(CC0 Pixabay)
Na początku stycznia Bank Gospodarstwa Krajowego podpisał porozumienie w sprawie akredytywy eksportowej z pięcioma bankami komercyjnymi. Dzięki temu banki będą mogły potwierdzać akredytywy eksportowe bezpośrednio swoim klientom, a BGK będzie przejmować od nich wynikające z akredytyw ryzyko banku zagranicznego.
Taką możliwość już mają Alior Bank, Citi Handlowy, Credit Agricole, Bank Pekao oraz Raiffeisen Polbank. Z trzema kolejnymi bankami BKG prowadzi rozmowy.
Akredytywa to najbezpieczniejszy, ale i najkosztowniejszy rodzaj umowy stosowany w eksporcie. Jest pisemnym zobowiązaniem banku, którego klientem jest kupujący (lub importer) do wypłacenia wskazanemu sprzedającemu (lub eksporterowi) określonej kwoty, w uzgodnionym terminie i zgodnie z warunkami akredytywy. Stosuje się ją tam gdzie zwykłe kredyty z BGK, często obowiązkowo ubezpieczone w KUKE (Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych) już nie wystarczą.
Naturalnie, ryzykowne kontrakty na duże sumy do mało zbadanych rynków Afryki czy Ameryki Łacińskiej, to nie jest masowy produkt. Do BGK można się zgłosić z kontraktem trochę powyżej miliona euro. To minimalna granica finansowania przy kredycie udzielanym poprzez bank nabywcy towarów od polskiego producenta. Koszt finansowania zależy od oceny przez BGK banku importera, a minimalny okres spłaty to dwa lata.
Klasyczny kredyt na finansowanie ekspansji zagranicznej musi wynosić co najmniej 8 mln euro. Zarówno okres spłaty jak i koszty zależą od indywidualnych negocjacji, bo w założeniu to długoterminowe finansowanie inwestycyjne w oparciu o bilans polskiego lub zagranicznego podmiotu.
BGK oferuje też kredyt dla zagranicznego nabywcy polskich towarów i usług w wysokości co najmniej 10 mln euro. Tu struktura finansowania może być bardziej wyrafinowana. Możliwe jest finansowanie typu project finance, albo w oparciu o bilans importera, albo w strukturze sovereign finance albo w strukturze joint venture.
W sumie, dzięki licznym prowadzonym programom, BGK zwiększył swoje zaangażowanie w eksport z 1,8 mld zł w 2016 roku do ponad 3 mld złotych (dane za 11 miesięcy 2017 r.). Bank korzysta na tym, że ma rating równy ratingowi Polski i dostęp do taniego finansowania. Może więc wchodzić w nisze, które nie opłacałyby się bankom komercyjnym.
Nadal pozostaje jednak problem firm z projektami eksportowymi mniejszymi niż kilka milionów euro, których rozpatrywanie przez bank rozwoju nie miałoby ekonomicznego sensu. Gdzie one mogą szukać funduszy, albo jak w ogóle zacząć współpracę z bankiem?
– Czasem zdumiewa mnie jak mało firm korzysta choćby z tak prostego instrumentu jak zabezpieczenie ryzyka kursowego w swoim banku. To może w dobrych warunkach kosztować tylko tyle, co spread na transakcji wymiany między np. złotym a euro, a przedsiębiorca wie, ile uzyska za wpływy z eksportu – mówi Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.
Zaczyna się od oszczędności
Ogólna tendencja jest taka: czym mniejsza firma, tym częściej korzysta ze środków własnych, eksport zaczyna najpierw do krajów Unii Europejskiej, a dopiero po zebraniu doświadczeń myśli o dalszych kierunkach i dofinansowaniu z zewnątrz.
Z finansowania własnego korzystała też niewielka firma Szumisie, producent przytulanek emitujących fale dźwiękowe ułatwiające zasypianie, która w zeszłorocznej edycji konkursu „Polska Firma – Międzynarodowy Czempion” trafiła do grona laureatów obok o wiele większych, notowanych na giełdzie firm, jak KGHM, Selvita czy Wielton.
– Nasz produkt dość szybko zaczął się dobrze sprzedawać w Polsce, więc sami znaleźliśmy kogoś, kto zorganizował sieć dystrybucji w Niemczech, we Francji i kolejnych krajach. Pojechaliśmy na międzynarodowe targi zabawek i tam zgłosili się do nas kolejni dystrybutorzy. Przy towarach sprzedawanych przez internet ta próba z eksportem jest stosunkowo łatwa – mówi Anna Skórzyńska, właścicielka firmy. – Udało się nam zwiększyć produkcję ze środków własnych. Jeśli będziemy kiedyś myśleć o jeszcze chłonniejszych rynkach to wyobrażam sobie, że oszczędności mogą nie wystarczyć i jakieś instrumenty finansowe dla eksporterów będą konieczne – dodaje.
