Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Polska bardziej potrzebuje unii bankowej niż ona nas

Polska przystąpi do unii bankowej, bo to leży w naszym interesie. Dla Polski niezwykle ważne jest, żeby przystępować do takich instytucjonalnych porozumień jak unia bankowa, ponieważ jesteśmy w innej sytuacji niż Wielka Brytania, która nie zamierza wchodzić do strefy euro – uważa profesor Danuta Hübner, przewodnicząca Komisji Rozwoju Regionalnego w Parlamencie Europejskim.
Polska bardziej potrzebuje unii bankowej niż ona nas

Danuta Hübner Fot. CC BY-NC Open Days - European Week of Cities and Regions

Obserwator Finansowy: Czy biorąc pod uwagę różnice francusko-niemieckie wciąż możliwe jest wejście w życie wspólnego nadzoru bankowego od 1 stycznia 2013 roku?

Danuta Hübner: W Unii wszystko jest możliwe. Doświadczenie pokazuje, że wola polityczna potrafi nagle wrócić, a decyzje często są podejmowane w ostatniej chwili. Wszyscy mają świadomość tego, jak ważna jest unia bankowa dla stabilności strefy euro, dla rozbicia tego niefortunnego związku między słabością sektora finansowego, a kryzysem finansów publicznych. Chodzi o to, żeby wspólny nadzór, czyli początek unii bankowej jak najszybciej wszedł w życie, ale nie ma aż takiego znaczenia, czy to będzie 1 stycznia, czy 1 lutego. To wszystko i tak trochę potrwa, bo wymaga przecież wielkich dostosowań instytucjonalnych, szczególnie w strukturze Europejskiego Banku Centralnego. Poza tym myślę, że państwa spoza strefy euro, w tym Polska, mogą nie podjąć decyzji już teraz, a w ciągu następnego roku.

W mapie drogowej dalszej integracji, która będzie podstawą do dyskusji na szczycie UE 13 i 14 grudnia, znalazła się jednak data 1 stycznia 2014 roku.

Właściwie prezes EBC Mario Draghi, na którego instytucję spadną teraz nowe obowiązki, od początku mówił o 2014 roku. 1 stycznia 2013 roku jest ważny, jako data formalnego wejścia w życie tej regulacji, wtedy sam nadzór prawdopodobnie będzie mógł być przygotowany w ciągu 2013 roku i zacznie działać właśnie w 2014 roku. Myślę jednak, że 1 stycznia 2013 już nie jest datą realną.

Czy Polska powinna przystąpić do wspólnego nadzoru, który ma być początkiem unii bankowej? Na razie wraz z Niemcami i Szwecją zablokowaliśmy to porozumienie.

Dla Polski niezwykle ważne jest, żeby przystępować do tych instytucjonalnych porozumień, ponieważ jesteśmy w innej sytuacji niż Wielka Brytania, która nie zamierza wchodzić do strefy euro. My tę decyzję podjęliśmy wraz z traktatem akcesyjnym i dlatego lepiej dla nas być w środku tych instytucji, które w najbliższym czasie będą ewoluowały. To nie znaczy oczywiście, że mamy wchodzić bez względu na to, w jaki sposób te instytucje są obecnie ukształtowane. Całe szczęście, że od początku prac nad unią bankową, zarówno w Radzie Europejskiej, jak i w Parlamencie Europejskim udało się wprowadzić wiele rozwiązań, które ułatwią państwu spoza strefy euro funkcjonowanie we wspólnym systemie nadzoru bankowego.

Ze wszystkich warunków powinniśmy być zadowoleni?

Nie ma tam rzecz jasna wszystkiego, czego byśmy oczekiwali, ale pewne rozwiązania prowadzą niemal do zrównania praw, jeżeli chodzi o procesy decyzyjne. To, czego zdecydowanie brakuje, to pewnych zabezpieczeń fiskalnych. Państwa członkowskie strefy euro mają Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, który w przyszłości może umożliwić także bezpośrednią rekapitalizację banków. Dla Polski tymczasem, decyzje podejmowane przez europejski nadzór mogą mieć także wymiar finansowy czy fiskalny, ale my nie uczestniczymy w tym europejskim mechanizmie fiskalnym. I to jest największa słabość tych rozwiązań. Z uwagi na konieczność zmiany traktatu, takie rozwiązanie, aby Polska także była członkiem Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS) jest dziś niemożliwe.

Pytała pani o to jednak niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schäuble. Czy to w ogóle jest realne politycznie żeby kraje spoza strefy euro, które przystąpią do wspólnego nadzoru mogły liczyć na pomoc z EMS, który tylko dla strefy euro powstał?

Trzeba się zastanowić nad tym, czy faktycznie forsować to rozwiązanie czy stworzyć inny mechanizm. Jestem teraz sprawozdawcą innej regulacji, która dotyczy pomocy finansowej dla państw nie będących w strefie euro i będę próbowała do niej dodać podobne postanowienia, chociaż wiem, że to będzie trudne. Niemniej jednak, przeciwnikom takich rozwiązań wśród siedemnastu członków euro warto uświadomić, że każdy, kto ma dostęp do środków z takiego mechanizmu powinien być także tym, który do tego mechanizmu wpłaca. To jest oczywiste. Dla nas z kolei ważne jest, że korzyści z uczestnictwa w tym wspólnym mechanizmie nadzorczym wiążą się nie tylko z ubezpieczeniem w przypadku, gdyby działo się coś niedobrego. Dla nas, to także kwestia wiarygodności. Bylibyśmy przecież z naszymi bankami w sektorze finansowym strefy euro, z nadzorcą w postaci Europejskiego Banku Centralnego, który jest instytucją o największej reputacji. Bylibyśmy zatem, rynkiem dobrze postrzeganym przez inwestorów.

A jeśli nie przystąpimy do wspólnego nadzoru i tak samo postąpią Wielka Brytania i Szwecja to czy będzie to miało jakieś negatywne konsekwencje?

Sytuacja, w której utworzą się dwie kategorie nadzoru, z których pierwsza będzie miała, jako nadzorcę Europejski Bank Centralny i wszystkie mechanizmy, które się z tym wiążą, a pozostali będą poza tym nadzorem nie będzie dobra. Gdybym ja była inwestorem, to wolałabym na pewno inwestować w tej pierwszej grupie krajów, które tworzą jednolity mechanizm nadzoru. To jest właśnie korzyść, o którą Polska powinna zabiegać.

Skoro niemal niemożliwe jest abyśmy mogli korzystać z EMS, to czy jest jakiś inny fundusz, który mógłby nam to zrekompensować?

Pamiętajmy, że sam nadzór nie ma skutków fiskalnych. Dopiero, gdy pojawi się konieczność restrukturyzacji, dokapitalizowania lub upadłości banku, potrzebny może być mechanizm wspierający. W projekcie europejskiego nadzoru nie jest na razie przewidziane wsparcie fiskalne dla państw spoza strefy euro. Można by wykorzystać jednak fundusz ochrony bilansu płatniczego, z którego do tej pory nie korzystaliśmy, ale z którego korzystała np. Łotwa, Węgry czy Rumunia. Są tam różnego typu pożyczki.

Zasada jest taka, że Komisja Europejska pożycza pod zastaw z europejskiego budżetu, a następnie bez oprocentowania przekazuje pieniądze do państwa, które potrzebuje pomocy. To zresztą nie musi być stricte pożyczka, ale też otwarta linia kredytowa, z której można skorzystać w ramach potrzeby. To jedyne w tej chwili zabezpieczenie dla państw spoza strefy euro i ono właśnie podlega zmianom. Jestem sprawozdawcą tej nowej regulacji, i mam nadzieję, że coś uda się zaproponować.

Czy uda się także znaleźć kompromis w sprawie systemu głosowania w nowym nadzorze dla krajów spoza strefy euro?

Tu udało się bardzo wiele zrobić. Traktat nie pozwala państwom członkowskim strefy euro uczestniczyć w Radzie Zarządzającej Europejskiego Banku Centralnego, natomiast dla potrzeb tego nadzoru stworzyliśmy Radę Nadzorującą, w której zasiadają wszystkie państwa uczestniczące w nadzorze. Gdyby Polska weszła do nadzoru także byłaby w tej Supervisory Board. I ta rada, w której wszyscy są równi podejmuje decyzje, które są rekomendacjami, ale które potem idą do Rady Prezesów EBC i ona nie może już zmienić tych decyzji. Może je odrzucić albo przyjąć. To de facto będzie oznaczać, że Rada Nadzorująca, w której będą mogli zasiadać także przedstawiciele polskiej Komisji Nadzoru Finansowego, będzie podejmować końcową decyzję, bo któraś z wersji przez nią zaproponowanych będzie przecież ostateczna. Równolegle zmieniona będzie druga regulacja dotycząca Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego (European Banking Authority). Tam też zlikwidowaliśmy zagrożenie, że państwa, nie będące w strefie euro będą stale przegłosowywane przez „17”. To jest wielki sukces tych państw, które nie są w strefie euro, ale które mogłyby być zainteresowane wspólnym nadzorem.

To są postanowienia, których na szczycie ministrów finansów 12 grudnia nikt nie będzie kwestionował?

Na razie przyjęliśmy te rozwiązania w komisji Parlamentu Europejskiego. Rada poszła w tym samym kierunku.

Dlaczego zatem nie doszło do porozumienia podczas spotkania ministrów finansów 4 grudnia?

Chodziło głównie o sprzeciw Niemiec i Szwecji. Berlin nie chce, żeby nadzór sprawował pieczę nad wszystkimi bankami, bo ma dużo banków lokalnych. Zresztą uważam, że EBC nie może bezpośrednio nadzorować banków. Byłby niewiarygodny. Przypuszczam, że skończy się na centralnym nadzorze około 100 banków, a reszta będzie nadzorowana lokalnie. Nie będą to jednak dwa różne systemy nadzoru, a jeden mądrze zdecentralizowany. Szwedzi mają zaś, podobnie jak Polska problem z brakiem funduszu stabilizacyjnego. To jednak także po części taktyka negocjacyjna, która nie oznacza wcale, że do porozumienia nie dojdzie. Mam więc nadzieję, że najbliższy szczyt podejmie decyzję o jednolitym nadzorze europejskim.

Rozmawiał Marek Pielach

Danuta Hübner Fot. CC BY-NC Open Days - European Week of Cities and Regions

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Sektor bankowy Trójmorza na froncie covidowym

Kategoria: Analizy
Efektywny policy mix polityki pieniężnej, fiskalnej i ostrożnościowej zastosowany wobec sektora bankowego przyniósł w państwach TSI oczekiwane efekty: zachowanie stabilności systemu finansowego i utrzymanie dostępności finansowania dla gospodarki realnej po wybuchu pandemii.
Sektor bankowy Trójmorza na froncie covidowym

Za mało Europy w G20

Kategoria: Trendy gospodarcze
Brak w G20 takich krajów jak Hiszpania, Holandia, Polska czy Nigeria zaprzecza rozpowszechnionemu poglądowi, że uczestnikami tego forum stały się państwa o największym produkcie krajowym brutto i liczbie ludności.
Za mało Europy w G20