Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Przejęcie Nordei to korzyści i dla PKO BP, i dla rynku

PKO BP kupując bank Nordea ucieka do przodu, a korzyści z tego mogą być większe niż się wydaje – o kulisach przejęcia opowiada w rozmowie z Obserwatorem Finansowym Paweł Borys, dyrektor zarządzający ds. strategii i inwestycji w PKO BP.
Przejęcie Nordei to korzyści i dla PKO BP, i dla rynku

Paweł Borys (Fot. PKO BP)

Obserwator Finansowy: Czy przejęcia to jedyny sposób, by banki mogły rosnąć?

Paweł Borys: Rynek czeka konsolidacja. Mówimy od 2-3 lat, że kilka banków będzie na sprzedaż z powodu sytuacji właścicieli. Teraz dodatkowo z powodu niskich stóp procentowych ciężko będzie prowadzić dochodową działalność tym, które nie mają odpowiedniej skali, czyli powyżej 5 proc. udziału w rynku detalicznym.

PKO w poprzedniej strategii koncentrował się bardziej na wzroście organicznym, gdyż rynek rozwijał się szybciej. W obowiązującej od stycznia strategii jasno powiedzieliśmy, że to moment, by PKO podszedł bardziej aktywnie do akwizycji, gdyż rynek rozwija się wolniej. Od dłuższego czasu monitorowaliśmy procesy sprzedażowe, rozmawialiśmy z kilkoma bankami, z właścicielami pytając, jaką mają strategię względem Polski.

Dlaczego kupiliście Nordeę? Dlatego, że była akurat na sprzedaż?

Zastanawialiśmy się, który z banków będących potencjalnie na sprzedaż najlepiej pasuje do PKO pod względem biznesu i zdolności naszej organizacji do sprawnej integracji. Gdy Nordea w Szwecji dała sygnał, że jest zainteresowana rozmowami o potencjalnej sprzedaży polskiej spółki, mieliśmy świadomość, że do kupienia może być też BGŻ i potencjalnie Millennium.

Uznaliśmy jednak, że Nordea Bank Polska jest dla nas najlepsza pod względem profilu biznesowego, sieci oddziałów i zdolności do sprawnej integracji. Sieć się zasadniczo nie nakłada, nie ma więc problemu z zamykaniem oddziałów. Jest dobrej jakości, znakomicie uzupełnia naszą w dużych miastach. Bank jest doceniany w Polsce jeśli chodzi o umiejętności w bankowości korporacyjnej, przede wszystkim w transakcyjnej, obsłudze klientów międzynarodowych, ma dobry portfel pod względem jakości kredytowej.

Nie jest to duża organizacja, liczy ok. 2 tys. pracowników, nie ma bardzo szerokiego portfela produktów, co stwarzało dobrą okazję pod względem integracyjnym. Dobrze kontroluje ryzyko, ma dobrej jakości aktywa. Portfel walutowych kredytów hipotecznych Nordea Bank Polska jest jednym z najzdrowszych w sektorze, jest wygenerowany na zdrowych, rentownych marżach, które czynią tę bankowość hipoteczną dochodową, co nie jest takie oczywiste we wszystkich bankach.

Ale Nordea ma też wady. Relacja kredytów do depozytów przekracza 200 proc., w finansowaniu w ogromnym stopniu zależna jest od banku-matki.

Struktura finansowania Nordea Bank Polska nie jest optymalna. Bank w 50 proc. polegał na źródłach finansowania od matki. To wynika z bardzo zintegrowanego modelu grupy Nordea, która nie buduje niezależnych przyczółków, tylko wykorzystuje przewagi taniego dostępu do depozytów w Skandynawii i daje finansowanie hurtowe. Dzięki temu bank mógł być konkurencyjny i rozwijać się szybko. Ale ta sytuacja powoduje sporą synergię między nami, bo PKO ma największą i najbardziej stabilną bazę depozytów w Polsce.

Kolejne ryzyko związane z przejęciem Nordei to bardzo duży udział walutowych kredytów hipotecznych w jej portfelu.

Jeżeli chodzi o strukturę walutową, to dwie trzecie biznesu Nordei powiązane jest po stronie kredytów i źródeł finansowania z walutami, to jest około 20 mld zł, z czego 15 mld zł to walutowe kredyty hipoteczne, a około 5 mld zł to część biznesu korporacyjnego.

PKO ma 30 mld zł swoich aktywów w walutach, na to składa się ok. 22 mld zł kredytów hipotecznych i ok. 8 mld zł kredytów w bankowości korporacyjnej. Mamy równocześnie bardzo zdywersyfikowaną bazę finansowania walutowego: znaczące depozyty, które sięgają 8-9 mld zł, 10 mld zł obligacji długoterminowych na rynkach międzynarodowych. Prawie 20 mld zł to bardzo stabilne źródła finansowania. Pozostałą część finansujemy kredytem konsorcjalnym z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, kredytem od banków komercyjnych i część poprzez transakcje CIRS, w których wykorzystujemy polskie depozyty do zamiany na waluty.

Nie mamy problemów z dostępem do finansowania walutowego, ale oczywiście nie jest tak tanie, jak w przypadku banków zagranicznych mających bazę depozytową. Lukę finansowania walutowego, jaka powstaje po transakcji, oszacowaliśmy na 15 mld zł i zabezpieczyliśmy ją w taki sposób, że Nordea przez 7 lat pozostawi finansowanie w tej kwocie na bardzo dla nas korzystnych warunkach, przy średniej marży 63 punkty bazowe.

Portfel kredytów walutowych powolutku się psuje i może się psuć dalej.

Znamy to ryzyko i potrafimy nim zarządzić. Proszę pamiętać, że portfel hipoteczny PKO i Nordei zmniejsza się średnio w tempie 5-6 proc. rocznie. Nasza projekcja pokazuje, że już w perspektywie 5-6 lat po połączeniu dojdziemy do poziomu, na którym PKO jest teraz. Wtedy będzie wygasało finansowanie z Nordei. Kluczowe pytanie brzmiało, czy portfel jest rentowny i czy jakość jest akceptowalna. Jest, bo średnia marża to ponad 200 pb, a równocześnie to jeden z lepszych na rynku polskim portfeli pod względem jakości. Natomiast musieliśmy zabezpieczyć ryzyko na wypadek np. skokowego osłabienia złotego. Zrobiliśmy to w taki sposób, że Nordea pokryje 50 proc. kosztów ryzyka przez najbliższe 4 lata, jeśli przekroczą 40 pb średnio rocznie. Po tym okresie portfel będzie na tyle dojrzały i spłacony, że ryzyko istotnie spadnie.

Komisja Nadzoru Finansowego twierdzi, że spłacalność kredytów walutowych nie jest wcale lepsza niż złotowych, a przekonanie, że banki udzielały ich klientom zamożnym, to tylko mit.

Sytuacja jest zróżnicowana. Są banki, które udzielały tych kredytów tylko klientom o wyższych dochodach. Część finansowała segment klientów o wyższym ryzyku, żeby nie powiedzieć subprime, i pomimo niższych dochodów, dawała im kredyty do 100 proc., czy do 95 proc. wartości nieruchomości. Czasami uzyskiwały wyższe marże. Nordea Bank Polska ma 60 tys. klientów z walutowym kredytem hipotecznym i są to klienci zdecydowanie średniozamożni bądź zamożni w dużych miastach. Średnia długość portfela to ok. 20 lat w porównaniu do 15 lat w sektorze bankowym. Gdy złoty się umacnia albo kredyt jest już znacząco spłacony, decydują się na nadpłaty. Szacujemy, że efektywny okres życia tych kredytów nie przekracza 13-15 lat.

Jak wyglądały negocjacje?

Wcześniej zbudowaliśmy zespół, który zajmuje się rozwojem grupy kapitałowej. Dzięki temu byliśmy przygotowani, żeby taką transakcję przeprowadzić. Rozmowy z Nordeą zapoczątkowały bezpośrednie kontakty prezesa Zbigniewa Jagiełło z prezesem Christianem Clausenem. Po sygnale, że Nordea robi przegląd swojej strategii związanej z Polską stwierdziliśmy, że warto te rozmowy pogłębić. Nordea w pewnym momencie otworzyła proces, zaprosiła kilka banków do składania ofert.

Gdy dała nam w kwietniu sygnał, że chce poważnie porozmawiać o sprzedaży, poprosiliśmy o wyłączność na negocjacje. Dwa inne banki były też zainteresowane tą transakcją, ale nasze rozmowy były najbardziej zaawansowane. Mieliśmy dwa miesiące na przeprowadzenie due-dilligence i negocjacje. Na etapie due-dilligence przygotowaliśmy wstępny plan integracji, przeprowadziliśmy wycenę i stworzyliśmy obraz tego, czego spodziewamy się po transakcji.

Wszystko poszło gładko? W dwa miesiące?

Negocjacje nie były łatwe, ale przebiegały w dobrej atmosferze. Zamknięcie transakcji w 60 dni było osiągnięciem, bo jest ona bardzo kompleksowa. Przejmowaliśmy kilka aktywów, nie tylko bank, ale spółkę ubezpieczeniową i mniejszą firmę leasingową. Negocjowaliśmy też umowę dotyczącą finansowania portfela kredytów walutowych, czyli pożyczki 15 mld zł na 7 lat, co ma swoją wagę, a nie jest standardem, i w Polsce zdarzyło się po raz pierwszy. Trzeba było ustalić zasady zupełnie niestandardowej umowy dotyczącej udziału Nordei w kosztach ryzyka.

