Zagraniczne firmy nie uciekną z Węgier

Węgierski rząd wprowadził  m.in. specjalne podatki od wielkich korporacji i zlikwidował reformę emerytalną z 1998 r, aby zmniejszyć deficyt budżetowy . Spotkała go za to zasadnicza krytyka m.in. ze strony dużych międzynarodowych firm, a także europejskich polityków. O zmieniającej się sytuacji w gospodarce węgierskiej rozmawiamy z Aronem G.Pappem, wiceprzewodniczącym Szwajcarsko-Węgierskiej Izby Handlowej w Budapeszcie.
Zagraniczne firmy nie uciekną z Węgier

Aron G. Papp fot. arch. autora

Obserwator Finansowy: Działa pan od kilku lat na Węgrzech, m.in. w organizacji reprezentującej interesy zagranicznych inwestorów. Na ile trudna sytuacja finansowa krajowa usprawiedliwia te nadzwyczajne działania i czy zewnętrzna presja może skłonić rząd w Budapeszcie do cofnięcia tych regulacji?

Aron G. Papp: Rząd Viktora Orbana poczuwa się do odpowiedzialności przede wszystkim przed swoimi wyborcami. Tymczasem ich reakcje na wydarzenia ostatniego półrocza są nadzwyczaj pozytywne. Głównym priorytetem polityki gospodarczej rządu mają być teraz małe i średnie przedsiębiorstwa, a nie wielonarodowe koncerny, które za lewicowych rządów korzystały z różnego rodzaju subwencji, zwolnień podatkowych i preferencji, dzięki czemu notowały znaczące zyski. Ponieważ poprzedni gabinet pozostawił po sobie pustą państwową kasą, w mojej opinii te nadzwyczajne rozwiązania wydają się uzasadnione i adekwatne, i w żadnym razie nie przekraczają one możliwości finansowych koncernów.

Premier Orban nie ugnie się zatem przed zagraniczną krytyką?

Specjalny podatek jest tymczasowy i nie został nałożony na zagraniczne firmy, lecz na duże przedsiębiorstwa z sektorów handlu detalicznego, finansowego i ubezpieczeniowego. Trudno uważać, że jest on niesprawiedliwy, gdyż te koncerny mogły w ostatnich latach notować zyski, których skala jest trudna do wyobrażenia na rynkach np. w Niemczech. Warto też dodać, że ten dodatkowy podatek nie dotyczy przemysłu. Dlatego nie oceniam pozytywnie faktu, że w tej sprawie niemiecki minister gospodarki, Rainer Brüderle daje się wykorzystywać przez niektóre wielkie firmy. Jeśli chodzi o system emerytalny, to podobne zjawiska mają miejsce w Polsce i Portugalii, czyli krajach, które mają podobne trudności budżetowe.

Jednak działania rządu Węgier są znacznie bardziej radykalne niż np. w Polsce. Czy takie podejście władz nie zniechęci międzynarodowych inwestorów do aktywności nad Dunajem?

Tak naprawdę potrzeba jeszcze czasu, by obiektywnie ocenić politykę finansową i gospodarczą ekipy Orbana. Na razie opinie obserwatorów są bardzo rozbieżne. Jeśli chodzi o ocenę Węgier jako kraju, gdzie warto inwestować, to od 2002 r. pozostaje ona na niskim poziomie. Także w tej dziedzinie rząd ma sporo do zrobienia. Nie myślę jednak, by miał nastąpić jakiś exodus renomowanych firm z Węgier. Nie widzę takiego zagrożenia ani w przemyśle, ani handlu i usługach łącznie z sektorem bankowym i ubezpieczeniowym. Rezygnacja z tego rynku byłaby dla tych firm znacznie bardziej kosztowna niż przetrwanie obecnego kryzysu.

Jednak także w międzynarodowych instytucjach pojawia się coraz częściej krytyka dotycząca działań rządu. Widać to dobrze m.in. na przykładzie relacji Budapesztu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.

Niewątpliwie Węgry są skazane na dobre stosunki z ponadnarodowymi instytucjami finansowymi i gospodarczymi. Dlatego byłoby dobrze, gdyby premier Orban i jego ekipa przezwyciężyli swoją tradycyjną alergię do komunikacji i rozpoczęli odpowiedni dialog ze światem finansów. Byłoby rzeczą bardzo szkodliwą, gdyby wewnętrzna walka polityczna na Węgrzech objęła również te gremia. Trzeba jednak pamiętać, że Węgry były i są krajem operetki, albo mówiąc nieco inaczej – w Budapeszcie nie je się tak gorących potraw, jak się je gotuje. W tej całej politycznej retoryce jest zwyczajnie sporo przesady i jako człowiek działający w tym kraju nie dostrzegam nawet za kulisami żadnych przesłanek wskazujących na to, by rząd Viktora Orbana miał pójść na konfrontacyjny kurs wobec MFW. Zresztą obydwie strony mają wspólne interesy.

Obecny rząd krytykował wielokrotnie swoich poprzedników za nierealistyczny budżet na 2010 r., który musiał być nowelizowany. Ale czy rządowe plany na ten rok są realistyczne? Czy zrównoważona polityka budżetowa ma faktycznie trwałe podstawy i będzie kontynuowana także w kolejnych latach?

Nie mogę sobie teraz przypomnieć, by jakakolwiek budżetowa prognoza ministra finansów na Węgrzech rzeczywiście się spełniła. Jest to jedna ze słabości współczesnych Węgier. Zrywając z dotychczasową polityką gospodarczą obecny rząd dość optymistycznie zapowiedział wyraźną poprawę sytuacji. Ze względu na tradycję ulegania różnym grupom interesów i pewną węgierską nonszalancję mam jednak wątpliwości co do trwałości zapoczątkowanych działań budżetowych. Ale mówiąc językiem sportowym, Viktor Orban zasłużył na to, by dać mu szansę. Za rok, kiedy okaże się, jak niedawno podjęte decyzje wpłynęły na stan finansów państwa, będziemy mogli lepiej odpowiedzieć na to pytanie.

Wspomniał pan, że rząd będzie wspierał małe i średnie firmy, ale czy ewentualny ich sukces może rzeczywiście poprawić sytuację gospodarczą Węgier?

Część działań na rzecz MSP wiąże się z dość wysokim ryzykiem. Jednak ułatwienie podatkowe mogą sprawić, że Węgrzy, którzy tradycyjnie unikają płacenia podatków, będą płacić ich więcej. Wzmocnienie węgierskiej gospodarki może bowiem nastąpić tylko poprzez wzmocnienie małych i średnich firm, działających zgodnie z przepisami fiskalnymi. Wielkie międzynarodowe koncerny, które zainkasowały do tej pory ponad połowę ogólnego wsparcia dla prywatnego sektora, oferują zaledwie 6 procent miejsc pracy na Węgrzech – mimo to nadal korzystają ze znaczących przywilejów podatkowych. Ze względu na zaniedbania z poprzednich lat obecny rząd ma jeszcze sporo do nadrobienia w polityce wspierania sektora MSP.

Minister gospodarki György Matolcsy zadeklarował niedawno stworzenie na Węgrzech miliona nowych miejsc pracy. M.in. dzięki temu Węgry miałyby się stać „środkowoeuropejskim tygrysem ekonomicznym”. Czy to realna wizja?

Kiedyś Węgry były pod względem atrakcyjności dla inwestorów wzorcowym krajem w regionie. Teraz Budapeszt chce odzyskać tę reputację i bardzo się stara, by sprostać konkurencji innych państw. Przy tej samej liczbie ludności, co w Czechach (10 milionów) na Węgrzech pracuje oficjalnie aż milion osób mniej. To powinno się zmienić. Ale czy w ciągu kolejnych 10 lat będzie możliwe tworzenie 100 tysięcy miejsc pracy rocznie? Na to pytanie nie potrafię teraz odpowiedzieć. Tym bardziej, że w czasach kryzysu finansowego chodzi w pierwszej linii o to, by w ogóle zachować istniejące już miejsca pracy.

Jednym z zarzutów wobec rządu Viktora Orbana był konflikt z szefostwem Narodowego Banku Węgier (MNB), którego elementem był redukcja pensji jego prezesa. Wielu ekspertów oceniło to jako naruszenie niezależności banku centralnego. Czy nie była to granica, której rządowi politycy nie powinni jednak przekraczać?

Dzisiejsze długi, to jutrzejsze podatki. Myślę, że należy pozytywnie oceniać działania węgierskiego rządu, które prowadzą do sanacji budżetu państwa. Od dawna wiadomo przecież na Węgrzech, że tak dalej gospodarować się nie da. Dlatego byłoby dobrze, gdyby wszystkie instytucje państwowe współpracowały w tej dziedzinie i nie prowadziły ze sobą wojen, które są złym sygnałem dla zagranicznych inwestorów. Z drugiej strony trudno było zrozumieć, dlaczego MNB nie chciał się przyłączyć do oszczędnościowego kursu rządu w polityce gospodarczej. Poza tym nie wiem doprawdy jak wyjaśnić, dlaczego prezes węgierskiego banku centralnego miałby nadal zarabiać dwa razy więcej niż szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej.

Jaki średnioterminowy scenariusz dla Węgier jest pańskim zdaniem najbardziej prawdopodobny?

Ekonomiczny come-back Węgier uważam za bardzo możliwy – mimo że w przekazach z tego kraju dominuje ciągle kwestia niepewności. Dlatego rząd musi powrócić do dialogu z międzynarodowymi rynkami i znaleźć jakiś rozsądny sposób, by odbudować nadwyrężoną reputację kraju. Jestem przekonany, że ten nowy rodzaj komunikacji przywróci zaufanie do władz w Budapeszcie. Działanie wobec partnerów zagranicznych na wzór złośliwego krasnala Rumpelstiltskina z baśni braci Grimm jedynie szkodzą Węgrom i nie mogą być kontynuowane. Dlatego cieszę, że zaniedbany w ostatnich latach dialog Budapeszt-Warszawy został wznowiony i jest kontynuowany.

Rozmawiał: Andrzej Godlewski

Aron G. Papp jest wiceprzewodniczącym Szwajcarsko-Węgierskiej Izby Handlowej w Budapeszcie

Aron G. Papp fot. arch. autora

Tagi


Artykuły powiązane

Sektor bankowy Trójmorza na froncie covidowym

Kategoria: Analizy
Efektywny policy mix polityki pieniężnej, fiskalnej i ostrożnościowej zastosowany wobec sektora bankowego przyniósł w państwach TSI oczekiwane efekty: zachowanie stabilności systemu finansowego i utrzymanie dostępności finansowania dla gospodarki realnej po wybuchu pandemii.
Sektor bankowy Trójmorza na froncie covidowym