Rynek bankowy: banki też skorzystają na nowym programie mieszkaniowym

Sporo wydarzyło się w październiku: rząd zapowiedział wprowadzenie nowego programu wsparcia rynku mieszkaniowego Mieszkanie dla młodych, banki nie ustają we wprowadzaniu nowych technologii, przyspieszyło wdrażanie NFC, czyli płatności zbliżeniowych za pomocą telefonu.  A do grona instytucji nadzorowanych przez KNF dołączyły SKOK-i.

Rządowy program dopłat do kredytów mieszkaniowych Rodzina na swoim, dobiega końca. Można z niego skorzystać tylko do stycznia 2013 roku. To może oznaczać nieznaczne ożywienie na rynku kredytowym w końcówce roku, bo bez wątpienia deweloperzy będą stawali na głowie, żeby maksymalnie wykorzystać okazję do sprzedaży zalegających mieszkań. A klienci będą mieli ostatnią szansę na skorzystanie z preferencyjnego kredytu.

Dla obu stron pojawiła się nowa nadzieja w postaci kolejnego programy dopłat, który ma nosić nazwę Mieszkanie dla młodych. Prawdopodobnie zacznie obowiązywać w połowie przyszłego roku, najpóźniej pod jego koniec. Program będzie ograniczony tylko do rynku pierwotnego i będzie obejmował wyłącznie mieszkania, a nie domy, będą również obowiązywały limity maksymalnych cen. Program będzie więc bardziej ograniczony niż Rodzina na swoim, a do tego jeszcze suma kwot rządowego wsparcia będzie niższa.

W nowym programie rodzina bez dzieci otrzyma 10 proc. jednorazowej dopłaty, jeśli posiadają jedno dziecko – 15 proc., a przy dwójce 20 proc. W obecnym programie Rodzina na swoim można liczyć na spłatę połowy odsetek w ciągu pierwszych 8 lat.

Jak wyliczyli analitycy Domu Kredytowego Notus dla kredytu o wartości  250 tysięcy złotych zaciągniętego na 30 lat, którym sfinansowano mieszkanie o powierzchni  50 metrów kwadratowych, łączna suma dopłat wyniesie ponad 67 tysięcy złotych. W nowym programie, nawet posiadając dwójkę dzieci, przykładowa rodzina można liczyć na pomoc państwa w wysokości 50 tys. zł. Warto jednak pamiętać, że w przypadku Rodziny na swoim pomoc państwa była rozłożona na 8 lat, a w Mieszkaniu dla młodych będzie przekazana od razu.

Nowy program będzie miał nieco mniejszy zakres wpływu na rynek nieruchomości niż dotychczasowy, jednak bez wątpienia też powinien przynieść jego ożywienie. Z punktu widzenia banków jednorazowa dopłata z góry wydaje się być atrakcyjna, bo poszerzy grono klientów mogących się pochwalić wkładem własnym. Przy obecnej, dość restrykcyjnej polityce kredytowej, ma to ogromne znacznie.

Martwić może jedynie, co najmniej półroczna przerwa pomiędzy dwoma programami. W tym czasie osoby, które będą mogły skorzystać z Mieszkania dla młodych, na pewno wstrzymają się z zakupami. Można się wiec spodziewać, że pierwsze półrocze 2013 roku będzie dla rynku kredytów hipotecznych dość trudne. Chyba, że w życie wejdą szybko zmiany zapowiadane przez Komisję Nadzoru Finansowego, która chce rozluźnić nieco zapisy dotyczące polityki kredytowej.

Bez wątpienia rynek potrzebuje rządowych programów wsparcia, bo bez nich trudno mu będzie się rozkręcić. Widać raczej odwrotną tendencję, bo zdolność kredytowa spada. Według wyliczeń Open Finance trzyosobowa rodzina, która chce pożyczyć 90 proc. wartości mieszkania za 300 tys. zł musi zarabiać średnio 4110 zł, podczas gdy w lipcu było to 4107 zł. Zmiana wydaje się niewielka, ale pamiętajmy, że w tym czasie spadła stawka WIBOR3M, na podstawie której wyznacza się oprocentowanie kredytu i poziom comiesięcznej raty. Jej  zmniejszenie powinno poprawiać parametry zdolności kredytowej, bo przecież obciążenia domowego budżetu robią się lżejsze.

Oprócz zaostrzenia zasad liczenia zdolności kredytowej banki wycofują się z kredytów z 10-proc. wkładem własnym. Na taki ruch zdecydował się ING Bank Śląski i Citibank.

Bank intensywnie zabiegają o depozyty

Na rynku depozytów banki wciąż zabiegają o pieniądze klientów stosując cała gamę sposobów. Niektóre z nich płacą naprawdę wygórowane stawki, ale najczęściej tylko za nowe środki, a do tego próbują to sobie wynagrodzić uzyskaniem od klientów dodatkowych korzyści.

Na przykład Toyota Bank podnosi oprocentowanie rocznej lokaty klientom, którzy będą przelewać pensję na konto w tym banku. Ci, którzy zasilą nią swój rachunek w Kredyt Banku mogą liczyć na lokatę na 6 proc. Ten bank zabiega też o klientów dając zakładającym lokatę na co najmniej 9 miesięcy i 10 tys. zł szansę na wygranie wycieczki w Alpy. Z kolei neoBank kusi nowych klientów lokatami na 9 proc., choć na krótkie terminy, bo 1 i 2 miesiące.

Wspomniany Toyota Bank jest w stanie zapłacić 10 proc. w skali roku klientom, którzy założą lokatę, wezmą kartę kredytową i wykonają nią choć jedną transakcję w miesiącu. Idea Bank przeciąga osoby od konkurencji obiecując lokatę z oprocentowaniem o 10 proc. wyższym, ale znów dotyczy to tylko nowych klientów.

Banki promują również konta oszczędnościowe. Widać więc próby pozyskania jak największej puli środków. Można się spodziewać, że oczekiwany spadek stóp procentowych, a co za tym idzie oprocentowania depozytów, zniechęci nieco klientów do oszczędzania w bankach. Dobrze więc zawczasu zgromadzić odpowiednią bazę depozytów.

Na zakupy z telefonem zamiast z portfelem

Kolejna technologiczna nowinka zaczyna wchodzić na dobre do oferty banków. Tym razem chodzi o NFC, czyli możliwość wykonywania płatności zbliżeniowych, ale za pomocą telefonu komórkowego. Zamiast karty wystarczy do czytnika zbliżyć aparat. Taką usługę uruchomił Polbank dla klientów posiadających kartę kredytową MasterCard i telefon w sieci T-Mobile. Z kolei mBank, również wraz z MasterCard, wystartował z usługą płatności NFC dla posiadaczy telefonów w sieci Orange, a lada moment ma ruszyć z projektem dla abonentów T-Mobile.

I można się spodziewać, że to dopiero początek, bo płatności NFC mają być rozszerzane na kolejne rodzaje kart. Nad wprowadzeniem tej technologii do oferty pracują również inne banki, a także druga organizacja płatnicza, czyli Visa. Podobno najbardziej zaawansowane prace prowadzone są z BRE Bankiem, BZ WBK oraz ING. Mówi się również o Millennium, Getin Banku czy Citibanku.

Można się więc spodziewać, że płatność komórką będzie stawała się coraz popularniejsza. Tym bardziej, że płatności zbliżeniowe szybko się w Polsce rozpowszechniają. Według szacunków Open Finance klienci naszych banków mają już w portfelach 13,4 mln kart umożliwiających płatności bezdotykowe. I ich liczba rośnie bardzo szybko, bo rok temu było ich niecałe 6 mln. Zwiększa się również liczba terminali pozwalających na taki rodzaj płatności, i jest już ich ponad 90 tys.

Technologia NFC będzie miała jednak dużo trudniejszą drogę do przebycia.  Wymaga porozumienia nie tylko pomiędzy organizacją płatniczą i bankiem, ale również z operatorem telefonii komórkowej.  Poza tym nie wszystkie instytucje preferują rozwiązanie oparte o połączenie karty SIM z kartą płatniczą. Konkurencyjnym sposobem jest użycie karty microSD. Z kolei PKO BP pracuje nad własnym rozwiązaniem mobilnych płatności opartym o aplikację na smartfony.

A bez wątpienia do szybkiego spopularyzowania danej technologii konieczny jest udział największych banków. Kolejnym ograniczeniem jest to, że nie wszystkie aparaty telefoniczne są przystosowane do NFC, a niektórzy producenci niemal ją bojkotują, bo nie została w nią wyposażona chociażby najnowsza wersja iPhona. Bez wątpienia bankowość mobilna będzie się rozwijać w stronę wyeliminowania tradycyjnych kart płatniczych, ale wciąż nie wiadomo, którą pójdzie drogą, i ile czasu zajmie jej podbicie serca masowego klienta.

SKOK-i mogą stracić na atrakcyjności

Banki tracą argument, jaki przemawiał do tej pory na ich korzyść w konkurencji ze SKOK-ami. Od 27 października trafiły one bowiem pod nadzór Komisji Nadzoru Finansowego.  Będzie ona kontrolowała tworzenie kas, zatwierdzała ich statuty. SKOK-i będą musiały się wykazać funduszami własnymi odpowiednimi do skali ich działalności. Będą musiały wykonać niezależny audyt, który pokaże ich faktyczną kondycję finansową.

Celem zmiany ma być zwiększenie bezpieczeństwa powierzonych kasom środków. I może się okazać, że to dopiero pierwszy etap zmian, jakie czekają SKOK-i, bo mówi się jeszcze o tym, by trafiły pod skrzydła Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Te zmiany na pewno przysłużą się ich klientom, bo zwiększą bezpieczeństwo, a pamiętajmy, że Polacy trzymają w nich ok. 15 miliardów złotych. Same kasy poniosą koszty przystosowania się do nowych przepisów, więc może się okazać, że w najbliższym czasie ich oferta straci nieco na atrakcyjności, ale w dłuższej perspektywie argument o większym bezpieczeństwie na pewno będzie przemawiał na ich korzyść.

OF

Otwarta licencja


Tagi