Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Roszady w rankingu globalnych liderów

Największym wytwórcą są ciągle w świecie demokracje należące do OECD. Liczony w wielkościach porównywalnych udział krajów tego ugrupowania w globalnym produkcie brutto wynosił w 2011 r. ok. 50 proc. Był jednak mniejszy o 10 punktów niż w 2005 r. W innym ujęciu pierwsza jest Unia Europejska, a drugie USA. Zachód traci zatem udziały, ale nadal jest górą. W UE szósta jest Polska.  
Roszady w rankingu globalnych liderów

(infografika Dariusz Gąszczyk/ CC BY-SA by Thomas Leth-Olsen)

Słowem-kluczem do obrazu globalnej struktury PKB jest „porównywalność”. Jej zapewnienie to wysiłek iście benedyktyński, więc szerokie analizy publikowane są dość rzadko – najnowsza zawiera dane za rok 2011 właśnie. Pierwszych takich kilka przeglądów sporządzanych od 1968 r. pod nadzorem statystycznej odnogi ONZ wzbudziło spory niedosyt i w tej sytuacji przy Banku Światowym powołano specjalne biuro pod nazwą International Comparison Program (ICP), koordynujące obecnie działania organów statystycznych ok. 200 państw i organizacji. Podstawowym celem tej placówki jest sprowadzenie danych gospodarczych do wspólnego mianownika umożliwiającego lepszą porównywalność.

Opracowanie ICP budzi duże zainteresowanie wielu ekonomistów w świecie. Głównym jego powodem jest śledzenie rywalizacji między największymi gospodarkami w świecie, czyli USA i Chin. Pisał na ten temat Jeffrey Frankel w „Chiny są i będą numerem dwa„.

Narzucająca się od razu metoda porównawcza to proste przeliczenia wielkości PKB różnych państw dokonywane z użyciem kursów walutowych. Efekty byłyby wiarygodne, gdyby kursy walutowe były „obiektywnie właściwe”, a jednocześnie oba te słowa zdefiniowane były w sposób nie budzący jakichkolwiek dyskusji.

Beznadziejna „niedoskonałość” obecnego systemu walutowego świata to jednak tylko jeden z wielu dobrych powodów istnienia ICP. Nie wdając się w rozliczne zawiłości i szczegóły, zasygnalizować warto jeszcze, że w państwach o wysokich dochodach (zawdzięczanych dużemu PKB wytwarzanemu przez długie lata) ceny też są zazwyczaj wysokie. Z kolei, niższe dochody to z reguły także niskie ceny. Przeliczenia z użyciem kursów walutowych prowadzą w tych warunkach do relatywnego przeszacowania rozmiarów gospodarek wysokodochodowych i niedoszacowania gospodarek państw z niskimi dochodami.

Jeśli sprzedamy po milionie tych samych krzeseł w USA w cenie 50 dolarów za sztukę, a w Polsce zażądamy 100 zł za jedno, czyli dziś ok. 33 dolarów, to suma sprzedaży wpływająca na PKB jest w Ameryce większa niż w Polsce, choć identycznych krzeseł tam i tu było tyle samo. Mechanizm ten sprawia, że przy zastosowaniu bieżących kursów walutowych udział bogatych państw OECD w globalnym produkcie brutto wzrasta (w 2011 r.) do dwóch trzecich całości.

W sukurs przychodzi w tej sytuacji metodologia parytetu siły nabywczej (PPP – purchasing power parity), dzięki której możliwe jest „oczyszczenie” danych z wpływu z różnic cen płaconych w poszczególnych państwach za towary i usługi składające się na PKB. Oczyszczenie to uzyskuje się poprzez porównywanie cen tego samego koszyka towarów i usług w każdym z krajów do jego ceny w gospodarce służącej za punkt odniesienia. Powstają w ten sposób indeksy cenowe lepiej oddające realną siłę nabywczą poszczególnych walut.

Najświeższe wyniki prac ICP zawarte są w opracowaniu pt. „Purchasing Power Parities and Real Expenditures of World Economies. Summary of results and Findings of the 2011 International Comparison Program”.

Łączny produkt brutto oszacowany na bazie PPP dla 177 państw świata wyniósł 91 bilionów (91 000 mliardów) dolarów, zaś gdyby użyć kursów walutowych miałby wartość nieco ponad 70 bilionów dolarów. W rankingu państw nadal przewodziły (i przewodzą z pewnością także w 2014 r.) Stany Zjednoczone.

Znakiem czasu są kolejne miejsca zajmowane przez potężniejące z roku na rok Chiny i Indie. Indyjski „brązowy medalista” wyprzedził w tej klasyfikacji trzecią jeszcze w 2005 r. Japonię. Ranking liderów globalnych oraz zmiany uszeregowania po zastosowaniu „prymitywnej”, choć naturalnej dla „chałupników” metody kursów walutowych przedstawia tabela.

12-największych

(infografika: Dariusz Gąszczyk)

W zestawieniu PKB porównywanego za pomocą metody PPP uderzają wysokie pozycje takich państw jak Rosja, Indonezja i Meksyk. Jedno z wytłumaczeń tego fenomenu wiąże się z podziałem na towary i usługi będące przedmiotem powszechnego obrotu oraz na te wytwarzane i spożywane przede wszystkim lokalnie. Te drugie są z reguły tańsze i występują w krajach gorzej rozwiniętych.

Polacy płacą u fryzjera (w jakimkolwiek przeliczeniu) znacznie mniej niż u siebie płacą Niemcy, ale zakres i jakość usługi jest z grubsza taka sama. W przeliczeniu po bieżącym kursie walutowym różnica w PKB wytwarzanym przez fryzjerów z obu państw jest zatem duża, ale przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej – znacznie mniejsza. Poza tym, także metodologia PPP ma swoje ułomności i bardziej wiarygodne są w jej przypadku porównania USA z Kanadą, czy Indonezji z Malezją, a więc państw na podobnym poziomie rozwoju, niż Indonezji np. z Niemcami.

Marniejący potencjał Unii

O dominującej pozycji 34 państw tworzących OECD była już mowa. Ponieważ organizacja ta jest wyłącznie rodzajem klubu lobbystów promujących zachodni model państwowo-gospodarczy, a także think-tankiem szukającym tendencji sprzyjających i zagrażających rozwojowi tegoż modelu, to dane na temat łącznego PKB jej członków mają walor powierzchowny. Pozwalają np. ocenić, że wpływy atlantyckiego modelu polityczno-gospodarczego są nadal olbrzymie, ale kurczą się i to raczej nieuchronnie.

W zawirowaniach ostatnich miesięcy zwraca też uwagę, że najsilniejszym ugrupowaniem światowym jest w kategoriach PKB Unia Europejska. Liczony metodą PPP sumaryczny produkt brutto 28 państw członkowskich wyniósł w 2011 r. prawie 17 000 mld dolarów, podczas gdy PKB największej potęgi indywidualnej (USA) – 15 533 mld dolarów. Na tle tych danych oraz zawirowań będących rezultatem prężenia muskułów przez tak niebezpieczne jak rozległe państwo Eurazji widać, że sumaryczna siła ekonomiczna Unii nie daje jej, ani większości jej członków żadnych porządnych gwarancji bezpieczeństwa lub choćby tylko spokoju od awanturników. Zaraz wybory do parlamentu europejskiego i szkoda, że refleksje tego rodzaju nieobecne były w kampanii wyborczej w naszym kraju.

Na podstawie danych opublikowanych przez ICP przygotować można było tabelę prezentującą wartości bezwzględne dla poszczególnych państw członkowskich Unii.

(PPP – purchasing power parity; infografika: Dariusz Gąszczyk)

(PPP – purchasing power parity; infografika: Dariusz Gąszczyk)

Rzeczywista konsumpcja indywidualna

W ocenie relatywnej jakości i poziomu życia tak zwany przeciętny zjadacz chleba nie zaprząta sobie głowy zestawieniami PKB, nawet jeśli są to przepracowane szczegółowo dane o dochodzie na głowę mieszkańca z użyciem wskaźników PPP. Sam koncept PKB jest dla niego nazbyt sztuczny, a poza tym uwzględnia „konsumpcję” zbiorową, w której kryją się np. wydatki na zbrojenia, zaś Kowalski nie mierzy swego szczęścia codziennego liczbą luf armatnich przypadających na przeciętne gospodarstwo domowe, choć gdyby pomyślał – to powinien.

Z tego punktu widzenia ciekawe są obliczenia ICP dotyczące rzeczywistej konsumpcji indywidualnej AIC (actual individual consumption). W skład tej wielkości wchodzą nie tylko towary i usługi kupowane przez każdą rodzinę z pensji, emerytur, czy zasiłków, ale także dobra zapewniane obywatelom w ramach tzw. konsumpcji zbiorowej przez dobre ciocie i wujaszków z rządu, z wyłączeniem jednak rzeczonych armat tudzież usypywanych tu i ówdzie, ale w Polsce niezbyt intensywnie, wałów przeciwpowodziowych.

AIC uwzględnia zatem zakupy każdego z nas, ale także usługi w rodzaju edukacji i ochrony zdrowia, finansowane ze środków zebranych wcześniej od nas przez państwo w podatkach, składkach i dywidendach. Alternatywą dla szkoły państwowej jest szkoła prywatna opłacana ze środków osobistych; identycznie jest ze zdrowiem. Po uwzględnieniu w międzynarodowych porównaniach poziomu życia obu możliwości nie gra już roli statystycznej, czy za wizytę u lekarza płaci się z własnej kieszeni, dzięki wysokim zarobkom, czy też rachunek reguluje polski NFZ. Dla porządku dodać trzeba, że w AIC uwzględniane są także konkretne pożytki czerpane przez obywateli z działalności organizacji pozarządowych (np. działalność charytatywna, hospicja).

(infografika: Dariusz Gąszczyk)

(PPP – purchasing power parity; infografika: Dariusz Gąszczyk)

Nie licząc sztucznego drobiazgu z okolic Karaibów zestawienie prezentujące wielkości rzeczywistej konsumpcji indywidualnej nie zaskakuje. Warto wszakże zauważyć, że w amerykańskim zagłębiu wolnego rynku dostawy dla ludzi od rządu i organizacji pozarządowych mają spore znaczenie, jako że w rankingu AIC na głowę obywatela USA zajmują w praktyce pierwsze miejsce, a pod względem PKB PPP „dopiero” 12.

Rolę takich dostaw widać też na przykładzie Polski. Według danych Eurostatu (będącego wspólnie z OECD autorem danych wykorzystywanych przez ICP), polski PKB na głowę mieszkańca wynosił w 2012 r. 67 proc średniej dla całej Unii Europejskiej (28 państw), podczas gdy w przypadku AIC per capita było to „już” 73 proc. średniej. W wielkościach absolutnych PKB per capita mierzone PPP wyniosło u nas w 2011 r. 21 753 dolary, natomiast w nominale, czyli po kursie – 13 382 dolary. Polskie  AIC per capita wyniosło 16 307 dolarów według PPP oraz 9563 dolary według kursów walutowych.

OF

(infografika Dariusz Gąszczyk/ CC BY-SA by Thomas Leth-Olsen)
12-największych
(PPP – purchasing power parity; infografika: Dariusz Gąszczyk)
(infografika: Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi