OECD: recesja straszy, ale koniunktura wciąż walczy
Widmo recesji jest blisko. Syntetyczny indeks wyprzedzający koniunktury gospodarczej stworzony przez ekspertów OECD – w wersji dla państw OECD, BRICS i Indonezji - spadł po raz dziesiąty z rzędu. W ciągu ostatniej dekady tylko raz zdarzył się dłuższy okres obniżki wartości indeksu.
(CC BY-SA kenteegardin)
Zadaniem wskaźnika Composite Leading Indicator (CLI – syntetyczny indeks wyprzedzający koniunktury) jest przewidywanie – z wyprzedzeniem rzędu 6 miesięcy – punktów zwrotnych w koniunkturze gospodarczej. Punkt zwrotny wartości indeksu powinien zapowiadać to samo w realnej koniunkturze gospodarczej, choć twórcy wskaźnika sugerują, że do potwierdzenia punktu zwrotnego wskazana jest obserwacja indeksu z kilku kolejnych miesięcy. Przy konstruowaniu wskaźnika dla każdego państwa dobierane były różnego rodzaju dane ekonomiczne, które miały najlepiej dla danego państwa odzwierciedlać przyszły przebieg krzywej koniunktury gospodarczej.
Zsumowany produkt grupy OECD i pozostałych sześciu państw to przeszło 80 proc. światowego PKB. Zważywszy również na wpływy polityczne tej grupy można z niemalże całkowitą pewnością stwierdzić, że ich koniunktura przesądza o tempie rozwoju gospodarczego całego świata. Podane 12 stycznia dane OECD z wartościami wskaźnika wyprzedzającego dla OECD i najważniejszych gospodarek spoza tej organizacji nie nastrajają optymistycznie. Trzeci miesiąc z rzędu wartość wskaźnika wynosi poniżej długoterminowej średniej wynoszącej 100 punktów. Na dodatek po raz pierwszy od maja 2009 roku tę granicę przekroczył też wskaźnik dla chin.
Od trwającego obecnie trendu spadkowego wskaźnika dla państw OECD i sześciu gospodarek spoza organizacji w minionym dziesięcioleciu dłuższy był jedynie 19 miesięczny okres spadku trwający od lipca 2007 roku do stycznia 2009, który poprzedził globalną recesję w 2009 roku, kiedy światowy PKB, liczony według parytetu siły nabywczej zmniejszył się o 0,9 proc. Poproszony o skomentowanie ostatniego okresu spadku wskaźnika CLI Gyorgy Gomai, szef działu wskaźników cyklicznych w OECD, powiedział, że dane z ostatnich miesięcy wskazują na spodziewane osłabienie tempa rozwoju gospodarczego, ale na ich podstawie trudno jest ocenić, czy w nadchodzącym czasie światową gospodarkę czeka recesja.
W prognozach ekspertów i ośrodków badawczych na 2012 rok nie pojawiają się czerwone liczby oznaczające recesję, choć należy zwrócić uwagę, że na przestrzeni ostatnich miesięcy założenia dotyczące światowego PKB w 2011 i 2012 roku były konsekwentnie rewidowane w dół. Jeszcze w kwietniu 2011 roku Olivier Blanchard, główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego prognozował, że w 2011 roku światowy wzrost PKB wyniesie 4,5 proc. i tyle samo w następnym roku. We wrześniu Fundusz przewidywał już tegoroczny wzrost PKB na poziomie 4 proc., a kilka dni temu pojawiła się zapowiedź, że MFW ponownie zredukuje swoją prognozę.
Mniej optymistyczne były początkowe przewidywania Economist Intelligence Unit, ale i one zostały zmienione. Zakładany w połowie ubiegłego roku wzrost PKB miał w latach 2011 i 2012 wynieść 4 proc. W sierpniu prognozy PKB zostały zredukowane do 3,6 proc. na 2011 rok i 3,5 proc. na następny.[w środę 10 stycznia Bank Światowy obciął prognozy wzrostu światowej gospodarki – PKB na świecie ma w tym roku wzrosnąć o 2,5 proc. a w 2013 r. o 3,1 proc. zamiast o 3,6 proc. – przyp. red.]
