Samo obcięcie płac bankowcom to za mało

Polityczne czy populistyczne zagrywki przeciw bankowcom nie są panaceum na kolejny kryzys. Przyjęte rozwiązanie w sferze regulacji płacowych musi być jednocześnie skorelowane z odpowiednią polityką monetarną, fiskalną i nadzorczą. Nie da się osiągnąć sukcesu, podejmując działania tylko na jednym polu - uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Obserwator Finansowy: Europosłanka Arlene McCarthy, autorka stanowiska Parlamentu Europejskiego w sprawie ograniczeń bonusów dla bankowców, uważa, że krótkowzroczna polityka wynagradzania przyczyniła się do tego, że banki podejmowały nadmierne ryzyko, co w konsekwencji doprowadziło do kryzysu. Na ile słuszna jest to opinia?

Krzysztof Pietraszkiewicz: Sektor bankowy jest niezmiernie zróżnicowany, ale trudno znaleźć potwierdzenie, że jedynie system wynagrodzenia w negatywny sposób przekłada się na podejmowane ryzyko. Kryzys w instytucjach finansowych ma bardziej złożone przyczyny. W tej chwili nie ma w zasadzie wątpliwości, że główną przyczyną światowego kryzysu finansowego była nierozważna polityka monetarna i regulacyjna, rozluźnienie reguł wydawania ratingów i ocen audytorskich oraz nieprofesjonalne czy nawet czasami zbyt pazerne zachowanie niektórych instytucji finansowych.

W tej sytuacji nie można ulegać złudzeniu, że polityczne czy populistyczne zagrywki przeciw bankowcom są panaceum na kolejny kryzys. Wręcz przeciwnie, niewłaściwe zastosowanie niektórych rozwiązań może być przyczyną kłopotów w przyszłości. Nie oznacza to jednak, że środowisko bankowe nie dostrzegało, że trzeba dokonać pewnych przeglądów i modyfikacji systemów wynagrodzeń. Już wiele miesięcy temu wszystkie banki dokonały oceny, na ile systemy motywacyjne dla średniej i wyższej kadry mogą być źródłem nadmiernie ryzykownych zachowań. W większości przypadków nie stwierdzono takiego ryzyka. W niektórych bankach zostały dokonane modyfikacje systemu premiowania. To jest jednak wewnętrzną sprawą poszczególnych banków.

Warto również zauważyć, że analizy pokazały, że niektórzy prezesi banków otrzymywali wyższe wynagrodzenia niż przeciętne na rynku, ale jak się okazało, w kilku branżach, takich jak telekomunikacja czy farmacja, menedżerowie uzyskują znacznie wyższe wynagrodzenia niż bankowcy.

W jaki sposób można zbadać wpływ wysokości i struktury wynagrodzenia na ryzyko, jakie podejmuje bank?

Na przykład można porównać, kto w jakim okresie oferuje określone usługi, zawiera określone kontrakty i jaki był wynik na tego typu działalności po kilku latach. Tak się dokonuje przecież analizy efektywności. Czy one są całkowicie przekonywujące i jednoznaczne – to inna kwestia. Trzeba pamiętać, że systemy wynagrodzeń odgrywają wśród konkurujących firm wielką rolę.

Parlament Europejski dąży do tego, aby wynagrodzenia dla bankowców były ściślej związane z długoterminowymi wynikami kierowanych przez nich instytucji. Stąd żądania ograniczenia gotówkowego składnika premii i nacisk na wypłatę większej części w postaci papierów wartościowych z kilkuletnim odroczeniem.

W wielu instytucjach finansowych takie rozwiązania są stosowane od lat. Tutaj nie wymyślono niczego nowego ponad to, co na rynku było znane i bardzo często stosowane. Premie często są wypłacane w papierach wartościowych lub w prawach do nich.

Jeśli regulacje przyjęte przez Parlament Europejski są już stosowane dobrowolnie przez rynek, to czy będą jakieś odczuwalne zmiany na skutek ich wprowadzenia?

Istnieje ryzyko, że ludzie, którzy świetnie pracują i osiągają znakomite wyniki, mogą ponieść konsekwencje za kogoś innego, na kogo decyzje nie mieli żadnego wpływu. Jeśli przyjęte rozwiązania zostaną źle zaimplementowane, może zapanować zbiorowa odpowiedzialność. Może być to także przyczyną emigracji części kadr do innych regionów świata oraz powodem przenosin części biznesu poza Europę. Trzeba więc uważać ze stosowaniem takich instrumentów.

Kierunek poszukiwań nie jest kierunkiem bulwersującym. Należy dążyć do związania wynagrodzenia z trwałymi rezultatami pracy. Ale jednocześnie trzeba działać w innych sferach – np. zarządzania wartością firm. Nadzór bankowy i rady nadzorcze powinny monitorować aktualny poziom ryzyka.

Tak powinno być, ale okazało się, że tak nie jest.

Proszę popatrzeć na tę analogię. Jeśli jako zabezpieczenie przed powodzią stosujemy wał o określonej wytrzymałości, która jest przez wszystkich akceptowana, i zarządzający wałami utrzymuje wymagane parametry, to nie będziemy go obwiniali, kiedy przyjdzie powódź tysiąclecia. Podobnie zarząd banku, który stosuje się do zasad nadzoru, nie odpowiada  w pełni za skutki „powodzi” w postaci błędu w polityce monetarnej czy fiskalnej.

Wiemy jednak, że te zasady były łamane. Lehman Brothers ukrywał 50 miliardów USD zobowiązań poza bilansem tak, żeby inwestorzy, którzy otrzymywali raporty kwartalne, o nich się nie dowiedzieli.

Kryminalne zachowania to inna sprawa i nie wiążą się z kwestią, o której rozmawiamy. Zachowania kryminalne, nieprofesjonalne czy nieetyczne powinny się spotkać nie tylko z napiętnowaniem, ale także kiedy trzeba, ze ściganiem i ukaraniem.

Casus Lehman Brothers pokazuje jednak też nieszczelność nadzoru.

To pokazuje skutki błędów w polityce monetarnej. Jeżeli bank ma przez długi czas dostęp do łatwego i taniego finansowania, zaczyna się proces poszukiwania nowych instrumentów i sytuacja staje się ryzykowna. Jeżeli nadzór nie dostrzega niebezpieczeństwa i dopuszcza do tego, że na rynku oferowane są instrumenty, których sam nie rozumie, to zaczyna się dramat. To nie zdarzyło się jednemu nadzorowi w jednym kraju, tylko w wielu państwach. Dopuszczono do sytuacji, w której obracano instrumentami, których nie rozumiał zarząd, nadzór ani klient. To jest złamanie podstawowego kanonu w biznesie. Dealerzy, klienci, zarząd i nadzór powinni dokładnie tak samo rozumieć ryzyka, jakie wiążą się z danym produktem.

Pan uprawia ekonomię normatywną, która daleko odbiega od rzeczywistości. Asymetria informacji istnieje i zapewne istnieć będzie.

Ja ciągle szukam właściwej miary w ocenie tego kryzysu. Uważam, że przyjęte rozwiązanie w sferze regulacji płacowych musi być jednocześnie skorelowane z odpowiednią polityką monetarną, fiskalną i nadzorczą. Po prostu nie da się osiągnąć sukcesu gospodarczego, podejmując działania na rynku tylko na jednym polu. Trzeba też zachować we wszystkich działaniach umiar, aby nie doprowadzić do paraliżu gospodarczego. Potrzebna jest szersza debata dotycząca roli banków w tej fazie rozwoju gospodarki rynkowej.

Rozmawiał Krzysztof Nędzyński

Krzysztof Pietraszkiewicz jest prezesem Związku Banków Polskich.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP

Kategoria: Analizy
Na koniec 2021 r. rezerwy dewizowe NBP osiągnęły równowartość 166 mld dol., wzrastając sześciokrotnie w stosunku do poziomu z 2000 r. i niemal dwukrotnie w ciągu ostatniej dekady. W rankingu krajów dysponujących największymi rezerwami dewizowymi Polska plasuje się na wysokiej 20. pozycji.
Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP