Ubezpieczycieli nie należy wkładać do jednego worka z bankami

Europejska Rada Stabilności Finansowej po uporaniu się z przepisami regulującymi funkcjonowanie banków o znaczeniu systemowym zabiera się teraz za firmy ubezpieczeniowe. Ramowe przepisy, których będą musieli przestrzegać ubezpieczyciele, bardzo przypominają regulacje bankowe. Kulminacją będzie określenie na nowo wymogów dotyczących kapitałów własnych firm ubezpieczeniowych.
Ubezpieczycieli nie należy wkładać do jednego worka z bankami

(CC BY-NC-ND Antony Theobald)

Z powodu różnic między firmami ubezpieczeniowymi a bankami pod względem modeli biznesowych i struktur bilansów – a także odmiennych ról kapitału, dźwigni finansowych i absorpcji ryzyka w obu sektorach – nie można w firmach ubezpieczeniowych wprowadzać modeli kapitałowych zastosowanych w bankowości. Właściwszą metodą eliminacji lub ograniczania ryzyka systemowego są rozwiązania odmienne od wymogów kapitałowych.

Proces regulowania branży ubezpieczeniowej wchodzi w nową erę. Pod auspicjami Rady Stabilności Finansowej (FSB) światowa społeczność twórców regulacji rozważa standardy regulacyjne, które będą obowiązywać grupy ubezpieczeniowe uznane przez nią za podmioty o znaczeniu systemowym. W 2013 r. FSB zaklasyfikowała w ten sposób dziewięć grup ubezpieczeniowych, a obecnie opracowuje się regulacje systemowe, którym te grupy będą się musiały podporządkować.

Ramowe zasady narzucone przez FSB ubezpieczycielom o znaczeniu systemowym są w praktyce identyczne z przepisami obowiązującymi banki o znaczeniu systemowym (zob. tabelę 1). Kryteria decydujące o zaliczeniu do tej grupy są w wielkim stopniu takie same, podobnie jest też z zakładanymi inicjatywami politycznymi, przewiduje się bowiem zwiększenie nadzoru nad firmami z tej grupy, przygotowanie narzędzi do zarządzania kryzysowego, a być może także wyższe należności kapitałowe przy pewnych rodzajach działalności.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

W obecnej działalności regulacyjnej nie bierze się jeszcze dostatecznie pod uwagę tego, że firmy ubezpieczeniowe mają zasadniczo inny model biznesowy, a ponadto ich wzajemne interakcje oraz interakcje z systemem finansowym są bardzo odmienne niż w przypadku banków. Regulacje ostrożnościowe przyjęte dla obu sektorów – którymi są Bazylea III i Wypłacalność II (Insolvency II) albo amerykańskie przepisy ramowe dotyczące wymogów kapitałowych uzależnionych od ryzyka – są całkowicie odmienne i potwierdzają konieczność dostosowania przepisów przez uwzględnienie zasadniczych różnic między tymi dwoma sektorami.

Mówiąc konkretnie, jeśli chodzi o interakcję systemową, są cztery główne różnice między branżą ubezpieczeniową a bankowością i dwa podobieństwa. Podał je Christian Thimann w tegorocznej publikacji zatytułowanej How Insurers Differ from Banks: A Primer in Systemic Regulation.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Różnice między bankami a firmami ubezpieczeniowymi

Po pierwsze: Powiązania instytucjonalne. Pierwsza zasadnicza różnica między bankami a firmami ubezpieczeniowymi pod względem ryzyka systemowego polega na tym, że banki działają w pewnym systemie, mianowicie systemie bankowym, natomiast firmy ubezpieczeniowe – nie. Banki są wzajemnie powiązane instytucjonalnie; działają poprzez wzajemną bezpośrednią ekspozycję bilansów, która występuje w postaci niezabezpieczonych i zabezpieczonych pożyczek międzybankowych. Fakt istnienia banku centralnego to kolejny dowód tego, w jak dużym stopniu banki funkcjonują w pewnym systemie i tylko w nim działać mogą.

Firmy ubezpieczeniowe nie są wzajemnie powiązane instytucjonalnie; w sensie instytucjonalnym są podmiotami działającymi samodzielnie. Nie ma „systemu ubezpieczeniowego” ani „ubezpieczyciela centralnego” podobnego do banku centralnego. Twierdzi się niekiedy, że ubezpieczyciele i reasekuratorzy tworzą wspólnie pewien system, który przypomina system bankowy, ale w takim porównaniu przeocza się funkcje i wielkość reasekuratorów, którzy przejmują tylko część kategorii podstawowego ryzyka ubezpieczycieli. Saldo bilansu Munich Re wynosi 105 mld euro, co stanowi ułamek bilansów największych banków czy banków centralnych (to ujęta w bilansie wartość działalności reasekuracyjnej, bez wyników Ergo, podstawowego ubezpieczyciela Munich Re).