Analitycy giełdowi przyznają, że wskaźniki wyprzedzające koniunktury bywają wykorzystywane przy konstruowaniu automatów inwestycyjnych, których zadaniem jest generowanie sygnałów kupna i sprzedaży. Z drugiej strony ekonomiści przestrzegają przed przywiązywaniem do nich nadmiernej wagi, gdyż wskaźniki wyprzedzające mogą jednak dawać błędne sygnały.
W odniesieniu do ostatnio opublikowanych wartości wskaźników OECD nie można stwierdzić, że gremialnie podążyły za nimi indeksy giełdowe. Reakcje były zróżnicowane. CLI dla Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec spadły, a giełdy we Frankfurcie, Londynie i Paryżu w dniu podania komunikatu OECD zamknęły się na plusie. Zgodnie ze zmianą wartości wskaźników dla Stanów Zjednoczonych i Japonii zakończyły się notowania giełdy nowojorskiej i następnego dnia tokijskiej (komunikat OECD został upubliczniony 12 stycznia po zamknięciu giełd azjatyckich). I w jednym i w drugim przypadku nastąpiły wzrosty. Indeks giełdy w Szanghaju 13 stycznia obniżył się o 1,34 proc., a opublikowany poprzedniego dnia Composite Leading Indicator dla Chin spadł 11 miesiąc z rzędu. W przeciwnym kierunku podążył natomiast indeks giełdy w Hongkongu. Hang Seng wzrósł o 0,57 proc.
Nawet jeżeli indeks CLI dla grupy państw z dominującym udziałem w światowym PKB nie jest zapowiedzią recesji to niewątpliwie wpisuje się on w coraz dłuższą listę informacji potęgujących niepewność co przyszłości, a one z pewnością nie przybliżają rychłego powrotu globalnej gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu, lecz co najwyżej utwierdzają kluczowych graczy światowego rynku w przekonaniu, że należy czekać na dalszy bieg wydarzeń.
Prof. Laszek Jasiński, kierownik zakładu gospodarki światowej Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk
Z liczbami trudno jest dyskutować, podobnie ze wskaźnikami syntetycznymi, chyba, że został popełniony błąd w obliczeniach. Obraz płynący z całej grupy wskaźników zbudowanych dla kilku krajów jest minorowy. Powszechne jest oczekiwanie wiadomości nienajlepszych, w co wpisuje się omawiany wskaźnik. Można jednak krytykować jego konstrukcję i uważać, że nie jest to w każdym przypadku dobrze dobrany zespół ostrzegawczych wielkości ekonomicznych. A jeżeli tak jest, to prognozy dotyczące koniunktury mogą być zbyt pesymistyczne.
W przypadku Polski we wskaźniku OECD bierze się pod uwagę realny efektywny kurs walutowy, WIBOR trzymiesięczny, koniunkturę w przemyśle przetwórczym, liczbę ofert na rynku pracy i dynamikę produkcji węgla. Są to ciekawie dobrane wielkości, ale można twierdzić, że pierwsza, druga, piąta, a może nawet czwarta z nich, nie wyraża bardzo dobrze oczekiwanego stanu koniunktury. Nie należy absolutyzować tych wyników.
Prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego
Z wielkości i dynamiki indeksów CLI dla zdecydowanej większości państw i obszarów wynika, że niemalże na całym świecie koniunktura się pogarsza. Wyjątkiem są Stany Zjednoczone, które zdecydowały się na dodrukowanie ogromnych ilości pieniędzy i na razie czerpią z tego korzyści. To, czy czeka nas globalna recesja jest uzależnione od tego, jak cały świat zareaguje na panującą sytuację. Wartości indeksów pokazują, że model wzrostu generowanego przez stałe zadłużanie się i chiński eksport wyczerpał swoje możliwości i to jest podstawowy problem.
Świat stoi przed problemem naruszonej globalnej równowagi między sektorem finansowym i realnym oraz zadłużenia rosnącego praktycznie na całym świecie. Doszło do zdominowania globalnej gospodarki przez finansjerę, która trzęsie światem i narzuca mu warunki. Nie wiemy ile jest parapieniądza w świecie, wykreowanego w wyniku działalności kredytowej i emisji papierów wartościowych, a to powoduje bałagan. Nie widać, żeby sytuacja była porządkowana. Nie zostały choćby podjęte kroki zmierzające do odseparowania bankowości depozytowo-kredytowej od inwestycyjnej (zakaz ich łączenia, który obowiązywał w Stanach Zjednoczonych po wprowadzeniu ustawy Glassa- Steagalla z 1933 roku, został uchylony w listopadzie 1999 roku – przyp. red.). Nikt nie zaproponował posunięć, które miałyby usunąć przyczyny kryzysu trwającego właściwie nieprzerwanie od 2008 roku, bo to co z czym stykaliśmy się dotychczas to próby leczenia zawału aspiryną i tak długo, jak długo będziemy podejmować próby usunięcia jedynie objawów kryzysu będzie dochodziło do jego nawrotów. Niewątpliwie potrzebujemy gruntownej reformy globalnego systemu finansowego.
Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprzewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich
Wzrost gospodarczy sześciu największych gospodarek nie należących do OECD w znacznej części opiera się na eksporcie do państw OECD. Problemy najbardziej rozwiniętych odbiorców wywołuje też zawirowania u dostawców, tym bardziej, że wzajemna wymiana między Brazylią, Chinami, Indiami, Indonezją, Rosją i Południową Afryką jest niewielka. W Chinach dodatkowo ujawniają się problemy wewnętrzne, które mogą zakłócać dotychczasowy szybki rozwój i wzrost PKB. Zmienia się rynek pracy – rozwijająca się tam klasa średnia, ale również robotnicy wykwalifikowani oczekują coraz wyższych wynagrodzeń. Po każdym okresie długotrwałego wzrostu przychodzi spowolnienie gospodarcze i być może to następuje w Chinach. To, że wartość indeksu spada od dziesięciu miesięcy nie musi być jeszcze zapowiedzią globalnej recesji, tym bardziej, że takie wskaźniki czasem dają jednak błędne sygnały.
Zadaniem wskaźnika Composite Leading Indicator (CLI – syntetyczny indeks wyprzedzający koniunktury) jest przewidywanie – z wyprzedzeniem rzędu 6 miesięcy – punktów zwrotnych w koniunkturze gospodarczej. Punkt zwrotny wartości indeksu powinien zapowiadać to samo w realnej koniunkturze gospodarczej, choć twórcy wskaźnika sugerują, że do potwierdzenia punktu zwrotnego wskazana jest obserwacja indeksu z kilku kolejnych miesięcy. Przy konstruowaniu wskaźnika dla każdego państwa dobierane były różnego rodzaju dane ekonomiczne, które miały najlepiej dla danego państwa odzwierciedlać przyszły przebieg krzywej koniunktury gospodarczej.
Zsumowany produkt grupy OECD i pozostałych sześciu państw to przeszło 80 proc. światowego PKB. Zważywszy również na wpływy polityczne tej grupy można z niemalże całkowitą pewnością stwierdzić, że ich koniunktura przesądza o tempie rozwoju gospodarczego całego świata. Podane 12 stycznia dane OECD z wartościami wskaźnika wyprzedzającego dla OECD i najważniejszych gospodarek spoza tej organizacji nie nastrajają optymistycznie. Trzeci miesiąc z rzędu wartość wskaźnika wynosi poniżej długoterminowej średniej wynoszącej 100 punktów. Na dodatek po raz pierwszy od maja 2009 roku tę granicę przekroczył też wskaźnik dla Chin.
Kraje BRICS, wraz z Indonezją, w tabeli pod tekstem (Opr. DG)
Od trwającego obecnie trendu spadkowego wskaźnika dla państw OECD i sześciu gospodarek spoza organizacji w minionym dziesięcioleciu dłuższy był jedynie 19 miesięczny okres spadku trwający od lipca 2007 roku do stycznia 2009, który poprzedził globalną recesję w 2009 roku, kiedy światowy PKB, liczony według parytetu siły nabywczej zmniejszył się o 0,9 proc. Poproszony o skomentowanie ostatniego okresu spadku wskaźnika CLIGyorgy Gomai, szef działu wskaźników cyklicznych w OECD, powiedział, że dane z ostatnich miesięcy wskazują na spodziewane osłabienie tempa rozwoju gospodarczego, ale na ich podstawie trudno jest ocenić, czy w nadchodzącym czasie światową gospodarkę czeka recesja.
W prognozach ekspertów i ośrodków badawczych na 2012 rok nie pojawiają się czerwone liczby oznaczające recesję, choć należy zwrócić uwagę, że na przestrzeni ostatnich miesięcy założenia dotyczące światowego PKB w 2011 i 2012 roku były konsekwentnie rewidowane w dół. Jeszcze w kwietniu 2011 roku Olivier Blanchard, główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego prognozował, że w 2011 roku światowy wzrost PKB wyniesie 4,5 proc. i tyle samo w następnym roku. We wrześniu Fundusz przewidywał już tegoroczny wzrost PKB na poziomie 4 proc., a kilka dni temu pojawiła się zapowiedź, że MFW ponownie zredukuje swoją prognozę.
Mniej optymistyczne były początkowe przewidywania Economist Intelligence Unit, ale i one zostały zmienione. Zakładany w połowie ubiegłego roku wzrost PKB miał w latach 2011 i 2012 wynieść 4 proc. W sierpniu prognozy PKB zostały zredukowane do 3,6 proc. na 2011 rok i 3,5 proc. na następny. W środę 18 stycznia Bank Światowy obciął prognozy wzrostu światowej gospodarki – PKB na świecie ma w tym roku wzrosnąć o 2,5 proc. a w 2013 r. o 3,1 proc. zamiast o 3,6 proc. – przyp. red.]
Analitycy giełdowi przyznają, że wskaźniki wyprzedzające koniunktury bywają wykorzystywane przy konstruowaniu automatów inwestycyjnych, których zadaniem jest generowanie sygnałów kupna i sprzedaży. Z drugiej strony ekonomiści przestrzegają przed przywiązywaniem do nich nadmiernej wagi, gdyż wskaźniki wyprzedzające mogą jednak dawać błędne sygnały.
W odniesieniu do ostatnio opublikowanych wartości wskaźników OECD nie można stwierdzić, że gremialnie podążyły za nimi indeksy giełdowe. Reakcje były zróżnicowane. CLI dla Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec spadły, a giełdy we Frankfurcie, Londynie i Paryżu w dniu podania komunikatu OECD zamknęły się na plusie. Zgodnie ze zmianą wartości wskaźników dla Stanów Zjednoczonych i Japonii zakończyły się notowania giełdy nowojorskiej i następnego dnia tokijskiej (komunikat OECD został upubliczniony 12 stycznia po zamknięciu giełd azjatyckich). I w jednym i w drugim przypadku nastąpiły wzrosty. Indeks giełdy w Szanghaju 13 stycznia obniżył się o 1,34 proc., a opublikowany poprzedniego dnia Composite Leading Indicator dla Chin spadł 11 miesiąc z rzędu. W przeciwnym kierunku podążył natomiast indeks giełdy w Hongkongu. Hang Seng wzrósł o 0,57 proc.
Nawet jeżeli indeks CLI dla grupy państw z dominującym udziałem w światowym PKB nie jest zapowiedzią recesji to niewątpliwie wpisuje się on w coraz dłuższą listę informacji potęgujących niepewność co przyszłości, a one z pewnością nie przybliżają rychłego powrotu globalnej gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu, lecz co najwyżej utwierdzają kluczowych graczy światowego rynku w przekonaniu, że należy czekać na dalszy bieg wydarzeń.
Prof. Leszek Jasiński, kierownik zakładu gospodarki światowej Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk:
Z liczbami trudno jest dyskutować, podobnie ze wskaźnikami syntetycznymi, chyba, że został popełniony błąd w obliczeniach. Obraz płynący z całej grupy wskaźników zbudowanych dla kilku krajów jest minorowy. Powszechne jest oczekiwanie wiadomości nienajlepszych, w co wpisuje się omawiany wskaźnik. Można jednak krytykować jego konstrukcję i uważać, że nie jest to w każdym przypadku dobrze dobrany zespół ostrzegawczych wielkości ekonomicznych. A jeżeli tak jest, to prognozy dotyczące koniunktury mogą być zbyt pesymistyczne.
W przypadku Polski we wskaźniku OECD bierze się pod uwagę realny efektywny kurs walutowy, WIBOR trzymiesięczny, koniunkturę w przemyśle przetwórczym, liczbę ofert na rynku pracy i dynamikę produkcji węgla. Są to ciekawie dobrane wielkości, ale można twierdzić, że pierwsza, druga, piąta, a może nawet czwarta z nich, nie wyraża bardzo dobrze oczekiwanego stanu koniunktury. Nie należy absolutyzować tych wyników.
Prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego:
Z wielkości i dynamiki indeksów CLI dla zdecydowanej większości państw i obszarów wynika, że niemalże na całym świecie koniunktura się pogarsza. Wyjątkiem są Stany Zjednoczone, które zdecydowały się na dodrukowanie ogromnych ilości pieniędzy i na razie czerpią z tego korzyści. To, czy czeka nas globalna recesja jest uzależnione od tego, jak cały świat zareaguje na panującą sytuację. Wartości indeksów pokazują, że model wzrostu generowanego przez stałe zadłużanie się i chiński eksport wyczerpał swoje możliwości i to jest podstawowy problem.
Świat stoi przed problemem naruszonej globalnej równowagi między sektorem finansowym i realnym oraz zadłużenia rosnącego praktycznie na całym świecie. Doszło do zdominowania globalnej gospodarki przez finansjerę, która trzęsie światem i narzuca mu warunki. Nie wiemy ile jest parapieniądza w świecie, wykreowanego w wyniku działalności kredytowej i emisji papierów wartościowych, a to powoduje bałagan. Nie widać, żeby sytuacja była porządkowana. Nie podjęto skutecznych kroków zmierzających do odseparowania bankowości depozytowo – kredytowej od inwestycyjnej (zakaz ich łączenia, który obowiązywał w Stanach Zjednoczonych po wprowadzeniu ustawy Glassa- Steagalla z 1933 roku, został uchylony w listopadzie 1999 roku – przyp. red.).
Nikt nie zaproponował posunięć, które miałyby usunąć przyczyny kryzysu trwającego właściwie nieprzerwanie od 2008 roku, bo to co z czym stykaliśmy się dotychczas to próby leczenia zawału aspiryną i tak długo, jak długo będziemy podejmować próby usunięcia jedynie objawów kryzysu będzie dochodziło do jego nawrotów. Niewątpliwie potrzebujemy gruntownej reformy globalnego systemu finansowego.
Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprzewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich:
Wzrost gospodarczy sześciu największych gospodarek nie należących do OECD w znacznej części opiera się na eksporcie do państw OECD. Problemy najbardziej rozwiniętych odbiorców wywołuje też zawirowania u dostawców, tym bardziej, że wzajemna wymiana między Brazylią, Chinami, Indiami, Indonezją, Rosją i Południową Afryką jest niewielka. W Chinach dodatkowo ujawniają się problemy wewnętrzne, które mogą zakłócać dotychczasowy szybki rozwój i wzrost PKB. Zmienia się rynek pracy – rozwijająca się tam klasa średnia, ale również robotnicy wykwalifikowani oczekują coraz wyższych wynagrodzeń.
Po każdym okresie długotrwałego wzrostu przychodzi spowolnienie gospodarcze i być może to następuje w Chinach. To, że wartość indeksu spada od dziesięciu miesięcy nie musi być jeszcze zapowiedzią globalnej recesji, tym bardziej, że takie wskaźniki czasem dają jednak błędne sygnały.
Aż 10-krotnie wzrósł koszt frachtów morskich, gdy jesienią ’21 r. gospodarka światowa zaczęła się szybciej rozwijać po zelżeniu pandemii. Dodało to 1,5 pp. impulsu do globalnej inflacji. Wojna i ponowne ogniska wirusa w portach Chin na nowo podnoszą koszty transportu.
Banki państw TSI odnotowywały wyższe wskaźniki wypłacalności niż przeciętnie w UE dzięki prowadzonej przed pandemią polityce mikro- i makroostrożnościowej, dzięki stosowaniu niższej dźwigni oraz dzięki wyższej rentowności.
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Perspektywy rozwoju gospodarczego w okresie szybkiego rozwoju sztucznej inteligencji stanowiły główny przedmiot dyskusji podczas piątej konferencji naukowej zorganizowanej przez Narodowy Bank Polski wraz z Narodowym Bankiem Węgier przy współudziale Official Monetary and Financial Institutions Forum.
Pierwszy raz od bardzo dawna Polska ma szansę stać się kluczowym ogniwem łączącym Wschód z Zachodem, przekuć trudne położenie geopolityczne w atut. Jednocześnie pomóc w powojennej odbudowie Ukrainy i wzmocnić rodzimą gospodarkę. Na co musimy uważać?
Po wymuszonej akwizycji niesłychanie obolałego Credit Suisse gigantyczny UBS rodem ze Szwajcarii ogłosił bankowy rekord świata, osiągając w II kwartale 2023 r. 29 mld dolarów zysku netto. Zaskoczenie jest tym większe, że zysk jest prawie 30 razy wyższy niż w poprzednim kwartale.
Niski poziom dzietności oznacza, że w przyszłości zmniejszy się liczba kobiet w wieku rozrodczym, a tym samym liczba nowo narodzonych dzieci. Z czasem uszczupli to populację osób zdolnych podjąć pracę. Jeśli dodać do tego wzrost udziału emerytów w ogólnej populacji, to prostą drogą zmierzamy do wymierania społeczeństwa.
Dzieło polskiego ekonomisty Michała Kaleckiego (1899–1970) oraz historia jego życia doskonale ilustrują naszą narodową wadę opisaną przez XIX-wiecznego pisarza i pedagoga Stanisława Jachowicza: „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie”. Za granicą Kalecki jest uznawany za najbardziej oryginalnego polskiego ekonomistę rangi światowej (obok Oskara Langego), w Polsce natomiast jego dzieło długo było niedoceniane czy wręcz ignorowane.
Kurs rosyjskiego rubla obecnie obserwują nie tylko ekonomiści, ale również politycy, dla których jego zmienność jest traktowana, jako wskaźnik skuteczności oddziaływania nałożonych na Rosję sankcji po agresji na Ukrainę.
Z najnowszej ankiety „Obserwatora Finansowego” przeprowadzonej wśród ponad stu ekonomistów wynika, że blisko 90 proc. respondentów spodziewa się, że Rada Polityki Pieniężnej dokona obniżki stóp procentowych jeszcze w tym roku.
Kredyty hipoteczne (mieszkaniowe) stanowią podstawowy składnik zadłużenia gospodarstw domowych w europejskich bankach. Finansowanie konsumpcji nie odgrywa aż tak dużej roli.
Wydawałoby się, że teatr i giełda to dwa różne światy, ale to tylko pozory. Na giełdzie też zdarzają się świetni aktorzy. Niestety, w tym przypadku swoją intencjonalną grą chcą ugrać dużo więcej niż oklaski całej sali. Odsłońmy rąbek tajemnicy tego procederu.
„Dziś jest to merytorycznie uzasadnione. […] Trzeba porzucić hasłowe i konwencjonalne myślenie, że wyższe stopy procentowe zmniejszają inflację” – twierdzi prof. Konrad Raczkowski, uznany ekonomista, w komentarzu do ostatniej decyzji Rady.
Korzystne warunki do prowadzenia badań naukowych, bezpośredni kontakt z międzynarodowym zespołem wybitnych naukowców, nowoczesny program kształcenia – tego mogą oczekiwać kandydaci na studia doktoranckie prowadzone w tej szkole.
Portal ekonomiczny NBP „Obserwator Finansowy” ponownie znalazł się w czołówce najbardziej opiniotwórczych mediów w kategorii „Media ekonomiczne i biznesowe”, wyprzedzając m.in. „Parkiet”. Wzrost cytowalności treści publikowanych na łamach serwisu wzrósł w kwietniu w odniesieniu do marca 2023 r. o 37 proc.
Inflacja od marca 2023 r. ma zacząć spadać z poziomów bliskich 20 proc. do 3 proc. w ostatnim kwartale 2025 r. Polsce nie grozi za to recesja rozumiana jako negatywny odczyt PKB w całym roku, choć w 2023 r. wzrost PKB ma sięgnąć 0,7 proc.
Jednym ze skutków rosyjskiej inwazji na Ukrainę będzie degradacja rosyjskiej gospodarki, nie tylko w wyniku zastosowania sankcji przez kraje zachodnie, ale z przyczyn wewnętrznych – prowadzenia wyniszczającej polityki demograficznej. Obecne władze Federacji Rosyjskiej w sposób ekstensywny, podobnie jak w okresie ZSRR, zarządzają nie tylko surowcami, ale również własnym społeczeństwem.
Dostępny jest już pierwszy tegoroczny numer „Obserwatora Finansowego” – magazynu o gospodarce, ekonomii i finansach wydawanego przez Narodowy Bank Polski. W nowej szacie graficznej zadebiutował na rynku jako kwartalnik.
Czy spadek znaczenia – niektórzy powiedzą nawet „śmierć” – opiniotwórczych mediów oraz tradycyjnych elit to problem dla nowoczesnej komunikacji banków centralnych? Czy może ich wielka szansa?