Na rynku utrwalił się już konsensus, że przejęcie Nordei zwiększa wartość PKO, jednak pierwsze komentarze mówiły, że 2,8 mld zł, czyli 1,07 za wartość księgową to wygórowana cena.

Problem polegał na tym, że z powodu modelu biznesu Nordei ciężko było komukolwiek ocenić, co naprawdę kupujemy i do czego cena się odnosi. Wyniki Nordea Bank Polska specjalnie nie błyszczą. Matka obciąża polską spółkę kwartalnie 26 mln zł za udzieloną gwarancję. Część zysków na instrumentach skarbowych odkłada się na bilansie w Szwecji, bo transakcje tam są zamykane, portfel 3,5 mld zł kredytów korporacyjnych jest bezpośrednio na bilansie w Szwecji. Dopiero kiedy pokazaliśmy, że kupujemy aktywa zbliżające się do 40 mld zł , które generują 230-240 mln zł zysku netto w roku trudnym dla banków, rynek zrozumiał, że cena 1,07 jest bardzo dobra. Finansowanie na 7 lat po cenie 63 bp i pokrywanie połowy kosztów ryzyka też mają swoją wartość.

Co dalej z fuzją?

Ogłosiliśmy już wezwanie na 100 proc. akcji banku, złożyliśmy też wnioski o zgodę na transakcję do Komisji Nadzoru Finansowego i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Mam nadzieję, że zgody uzyskamy na przełomie tego i przyszłego roku. Przygotowujemy w tej chwili plan integracji banku, bo chcemy, żeby Nordea Bank Polska połączył się z PKO BP i zakładamy, że do fuzji prawnej dojdzie w ciągu sześciu miesięcy od przejęcia. Wtedy zniknie marka Nordea w Polsce. Pewnie jeszcze kilka miesięcy zajmie nam praktyczna integracja operacyjna.

Po co PKO towarzystwo ubezpieczeniowe Nordei?

Pracujemy nad nowym modelem bancassurace. W tej chwili współpracujemy z 12 różnymi partnerami, którzy sprzedają ubezpieczenia w naszej sieci. Chcemy mieć jednego, maksymalnie dwóch partnerów strategicznych i zbudować z nimi spółkę joint venture w obszarze ubezpieczeń życiowych i majątkowych, czyli faktycznie dwa podmioty. Po to kupiliśmy Nordea Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie, żeby ten model szybciej wdrożyć. Po przejęciu firmy ubezpieczeniowej sprzedamy 50 proc. wybranemu partnerowi strategicznemu i z nim będziemy budowali wspólny biznes.

Po co PKO BP bank hipoteczny?

Model finansowania 30-letnich kredytów z 3-miesięcznych depozytów generuje ryzyka, które już mają charakter systemowy. Chcemy bardzo wspierać model bankowości hipotecznej w oparciu o banki hipoteczne, które mają dopasowane terminy finansowania do terminów zapadalności kredytów. Ale polskie prawo jest cały czas nieefektywne, właściciel listów zastawnych nie ma pełnych gwarancji dostępu do zabezpieczeń hipotecznych. To powoduje, że obecnie listy zastawne też są relatywnie drogie i związane z ratingiem banku, który je emituje. Działają tak jak obligacje niezabezpieczone, gdy na całym świecie nieważny jest rating emitenta, lecz zabezpieczenie.

Wierzymy, że zmiany regulacyjne nastąpią w perspektywie następnych kwartałów i listy zastawne będą jednym z najtańszych źródeł finansowania, a marża powinna być o blisko połowę niższa niż przy obligacjach niezabezpieczonych. Dzięki temu też wpływ normy NSFR wynikającej z Bazylei III i CRD IV na wyniki banku będzie mniejszy, ponieważ będziemy mogli emitować obligacje zabezpieczone taniej.

W jaki sposób powstanie bank hipoteczny?

Mamy duży własny portfel kredytów hipotecznych, o wartości ponad 50 mld zł, a będziemy mieli około 18 mld zł kredytów walutowych i złotowych Nordei. Chcemy zrobić audyt, które kredyty spełniają kryteria finansowania z listów zastawnych i przynajmniej kilka miliardów tych kredytów przenieść do banku hipotecznego, pod co będziemy emitowali zabezpieczone listy zastawne. Bank ten będzie wehikułem do finansowania, a jeśli chodzi o sprzedaż kredytów, będzie korzystał z sieci dystrybucji PKO. Chcemy wykorzystać kadrę centrali Nordei w Gdyni i na jej bazie stworzyć bank hipoteczny w przyszłym roku.

Rozmawiał Jacek Ramotowski

OF

Paweł Borys (Fot. PKO BP)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane