Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Bezpłatne zasilenie banków i prawie darmowe kredyty dla firm z węgierskich rezerw

György Matolcsy, nowy szef banku centralnego, skonstruował program, który międzynarodowe rynki finansowe przyjęły z ulgą. Węgierski Bank Narodowy chce rozruszać gospodarkę 4 mld z 35 mld euro rezerw dewizowych.
Bezpłatne zasilenie banków i prawie darmowe kredyty dla firm z węgierskich rezerw

György Matolcsy, szef banku centralnego Węgier. (Fot. PAP)

Bank chce wpompować w gospodarkę 500 mld forintów w formie tanich kredytów dla firm małych i średnich. Połowę z tego beneficjenci mogą wydać na finansowanie swoich inwestycji, a drugą połowę na przewalutowanie własnych zobowiązań i zamianę kredytów w dewizach na kredyty w forintach.

W praktyce, bank centralny przekaże więc bankom komercyjnym za darmo, bo na 0 proc., środki o wartości 250 mld forintów, pod warunkiem, że użyją one tych pieniędzy na kredyty dla przedsiębiorstw. Maksymalne ich oprocentowanie nie może przekraczać 2 proc.

Drugą pulę, o równowartości 250 mld forintów, banki otrzymają również bez kosztów, z tym że będą to dewizy. Końcowym adresatem tych środków mają być także małe i średnie firmy, które po cenie ograniczonej do 2 proc. będą mogły otrzymać kredyty w forintach na zamianę swoich zobowiązań w walutach obcych. Skorzystają również banki krajowe, które dzięki dewizom z banku centralnego poprawią swoje walutowe ekspozycje kredytowe.

Trzecim elementem programu jest zmniejszenie o 1 bln forintów długu państwowego, zaciągniętego w postaci dwutygodniowych, dewizowych obligacji państwowych. Ich wolumen zostanie obniżony z 4,6 bln forintów do 3,6 bln. Na tę operację bank centralny ma zamiar przeznaczyć 3 mld euro w formie długoterminowych kredytów dewizowych dla banków komercyjnych. W praktyce bank centralny otworzy bankom komercyjnym 3-miliardową transzę FX-swap (Foreign Exchange Swap).

Poduszka na kryzys

W uzasadnieniu opartego na trzech filarach programu, Węgierski Bank Narodowy (WBN) podkreślił, że akcja kredytowa adresowana do sektora wytwórczego maleje na Węgrzech systematycznie od 2008 r. Skutki tego szczególnie mocno odczuwają bardzo małe i średnie podmioty, choć to przedsiębiorstwa takich właśnie rozmiarów grają najważniejszą rolę w zachowaniu i pomnażaniu miejsc pracy. Tańszy kredyt miałby poprawić ich sytuację finansową, a jednocześnie wzmocniłby banki komercyjne poprzez zmniejszenie w ich portfelach liczby i udziału kredytów zagrożonych lub już nieobsługiwanych.

Komentując trzeci element programu, bank centralny zwraca uwagę, że chodzi o zmniejszenie podatności gospodarki na utratę równowagi z powodu zawirowań międzynarodowych. Niebezpieczeństwo wynika z niezdrowej struktury zadłużenia państwa – zbyt wysoki udział mają w nim krótkoterminowe obligacje denominowane w walutach obcych. Szczegóły programu w tej części nie są jeszcze do końca dopracowywane.

Mimo wielu znaków zapytania, reakcje na pierwszy program nowego prezesa Węgierskiego Banku Narodowego były raczej pozytywne. Powody dość przychylnego przyjęcia są przynajmniej dwa. Pierwszy związany jest z brakiem w programie (przynajmniej na razie) wsparcia dla dewizowych zobowiązań ludności, którego obawiało się wielu ekonomistów. WBN uznał wręcz za wskazane przypomnieć w swoim oświadczeniu, że bank nie widzi dla siebie pola do działania w sprawie kredytów dewizowych dla ludności. Nie wspomoże zatem z rezerw walutowych osób zadłużonych np. we frankach szwajcarskich, ani też nie będzie nakłaniał do tego banków komercyjnych. Sektor finansowy odetchnął z ulgą, bowiem były obawy, że przed zbliżającymi się wyborami prezes Matolcsy wyjdzie w tej kwestii naprzeciw politycznemu zapotrzebowaniu.

Drugi powód przychylnych reakcji, to umiarkowane rozmiary przedsięwzięcia. Według opinii ekspertów, poświęcenie 3-4 mld euro z rezerwy wynoszącej w końcu marca br. 35,4 mld euro, nie niesie ze sobą żadnego ryzyka dla Węgier. Wprawdzie nie istnieją jednoznaczne reguły wyznaczające wysokość rezerw danego banku narodowego, to przestrzegane są tzw. praktyczne zasady. Jedna z nich głosi, że rezerwy dewizowe mają pokrywać trzymiesięczne wydatki kraju na import. Z danych Węgierskiego Urzędu Statystycznego (KSH) wynika, że trzymiesięczny import Węgier miał w zeszłym roku wartość 18,5 mld euro. Druga, odwołuje się do reguły „Guidotti-Greenspan”, według której rezerwy dewizowe banku centralnego nie mogą być mniejsze od krótkoterminowego zadłużenia kraju (o jednorocznym lub krótszym terminie spłaty). Według danych WBN, wartość takiego zadłużenia wynosiła 28 mld euro w 2012 r.

Jeszcze kilka lat temu wielkość rezerw walutowych banku centralnego Węgier wahała się od 10 do 17 mld euro. Powyżej poziomu 30 mld wzrosły dopiero po kryzysie 2008 r. Wtedy odłożona została „na wszelki wypadek” część środków z pożyczki od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Rekordową jak dotychczas wysokość 38,8 mld euro rezerwy węgierskie miały we wrześniu 2011 r.

Za w kraju i krytyka za granicą

Nowy program Węgierskiego Banku Narodowego nosi nazwę „Program Kredytowy Wzrostu Gospodarczego” Jego rozmiary nie osłabią potencjalnych interwencji banku centralnego, wymagających użycia rezerw. Z drugiej strony mogą jednak rozczarować tych, którzy oczekiwali odważniejszych działań pobudzenia gospodarki, od minionego roku tkwiącej w recesji.

Sam bank centralny podkreśla w swoim komunikacie, że zasięg programu nie stwarza zagrożeń dla jego polityki monetarnej oraz dla innych instrumentów w dyspozycji banku. Wartość planowanych nowych kredytów (250 mld forintów) nie przekracza bowiem nawet 4 proc. łącznej sumy wszystkich kredytów dla węgierskich przedsiębiorstw i 7 proc. puli dla małych i średnich firm. Drugie 250 mld, przeznaczone na refinansowanie firmowych kredytów dewizowych, to też tylko niecałe 15 proc. wszystkich kredytów dewizowych udzielonych dotąd firmom małym i średnim (MSP).

Jednoznacznie pozytywnie ocenili program przedstawiciele właśnie segmentu MSP. Ferenc Dávid, sekretarz generalny Krajowej Organizacji Przedsiębiorców i Pracodawców (Vállalkozók és Munkáltatók Országos Szövetsége, VOSZ) stwierdził, że rząd nareszcie się obudził, a zasada, że banki dostaną „bezpłatne” zasilenie, a firmy kredyt na 2 proc. wygląda – na pierwszy rzut oka – dobrze. László Parragh, przewodniczący Węgierskiej Izby Przemysłowo-Handlowej (Magyar Kereskedemi és Iparkamara, MKIK) zakłada, że zainteresowanie kredytami będzie ogromne, ale diabeł tkwi w szczegółach.

Eksperci i znani ekonomiści węgierscy uważają jednak, że konkretnych, znacznych korzyści z programu nie będzie dużo. Ale Adam Balogh, wiceprezes WBN, przewiduje, że program może zwiększyć wzrost gospodarczy o 0,7 proc.

Międzynarodowe centra finansowe nie są zachwycone zasięgiem programu. Neil Shearing i William Jackson, z londyńskiego centrum badawczego Capital Economics, zwracają uwagę, że obejmie tylko jakieś 7 proc. małych i średnich firm. Przypominają, iż podobny program wprowadzony przez Bank of England wzbudził małe zainteresowanie firm brytyjskich. Z kolei analitycy Morgan Stanley podkreślają, że obecnie oprocentowanie kredytu na Węgrzech jest nie mniejsze niż 8 proc., lecz podsumowują, że znaczna obniżka oprocentowania dotyczy jednak kredytów na małą sumę ogólną. Na pytanie węgierskiego dziennika ekonomicznego Napi Gazdasag eksperci grupy BNP Paribas odpowiedzieli, że prawdopodobieństwo istotnego wpływu programu na przedsiębiorstwa i wzrost gospodarczy jest małe.

Nieoczekiwanie szybka i jednocześnie negatywna była pierwsza reakcja Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Ekonomiści tej instytucji stwierdzili, że program nie osiągnie swojego celu bez zasadniczych, pozytywnych zmian w regulacjach dotyczących systemu bankowego na Węgrzech. Jeromin Zettelmeyer, szef badań i zastępca pierwszego ekonomisty banku, wyraził pogląd, że rząd dobrze zdefiniował problem i obrał nawet dobry kierunek, ale nie znalazł odpowiedniego rozwiązania. Dodał też, że EBOR podziela zdanie wielu obserwatorów, że mianowanie G. Matolcsy’ego prezesem WBN i całkowite przeorganizowanie aparatu banku stanowiło naruszenie niezależności banku centralnego.

Kwestia ryzyka

Wśród samych bankowców trudno dostrzec entuzjazm. Przede wszystkim banki dowiadywały się o programie WBN z jego stron internetowych. Rozmowy bezpośrednie mają się zacząć dopiero teraz, kiedy kilka podstawowych zasad już zostało z góry ustalonych przez bank centralny. Nie spodobało się, że na wstępne konsultacje prezes Matolcsy zaprosił przedstawicieli tylko kilku wybranych banków. Sektor chce, żeby rozmowy były prowadzone ze Związkiem Węgierskich Banków.

Z kwestii merytorycznych najbardziej krytycznie został przyjęty pułap 2 proc. oprocentowania kredytów. Banki zwracają uwagę, że w tej chwili na Węgrzech średnia marża na kredytach dla przedsiębiorstw wynosi 4,5 proc. Akceptacja marży 2-procentowej byłaby trudna i wątpliwa w sytuacji, kiedy banki nie wiedzą, kto i w jaki sposób ponosi ryzyko tych kredytów. Bank narodowy mówi wprawdzie oficjalnie o podziale ryzyka, ale z wypowiedzi jego przedstawicieli wynika raczej, że całe ryzyko miałyby wziąć na siebie banki komercyjne. Jeżeli tak, to program rozminąłby się ze swoim celem.

Tak korzystne warunki mogłyby zostać zaoferowane wyłącznie najmocniejszym, dużym, stabilnym, a przede wszystkich międzynarodowym firmom, które już teraz są obciążane rozsądną marżą w wysokości ok. 2 proc. Nie można więc wykluczyć, że banki przeznaczą środki otrzymane od WBN na kredyty dla swoich najlepszych i najzamożniejszych klientów.

Wątpliwości i zastrzeżenia budzi także zaproponowana klasyfikacja beneficjentów programu, którymi mają być wyłącznie firmy „węgierskie”. Zadawane jest pytanie, co oznacza dzisiaj określenie „firma węgierska” i jakie będzie podejście Brukseli do takiego różnicowania przedsiębiorstw.

György Matolcsy, szef banku centralnego Węgier. (Fot. PAP)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP

Kategoria: Analizy
Na koniec 2021 r. rezerwy dewizowe NBP osiągnęły równowartość 166 mld dol., wzrastając sześciokrotnie w stosunku do poziomu z 2000 r. i niemal dwukrotnie w ciągu ostatniej dekady. W rankingu krajów dysponujących największymi rezerwami dewizowymi Polska plasuje się na wysokiej 20. pozycji.
Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP