Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Unia bankowa pomoże przy kolejnym kryzysie

Nie można mieć wspólnego nadzoru i dokapitalizowania banków, bez wspólnego funduszu likwidacyjnego i wspólnej gwarancji depozytów. Te dwa elementy muszą się pojawić. Efektów tych działań nie zobaczymy jednak natychmiast – mówi Karel Lannoo, dyrektor brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).
Unia bankowa pomoże przy kolejnym kryzysie

Karel Lannoo (Fot. CEPS)

Obserwator Finansowy: Po ostatnim szczycie UE akcje poszły do góry, a oprocentowanie włoskich i hiszpańskich obligacji 10 – letnich wyraźnie w dół. Kryzys się skończył?

Karel Lannoo: Nie widzę ani jednej przesłanki, żeby powiedzieć, że kryzys się skończył. Państwa członkowskie wciąż muszą poprawić swoje wskaźniki makroekonomiczne. Oczywiście Hiszpania się stara, Włochy się starają, ale to wszystko działania długoterminowe, a co za tym idzie nie zobaczymy szybko ich efektów.

„The Wall Street Journal” ocenił, że piątkowy szczyt przyniósł ulgę, ale nie rezultaty. Zgodzi się Pan?

To prawda, że przyniósł rynkom ulgę, ale widzę także rezultaty. Najważniejszym jest zapowiedź przeniesienia nadzoru bankowego do Europejskiego Banku Centralnego (EBC). To jednocześnie przyznanie, że w dotychczasowym kształcie nadzór nie działał dobrze. Dla mnie to pierwsza decyzja, przy okazji której politycy pokazali prawdziwe przywództwo. Podjęli bowiem decyzję w interesie europejskim, mimo oporu Komisji Europejskiej, ministrów finansów i narodowych banków centralnych.

Skąd ten opór?

Komisja Europejska wie, że EBC jest niezależną instytucją, której nie może kontrolować. Ministrowie finansów przez ostatnie cztery, pięć lat także stali na stanowisku, że decyzje należą wyłącznie do nich, a banki centralne chciały mieć wyłączność na określone informacje.

W komunikacie po szczycie wspomniane są jednak tylko dwa elementy unii bankowej: europejski nadzór, o którym Pan mówi i rekapitalizacja banków przez Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM). Czy dwa pozostałe elementy: gwarancja depozytów i fundusz likwidacyjny zostaną jeszcze dodane?

To ważne pytanie. Te dwa brakujące elementy pojawiły się w raporcie przygotowanym przed szczytem min. przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, ale w dokumencie końcowym ich nie ma. Nie można mieć jednak wspólnego nadzoru i dokapitalizowania banków, bez wspólnego funduszu likwidacyjnego i bez wspólnej gwarancji depozytów. Jest więc niemal pewne, że skoro zrobiliśmy krok w tę stronę będziemy w strefie euro mieli także te dwa brakujące elementy.

ESM dostał nowe zadania bez nowych środków. Jak 500 – mld fundusz ma sobie poradzić z 2,35 bln łącznego zadłużenia Hiszpanii i Włoch?

ESM mógłby dostać licencję bankową, ale, jak wiemy, nie chcą się na to zgodzić Niemcy. Możemy więc tylko mieć nadzieję, że dotychczasowe ograniczone środki wystarczą aby rozwiązać problem.

Może pomogłoby gdyby EBC był pożyczkodawcą ostatniej szansy?

On już pełni taką rolę.

Dla banków, nie dla rządów strefy euro

No tak, ale jaka to różnica? Hiszpania chce przecież ratować swoje banki i część musiała nacjonalizować. Mój kolega użył nawet sformułowania, że banki są międzynarodowe w skali działalności, ale krajowe jeśli chodzi o zadłużenie. Banki europejskie odwrotnie – są krajowe jeśli chodzi o skalę działalności, ale europejskie jeśli chodzi o odpowiedzialność za zadłużenie. Koszt ratowania banków na końcu bierze przecież na siebie EBC. Koszty ratowania państw, które ratowały banki, także ponosi strefa euro.

Wciąż pilnie potrzeba unii fiskalnej i politycznej, czy małe kroki wystarczą do rozwiązania kryzysu?

Musimy pracować nad unią fiskalną. Unia bankowa to bowiem, mówiąc wprost, pomysł na rozwiązanie kolejnego kryzysu, a nie tego, który trwa. Jeden jej element – przeniesienie nadzoru bankowego do Europejskiego Banku Centralnego może jednak odegrać rolę także w rozwiązaniu obecnych problemów.

Rozmawiał Marek Pielach

Karel Lannoo (Fot. CEPS)

Otwarta licencja


Tagi