Po drugie: Transformacja terminów zapadalności. Banki angażują się w transformację terminów zapadalności w połączeniu z dźwignią finansową; przekształcają krótkoterminowe zobowiązania w aktywa o dłuższym okresie zapadalności. Firmy ubezpieczeniowe nie angażują się w transformację terminów zapadalności. Podejmując decyzje inwestycyjne, kierują się zobowiązaniami, próbując dopasować profile aktywów do profilów zobowiązań. Ponieważ są finansowane długoterminowo, firmy ubezpieczeniowe są zasadniczo inwestorami o wielkich zasobach finansowych. Z tego powodu na wywołujące spadki presje rynkowe reagują bardzo odmiennie od inwestora finansowanego krótkoterminowo czy stosującego dźwignię.

Po trzecie: Ryzyko płynności. Ryzyko płynności występuje zawsze w bankowości, ale nie w sektorze ubezpieczycieli. Bankom grozi brak płynności, a firmy ubezpieczeniowe mają płynności dużo. W bilansach banków największą pozycją są wkłady. Dlatego zobowiązania banków są głównie krótkoterminowe, można je wypłacić w dowolnym momencie, a o tym, że trzymane są w bankach, decyduje wyłącznie zaufanie.

Zobowiązań firm ubezpieczeniowych wynikających z ubezpieczeń ogólnej ochrony, mienia, zdrowotnych oraz od następstw nieszczęśliwych wypadków nie można zażądać w dowolnym momencie. Te zobowiązania powstają w wyniku zdarzeń egzogenicznych, na które nie mają wpływu ubezpieczeni. Zobowiązania, których teoretycznie można zażądać, to elementy ubezpieczeń na życie, które nie są rentami. Często jednak obowiązują opłaty karne za przedterminowe wyciągnięcie pieniędzy i mogą przepaść ulgi podatkowe.

Po czwarte: Pieniądz, kredyt i funkcja płatnicza. Banki zajmują się funkcją płatniczą, tworzą kredyt, a ich zobowiązania to pieniądze. Oznacza to, że są środkiem wykorzystywanym do dokonywania płatności i zapewniają funkcję dobra publicznego w gospodarce rynkowej. W strefie euro zasoby pieniądza M3 wynoszą 9,9 bln euro, z czego 85 proc. to wkłady bankowe.

Zobowiązania ubezpieczycieli nie stanowią pieniądza, lecz są niepłynnym roszczeniem finansowym. Ubezpieczyciele ponadto nie zapewniają najważniejszych instrumentów rynku finansowego i w mniejszym stopniu są zintegrowani z infrastrukturą rynku finansowego. Szczególnie istotne jest to, że nie są organizacyjną częścią systemów płatności lub rozrachunków.

Podobieństwa banków i firm ubezpieczeniowych

Po pierwsze: Rola polegająca na pośrednictwie finansowym. Jako podmioty świadczące usługi ubezpieczeń na życie ubezpieczyciele są pośrednikami finansowymi, podobnie jak banki. Ich zobowiązania to roszczenia finansowe posiadaczy polis, a ich aktywami są przede wszystkim instrumenty finansowe. Ubezpieczyciele biorą oszczędności, pośredniczą między posiadaczami oszczędności a inwestorami, kierują fundusze do określonych kanałów i pełnią funkcję alokacji kapitału w gospodarce. Są w istocie ważnym źródłem finansowania w rzeczywistej gospodarce, także przez to, że nadają się dla nich aktywa z dużego zakresu.

Po drugie: Rola wynikająca z działalności inwestycyjnej. Podobnie jak banki, firmy ubezpieczeniowe są olbrzymimi inwestorami działającymi na rynkach finansowych. Otrzymują premię ubezpieczeniową za obietnicę poniesienia konsekwencji niekorzystnych zdarzeń i za przenoszenie oszczędności klientów na inne rachunki. Premie inwestuje się w zróżnicowany portfel aktywów, w którym są obligacje skarbowe i prywatne papiery dłużne, akcje, kredyty, finanse infrastrukturalne i inne aktywa.

Różnice-i-podobieństwa

Znaczenie dźwigni, kapitału i zdolności do absorpcji strat

Dźwignia finansowa najbardziej utrudnia systemową kontrolę ryzyka. W bankowości dźwignia występuje zawsze i jest konieczna, a w sektorze ubezpieczycieli nie ma jej niemal wcale. „W bankowości wszystko działa w wyniku stosowania dźwigni – mówi Stefan Ingves, przewodniczący Bazylejskiego Komitetu Nadzoru Bankowego. Banki są instytucjami finansowymi, w których stosuje się dużą dźwignię, a ich działalność polega na ułatwianiu innym wykorzystywania dźwigni” (S. Ingves, Banking on Leverage).

