Autor: Paweł Bagiński

Doktor nauk ekonomicznych, politolog. Doradca ekonomiczny w Departamencie Zagranicznym NBP

W drodze do Sewilli: podsumowanie 2024 r. w obszarze finansowania globalnego rozwoju

Na przełomie czerwca i lipca 2025 r., czyli na zakończenie polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, odbędzie się w Sewilli czwarta konferencja nt. finansowania rozwoju. Przed jej uczestnikami stoi niełatwe zadanie usprawnienia globalnej architektury finansowej w dość niesprzyjających warunkach politycznych i gospodarczych. To, co wydarzyło się w tym obszarze w 2024 r., będzie w dużym stopniu wpływać na rezultat tego spotkania.
W drodze do Sewilli: podsumowanie 2024 r. w obszarze finansowania globalnego rozwoju

(©Getty Images)

Dyskusje międzynarodowe na temat finansowania rozwoju globalnego mają już dość długą historię. W 2002 r., podczas pierwszej konferencji finansowej w meksykańskim Monterrey, zawarto swego rodzaju konsensus pomiędzy krajami bogatymi a biednymi, który można byłoby podsumować w następujący sposób: wy się reformujecie, my zwiększamy pomoc finansową. Niestety żadna ze stron do końca nie wywiązała się ze złożonych wówczas obietnic. Z kolei prawie dekadę temu, w 2015 r. w stolicy Etiopii – Addis Abebie – zastanawiano się jak sfinansować ONZ-owskie cele zrównoważonego rozwoju (Sustainable Development Goals – SDGs) do 2030 r. Optymistycznie zakładano wówczas, że uda się to zrobić dzięki mobilizacji własnych zasobów finansowych poszczególnych krajów – także tych uboższych – oraz funduszy pozyskanych na rynkach finansowych, a także poprzez zaangażowanie sektora prywatnego. Po niemal 10 latach widać, że również i to założenie się nie sprawdza.

Niewesoła popandemiczna rzeczywistość

Choć rozpoczęty w 2002 r. proces dotyczy finansowania rozwoju wszystkich państw świata, wiadomo, że chodzi tu przede wszystkim o zapewnienie środków finansowych najbiedniejszym krajom rozwijającym się. Pandemia COVID-19 i agresja Rosji przeciw Ukrainie bardzo utrudniły to zadanie: stopy procentowe i koszty energii poszły w górę, lokalne waluty straciły na wartości względem dolara, inwestorzy zaczęli wycofywać swoje fundusze z krajów biedniejszych, a donatorzy zaczęli wydawać środki na pomoc zagraniczną u siebie (głównie na finansowanie pobytu uchodźców). Problemy te dodatkowo nasiliły się za sprawą różnego rodzaju szoków, a zwłaszcza zachodzących zmian klimatycznych, niezwykle kosztownych zwłaszcza dla krajów najbiedniejszych i najbardziej na nie podatnych. Efektem kumulacji tych zjawisk jest ich rosnące zadłużenie. Zgodnie z ostatnimi wyliczeniami Banku Światowego, kraje o najniższych dochodach odnotowały czterokrotny wzrost odsetek od zadłużenia zagranicznego w ciągu ostatniej dekady, a skumulowana wartość tych odsetek osiągnęła w 2023 r. rekordowy poziom 34,6 mld dol. W 2024 r. prawie połowa globalnej populacji żyła w krajach, które wydają więcej na odsetki od zaciągniętych długów niż na edukację i ochronę zdrowia.

Rozwiązać problem zadłużenia

Rosnące zadłużenie, ograniczające wydatki na opiekę społeczną czy ochronę zdrowia, ale też na transformację energetyczną i ochronę klimatu, to dziś jedno z podstawowych zmartwień krajów rozwijających się i stały punkt w agendzie instytucji zajmujących się finansowaniem rozwoju. Rozwiązanie tego problemu jest obecnie trudniejsze niż przed laty, m.in. za sprawą bardziej zróżnicowanej grupy kredytodawców (włączając w to Chiny), których trudno posadzić przy jednym stole. Uzgodnione kilka lat temu tzw. wspólne ramy obsługi zadłużenia (Common Framework) odnośnie do restrukturyzacji okazały się mechanizmem zbyt skomplikowanym i uciążliwym dla krajów będących w kryzysie zadłużeniowym, przez co wymagają reformy. Istnieją wprawdzie kraje (np. Zambia), którym w 2024 r. udało się osiągnąć postęp w sprawie restrukturyzacji zadłużenia, ale to raczej wyjątki potwierdzające regułę. W debacie publicznej pojawiają się różne pomysły, obejmujące np. konieczność wypracowania jasnych wytycznych dotyczących pomocy krajom o niskich dochodach w uporaniu się z zadłużeniem (koncepcja byłej już komisarz Unii Europejskiej ds. partnerstw międzynarodowych Jutty Urpilainen). W 2024 r. dyskutowano również pomysł zamiany długu na inwestycje w ochronę środowiska, przede wszystkim klimatyczne (debt-for-climate swaps), tak aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: pozbyć się ciężaru długu, a jednocześnie przyczynić się do zahamowania zmian klimatycznych. Pozytywne jest to, że kraje rozwijające się nie czekają na decyzje kredytodawców z założonymi rękami: w maju 2024 r. powołano do życia Alliance of African Multilateral Financial Institutions (AAMFI), który ma być partnerem po stronie Afryki dla państw Północy w kwestii długu, rozwoju i reformy globalnej architektury finansowej.

Pomoc nie rośnie proporcjonalnie do potrzeb

Popandemiczna rzeczywistość pokazuje wyraźnie, że wielu krajom pomoc z zagranicy (ale nie generująca nowych długów) jest bardzo potrzebna. Wprawdzie w 2023 r. wartość oficjalnej pomocy rozwojowej (ODA – Official Development Assistance) przekazanej przez kraje rozwinięte krajom rozwijającym się wyniosła 223,7 mld dol. (wstępne dane OECD) i była najwyższa w historii, ale potrzeby rosną jeszcze szybciej. Ponadto tradycyjni donatorzy (kraje zachodnie) ograniczają wydatki na wsparcie dla zagranicy, co pewnie będzie widoczne w statystykach w najbliższych latach. W Unii Europejskiej pojawiają się głosy, że w latach 2025–2027 – w okresie kluczowym dla realizacji SDGs (Sustainable Development Goals – Cele Zrównoważonego Rozwoju) – będą miały miejsce kolejne cięcia w budżetach pomocowych wspólnoty i państw członkowskich, co ma związek z ich sytuacją budżetową i rosnącymi wydatkami na obronę. Nie należy się też spodziewać zasadniczego wzrostu pomocy rozwojowej (zwłaszcza wielowymiarowej) ze strony USA pod rządami nowej republikańskiej administracji. Także władze Chin mocno ograniczają akcję pożyczkową w Afryce. Dodatkowo ODA – na skutek zmian klimatycznych czy konfliktów – jest w coraz większym stopniu przeznaczana na pomoc humanitarną czy wsparcie dla uchodźców w samych krajach rozwiniętych, co sprawia, że wielkość funduszy, które faktycznie docierają do krajów uboższych i mogłyby być wykorzystane na inwestycje w edukację, ochronę zdrowia czy ochronę środowiska, faktycznie się zmniejsza.

Zobacz również:
Pół wieku starań o nowy międzynarodowy ład ekonomiczny

Na grudniowym spotkaniu w Seulu kończącym negocjacje ws. wielkości finansowania w kolejnych trzech latach Międzynarodowego Stowarzyszenia Rozwoju (IDA) – organu wspierającego Bank Światowy oferującego finansowe wsparcie dla krajów najuboższych – donatorzy zadeklarowali łączne wsparcie w wysokości 23,7 mld dol., co po zlewarowaniu ma się przełożyć na 100 mld dol. pomocy dla 78 krajów korzystających ze wsparcia Stowarzyszenia. Do tego wyniku przyczyniła się też Polska, zwiększając swą, bardzo skromną dotychczas, kontrybucję o 100 proc. Nie spełniły się jednak wcześniejsze oczekiwania dotyczące wielkości kontrybucji w wysokości nawet 27 mld dol.: wsparcie donatorów w tej wysokości oznaczałoby, że rosną one w miarę proporcjonalnie do zwiększających się potrzeb. Na to jednak musimy jeszcze poczekać.

Nadzieja w klimacie

Paradoksalnie nadzieją na zwiększenie transferów do krajów najbiedniejszych jest kryzys klimatyczny i mobilizacja funduszy na ten cel. Uczestnicy zorganizowanej w listopadzie 2024 r. w Baku (Azerbejdżan) Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu (COP29) uzgodnili nowy cel finansowy w zakresie wspierania krajów rozwijających się, najbardziej poszkodowanych przez zmiany klimatyczne: 300 mld dol. rocznie do 2035 r., co oznacza potrojenie kwoty, która obowiązywała na podstawie uzgodnień z Kopenhagi z 2009 r. Podczas konferencji ustalono też zwiększenie wielkości całościowego finansowania klimatycznego dla krajów rozwijających się ze środków publicznych i prywatnych do poziomu 1,3 bln dol. rocznie do 2035 r.

Sporo robią w tej kwestii wielostronne banki rozwoju (MDBs). Tendencją obserwowaną w 2024 r. było dostosowywanie ich działań do postanowień Porozumienia Paryskiego ws. Zmian Klimatu z 2015 r. oraz wyznaczanie sobie „na wyścigi” celów w zakresie udziału pomocy klimatycznej w całości wsparcia udzielanego państwom członkowskim. Zobowiązały się one w 2024 r. przeznaczyć łącznie 120 mld dol. rocznie finansowania klimatycznego dla krajów rozwijających się do 2030 r. Planują też zmobilizować w tym celu 65 mld dol. środków prywatnych. Tyle, że znaczna część pomocy klimatycznej oferowana jest w postaci preferencyjnych pożyczek, co pogłębia kryzys zadłużeniowy w ubogich krajach, narażonych na zmiany klimatu. Nie są też odosobnione głosy, że niemoralne jest pożyczanie przez kraje bogate i instytucje międzynarodowe biednym państwom środków finansowych na likwidację szkód ekologicznych, które to kraje bogate same w dużej mierze spowodowały. W tej optyce finansowanie klimatyczne to odszkodowanie, które powinno być przekazane w formie grantów lub polegać na umorzeniu długów zaciągniętych przez kraje Południa na walkę ze skutkami zmian klimatu.

Zobacz również:
Inkluzywny wzrost: co się za tym kryje?

Postępujący kryzys klimatyczny wpływa jednak także negatywnie na kształt i stabilność globalnego systemu finansowego, głównie za sprawą pączkowania instrumentów i funduszy. Wystarczy wspomnieć, że jeszcze w 2022 r. funkcjonowało 81 osobnych funduszy klimatycznych.

Środki z globalnych podatków na finansowanie globalnych dóbr publicznych

Wzrastająca liczba globalnych szoków i deficyt funduszy na neutralizowanie ich skutków uaktywniły debatę na temat sposobów finansowania tzw. globalnych dóbr publicznych, takich jak zdrowie czy klimat. Wciąż tak naprawdę nie ma konsensusu, w jaki sposób powinny być finansowane. W 2024 r. coraz wyraźniej odczuwana była presja, aby ich dostarczanie pokrywano nie z funduszy na pomoc rozwojową dla konkretnych krajów, ale z podatków globalnych. Aby sfinansować ogromne potrzeby rozwojowe i klimatyczne bez pogłębiania kryzysu zadłużeniowego, opodatkowane powinny zostać te podmioty lub sektory, które w największym stopniu generują szkody klimatyczne: producenci paliw kopalnych, przemysł lotniczy, transport morski, ale także instytucje dokonujące transakcji finansowych oraz tzw. „superbogaci”. Ta ostatnia kwestia, przede wszystkim w efekcie działalności Brazylii na czele G20, przestała być tabu i weszła do agendy międzynarodowej. O takie działania zaapelowali w październiku 2024 r. we wspólnym memorandum prezydent Francji Emmanuel Macron, prezydent Kenii William Ruto oraz premier Barbadosu Mia Mottley. Podatki te nazywają „solidarnościowymi”, wskazując zarazem na potencjalne korzyści z ich wprowadzenia: globalny podatek od obrotu akcjami i obligacjami może przynieść do 418 mld dol. rocznie, podatek od transportu morskiego 80 mld dol., zaś od wydobycia paliw kopalnych – 210 mld dol. Podatki „solidarnościowe” są już stopniowo wprowadzane w coraz większej liczbie krajów: ponad 30 państw pobiera podatek od transakcji finansowych, a około 20 – od biletów lotniczych. Pocieszający jest też postęp w obszarze międzynarodowej współpracy podatkowej, która zaowocowała podpisaniem w lipcu 2024 r. deklaracji ministerialnej G20 w tej sprawie. Powoli rodzi się globalny konsensus w tym zakresie, oparty na takich zasadach jak: zwiększenie przejrzystości podatków, zapewnienie progresywnego opodatkowania oraz skuteczne opodatkowanie najbogatszych przy utrzymaniu zasady suwerenności podatkowej państw.

A co z sektorem prywatnym?

Nie gasną wciąż nadzieje na zaangażowanie w rozwój globalny inwestorów instytucjonalnych. Ci, jak wiadomo, choć dysponują gigantycznymi środkami, boją się je inwestować w krajach Południa, gdzie potrzeby rozwojowe są największe, z uwagi na dominujące przekonanie o niskim poziomie bezpieczeństwa, słabym prawie i nieudolnych instytucjach oraz ryzyku korupcji. Miało w tym pomóc wsparcie rozwojowe (ODA), jako swego rodzaju katalizator funduszy prywatnych na cele rozbudowy. Ale z ostatnich danych dot. finansowania mieszanego (blended finance), łączącego środki pomocowe publiczne z prywatnymi, widać, że poziom mobilizacji jest wciąż daleki od oczekiwań. Niektórzy, jak np. były amerykański Sekretarz Skarbu Lawrence Henry Summers, twierdzą, że jeśli nie będzie dobrych warunków inwestowania w kraju, to żadna mobilizacja nie pomoże; kiedy zaś są dobre warunki, to kapitał prywatny i tak napłynie.

Nie zniechęca to jednak instytucji międzynarodowych do prac na tym polu. Dobrym tego przykładem są wspólne ramy działania Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego w zakresie wspierania mobilizacji środków własnych krajów rozwijających się, uzgodnione w kwietniu 2024 r., a także inne inicjatywy np. Private Sector Investment Lab uruchomiony przez Bank Światowy. Wielostronne banki rozwoju zacieśniają też współpracę z agencjami ratingowymi. Generalnie agencje ratingowe są przedmiotem krytyki ze strony Południa za to, że działają procyklicznie, obniżając ich ratingi w czasie kryzysu. Ściślejsza współpraca obu grup instytucji, prowadząca do lepszego zrozumienia przez agencje ratingowe faktycznej sytuacji rozwojowej wielu krajów biednych, a przez banki rozwoju metod konstruowania ratingów, ma umożliwić bardziej spójny i oddający rzeczywistość przekaz adresowany do inwestorów instytucjonalnych. Służyć powinna temu także nowa baza danych o nazwie Global Emerging Markets Risk Database – GEM – zawierająca informacje nt. ryzyka kredytowego krajów rozwijających się nawet do 30 lat wstecz.

Zaangażowanie i transformacja MDBs w kierunku spójnego systemu

Generalnie międzynarodowe instytucje finansowe starają się zwiększyć swoje całościowe zaangażowanie w krajach najbiedniejszych i najbardziej wrażliwych na kryzys klimatyczny. W kwietniu 2024 r. szefowa MFW Kristalina Gieorgieva zapowiedziała, że Fundusz w najbliższych latach jeszcze bardziej skupi się na państwach o niskich dochodach. Afryka dostała kolejne, trzecie stanowisko dyrektorskie („krzesło”) w 25-osobowej teraz Radzie Dyrektorów Wykonawczych MFW. Wielostronne banki rozwoju zlokalizowane w Europie nie tylko wchodzą z pieniędzmi do krajów rozwijających się, ale też czynią z nich swoich udziałowców. Dla przykładu, w kwietniu 2024 r. afrykański Benin stał się kolejnym udziałowcem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Podobnie Azjatycki (coraz bardziej tylko z nazwy) Bank Inwestycji Infrastrukturalnych przyjmuje do swojego grona kolejnych członków z innych kontynentów.

Zobacz również:
Finansowanie globalnego rozwoju: w poszukiwaniu Świętego Graala

Wielostronne banki rozwoju, poddawane coraz silniejszej presji na generowanie większej ilości funduszy rozwojowych i klimatycznych, przechodzą fazę zasadniczej transformacji. Polega ona na rewizji misji, polityk operacyjnych i instrumentów finansowych. W listopadzie 2024 r., na zakończenie prezydencji Brazylii w G20, przywódcy Grupy zatwierdzili długo oczekiwaną i wypracowywaną mapę drogową dot. reformy wielostronnych banków rozwoju, mającą pomóc uczynić je „lepszymi, większymi i bardziej skutecznymi”. Zawiera ona wiele bardzo szczegółowych propozycji zmian w ich działalności ujętych w trzynaście ogólnych rekomendacji do realizacji w krótkim i średnim okresie. Prezes Grupy Banku Światowego Ajay Banga zainicjował w BŚ daleko idące reformy, w efekcie których instytucja ta ma nową, rozszerzoną o kwestie klimatyczne misję; modyfikacji ulegają też instrumenty. Istotną zmianą jest np. skrócenie czasu rozpatrywania i zatwierdzania pożyczek: w momencie rozpoczynania jego urzędowania było to 19 miesięcy, do połowy 2024 r. udało się ten okres skrócić do 16 miesięcy, a celem jest 12 miesięcy do połowy 2025 r. MDBs zacieśniają też współpracę z krajowymi bankami rozwoju (jak nasz BGK) w ramach koalicji „publicznych banków rozwoju” funkcjonującej pod hasłem Finance in Common. Ponad 530 instytucji zrzeszonych w tej koalicji zarządza aktywami o łącznej wartości 23 bln dol., a rocznie inwestuje 2,5 bln dol. Ściślejsza współpraca ma pomóc mądrze wykorzystać te aktywa na cele globalnego rozwoju.