Zdobywanie przez przejęcia
Problem w tym, że gdy sprzedaje się bardziej złożone produkty w tradycyjnych punktach handlowych w Unii Europejskiej, to często pozycja już istniejących firm jest nie do ruszenia. Przeregulowanie i nasycenie zachodnich rynków powoduje, że często jedyną metodą zaistnienia na nich polskich firm jest przejęcie zagranicznego konkurenta.
I na to można znaleźć pieniądze w szeroko pojętym systemie wspierania eksportu. Warto zainteresować się np. ofertą PFR TFI i jego Funduszu Ekspansji Zagranicznej.
W zeszłym roku na zlecenie Funduszu przebadano 381 spółek giełdowych i innych firm, które mieszczą się w jego grupie docelowej. Kompleksowo wypełnionych ankiet wróciło 104. Próba nie jest zatem wysoce reprezentatywna, ale już coś mówi o polskich średnich firmach.
Prawie połowa z nich (47,1 proc.) planuje bezpośrednie inwestycje za granicą w ciągu nadchodzących dwóch lat, z czego dla dwóch trzecich jest to kolejna rozważana inwestycja poza Polską. Ponad połowa firm jednak takich inwestycji nie planuje.
Co ciekawe, aż 83,7 proc. badanych firm chcących przeprowadzić ekspansję wskazało na zamiar przejęcia zagranicznej spółki, 16,3 proc. będzie natomiast inwestować w dalszą ekspansję firmy już posiadanej. Nowej spółki od zera nie chciał założyć za granicą żaden z respondentów.
Z ankiety dla PFR TFI wynika, że typowe zagraniczne projekty inwestycyjne mieszczą się w przedziale 40 mln – 400 mln zł, a najatrakcyjniejszym zdaniem przedsiębiorców sposobem ich realizacji jest finansowanie kapitałowe zagranicznej spółki z możliwością odkupienia udziałów.
Sam Fundusz Ekspansji Zagranicznej, który działa w tym modelu od dwóch lat przeanalizował 50 wniosków i zawarł prawie 10 umów. Ze względów prawnych nie może ich ogłaszać, ale mogą to według własnego uznania robić firmy umowy zawierające. W 2017 roku takimi transakcjami pochwaliły się OT Logistics w Chorwacji, Elemental Holding na Litwie i Grupy Polcom w Edynburgu.
Z polityki inwestycyjnej funduszu wynika, że chodzi o inwestycje od kilku do kilkunastu milionów euro na pięć do siedmiu lat. Biorąc pod uwagę, że umowna granica łącznego zaangażowania BGK w Fundusz Ekspansji Zagranicznej (BGK obejmuje certyfikaty funduszu) to 1,5 mld zł, takich projektów może powstać jeszcze wiele.
Gdzie są perspektywy
Potencjalni eksporterzy szansy mogą szukać także w funduszach unijnych, ale i tu wymogi formalne nie są małe. Przede wszystkim trzeba dopasować obszary działania firmy według Polskiej Klasyfikacji Działalności do tych, które chce wspierać państwo.
Dużą częścią funduszy unijnych zarządza Polska Agencja Inwestycji i Handlu (PAIiH) i na jej stronie internetowej można znaleźć listę 12 branż, dla których przewidziano szersze programy promocyjne:
- biotechnologia i farmaceutyka (polish-biotech.com),
- budowa i wykańczanie budowli (polish-construction.com),
- części samochodowe i lotnicze (polish-aviationparts.com),
- IT/ICT (polish-ict.com),
- jachty i łodzie (polish-yachts.com),
- kosmetyki (polish-cosmetics.com),
- maszyny i urządzenia (polish-machine.com),
- meble (polish-design-furniture.com),
- Moda Polska (polish-fashion.com),
- polskie specjalności żywnościowe (polish-food-drinks.com),
- sprzęt medyczny (polish-medical.com),
- usługi prozdrowotne (polish-health.com).
Wybrano także pięć rynków perspektywicznych, na których przez najbliżej trzy lata, realizowane będą programy promocji. To Algieria, Indie, Iran, Meksyk i Wietnam.
I choć PAIiH zapewnia, że obie listy są starannie przygotowane – dwa instytuty badawcze wzięły pod uwagę wiele czynników na czele z Krajowymi Inteligentnymi Specjalizacjami i zdaniem samych przedsiębiorców, po czym powstała macierz, z której wyłoniono właśnie owe 12 branż – to pewnie nie jest to zamknięta lista. Można się spodziewać, że wraz z rozwojem gospodarczym szans eksportowych przybędzie nawet w branżach, które dziś są w cieniu.
– Scenariusz bazowy jest taki, że polski eksport będzie rósł i w kolejnych latach, chyba, że nastąpi jakaś globalna recesja, która zawsze uderza w handel międzynarodowy. Strukturalnie bowiem nadal jesteśmy małą, otwartą gospodarką, tzn. zgodnie z definicją nie dyktujemy światowych cen na rynkach, ale mamy duże zdolności produkcyjne nawet po cenach, które określa ktoś inny. W takich gospodarkach udział eksportu jest na ogół wyższy niż w innych. Dotychczasowe wyniki Polski są tego najlepszym dowodem – podsumowuje Tomasz Kaczor.