Autor: Katarzyna Kozłowska

Publicystka, wydawca książek ekonomicznych, koordynator projektów medialnych.

Rynki nie zaakceptują wzrostu długu USA

Jak podtrzymać wzrost gospodarczy? Recepta japońska – polegająca na zadłużaniu się sektora publicznego, by uzupełnić lukę w popycie globalnym nie wydaje się najlepsza i tę świadomość ma szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke – uważa Mariusz-Jan Radło, adiunkt w Instytucie Gospodarki Światowej SGH w Warszawie oraz partner zarządzający SEENDICO Doradcy.
Rynki nie zaakceptują wzrostu długu USA

Dr Mariusz-Jan Radło (fot. archiwum MJR)

Pulpit
Debata
Finanse publiczne
Rynki nie zaakceptują wzrostu długu USA
Jak podtrzymać wzrost gospodarczy? Recepta japońska – polegająca na zadłużaniu się sektora publicznego, by uzupełnić lukę w popycie globalnym nie wydaje się najlepsza i tę świadomość ma szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke – uważa Mariusz-Jan Radło, adiunkt w Instytucie Gospodarki Światowej SGH w Warszawie oraz partner zarządzający SEENDICO Doradcy.
Obserwator Finansowy: W piątek na konferencji bankierów centralnych w Jackson Hole, szef Fed Ben Bernanke ogłosił komentarz o krótko- i długoterminowych perspektywach amerykańskiej gospodarki. Nie powiedział nic np. o trzeciej turze Quantitative Easing, było mało konkretów. Jak pan ocenia to wystąpienie?
Dr Mariusz-Jan Radło: Przemówienie Bernankego zawierało ogólną ocenę sytuacji gospodarki amerykańskiej oraz światowej. Istotne jest w nim to, że przyznał on, iż wychodzenie z kryzysu jest znacznie trudniejsze niż miało to miejsce w przypadku poprzednich kryzysów, a ożywienie gospodarcze wątłe. Bernanke był bardzo ostrożny w deklaracjach dotyczących poluzowania polityki monetarnej, co oznacza, że Fed nie jest obecnie zdecydowany np. na trzecią turę luzowania ilościowego. Warto w tym miejscu odnotować, że zadeklarował on ogólnie niewielkie możliwości polityki monetarnej w zakresie walki z problemami amerykańskiej gospodarki i dużą część jego wystąpienia zawierał komentarz dotyczący polityki fiskalnej będącej w kompetencji prezydenta i Kongresu.
Dlaczego wypowiedź Bernankego jest tak ważna – jak twierdzą wszyscy komentatorzy – dla światowych inwestorów? Analitycy wskazują, że np. spada cena złota, bo inwestorzy sprzedają je, żeby mieć pieniądze gotowe na kupowanie akcji.
Wypowiedź nie przynosi żadnych nowych informacji dotyczących diagnozy problemów gospodarki USA. Wskazuje ona jednak na kierunek polityki monetarnej. I rzeczywiście brak deklaracji o dalszym luzowaniu ilościowym i podkreślanie konieczności konsolidacji polityki fiskalnej i stabilizacji, a w perspektywie też redukcji długu publicznego to dobry sygnał dla inwestorów.
Dane dotyczące amerykańskiej gospodarki (poziomu długu, bezrobocia, wpływów budżetowych itd.) są dostępne dla wszystkich. Skąd takie intensywne oczekiwanie na wypowiedzi szefa Fed lub analizy agencji ratingowych?
W czasach niepewności rynki kierują się emocjami i psychologią. Dane dotyczące stanu amerykańskiej gospodarki, a także gospodarki światowej nie przynoszą rozstrzygających informacji dotyczących kierunków wychodzenia z recesji. Wielu ekonomistów spodziewa się realizacji scenariusza tzw. double-dip recession, czyli tego, że z powodu nierozwiązania problemów fiskalnych gospodarki wielu krajów ponownie pogrążą się one w recesji. I z tej perspektywy obniżenie ratingu USA, czy problemy fiskalne Stanów Zjednoczonych oraz wielu krajów europejskich mogą być zapowiedzią realizacji tego negatywnego scenariusza. Bernanke w swym wystąpieniu wskazuje, że scenariusz ten nie jest obecnie tak bardzo prawdopodobny, jak sugerowałyby to pesymistyczne komentarze wielu ekonomistów.
Obniżenie ratingu USA spowodowało kilkudniowe spadki na giełdach na całym świecie. Sierpień był w ogóle miesiącem wyprzedaży akcji. Decyzja S&P w żaden sposób nie wpłynęła jednak na decyzje polityczne w USA (przynajmniej na to wygląda). Dlaczego?
Obniżenie ratingu USA było decyzją, która była oczekiwana przez część inwestorów i rzeczywiście wywołała ona przejściowe tylko zamieszanie na rynkach finansowych. Rynek polityczny z tej perspektywy wydał się bardziej stabilny. To wynika z innej natury obu tych środowisk i tego, że decyzje o polityce fiskalnej, które były dyskutowane w ostatnich tygodniach uwarunkowane były przez spory w Kongresie oraz zbliżające się  wybory w USA. Te czynniki jak widać okazały się silniejsze niż decyzja S&P.
Czy możliwe jest, że w ślad za S&P kolejne agencje (Moody’s, Fitch) także obniżą rating USA? Czy może się to stać w najbliższym czasie?
Tak, ale – i to jest moja osobista opinia, bo nie wiem co zrobią te agencje – sądzę, że musiałyby wcześniej pojawić się negatywne sygnały dotyczące polityki gospodarczej w USA, a w szczególności takie, które wskazywałyby na nieefektywność polityki fiskalnej w radzeniu sobie z kryzysem.
Kiedy w 2001 roku jedno „A” straciła Japonia, już pół roku później S&P po raz kolejny obniżała krajowi ratingi – do AA-. Czy podobny scenariusz może szykować S&P dla USA? USA podobnie jak w 2001 roku Japonia, ma ogromny dług publiczny i ostatnie kompromisy zawarte w Kongresie nie budują wrażenia, by dało się nad długiem zapanować.
Tak, kwestia rozwiązania problemów fiskalnych i opanowanie wzrostu długu publicznego w USA zadecyduje o działaniach agencji ratingowych. A co do problemów Japonii, to rzeczywiście problemy gospodarki USA wydają się podobne do tych, z jakimi od dwóch dekad zmaga się gospodarka japońska. To co je łączy to utrata stabilności bilansów w osobistych budżetach gospodarstw domowych. Jest to następstwem spadku wartości nieruchomości, a także innych aktywów, co spowodowało automatyczny wzrost udziału długu w finansach osobistych. To zjawisko prowadzi do ograniczenia konsumpcji prywatnej, bo ludzie chcą więcej oszczędzać, a tym samym też do spadku popytu globalnego, który finansowałby wzrost. Recepta japońska – polegająca na zadłużaniu się sektora publicznego, by uzupełnić te lukę w popycie globalnym nie wydaje się najlepsza i tę świadomość ma Bernanke. Ponadto rynki finansowe nie zaakceptują, jak widać już obecnie, dalszego wzrostu długu publicznego w USA.
A propos danych dotyczących polityki gospodarczej – dotychczasowe wypowiedzi szefa Fed, również wypowiedzi po obniżce ratingu dla USA, pokazują, iż nie ma on zamiaru w ciągu najbliższych dwóch lat działać np. na rzecz obniżenia inflacji. Co to oznacza dla gospodarki USA?
Stopy procentowe są już obecnie w USA bardzo niskie i trudno je w tym momencie obniżać. Poza tym, jak pokazuje przykład Japonii, utrzymywanie ich przez wiele lat na bardzo niskim, a wręcz zerowym poziomie, może pozostać bez wpływu na gospodarkę w sytuacji, gdy źródło problemów gospodarczych ma głębszy strukturalny charakter.
Pomimo obniżenia ratingu przez S&P rentowność obligacji USA wciąż jest niska. Czy coś wskazuje na to, by ów stan w najbliższym czasie mógł się zmienić?
Niedawno Fed zadeklarował, że pozostawi stopy procentowe na obecnym niskim poziomie co najmniej do połowy 2013 roku. Nie mam powodu, by przewidywać, że będzie inaczej.
We wrześniu 2011 roku odchodzi ze stanowiska prezes S&P. Dziennikarskie pogłoski wskazują jako przyczynę śledztwo Departamentu Sprawiedliwości w sprawie przyznawania wysokich ratingów dla papierów wartościowych opartych na kredytach hipotecznych (chodzi o ratingi przyznawane przed 2009 rokiem). Jest coś na rzeczy?
Agencje ratingowe są często krytykowane. Czasem krytyka dotyczy zbyt wysokich ratingów przyznawanych spółkom, którym faktycznie grozi upadłość – jak miało to miejsce w przypadku Enronu w 2001 roku, czy instytucji finansowych w 2007 roku, których problemy zapoczątkowały ostatni krysys. W innych sytuacjach krytyka dotyczy obniżenia ratingów. Nie sądzę jednak, by decyzje agencji o obniżeniu ratingu USA były złe. Raczej świadczą one o dbałości o rzetelność ratingów. Nie zawsze jednak jest to łatwe do zaakceptowania przez polityków, co rodzi pokusę do wywierania nacisku.
Podobny – jak amerykański – dług publiczny, wynoszący ok. 70 procent PKB ma Francja oraz Wielka Brytania. Te kraje wciąż należą do siedemnastki najbardziej wiarygodnych dłużników. Czy w najbliższym czasie należy się spodziewać obniżenia im ratingów?
OECD szacuje, że w tym roku dług publiczny Francji wzrośnie do 84,8 proc., a Wielkiej Brytanii do 86,1 proc., Niemiec do 83,3 proc., a całej strefy euro do ponad 88 proc. To wartości zbliżone do tych, jakie notowane są przez gospodarkę USA. Zagrożenie obniżeniem ratingu istnieje więc w wielu gospodarkach europejskich, ale decyzje o tym będą uzależnione od decyzji politycznych dotyczących reform finansów publicznych. Czasem nawet, obniżenie ratingów lub zagrożenie tym może pozytywnie stymulować decyzje o reformach finansów, choć zapewne rynki finansowe reagowałyby na zniżki negatywnie.
Przed szczytem G20, który ma odbyć się w Cannes w listopadzie, Nicolas Sarkozy zapowiada, że będzie wspierał ideę wciągnięcia chińskiego juana do systemu SDR (Specjalne Prawa Ciągnienia). Czy fakt, iż juan będzie wymienialny jak dolar, euro, jen i funt wpłynie jakoś na dalsze osłabianie się dolara?
Propozycja Sarkozego nie jest niczym nowym i jest rozważana już od dłuższego czasu. Włączenie juana do koszyka walut SDR, zmusiłoby Chiny do liberalizacji polityki kursowej, co zbliżyłoby wartość tej waluty do tej, jaką dyktuje rynek. W praktyce więc mogłoby to prowadzić do aprecjacji tej waluty. Dolar amerykański najlepsze czasy ma już za sobą, choć na pewno pozostanie jedną z kluczowych walut w rozliczeniach międzynarodowych. Jego pozycja będzie zależna zarówno od czynników zewnętrznych, jak i sytuacji samej gospodarki USA. A ta ostatnia stoi wciąż przed koniecznością głębokich reform fiskalnych.
Rozmawiała Katarzyna Kozłowska
Dr Mariusz-Jan Radło jest adiunktem w Instytucie Gospodarki Światowej SGH w Warszawie oraz partnerem zarządzającym SEENDICO Doradcy.

Obserwator Finansowy: W piątek na konferencji bankierów centralnych w Jackson Hole, szef Fed Ben Bernanke ogłosił komentarz o krótko- i długoterminowych perspektywach amerykańskiej gospodarki. Nie powiedział nic np. o trzeciej turze Quantitative Easing, było mało konkretów. Jak pan ocenia to wystąpienie?

Dr Mariusz-Jan Radło: Przemówienie Bernankego zawierało ogólną ocenę sytuacji gospodarki amerykańskiej oraz światowej. Istotne jest w nim to, że przyznał on, iż wychodzenie z kryzysu jest znacznie trudniejsze niż miało to miejsce w przypadku poprzednich kryzysów, a ożywienie gospodarcze wątłe. Bernanke był bardzo ostrożny w deklaracjach dotyczących poluzowania polityki monetarnej, co oznacza, że Fed nie jest obecnie zdecydowany np. na trzecią turę luzowania ilościowego. Warto w tym miejscu odnotować, że zadeklarował on ogólnie niewielkie możliwości polityki monetarnej w zakresie walki z problemami amerykańskiej gospodarki i dużą część jego wystąpienia zawierał komentarz dotyczący polityki fiskalnej będącej w kompetencji prezydenta i Kongresu.

Dlaczego wypowiedź Bernankego jest tak ważna – jak twierdzą wszyscy komentatorzy – dla światowych inwestorów? Analitycy wskazują, że np. spada cena złota, bo inwestorzy sprzedają je, żeby mieć pieniądze gotowe na kupowanie akcji.

Wypowiedź nie przynosi żadnych nowych informacji dotyczących diagnozy problemów gospodarki USA. Wskazuje ona jednak na kierunek polityki monetarnej. I rzeczywiście brak deklaracji o dalszym luzowaniu ilościowym i podkreślanie konieczności konsolidacji polityki fiskalnej i stabilizacji, a w perspektywie też redukcji długu publicznego to dobry sygnał dla inwestorów.

Dane dotyczące amerykańskiej gospodarki (poziomu długu, bezrobocia, wpływów budżetowych itd.) są dostępne dla wszystkich. Skąd takie intensywne oczekiwanie na wypowiedzi szefa Fed lub analizy agencji ratingowych?

W czasach niepewności rynki kierują się emocjami i psychologią. Dane dotyczące stanu amerykańskiej gospodarki, a także gospodarki światowej nie przynoszą rozstrzygających informacji dotyczących kierunków wychodzenia z recesji. Wielu ekonomistów spodziewa się realizacji scenariusza tzw. double-dip recession, czyli tego, że z powodu nierozwiązania problemów fiskalnych gospodarki wielu krajów ponownie pogrążą się one w recesji. I z tej perspektywy obniżenie ratingu USA, czy problemy fiskalne Stanów Zjednoczonych oraz wielu krajów europejskich mogą być zapowiedzią realizacji tego negatywnego scenariusza. Bernanke w swym wystąpieniu wskazuje, że scenariusz ten nie jest obecnie tak bardzo prawdopodobny, jak sugerowałyby to pesymistyczne komentarze wielu ekonomistów.

Obniżenie ratingu USA spowodowało kilkudniowe spadki na giełdach na całym świecie. Sierpień był w ogóle miesiącem wyprzedaży akcji. Decyzja S&P w żaden sposób nie wpłynęła jednak na decyzje polityczne w USA (przynajmniej na to wygląda). Dlaczego?

Obniżenie ratingu USA było decyzją, która była oczekiwana przez część inwestorów i rzeczywiście wywołała ona przejściowe tylko zamieszanie na rynkach finansowych. Rynek polityczny z tej perspektywy wydał się bardziej stabilny. To wynika z innej natury obu tych środowisk i tego, że decyzje o polityce fiskalnej, które były dyskutowane w ostatnich tygodniach uwarunkowane były przez spory w Kongresie oraz zbliżające się  wybory w USA. Te czynniki jak widać okazały się silniejsze niż decyzja S&P.

Czy możliwe jest, że w ślad za S&P kolejne agencje (Moody’s, Fitch) także obniżą rating USA? Czy może się to stać w najbliższym czasie?

Tak, ale – i to jest moja osobista opinia, bo nie wiem co zrobią te agencje – sądzę, że musiałyby wcześniej pojawić się negatywne sygnały dotyczące polityki gospodarczej w USA, a w szczególności takie, które wskazywałyby na nieefektywność polityki fiskalnej w radzeniu sobie z kryzysem.

Kiedy w 2001 roku jedno „A” straciła Japonia, już pół roku później S&P po raz kolejny obniżała krajowi ratingi – do AA-. Czy podobny scenariusz może szykować S&P dla USA? USA podobnie jak w 2001 roku Japonia, ma ogromny dług publiczny i ostatnie kompromisy zawarte w Kongresie nie budują wrażenia, by dało się nad długiem zapanować.

Tak, kwestia rozwiązania problemów fiskalnych i opanowanie wzrostu długu publicznego w USA zadecyduje o działaniach agencji ratingowych. A co do problemów Japonii, to rzeczywiście problemy gospodarki USA wydają się podobne do tych, z jakimi od dwóch dekad zmaga się gospodarka japońska. To co je łączy to utrata stabilności bilansów w osobistych budżetach gospodarstw domowych. Jest to następstwem spadku wartości nieruchomości, a także innych aktywów, co spowodowało automatyczny wzrost udziału długu w finansach osobistych. To zjawisko prowadzi do ograniczenia konsumpcji prywatnej, bo ludzie chcą więcej oszczędzać, a tym samym też do spadku popytu globalnego, który finansowałby wzrost. Recepta japońska – polegająca na zadłużaniu się sektora publicznego, by uzupełnić te lukę w popycie globalnym nie wydaje się najlepsza i tę świadomość ma Bernanke. Ponadto rynki finansowe nie zaakceptują, jak widać już obecnie, dalszego wzrostu długu publicznego w USA.

A propos danych dotyczących polityki gospodarczej – dotychczasowe wypowiedzi szefa Fed, również wypowiedzi po obniżce ratingu dla USA, pokazują, iż nie ma on zamiaru w ciągu najbliższych dwóch lat działać np. na rzecz obniżenia inflacji. Co to oznacza dla gospodarki USA?

Stopy procentowe są już obecnie w USA bardzo niskie i trudno je w tym momencie obniżać. Poza tym, jak pokazuje przykład Japonii, utrzymywanie ich przez wiele lat na bardzo niskim, a wręcz zerowym poziomie, może pozostać bez wpływu na gospodarkę w sytuacji, gdy źródło problemów gospodarczych ma głębszy strukturalny charakter.

Pomimo obniżenia ratingu przez S&P rentowność obligacji USA wciąż jest niska. Czy coś wskazuje na to, by ów stan w najbliższym czasie mógł się zmienić?

Niedawno Fed zadeklarował, że pozostawi stopy procentowe na obecnym niskim poziomie co najmniej do połowy 2013 roku. Nie mam powodu, by przewidywać, że będzie inaczej.

We wrześniu 2011 roku odchodzi ze stanowiska prezes S&P. Dziennikarskie pogłoski wskazują jako przyczynę śledztwo Departamentu Sprawiedliwości w sprawie przyznawania wysokich ratingów dla papierów wartościowych opartych na kredytach hipotecznych (chodzi o ratingi przyznawane przed 2009 rokiem). Jest coś na rzeczy?

Agencje ratingowe są często krytykowane. Czasem krytyka dotyczy zbyt wysokich ratingów przyznawanych spółkom, którym faktycznie grozi upadłość – jak miało to miejsce w przypadku Enronu w 2001 roku, czy instytucji finansowych w 2007 roku, których problemy zapoczątkowały ostatni krysys. W innych sytuacjach krytyka dotyczy obniżenia ratingów. Nie sądzę jednak, by decyzje agencji o obniżeniu ratingu USA były złe. Raczej świadczą one o dbałości o rzetelność ratingów. Nie zawsze jednak jest to łatwe do zaakceptowania przez polityków, co rodzi pokusę do wywierania nacisku.

Podobny – jak amerykański – dług publiczny, wynoszący ok. 70 procent PKB ma Francja oraz Wielka Brytania. Te kraje wciąż należą do siedemnastki najbardziej wiarygodnych dłużników. Czy w najbliższym czasie należy się spodziewać obniżenia im ratingów?

OECD szacuje, że w tym roku dług publiczny Francji wzrośnie do 84,8 proc., a Wielkiej Brytanii do 86,1 proc., Niemiec do 83,3 proc., a całej strefy euro do ponad 88 proc. To wartości zbliżone do tych, jakie notowane są przez gospodarkę USA. Zagrożenie obniżeniem ratingu istnieje więc w wielu gospodarkach europejskich, ale decyzje o tym będą uzależnione od decyzji politycznych dotyczących reform finansów publicznych. Czasem nawet, obniżenie ratingów lub zagrożenie tym może pozytywnie stymulować decyzje o reformach finansów, choć zapewne rynki finansowe reagowałyby na zniżki negatywnie.

Przed szczytem G20, który ma odbyć się w Cannes w listopadzie, Nicolas Sarkozy zapowiada, że będzie wspierał ideę wciągnięcia chińskiego juana do systemu SDR (Specjalne Prawa Ciągnienia). Czy fakt, iż juan będzie wymienialny jak dolar, euro, jen i funt wpłynie jakoś na dalsze osłabianie się dolara?

Propozycja Sarkozego nie jest niczym nowym i jest rozważana już od dłuższego czasu. Włączenie juana do koszyka walut SDR, zmusiłoby Chiny do liberalizacji polityki kursowej, co zbliżyłoby wartość tej waluty do tej, jaką dyktuje rynek. W praktyce więc mogłoby to prowadzić do aprecjacji tej waluty. Dolar amerykański najlepsze czasy ma już za sobą, choć na pewno pozostanie jedną z kluczowych walut w rozliczeniach międzynarodowych. Jego pozycja będzie zależna zarówno od czynników zewnętrznych, jak i sytuacji samej gospodarki USA. A ta ostatnia stoi wciąż przed koniecznością głębokich reform fiskalnych.

Rozmawiała Katarzyna Kozłowska

Dr Mariusz-Jan Radło jest adiunktem w Instytucie Gospodarki Światowej SGH w Warszawie oraz partnerem zarządzającym SEENDICO Doradcy.

Dr Mariusz-Jan Radło (fot. archiwum MJR)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją