Autor: Regina Skibińska

Dziennikarka specjalizująca się w tematyce ubezpieczeniowej.

Ubezpieczenia nie rozwiążą sprawy szkód pandemicznych

Rosną straty gospodarcze spowodowane pandemią, ale ubezpieczenie przedsiębiorstwa od przerw w działalności w razie strat spowodowanych lockdownem jest niemal niemożliwe. Firmy poszukują sposobów wykupienia ochrony, ale żeby pokryć dotychczasowe straty, ubezpieczycielie musieliby zbierać składki przez 150 lat.
Ubezpieczenia nie rozwiążą sprawy szkód pandemicznych

(©Envato)

Nie jest zaskoczeniem, że obecnie na całym świecie ryzyka związane z COVID-19 budzą największe obawy w świecie biznesu. Zagrożenia związane z z koronawirusem znalazły się na czele najnowszej edycji Barometru Ryzyk Allianz, odzwierciedlającego potencjalne scenariusze zakłóceń i strat, z którymi borykają się firmy w następstwie pandemii. Przerwy w działalności biznesowej (nr 1 z 41 proc. odpowiedzi) i sam wybuch pandemii (nr 2 z 40 proc.) to największe zagrożenia biznesowe w tym roku, a incydenty cybernetyczne (40 proc. wskazań) zajmują trzecie miejsce. Coroczna ankieta dotycząca globalnego ryzyka biznesowego przeprowadzona przez Allianz Global Corporate & Specialty (AGCS) obejmuje opinie 2769 ekspertów z 92 krajów na całym świecie, w badaniu biorą udział członkowie zarządów, menedżerowie ryzyka, brokerzy i eksperci ubezpieczeniowi.

– Przerwy w działalności, pandemia i cyberprzestrzeń są ze sobą ściśle powiązane, co pokazuje rosnącą słabość naszego wysoce zglobalizowanego i połączonego świata – mówi Joachim Müller, dyrektor generalny AGCS.

Trudno pozbyć się ryzyka

Przed wybuchem COVID-19 zakłócenia w biznesie (business interruption – BI) siedmiokrotnie trafiły na szczyt globalnego Barometru Ryzyka Allianz i wracają na pierwsze miejsce po zastąpieniu ich przez incydenty cybernetyczne w 2020 r. Pandemia pokazała, że ekstremalna globalna skala przerw w produkcji to nie teoria, ale realna możliwość powodująca utratę przychodów i zakłócenie w produkcji, operacjach i łańcuchach dostaw, a aż 59 proc. respondentów wskazuje pandemię jako główną przyczynę przerw w produkcji w 2021 r. Dodatkowo pandemia powiększa rosnącą listę „nie fizycznych” scenariuszy zakłóceń w produkcji, takich jak awarie cybernetyczne lub przerwy w zasilaniu. Na tym nie koniec.
– Konsekwencje pandemii – szersza cyfryzacja, zdalna praca i rosnące uzależnienie od technologii firm i społeczeństw – prawdopodobnie zwiększą ryzyko BI w nadchodzących latach – uważa Philip Beblo, ekspert w globalnym zespole ds. ubezpieczania nieruchomości w AGCS.

Nie oznacza to jednak, że znikną tradycyjne zagrożenia. Klęski żywiołowe, ekstremalne warunki pogodowe lub pożary pozostają głównymi przyczynami zakłóceń w produkcji w wielu branżach i zapewne tak pozostanie.

W przypadku przerw w produkcji spowodowanych pandemią trudno jest przenieść ryzyko na ubezpieczyciela. Wprawdzie polisy przerw w działalności są na rynku popularne, ale mają one zastosowanie tylko w określonych przypadkach. Konstrukcyjnie są ściśle związane z ubezpieczeniem mienia, a więc nie można ich kupić bez podstawy w postaci ubezpieczenia mienia i działają wtedy, gdy dojdzie do uszkodzenia lub zniszczenia tego mienia. Polisy BI pokrywają straty finansowe wywołane szkodą fizyczną w mieniu, objętym ochroną w ramach polisy podstawowej, a wśród wyłączeń są szkody spowodowane przez wirusy.

W przypadku przerw w produkcji spowodowanych pandemią trudno jest przenieść ryzyko na ubezpieczyciela.

Z tej właśnie przyczyny straty spowodowane przez lockdown nie podlegają ochronie ubezpieczeniowej, choć w Wielkiej Brytanii i USA widoczne są już próby ograniczenia takich wyłączeń. Pojawiły się mianowicie korzystne dla ubezpieczonych wyroki brytyjskiego Sądu Najwyższego czy Sądu Najwyższego stanu Karolina Północna. Dotyczyło to konkretnych spraw, ale prawnicy na całym świecie głowią się, jak je wykorzystać na szerszą skalę.

Jak mówi Ewa Nowosielska, dyrektor Działu Ubezpieczeń Majątkowych Willis Towers Watson, największe emocje wzbudza sytuacja w Wielkiej Brytanii, gdzie Sąd Najwyższy uznał, że klauzule ubezpieczenia związane z ograniczonym dostępem czy wystąpieniem chorób, mogą mieć w zależności od zapisów zastosowanie do ochrony skutków pandemii COVID-19 niezależnie od szkody w mieniu. Tym samym obligują ubezpieczycieli do pokrywania strat w przypadku częściowego czy całkowitego zamknięcia lokalu oraz w przypadku obowiązkowych nakazów zamknięcia.

Koronawirus zaszkodzi ubezpieczeniom

Asekuratorzy stają się coraz ostrożniejsi i przy odnowieniach programów ubezpieczeniowych pilnują zapisów związanych z pandemią.
– Prawie wszyscy ubezpieczyciele żądają wyraźnego wyłączenia szkód wyrządzonych przez choroby zakaźne, jak również straty pośrednie. Powodem nie są orzeczenia sądów czy wyroki wydane w sporach po odmowie odpowiedzialności polisowej z tytułu szkód lub strat wyrządzonych przez pandemię, ale postawa ubezpieczycieli, którzy obawiają się masowych wniosków odszkodowawczych. Jest oczywiste, że w obliczu tak masowego zagrożenia rynek ubezpieczeniowy natychmiast zareaguje włączaniem do umów postanowień wyłączających szkody lub/i straty powstałe w wyniku pandemii. Tak też się stało w marcu 2020 roku kiedy ogłoszona została na świecie pandemia koronawirusa – tłumaczy Agnieszka Michałowska, dyrektor Działu Klienta Strategicznego w Marsh Polska.

Tracą też ubezpieczyciele

Nie można przy tym pomijać skali ryzyka. Zgodnie z raportem Geneva Association, stworzonym we współpracy z University of St. Gallen „An Investigation into the Insubility of Pandemic Risk”, cały światowy rynek ubezpieczeń z tytułu przerw w działalności zbiera rocznie około 30 miliardów dolarów składek. Straty gospodarcze wywołane pandemią dwa miesiące temu były szacowane na 4,5 biliona dolarów. Zatem, by pokryć szacowane straty, ubezpieczyciele musieliby zbierać składki przez 150 lat. Do tego są to szacunki sporządzone po drugiej fali pandemii, już w tej chwili straty są wyższe, a prawdziwą skalę strat poznamy dopiero za co najmniej kilkanaście miesięcy.

Niezależnie od tego, jak duże będą straty gospodarcze spowodowane lockdownem, ubezpieczyciele nie zmienią swojego podejścia. Wręcz przeciwnie, pozostaną twardo na swoich pozycjach. Jak mówi radca prawny Łukasz Górny, dyrektor Departamentu Rozwoju EIB, reasekuratorzy już w zeszłym roku, na początku trwania pandemii, wprowadzili wymóg wprowadzania do nowych i odnawianych umów ubezpieczenia specjalnej klauzuli wyłączającej jakiekolwiek następstwa chorób zakaźnych. Wyłączenie to jest bardzo szerokie i precyzyjne, tak aby w żaden sposób nie mogła się prześlizgnąć inna interpretacja niż taka, że ubezpieczyciel nie płaci za nawet dalekie następcze skutki takich sytuacji, jak te wywołane działaniem koronawirusa. Stopniowo tak szerokie klauzule, oparte na tej opracowanej przez reasekuratorów, pojawiają się także w polskich umowach ubezpieczenia.

Koronawirus zaszkodzi ubezpieczeniom

Trudno się temu dziwić. Sami ubezpieczyciele także ponoszą straty w obecnej sytuacji. Na skutek realnie ujemnych stóp procentowych ich zyski z działalności inwestycyjnej gwałtownie stopniały i przestały rekompensować wynik na działalności ubezpieczeniowej, a to też jest czynnikiem, który sprzyja zaostrzeniu polityki oceny ryzyka. Wysokość potencjalnych szkód, duża liczba ubezpieczonych oraz nieprędki koniec pandemii to czynniki, które nie zachęcają ubezpieczycieli do podejmowania takiego ryzyka. W takich przypadkach to jedynie państwa mogłyby przejąć część ryzyka związanego z przerwami w produkcji.

Reasekuratorzy już w zeszłym roku, na początku trwania pandemii, wprowadzili wymóg wprowadzania do nowych i odnawianych umów ubezpieczenia specjalnej klauzuli wyłączającej jakiekolwiek następstwa chorób zakaźnych.

Dla firm pojawia się dopiero nowa możliwość zapewnienia ochrony na wypadek przerw w produkcji, bez równoczesnego ubezpieczenia mienia. Takie rozwiązanie zapewniają – przynajmniej teoretycznie – ubezpieczenia parametryczne. W ubezpieczeniach tych trzeba jasno określić konkretne zdarzenie, które skutkuje wypłatą odszkodowania o z góry ustalonej wysokości niezależnie od tego, czy dojdzie do szkody. Może to być np. przekroczenie przez rzekę określonego poziomu czy np. liczba stwierdzonych nowych przypadków zachorowań w jednym dniu czy tygodniu. Jeśli wystąpi dany czynnik, to odszkodowanie w umówionej kwocie będzie automatycznie wypłacone bez postępowania likwidacyjnego, a wysokość wypłaty nie będzie związana z wysokością szkody.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi