalnie wszystko będzie szło w dobrym kierunku, to możemy przyciągnąć kapitał zagraniczny – mówi.

Zgoda MF na wzrost rentowności wraz ze skróceniem czasu zapadalności sprzedawanych papierów to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Tak przynajmniej sądzi jeden z menedżerów dużego zagranicznego banku działającego Polsce, odpowiadający za płynność. Jego zdaniem sektor bankowy – jako całość – nie ma i nie będzie miał problemu z płynnością. Rzecz w tym, że to płynność krótkoterminowa. Dziś około 90-100 mld zł polskie banki lokują w bonach pieniężnych NBP. I jeśli rzeczywiście będzie problem z finansowaniem budżetu lub wykupów zapadających obligacji, MF będzie musiało istotnie skrócić terminy zapadalności oferowanych papierów, jeśli chce tę płynność zaabsorbować.

– Ogólnie, jako sektor bankowy w Polsce moglibyśmy dawać pieniądze zagranicy. Nasze lokalne normy płynnościowe działają, one spowodowały to, że jest strukturalna nadwyżka płynności i nie spodziewam się, żeby ta krótkoterminowa nadpłynność zmalała. Zgadzam się, że jeżeli będzie zmienność na rynkach to zapewne banki będą mniej skłonne do kupowania średnio i długoterminowych obligacji, chętniej za to kupią krótkoterminowe bony. Ostatecznie mogłyby lokować środki w NBP, ale nie sądzę, żeby to pozostało bez reakcji MF, które może zwiększyć podaż i rentowność bonów. Tym bardziej, ze spodziewałbym się przyjęcia wspólnej taktyki przez MF i NBP w tej sprawie – mówi.

Nasz rozmówca spodziewa się ostrzejszego traktowania polskich spółek-córek przez zagraniczne centrale. Wynikać to ma z polityki zagranicznych nadzorów i wdrażania Bazylei III (regulacja dotycząca wymogów kapitałowych dla banków), które zaostrzają normy płynnościowe.

– Jeżeli banki-matki będą zmuszane przez swoich regulatorów, żeby szybciej wprowadzać zasady Bazylei III to ich spółki-córki też będą musiały to zrobić. A to zadziała tak, że tej płynności w polskim sektorze bankowym będzie jeszcze więcej. Być może receptą będzie właśnie większa podaż krótkoterminowych bonów skarbowych zamiast dłuższych obligacji. Polski bank nie ma innego wyjścia, musi inwestować w papiery skarbowe, właściwie nie ma dużego wyboru – twierdzi.

Jego zdaniem polskie banki będą musiały zmierzyć się w przyszłym roku ze wzrostem kosztów pozyskiwania finansowania. Głównym jego źródłem będzie rynek lokalny.

– W przyszłym roku banki będą skupiały się na lokalnym rynku, jeśli chodzi o pozyskiwanie finansowania. Walka o depozyty będzie trwać, bo nadzór krajowy i zagraniczne spółki-matki będą przywiązywały dużą wagę do kwestii płynnościowych. Ważnym czynnikiem będzie też likwidacja lokat antypodatkowych. Naturalną rzeczą będzie więc wzrost oprocentowania depozytów. Banki będą starały się wymyślić jakiś interesujący produkt, żeby przejąć kilkadziesiąt miliardów złotych, które są dziś na lokatach antypodatkowych. To na pewno wpłynie na wzrost konkurencji. Gdy skończy się tanie finansowania od banków-matek w obcej walucie trzeba będzie przejść na drogie finansowanie w walucie lokalnej – uważa nasz rozmówca.

(Opr. DG)

Otwarta licencja


Tagi