Przedsiębiorcy nie inwestują, gdy odczuwają otoczenie deflacyjne

Według wstępnych danych GUS nakłady brutto na środki trwałe w 2016 roku spadły o 5,5 proc. rok do roku. Wbrew zarzutom opozycji firmy nie wstrzymały inwestycji na złość rządowi. Winna była deflacja. Wraz z powrotem inflacji jest szansa na zmianę trendu.
Przedsiębiorcy nie inwestują, gdy odczuwają otoczenie deflacyjne

(CC0 pixabay)

Z danych GUS wynika, że w 2016 roku inwestycje spadły o 5,5 proc. Wbrew komentarzom Marka Borowskiego, który na łamach Gazety Wyborczej podzielił się kiedyś opinią, że przedsiębiorcy wstrzymali inwestycje na złość ekipie rządzącej żaden przedsiębiorca nie powstrzymuje się od działania tylko po to, żeby popsuć rachunki narodowe. Dlaczego więc polscy przedsiębiorcy mniej inwestują? Czy spadek inwestycji oznacza, że więcej konsumowali, czy też może gromadzą więcej oszczędności – w instytucjach finansowych lub poza nimi. A może brak im środków, które mogliby zainwestować?

Na pytanie czy więcej konsumowali, zamiast inwestować odpowiedzi nie ma. Nie wiemy tego, bo dla statystyka przedsiębiorca spożywający, nawet miliarder, jest takim samym gospodarstwem domowym jak każde inne. Chyba, że jego spożycie wliczone jest w inwestycje firmy. Nowe, uciążliwe wymagania VAT-owskie mają teoretycznie pomóc oddzielić inwestycyjny element zakupu np. komputera od elementu konsumpcyjnego. Nie zmieni to jednak faktu, że granica miedzy konsumpcją i inwestycją zawsze będzie arbitralna, sztuczna i nieuchwytna.

Skoro nie możemy orzec, czy wzmożona konsumpcja zastąpiła przedsiębiorcom inwestowanie, zapytajmy, czy może zamiast inwestować w środki trwałe gromadzili ostatnio więcej oszczędności? Na pewno ich środki nie zasiliły bankowych lokat. Poziom depozytów (i innych zobowiązań monetarnych instytucji finansowych wobec przedsiębiorstw) spadł wg danych NBP między grudniem 2015 roku a październikiem 2016 roku z 250 mld do 249 mld zł. Natomiast wartość wolnych środków, którymi dysponowali Polacy, w tym przedsiębiorcy, w styczniu 2016 roku wyniosła 152 mld zł, czyli o 16,8 proc. więcej niż rok wcześniej.

Jak spadek inwestycji tłumaczą autorzy raportu NBP z listopada 2016 roku? Powtarzana jest kilkakrotnie myśl, że przyczyną jest „przejściowe zmniejszenie wykorzystania środków unijnych oraz z niepewność co do otoczenia regulacyjnego”. W uzupełnieniu ekonomista z Akademii Finansów i Biznesu Vistula przytomnie zauważa, że duże firmy związane z państwem zawiesiły inwestycje w związku ze zmianą rządu i organów wielu spółek. Te czynniki są ważne.

Ale raport NBP zwraca też uwagę na niską dynamikę inwestycji we wszystkich gospodarkach rozwiniętych. Ma ona wyraźnie związek z procesami zachodzącymi na Zachodzie po kryzysie kryzysów hipotecznych rozpoczętym w 2007 roku. I tu dochodzimy do kluczowej kwestii otoczenia gospodarki.

Już jesienią 2008 roku w niepublikowanym materiale zamówionym dla rządu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne pod tytułem „Kryzys jako szansa” wraz z dr Waldemarem Koziołem opisywaliśmy nadchodzący czas deflacji: „W ostatnich dziesięcioleciach propaganda monetarystyczna nie pozwalała przyjrzeć się deflacji”, czyli głównemu efektowi załamania architektury finansowej po kryzysie hipotecznym. „Najprościej mówiąc jest to spadek popytu i cen, ucieczka od inwestycji, fala bankructw”.

Dezinflacja i deflacja trwale zmieniają świat, co właśnie następuje. Deflacja z zasady wywołuje spadek inwestycji i zniechęca do zaciągania kredytów. A niechęć do zadłużania się i inwestycji jest lepszym wskaźnikiem deflacji niż badania cen.

16 stycznia statystycy ogłosili, że widzą już na termometrze inflację. Jednocześnie zaobserwowaliśmy już skokowy wzrost depozytów w bankach w listopadzie (9552 mln zł miesiąc do miesiąca) i grudniu 2016 roku (13288,7 mln zł miesiąc do miesiąca). Powrót do depozytów może być potwierdzeniem, że przedsiębiorcy odczuli powrót inflacji. Być może inwestycje ruszą więc na nowo z kopyta.

Zmienność na globalnych rynkach paliw i żywności może jednak w każdym momencie przywrócić otoczenie deflacyjne. Śledzenie i prognozowanie cen może okazać się kluczowe dla gospodarczych planów rządu.

Dr Marcin Masny – historyk, dziennikarz magazynów ekonomicznych. Pracował m.in. w Urzędzie Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, był asystentem sejmowej komisji śledczej ds. banków i nadzoru bankowego i doradcą przewodniczącego KNF. Autor książek „Na progu IV Rzeczypospolitej”, „Wolni Polacy. Poradnik antysystemowca”.

(CC0 pixabay)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dwaj członkowie pierwszej RPP przystąpili do boju w kampanii przed sejmowym głosowaniem nad kandydatem na stanowisko prezesa NBP i w dwudziestu punktach sformułowali swoją – jakżeby inaczej, sążniście negatywną – opinię o polityce pieniężnej realizowanej przez RPP czwartej kadencji (Bogusław Grabowski i Jerzy Pruski, Bankructwo polityki pieniężnej? Rzeczpospolita 27.04.2022).
Ekonomiści pobłądzeni w krytyce NBP

Niuanse chińskiego systemu finansowego

Kategoria: Analizy
W chińskim systemie finansowym banki są instrumentem realizacji celów gospodarczych rządu. Otwartym pozostaje pytanie, jak długo rola ta będzie utrzymana.
Niuanse chińskiego systemu finansowego