Największym zobowiązaniem ubezpieczyciela są rezerwy przeznaczone na wypłaty dla posiadaczy polis. Ubezpieczyciele nie zwiększają zadłużenia, aby kupować aktywa finansowe w celu pokrycia zobowiązań wobec posiadaczy polis. Robią to głównie po to, aby finansować transakcje fuzji i przejęć, a w mniejszym stopniu także po to, by utworzyć bufor gotówkowy, jeżeli jest konieczny, albo nabyć składniki majątku trwałego (budynki itd.).

W przypadku ubezpieczycieli wielkość dźwigni lepiej byłoby podawać nie w postaci stosunku kapitału własnego do aktywów (jak dla banków), lecz w postaci stosunku kapitału własnego do zadłużenia albo jego odwrotności, którą często nazywa się wskaźnikiem zadłużenia (gearing ratio). Podobnie postępują agencje ratingowe, które w celu ustalenia wielkości dźwigni stosowanych przez ubezpieczycieli dzielą ich zadłużenie przez kapitał własny oraz porównują zadłużenie z zyskami przed opodatkowaniem.

Różnica ta ma poważne konsekwencje, które należy brać pod uwagę przy pracy nad regulacjami. W przypadku banków zwiększone wymogi kapitałowe faktycznie mogą ograniczyć dźwignie, ponieważ spowalniają nabywanie aktywów, również przez spowolnienie wzrostu kredytów. Na tym polega proces delewarowania. Ubezpieczyciele mogą zmniejszyć wskaźnik zadłużenia, ale nie mogą zmniejszyć aktywów ubezpieczeniowych, ponieważ to by oznaczało zrywanie umów ubezpieczeniowych z posiadaczami polis, co ogólnie jest niedozwolone.

Rola kapitału: W systemowej regulacji sektora bankowego najważniejszym elementem jest kapitał. Większe wymogi kapitałowe obowiązujące banki nie tylko ograniczają dźwignie, ale także podnoszą koszty powiększania bilansu i zwiększają zdolność do natychmiastowej absorpcji strat ponoszonych przez pojedyncze instytucje w wyniku wstrząsów. Dzięki temu z kolei w mniejszym stopniu takie wstrząsy przenoszą się do systemu.

Kiedy ryzyka płynności zaczynają się materializować, kapitał bankowy może się przyczynić do ograniczenia początkowego wypływu, gdyż pomaga znaleźć źródła finansowania na rynku bądź wtedy, gdy trzeba się zwrócić o pomoc do banku centralnego, bo dostateczne zasoby kapitałowe są nieodzownym warunkiem wstępnym takiego wsparcia. Wprawdzie solidne zasoby kapitałowe nie zapewniają bezpośredniej ochrony właścicielom wkładów, ale można uważać, że zapewniają pierwszą ochronę przed wypływem depozytów lub innymi niedoborami płynności.

W sektorze ubezpieczeniowym kapitał odgrywa bardzo odmienną rolę, o czym pisali Guillaume Plantin i Jean-Charles Rochet w książce When Insurers Go Bust: An Economic Analysis of the Role and Design of Prudential Regulation (Gdy bankrutują ubezpieczyciele: analiza ekonomiczna roli i konstrukcji regulacji ostrożnościowych; Princeton 2007). Kapitał zasadniczo służy zagwarantowaniu tego, że ostatni właściciel polisy dostanie pieniądze. Najpierw maleją łączne aktywa, co zazwyczaj trwa wiele lat (np. trzeba było zmniejszyć zasoby aktywów brytyjskiego oddziału Equitable, a firma od lat nie podejmuje nowych ryzyk i jedynie prowadzi zawarte wcześniej umowy do ich wygaśnięcia, na co używa się w branży określenia run-off. Wypłaty dla posiadaczy polis realizuje się z wykorzystaniem zasobu aktywów, jakby firma działała). Aby mieć pewność, że aktywów wystarczy do tego, aby ostatecznie pokryć wszystkie zobowiązania również w niekorzystnych warunkach rynkowych, twórcy regulacji domagają się większych zasobów aktywów od samego początku i właśnie to ustanawia kapitał.

Z tego powodu w sektorze ubezpieczeniowym kapitał wkracza do ciągu niekorzystnych zdarzeń na końcu, natomiast w bankowości dzieje się tak na początku takiego ciągu. Ta różnica powoduje ważną konsekwencję dla regulacji systemowych, gdyż zmienia skuteczność dodatkowych zasobów kapitałowych. Gdy zaostrza się wymogi kapitałowe obowiązujące banki, zwiększa się ich bufory chroniące przed skutkami wstrząsów, a przez to pomaga im się uniknąć łańcucha zarażenia systemowego. Gdy firmom ubezpieczeniowym nakazuje się zwiększyć zasoby kapitałowe, zasadniczo oznacza to, że jest (jeszcze) więcej aktywów, które można wykorzystać do pokrycia strumienia zobowiązań, niż byłoby bez zaostrzenia tych wymogów. W żaden jednak sposób nie chroni to przed kryzysem ani nie działa stabilizująco.

Zdolność do absorpcji strat. Jest pewien trzeci czynnik, który wpływa na absorpcję ryzyka systemowego. Tym razem to czynnik charakterystyczny dla sektora ubezpieczeniowego. W przypadku banków absorpcja strat po stronie zobowiązań w większości ogranicza się do transzy kapitałowej. W ostatnim okresie pojawiły się inicjatywy rynkowe i regulacyjne, których celem było zwiększenie stopnia absorpcji strat poprzez kontrakty dotyczące zadłużenia przekształcającego się w akcje (obligacje zamienne na akcje, zwane CoCo, od conditional convertibles) i poprzez sformalizowanie zasad przenoszenia strat na inwestorów prywatnych (z wykorzystaniem mechanizmu zwanego bail-in), co umożliwiło odpisy długu podporządkowanego, ale te działania nadal mają ograniczony zasięg.

W ubezpieczeniach mechanizm przenoszenia strat na inwestorów jest wbudowany, występuje tam bowiem stała zdolność do absorpcji strat w formie dobrowolnego uczestnictwa w znacznej części umów dotyczących ubezpieczenia na życie. W przypadku tych umów posiadacze polis uczestniczą w zyskach i stratach przynoszonych przez inwestycje powiązane z ich polisami. Tak więc oprócz tego, że występuje w transzy kapitałowej, funkcja absorpcji strat jest wbudowana w ubezpieczenie.

Często się uważa, że banki są archetypowymi instytucjami finansowymi, wobec czego naturalnie nadzór nad ryzykiem systemowym w systemie finansowym zaczyna się od modelu bankowego. Uzasadnione jest to ponadto tym, że banki stanowią jądro systemu finansowego (z bankiem centralnym w samym środku), oraz tym, że banki działają w systemie bankowym cechującym się ścisłym powiązaniem podmiotów, gdzie powszechne są zarażenia i ryzyka systemowe.

Gdy twórcy regulacji starają się określić możliwe źródła ryzyka systemowego w instytucjach finansowych odmiennych od banków, np. w wielkich firmach ubezpieczeniowych, trzeba odpowiednio dostosować systemowe ramy regulacyjne. Zwracali na to uwagę Douglas Elliott (Regulating Systemically Important Financial Institutions that are Not Banks) i Jean-Pierre Zigrand (Systems and Systemic Risk in Finance and Economics). Daleko idące różnice między dwoma ramowymi zbiorami przepisów ostrożnościowych – Wypłacalnością II dla ubezpieczycieli i Bazyleą III dla banków – wyraźnie świadczą o poważnych różnicach między tymi dwoma modelami biznesowymi.

W ogólnej analizie ryzyka systemowego przeprowadzonej przez Biuro Badań Finansowych działające przy amerykańskim Departamencie Stanu podkreślano znaczenie czterech elementów w kryzysach systemowych: powiązań, płynności, dźwigni i strat. Na te cztery sprawy należy patrzeć zasadniczo odmiennie w ubezpieczeniach i bankowości.

Bezpośrednią tego konsekwencją jest to, że wymóg zwiększenia zasobów kapitałowych być może nie jest właściwym rozwiązaniem problemów związanych z ryzykiem systemowym w sektorze ubezpieczeniowym. Reakcje regulacyjne odmienne od zaostrzenia wymogów kapitałowych mogą być odpowiedniejszą ochroną na wypadek wzrostu ryzyka systemowego w wyniku pewnych rodzajów działalności. Do tych regulacji mogą należeć pułapy inwestycji, zmiany konstrukcji umów ubezpieczeniowych lub zasady zarządzania bardziej złożonymi umowami.

Christian Thimann zasiada w komitecie zarządzającym AXA, gdzie jest także dyrektorem Działu Strategii i Spraw Publicznych; jest profesorem École d’économie de Paris oraz współpracownikiem zespołu badawczego Ośrodka Ryzyka Systemowego działającego przy London School of Economics.

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia). Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy. 

(CC BY-NC-ND Antony Theobald)
(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)
Różnice-i-podobieństwa

Tagi