SDR dla rozwoju?

Kwestia, która w 2024 r. nie posunęła się za bardzo do przodu, to tzw. realokacja Specjalnych Praw Ciągnienia (SDR), czyli jednostki rozliczeniowej MFW. W pandemicznym 2021 r. Rada Dyrektorów Wykonawczych MFW zdecydowała o wygenerowaniu SDR o wartości 650 mld dol. na walkę ze skutkami kryzysu. Tyle, że zgodnie z zasadami Funduszu każdy kraj otrzymuje te środki proporcjonalnie do przypadających im w MFW udziałów, co jest niekorzystne dla krajów rozwijających się, które najbardziej ich potrzebują. Uzgodniono zatem, że państwa bogate będą mogły dobrowolnie przekazać część otrzymanych SDR tym uboższym. Rozpoczęły się także prace koncepcyjne Afrykańskiego Banku Rozwoju i Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju, aby te „realokowane” SDR trafiały do wielostronnych banków rozwoju, mobilizując dodatkowe środki na realizację celów rozwojowych. W maju 2024 r. MFW wyraził zgodę na przekazanie do MDBs wkładu SDR o wartości do 15 mld dol. Mogłoby to zwiększyć możliwości pożyczkowe banków rozwoju o 60 mld dol. Krajowe regulacje prawne niektórych państw członkowskich Funduszu uniemożliwiają jednak przekazanie SDR do MDBs. Dla przykład, krajowe banki centralne UE nie mogą dokonać realokacji SDR, gdyż zgodnie z opinią Europejskiego Banku Centralnego naruszałoby to zasadę zakazu finansowania monetarnego. EBC akceptuje jedynie to, aby kraje unijne kierowały swoje SDR na niektóre z rachunków działających w ramach dwóch funduszy MFW (w tym nowo utworzonego Resilience and Sustainability Trust).

***

Konferencja w Sewilli nie spowoduje dogłębnej przebudowy globalnego systemu finansowania rozwoju. Nie dlatego, że nie jest ona potrzebna: dawno nie było tak wielu głosów, że architektura finansowa stworzona po II wojnie światowej w zupełnie odmiennych realiach nie przystaje do dzisiejszej rzeczywistości, bo nie zapewnia zasobów finansowych, które są niezbędne dla poradzenia sobie z najważniejszymi wyzwaniami globalnymi. Zmiany geopolityczne, których doświadczamy, wielu porównuje z tymi, jakie miały miejsce po I wojnie światowej lub II wojnie światowej, a które skutkowały zasadniczą przebudową międzynarodowego ładu gospodarczego i finansowego.

W aktualnej sytuacji politycznej po prostu nie ma ani klimatu, ani woli politycznej dla daleko idącej transformacji instytucjonalnej. Dominuje zatem pogląd, że musimy – bazując na ustaleniach z Addis Abeby sprzed prawie 10 lat i działając na zasadzie małych kroków – modyfikować istniejący system finansowania rozwoju, zwracając szczególną uwagę na istniejące w nim luki, a przede wszystkim problemy, które dekadę temu nie były aż tak istotne, a dziś wymagają zdecydowanych, zbiorowych działań. Kwestie te to z pewnością zadłużenie, zapewnienie błyskawicznego dostępu do środków finansowych dla krajów poszkodowanych przez katastrofy naturalne i wzmacnianie ich długofalowej odporności na szoki, obniżenie kosztów pozyskiwania kapitału przez państwa najbiedniejsze, ograniczenie wielości i uproszczenie dostępu do funduszy (zwłaszcza klimatycznych) i przekierowanie całości globalnych finansów i inwestycji na „zielone” tory.

Zobacz również:
Brama na Świat odpowiedzią na Pas i Szlak

Reforma systemu finansowania rozwoju nie powinna zakończyć się wyłącznie na reformie wielostronnych banków rozwoju. Konferencja w Sewilli musi być również okazją dla wszystkich donatorów do refleksji nad własnymi programami pomocowymi, w tym nad rewizją kryteriów alokacji funduszy pomocowych i zwiększeniem ich skuteczności oraz nad odbudowaniem zaufania pomiędzy Północą a Południem. Nie można w nieskończoność obiecywać, że będzie się przekazywać 0,7 proc. dochodu narodowego na pomoc rozwojową dla krajów biednych i przez dekady tego celu nie osiągać. Trzeba albo z niego zrezygnować, albo uzgodnić wiarygodną ścieżkę dochodzenia do tego poziomu finansowania, albo też ustalić nowy, realny cel, za to uwzględniający jako donatorów nie tylko kraje bogate, ale też te bogatsze rozwijające się, i obejmujący nie tylko pomoc dla tych najbiedniejszych, ale też np. finansowanie dostarczania globalnych dóbr publicznych.

Uczestnicy konferencji w Sewilli powinni brać pod uwagę zmieniający się kontekst współpracy rozwojowej, w tym duże zróżnicowanie krajów rozwijających się (potrzeby małych krajów wyspiarskich są inne niż dużych rynków wschodzących) oraz to, że klimat jest dziś głównym uzasadnieniem dla mobilizacji środków rozwojowych. Ale zwiększanie pomocy klimatycznej niesie za sobą ryzyko, że środki pomocowe przesuną się w kierunku krajów o średnich dochodach, kosztem najbiedniejszych. Te ostatnie nie powinny na tym tracić. Ponadto podział pomiędzy finansowaniem rozwojowym, klimatycznym i humanitarnym coraz bardziej się zaciera, zwłaszcza w kontekście aktualnych kryzysów i konieczności zapewnienia odporności, co ogranicza przejrzystość całego systemu. Zasadniczy dylemat w kontekście ograniczonych środków jest też taki czy odpowiadać na krótkoterminowe kryzysy, czy też na długoterminowe potrzeby? W obecnych warunkach mało kto myśli o takich celach, jak np. zarezerwowanie środków z przeznaczeniem na właściwą reakcję na kolejną pandemię, które uruchomione zostałyby już pierwszego dnia po jej ewentualnym wybuchu. A to w całkiem nieodległej przyszłości może się po prostu na nas zemścić.

Autor wyraża własne poglądy, a nie oficjalne stanowisko NBP.

(©Getty Images)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Finansowanie globalnego rozwoju: w poszukiwaniu Świętego Graala

Kategoria: Trendy gospodarcze
Społeczność międzynarodowa nieuchronnie zbliża się do momentu, w którym konieczna będzie przebudowa globalnej architektury finansowania rozwoju, na miarę zmian wprowadzonych po II wojnie światowej.
Finansowanie globalnego rozwoju: w poszukiwaniu Świętego Graala

Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich

Kategoria: Trendy gospodarcze
Spowolnienie gospodarcze, napięcia geopolityczne, obawy dotyczące bezpieczeństwa łańcucha dostaw i szerzej bezpieczeństwa narodowego prowadzące do wzrostu protekcjonizmu i fragmentacji handlu, bardziej restrykcyjne otoczenie regulacyjne biznesu, trudniejsze globalne warunki finansowe i rosnące koszty negatywnych skutków zmian klimatu to wybrane czynniki podważające stabilność i przewidywalność globalnych przepływów inwestycyjnych. Nie pozostają bez wpływu na przepływy zagranicznych inwestycji bezpośrednich (ZIB), zarówno w rozwiniętych, jak i w rozwijających się krajach.
Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich

Ewolucja międzynarodowej architektury finansowej

Kategoria: Trendy gospodarcze
Globalna architektura finansowa ewoluuje wraz ze zmieniającym się układem sił gospodarczych na świecie i kolejnymi kryzysami. Ale jej fundamenty pozostały jednak te same, na czele z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, którego członkami są niemal wszystkie państwa. Kolejne lata przyniosą nowe rozwiązania i wyzwania. W przyszłości światowy system finansowy musi lepiej odzwierciedlać interesy słabszych ekonomicznie krajów. Konieczne będzie również większe zaangażowanie w sprawy związane ze zmianami klimatycznymi.
Ewolucja międzynarodowej architektury finansowej