Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Chiny – odpowiedzialny współudziałowiec świata?

Waga raportu Banku Światowego o Chinach polega na tym, że przygotowali go wspólnie eksperci z zewnątrz i z Chin. Materiał jest najwnikliwszą, powszechnie dostępną, wiwisekcją najszybciej rozwijającego się organizmu w gospodarce globalnej. Stanowi też ważny punkt odniesienia dla chińskich decydentów – to, że za pomysłem stał przyszły premier Chin jest więcej niż znaczące.
Chiny - odpowiedzialny współudziałowiec świata?

Li Keqiang za rok zostanie premierem Chin. (CC By-SA World Economic Forum)

Jeżdżący regularnie do Chin szef Banku Światowego Robert Zoellick mniej więcej półtora roku temu ustalił z Li Keqiangiem, już wówczas typowanym na nowego premiera Chin (co ma nastąpić w marcu 2013 r.), że w świetle kryzysu na światowych rynkach potrzebny jest kolejny raport Banku, tym razem poświęcony nowej roli Chin na globalnych rynkach. Efekty wspólnego przedsięwzięcia analityków Banku oraz ekspertów z głównego think-tanku przy rządzie, jakim jest Centrum Badań Rozwojowych przy Radzie Państwowej 27 lutego zostały przedstawione w Pekinie właśnie przez Zoellicka i chińskiego ministra Finansów Xie Murena (ludzie z jego resortu też byli aktywni w pracach nad raportem).

Sześć rekomendacji

Obszerny, 400-stronicowy dokument daje prognozę rozwoju Chin do roku 2030, kiedy to – zdaniem jego autorów – Chiny wyprzedzą USA i staną się największą gospodarką na globie. Dojdzie do tego, o ile Chiny zmienią strategię i odejdą od dotychczasowej filozofii rozwoju, zainicjowanej jeszcze pod koniec laty 70. XX stulecia, a znacznie wzmocnionej po 1992 r. i opierającej się na dwóch podstawowych filarach: szybkim wzroście gospodarczym opartym na eksporcie oraz powszechnie dostępnej i taniej sile roboczej.

Przy stałych kontrowersjach między ekspertami chińskimi i międzynarodowymi, które – jak można domniemywać – utrzymają się w ocenie i implementacji tego raportu, analitycy BŚ sugerują władzom Chin by zmieniły trajektorię ścieżki rozwojowej i przestawiły się na gospodarkę innowacyjną oraz opartą na silnym rynku wewnętrznym. Ujmując krótko: potrzebna jest nowa filozofia reform, zastąpienie eksportu i inwestycji zwiększonym popytem i rynkiem wewnętrznym.

Już sam tytuł raportu: „Chiny 2030 – budowa nowoczesnego, harmonijnego i kreatywnego społeczeństwa o wysokich dochodach” dowodzi, że prognozuje się Chinom dobrą przyszłość, pod warunkiem jednak, że spełnią kilka podstawowych wymogów.

Raport wymienia ich sześć:

1. Nastąpi wzmocnienie sektora prywatnego i należyte uregulowanie relacji pomiędzy nim a ciągle silnym sektorem państwowym;

2. Chiny położą nacisk na gospodarkę innowacyjną, skupią się na nowoczesnych technologiach i podniosą jakość produkcji i usług;

3. Z racji wyzwań ekologicznych, przyszły rozwój kraju ma być oparty na „zielonej gospodarce”, a więc uwzględniającej wyzwanie ekologiczne i klimatyczne;

4. W ramach budowy nowego modelu rozwojowego zapewni się bezpieczeństwo socjalne obywatelom, począwszy od powszechnego systemu ubezpieczeń;

5. Przeprowadzona zostanie reforma systemu fiskalnego, polegająca przede wszystkim na większych możliwościach i gwarancjach dla szczebla regionalnego. System ten ma być też „przejrzysty i wiarygodny”;

6. Chiny wezmą na siebie większą odpowiedzialność za sprawy świata jako „odpowiedzialny współudziałowiec”, czyli – ujmując słowami raportu – będą sięgały po „wzajemnie korzystne stosunki ze światem zewnętrznym”.

Chińskie mankamenty

Raport nie ukrywa, że zanim Chiny przejdą do budowy nowego modelu rozwojowego, muszą sobie poradzić z wieloma wyzwaniami dziś. Państwo Środka, owszem, dowodzi największego sukcesu gospodarczego w najnowszych dziejach świata, co podkreślał Robert Zoellick prezentując raport, ale równocześnie jest pod wieloma względami podminowane, ma sporo poważnych problemów do rozwiązania. Najważniejsze z nich, to:

– Odpowiednie ustawienie priorytetów krótko-, średnio- i długoterminowych;

– Przezwyciężenie oporu wobec proponowanych reform, polegających na dalszym urynkowieniu gospodarki i zwiększeniu samodzielności podmiotów pozapaństwowych. Szczególnie groźne mogą być grupy interesów, jakie utworzyły się wokół wielkich koncernów państwowych i wielkich inwestycji, które będą broniły swych przywilejów i nie dopuszczały do proponowanej zmiany filozofii reform;

– Przeznaczenie znacznych środków na ekologię i alternatywne źródła energii, bowiem Chiny na dotychczasowej, ponad 30-letniej ścieżce reform zdewastowały własne środowisko naturalne, a teraz stają jeszcze przed poważnymi barierami dalszego wzrostu, jakimi są kurczenie się surowców naturalnych (tak w kraju, jak na zewnątrz), ale też np. coraz trudniejszy dostęp do wody;

– Ważną barierą wzrostu staje się struktura wiekowa społeczeństwa. Chiny dotychczas pełnymi garściami czerpały z ogromnych zasobów taniej siły roboczej. To się kończy. Społeczeństwo wzbogaca się, a zarazem żyje dłużej. Podstawowy problem polega na tym, czy Chiny należycie zmodernizują się, zanim się zestarzeją (w tym kontekście proponuje się stopniowe podnoszenie granicy wieku emerytalnego);

– Obecny system bankowy jest zbyt kostyczny, nieprzejrzysty, nie odpowiada wymogom zglobalizowanej gospodarki. Wymaga głębokiej reformy, większej przejrzystości, a w świetle dominującej dotychczas nadmiernej kumulacji środków na nowe inwestycje i akumulację, wprowadzenia należytego systemu nadzoru bankowego oraz kontroli wydatków pieniędzy publicznych. Sugeruje się też wprowadzenie podatków od nieruchomości w szybko rosnących rejonach miejskich oraz kontrolę nad błyskawiczną urbanizacją (od 2010 r. Chiny, przed 30 laty gospodarka agrarna, po raz pierwszy w dziejach mają więcej ludności w miastach niż na wsi);

Ważną barierą, zaznaczoną, choć niezbyt mocno wyeksponowaną, jest też „nierównowaga w stosunkach (gospodarczych) z zagranicą”, a więc – budzące coraz większy niepokój – zbyt wysokie i duże jako skumulowane dodatnie saldo w chińskim handlu, szczególnie w stosunkach z USA i UE.

Co wynika z raportu

Raport BŚ idzie za podobnymi rekomendacjami przedstawionymi jesienią 2011 roku przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Grono pracujących nad nim kilkudziesięciu ekspertów, chińskich i zagranicznych (wymieniono ich na wstępie) stawia wyraźne tezy. Chiny odniosły ogromny, bezprecedensowy sukces, czego dowodem ok. 10 – proc. doroczny wzrost gospodarczy w minionych trzech dekadach, a w ślad za tym status największego eksportera na globie (2009) i drugiej, po USA, gospodarki świata (w 2010 r., gdy wyprzedziły Japonię). Chiny mają też największe na globie rezerwy walutowe, szacowane obecnie na 3,4 bln dol. To są fakty, które zapierają dech w piersiach i którym nikt nie zaprzecza.

Ale główne przesłanie stąd płynące też jest jednoznaczne: dotychczasowy model rozwojowy wyczerpał się, Chiny coraz bogatsze i coraz bardziej zróżnicowane nie będą już mogły dalej iść tą drogą. Potrzebna jest zmiana paradygmatu. I tu zaczynają się spory.

Eksperci BŚ powiadają, że Chiny – pod warunkiem spełnienia sugerowanych wymagań – już w trzeciej dekadzie obecnego stulecia staną się pierwszą gospodarką świata. Kiedy to jednak się stanie, pozostaje niejasne. Chińscy eksperci uważają, że nastąpi to raczej wcześniej, niż później i dodają, że licząc PKB według siły nabywczej pieniądza już się zbliżyły, o ile nie wyprzedziły, USA. Warto w tym kontekście odnotować niedawną ekstrapolację obecnych tendencji wzrostowych w światowej gospodarce, dokonaną przez The Economist, którego autorów trudno posądzać o pro-chińskie inklinacje. Wyszło im, że Chiny nawet nominalnie mogą wyprzedzić USA już w roku 2018.

Raport proponuje Chińczykom dalszą decentralizację, prywatyzację i liberalizację. Powiada: wolny rynek, a nie państwo. Jest niemal pewne, że niektórych z tych rekomendacji adresaci nie przyjmą, podobnie jak w początkach lat 90. nie chcieli przyjąć podobnych propozycji w ramach sugerowanego im „konsensusu z Waszyngtonu”. Wtedy poszli własną drogą, teraz też zapewne pójdą. Tym bardziej, że ważnym punktem odniesienia są dla nich zarówno własne, bogate już doświadczenia z dotychczasowej drogi reform, jak też doświadczenia dalekowschodnich gospodarczych „tygrysów”, szczególnie Singapuru i Tajwanu, które też kierowały się raczej własną logiką modernizacji i reform, a nie sugestiami instytucji systemu Bretton Woods.

Waga obecnie opublikowanego raportu polega na tym, że przygotowano go wspólnie przez ekspertów z zewnątrz i wewnątrz Chin. W tym sensie materiał ten jest nie tylko pouczający, bowiem stanowi najwnikliwszą, powszechnie dostępną wiwisekcję najszybciej rozwijającego się organizmu w gospodarce globalnej (Robert Zoellick podkreślił, że tzw. wschodzące rynki z Chinami na czele dają teraz światu aż 2/3 jego wzrostu), ale też stanowi ważny punkt odniesienia dla tamtejszych decydentów, którzy – przypomnijmy – będą się zmieniali. To, że za tym pomysłem stał sam Li Keqiang, uchodzący za technokratę przyszły premier, jest więcej niż znaczące.

Chiny dokonując koniecznego zwrotu, mogą uniknąć „twardego lądowania”, jak też uciec od pułapki państwa budującego klasę średnią, która staje się barierą wzrostu – ocenia szef Banku Światowego. Muszą być jednak odważne i śmiało iść w dalsze reformy.

Oczywiście, raport nie porusza jeszcze jednej, kluczowej kwestii, jaką jest konieczność dokonywania zmian systemu politycznego. Wszyscy włącznie z Chińczykami o tym wiedzą, ale eksperci ekonomiczni postanowili się na ten temat nie wypowiadać, co zresztą zapewne było warunkiem ich udziału w tym projekcie.

Ale i tak podstawowe przesłania płynącego z tego obszernego dokumentu są klarowne: jeśli Chiny chcą być mocarstwem – a chcą i już tego nie kryją – to nie mogą pozostać kunktatorskie, zaskorupiałe w przyjętych rozwiązaniach, muszą być innowacyjne, twórcze, ale też nadal rozważne, pragmatyczne i trzeźwe. Losy Państwa Środka, najdynamiczniejszego obecnie „motoru” na światowych rynkach, nie są nikomu obojętne. Chiny są zbyt duże i ważne, by były niedoceniane przez świat.

Czy jednak zechcą być „współudziałowcem” i wziąć większą niż dotąd odpowiedzialność za sprawy globu i światowej gospodarki, jak sugeruje im raport? A jeśli wezmą, to jak się będą zachowywały? No i jak będą odpowiadały na sugerowane im, a niezbędne reformy strukturalne? Będziemy jeszcze nie raz wracali do tych frapujących zagadnień.

Autor jest politologiem i sinologiem, redaktorem naczelnym rocznika „Azja – Pacyfik”. W 2010 r. opublikował tom „Chiński Feniks. Paradoksy wschodzącego mocarstwa”.

Li Keqiang za rok zostanie premierem Chin. (CC By-SA World Economic Forum)

Otwarta licencja


Tagi