Rynek bankowy: pod znakiem nowych wyzwań

Ostatnie tygodnie przyniosły istny zalew propozycji zmian zasad w oparciu, o które działają banki. Na pomysłach się nie skończyło, bo niektóre z nich zostały już ostatecznie zaakceptowane. Banki muszą się przygotować na nowe przepisy, które dotyczą ich działalności. Poza tym nadal zmieniają się główni akcjonariusze działających w Polsce instytucji.

Na liście propozycji znajdziemy postulat wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. Chciałby on uchronić klientów banków przed koniecznością ponoszenia wysokich kosztów spreadów, czyli przeliczeń walutowych, związanych głównie z kredytami hipotecznymi we franku szwajcarskim i w euro. Koncepcja wicepremiera zawiera m.in. całkowitą likwidację spreadów i spłacanie kredytów po średnim kursie NBP. Wdrożenie tego pomysłu w życie byłoby dla banków oczywiście bardzo kosztowne, bo jak szacuje resort gospodarki, zarabiają one rocznie na spreadzie nawet do 1,5 mld zł. Trudno jednak przypuszczać, by propozycja ta miała szansę wejść w życie. Jak pokazały próby Komisji Nadzoru Finansowego pod postacią rekomendacji SII, ograniczanie wysokości spreadu nie jest wcale takie proste.

Przewodniczący KNF też zresztą nie ustaje w działaniach, które mają na celu zwiększyć bezpieczeństwo sektora narażonego na skutki udzielania ryzykownych kredytów walutowych, oraz poprawić sytuacją klientów banków. Stanisław Kluza zapowiedział, że urząd przygotował propozycję rekomendacji, która miałaby ograniczyć udzielanie kredytów walutowych. Jednak zanim ona ujrzy światło dzienne, na świat przyszła nowelizacja rekomendacji S, którą KNF przyjęła pod koniec stycznia.

Jej najistotniejsze zapisy mówią, że na ratę kredytu walutowego będzie można wydać, co najwyżej 42 proc. przychodów, a zdolność kredytowa będzie liczona przy założeniu, że kredyt zaciąga się na 25 lat. Oprócz nich w rekomendacji znajdziemy wskazówki dla banków co do zarządzania ryzykiem związanym z kredytami walutowymi. Powyższe zalecenia powodują wyraźny spadek zdolności kredytowej klientów (nawet o 15 proc.), którzy myślą o kredycie walutowym. Z jednej strony to zwiększenie bezpieczeństwa, bo raty zaciąganych kredytów walutowych staną się mniejszym obciążeniem dla spłacających je klientów. Z drugiej jednak strony, oznacza to dla wielu banków konieczność zmniejszenia akcji kredytowej, a co za tym idzie utratę części przychodów. Część nowych przepisów wchodzi w życie za 6 miesięcy, część pod koniec roku.

Ustawodawcy zafundowali też bankom danie, które nie będzie wcale łatwe do przełknięcia. Rząd przyjął bowiem projekt nowelizacji ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania, czyli programu „Rodzina na swoim”.  Niesie on zmiany, które spowodują zmniejszenie dostępności do kredytów z dopłatą. Obniżony zostanie mnożnik wykorzystywany przy liczeniu limitów cen mieszkań.    Średni koszt budowy metra kwadratowego będzie mnożony przez 1,1, a nie 1,4 jak do tej pory, co spowoduje obniżenie cen mieszkań, które kwalifikują się do programu o ponad 20 proc.

Druga istotna zmiana to wykluczenie z programu rynku wtórnego, który dominował w zakupach z dopłatami. Nowelizacja rozwiała również nadzieję, że program obejmie też singli, czy osoby żyjące w konkubinacie. Jeśli zmiany te wejdą w życie, banki dotkliwie je odczują, bo w samym 2010 roku udzieliły w ramach programu „Rodzina na swoim” kredyty o wartości ponad 8 mld zł, co stanowiło ponad 15 proc. wszystkich udzielonych kredytów. Ten segment rynku zacznie się więc szybko kurczyć, a trzeba pamiętać, że były to dla banków dość bezpieczne kredyty, bo udzielane w złotych, a do tego po części spłacane przez państwo. Banki będą więc zmuszone przestawić się na czysto rynkowe kredyty, a te jak wiemy też podlegać będą coraz większym ograniczeniom.

Powyższe zmiany pogarszają nieco warunki działania banków na rynku kredytów hipotecznych. Generalnie zawężają one grono klientów, którzy mogliby skorzystać z propozycji pożyczenia pieniędzy na mieszkanie. Można jednak przypuszczać, że zmiany te nie będą aż tak dotkliwe. Z pomocą idzie bankom poprawa sytuacji gospodarczej. Im lepsza będzie kondycja finansowa Polaków, tym chętnych na kredyty hipoteczne będzie przybywać, co zamortyzuje negatywne skutki nowych regulacji prawnych. Już teraz widać jak banki aktywnie promują swoje kredyty hipoteczne, organizując promocje, czy schodząc ze swojej marży. Zaczęły się już pojawiać oferty, w których marża dla kredytu w złotych spadła poniżej 1 punktu procentowego (ING, BZ WBK).

Banki są jednak pod prawnym ciśnieniem nie tylko na polu kredytów hipotecznych. Ministerstwo Finansów chce bowiem ukrócić oferowanie depozytów omijających 19-proc. podatek Belki. Od początku lipca w ordynacji podatkowej ma się znaleźć zapis, że odsetki będą zaokrąglane do pełnego gorsza, a nie jak do tej pory, do pełnego złotego. Na tym mechanizmie opierało się właśnie działanie lokat antypodatkowych. Ten zapis oznacza, że najbardziej agresywne na rynku depozytów banki, zdobywające klientów w znacznej mierze antybelkowymi produktami, będą musiały podnieść oprocentowanie swoich tradycyjnych depozytów, co podniesie koszty ich działalności.

Niebagatelny wpływ na oprocentowanie zarówno produktów kredytowych, jak i depozytowych będzie miał rozpoczęty przez Radę Polityki Pieniężnej cykl podwyżek stóp procentowych. Pierwsza podwyżka o 0,25 punktu procentowego, o której Rada zadecydowała 19 stycznia, już przyniosła zmiany w tabelach oprocentowania banków. Stawki dla kart kredytowych wzrosły m.in. w BPH, Pekao, mBanku i MultiBanku. Wzrost stóp procentowych NBP pozwala bowiem bankom na podniesienie maksymalnego oprocentowania wynikającego z ustawy antylichwiarskiej, gdzie górny limit wyznacza czterokrotność stopy lombardowej, co aktualnie daje nam 21 proc. Część banków wykorzystała również pierwszą podwyżkę do podniesienia oprocentowania innych kredytów konsumpcyjnych: gotówkowych, czy kredytów w rachunku. Z drugiej strony widać, że rośnie oprocentowanie depozytów, szczególnie tych na dłuższe terminy. Jak to jednak zawsze przy okazji podwyżek stóp bywa, w pierwszej kolejności pojawiają się ruchy dotyczące zmiany warunków kredytowania, a dopiero później rosną stawki dla depozytów. Banki mają więc szansę zwiększyć swoją zyskowność.

Zmienia się nie tylko otoczenie banków. Przetasowania zachodzą również w ich akcjonariatach. To kontynuacja zmian właścicielskich, które są efektem kryzysu jaki przetoczył się przez rynki finansowe. Wiele globalnych instytucji zmuszone było sprzedać swoje bankowe biznesy, a ci którzy wyszli z kryzysu obroną ręką ruszyli na zakupy. I tak jeszcze w ubiegłym roku Fortis Bank, który dopiero co połączył się z Dominet Bankiem, został przejęty przez BNP Paribas. Bank Zachodni WBK trafił w ręce hiszpańskiego Santander Banku, który wcześniej połknął AIG Bank. Pod koniec roku Getin Noble Bank odkupił bank od ubezpieczeniowej grupy Allianz.

Początek tego roku przyniósł zapowiedź kolejnej transakcji, bo pod młotek poszedł Polbank należący do greckiego Eurobanku EFG. Za 490 mln euro przejęli go Austriacy z Raiffeisen Banku. Polbank koncentruje się na bankowości detalicznej, a Raiffeisen Bank Polska jest mocny w bankowości korporacyjnej. W efekcie transakcji powstanie więc nowy, liczący się bank uniwersalny, bo pod względem aktywów trafi on na 6 pozycję na liście największych banków komercyjnych w Polsce.

Jeszcze nie przebrzmiała informacja o tej transakcji a już pojawiły się informacje o następnej. Agencja Reuters doniosła, że portugalski właściciel Banku Millennium rozgląda się za chętnymi na zakup udziałów w polskim banku, co dla potencjalnych inwestorów jest nie lada okazją. Nie da się wykluczyć, że tu fala przejęć w polskim sektorze się nie zatrzyma, więc cały czas można się spodziewać kolejnych przetasowań w akcjonariatach banków. Takie transakcje przede wszystkim zmieniają układ sił na rynku, bo banki, które nie należały do czołówki, nagle wyrastają na gigantów (Santander, Raiffeisen). To również szansa dla inwestorów, którzy w ogóle przegapili polski rynek. Przykładem może być włoska Intesa, która walczyła o przejęcie BZ WBK, a teraz podobno ostrzy zęby na Millennium.

Początek roku okazał się więc dla banków burzliwy i przyniósł konieczność przygotowania się do nowych wyzwań. Zmieniające się otoczenie prawne, jak również przetasowania właścicielskie, zmuszają banki do szukania rozwiązań, które zapewnią im utrzymanie pozycji na poszczególnych rynkach. Niektóre z zapowiadanych zmian wejdą w życie dopiero za kilka miesięcy, ale banki będą musiały poświęcić się przygotowaniom do ich wdrożenia. Te instytucje, które zdecydowały się na przejęcia innych banków będą zaś miały pełne ręce roboty przeprowadzając procesy połączenia.

Mateusz Ostrowski jest analitykiem finansowym

Otwarta licencja


Tagi