Cywilizowanie firm pożyczkowych z opóźnieniami

Firmy pożyczkowe czeka fala zmian związanych z nowymi przepisami. Podmioty działające w tym obszarze akceptują planowane obostrzenia, spodziewały się bowiem dalej idących regulacji. W ostatniej chwili Ministerstwo Finansów zrezygnowało z wprowadzenia obowiązkowego rejestru przedsiębiorców specjalizujących się w udzielaniu krótkoterminowych pożyczek.
Cywilizowanie firm pożyczkowych z opóźnieniami

(Fot. KM/OF)

Oficjalnie ministerstwo wycofało się z wprowadzenia rejestru dlatego, żeby ingerencja w rynek była jak najmniej odczuwalna. Nieoficjalnie zaś dlatego, że żadna instytucja nie chciała brać na siebie dużego ciężaru prowadzenia rejestru.

O tym, jak niebezpieczne mogą być kontakty z instytucjami pożyczkowymi przekonało się wielu klientów spółki Amber Gold, ale nie tylko jej. Okazuje się jednak, że nie jesteśmy w tym osamotnieni – podobna dyskusja przetacza się przez całą Europę.

– W ogniu debaty jest jak zwykle kredyt konsumencki, a także małe pożyczki udzielane na krótkie okresy, w tym przez pozabankowe instytucje pożyczkowe. Z jednej strony są to rozwiązania potrzebne, na które istnieje popyt rynkowy, gdyż pomagają one podtrzymać krótkookresową płynność małych firm czy gospodarstw domowych. Z drugiej strony, ponieważ jednak są to pożyczki drogie i nierzadko będące przyczyną nadmiernego zadłużenia, część krajów stosuje w tej mierze mieszane rozwiązania – rygory odpowiedzialnego kredytowania uzupełnione dość wątpliwymi ekonomicznie i mało skutecznymi ograniczeniami oprocentowania lub całkowitego kosztu kredytu – zauważa prof. dr hab. Włodzimierz Szpringer z Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie Szkoły Głównej Handlowej oraz Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.

Dobrą rolę odgrywa na szczęście konkurencja, gdyż w wielu krajach UE popyt na podobne rozwiązania stanął w miejscu. Zmalało także zadłużenie.

– Klienci coraz częściej sięgają do tańszych alternatyw: przekroczenia stanu konta czy skorzystania z usługi własnego banku domowego („Hausbank”), który prowadzi rachunek danego klienta. w formie kredytu pomostowego (Dispo-Kredit), zaspokajającego nagłą, pilną potrzebę.

Sporo małych pożyczek udziela się jednak nadal w przypadku zakupów dóbr trwałego użytku (kredyt wiązany, będący następcą sprzedaży ratalnej, łączący klienta, sprzedawcę oraz pożyczkodawcę) – zwraca uwagę  prof. Włodzimierz Szpringer.

Co więcej, rozwijają się również pozabankowe platformy internetowe („Social Lending”). Zdaniem prof. Szpringera, należy podkreślić, że nie wszyscy konsumenci mają jednakowe potrzeby i niektórzy z nich cenią sobie łatwą dostępność pożyczki i szybkie jej uzyskanie bez zbędnych formalności. Powinien zatem istnieć segment rynku odpowiadający tym potrzebom.

Potyczki nad Wisłą

Dążenie polskiego ustawodawcy do zwiększenia poziomu ochrony konsumentów zawierających umowę pożyczki z przedsiębiorcami nienależącymi do sektora bankowego, to jest podmiotami innymi niż bank, instytucja kredytowa czy spółdzielcza kasa oszczędnościowo-kredytowa, odzwierciedla „Projekt założeń projektu ustawy o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym, ustawy – Prawo bankowe oraz niektórych innych ustaw”, przygotowany przez Ministerstwo Finansów.

– Proponowane zmiany zmierzają w szczególności do określenia formy prawnej, w jakiej przedsiębiorcy udzielający pożyczek mogliby prowadzić działalność gospodarczą w Polsce oraz do zdefiniowania kryteriów, od spełnienia których uzależniona byłaby możliwość wejścia w skład organów tych podmiotów – uważa Magdalena Gmur, prawnik z kancelarii DLA Piper Wiater.

Nie dziwi więc, że w gronie pożyczkodawców zrodziły się obawy, że zbyt daleko idące regulacje mocno ograniczą ich szanse na rynku. Obawy te rozwiewa najnowszy raport firmy PwC. Zdaniem jego autorów, planowana przez Ministerstwo Finansów regulacja sektora pożyczkowego w minimalny sposób zaburzy aktualne funkcjonowanie tego rynku. Wprowadzając zależności pomiędzy terminem zapadalności udzielanej pożyczki a jej maksymalnymi kosztami – projekt odzwierciedla rzeczywistą strukturę kosztów pożyczek z punktu widzenia firm, a po drugie – rzeczywistą strukturę aktualnych kosztów ponoszonych przez klientów.

Poza tym, proponowane wysokości maksymalnych progów kosztów pozaodsetkowych mogą ograniczyć przede wszystkim  ofertę pożyczek o niewielkiej wartości (do 500 złotych) udzielanych na bardzo krótki okres (do 3 miesięcy). Przeprowadzone przez PwC kalkulacje wskazują, że z rynku mogą zostać wycofane pożyczki, które w tej chwili odpowiadają za ok. 14 proc. oferty (według liczby zawieranych umów). Równocześnie przeprowadzona analiza dowodzi, że obecnie część z tych produktów jest nierentowna, natomiast z rożnych względów nadal pozostaje w ofercie firm pożyczkowych.

„Jest mało prawdopodobne, aby firmy  pożyczkowe niezależnie od segmentu, w którym działają, zrezygnowały z udzielania najpopularniejszych pożyczek w kwotach ok. 1000 złotych na okres do 18 miesięcy, choć proponowana regulacja obniży ich rentowność” – czytamy w raporcie. Zmiana regulacyjna może także spowodować, że część firm przesunie się z segmentu tradycyjnego
do segmentu online, charakteryzującego się niższymi kosztami stałymi działalności. Równocześnie taka tendencja jest widoczna już teraz, co wynika z niższych kosztów działalności w segmencie online.

Autocenzura i samobiczowanie

Co ciekawe, podmioty działające w tym obszarze nie tylko akceptują te obostrzenia, ale wręcz oczekiwały regulacji daleko dalej idących.

– To oczywiste, że Polska musi dostosować swoje regulacje do prawa UE. Provident rozumie potrzebę regulacji sektora i nie utożsamia jej z restrykcjami. Polityka biznesowa naszej firmy zawsze kierowała się uczciwością i transparentnością. Nigdy też nie zarabialiśmy na tym, że nasi klienci nie spłacają – mówi Monika Zakrzewska, kierownik ds. korporacyjnych w Provident Polska.

W jej opinii, rynek pożyczkowy powinien zostać „zinwentaryzowany”, uregulowany i włożony w pewne ramy, w których nie będzie miejsca dla firm działających w sposób nierzetelny i szkodliwy dla klienta.

– Tylko wówczas możliwe będzie zbudowanie dobrej reputacji sektora, podkreślając jego pozytywną rolę w życiu Polaków, którzy potrzebują naszego wsparcia. Bierzemy udział w procesie kompleksowych zmian regulacyjnych, uczestniczyliśmy w konsultacjach i mieliśmy możliwość przedstawić nasze stanowisko, poparte ekonomicznymi argumentami (podobnie jak nasza konkurencja) – dodaje Monika Zakrzewska.

Podobnie myślą zresztą rywale.

– Jesteśmy zwolennikami silnego regulowania rynku pożyczkowego – deklaruje Marcin Borowiecki, dyrektor zarządzający wonga.com.

W deklaracjach idzie jeszcze dalej.

– W obecnej propozycji Ministerstwa Finansów nadal brakuje nam wprowadzenia rejestru firm pożyczkowych, podniesienia kapitału zakładowego z 200 tysięcy złotych do kwoty stanowiącej gwarancję uczestnictwa profesjonalnych podmiotów w rynku (minimum 5 mln złotych) oraz zapisów, które obligowałyby  podmioty z tej branży do wymiany danych z biurami informacji gospodarczej i kredytowej. Dlatego, niezależnie od słusznych prac regulatora, sami staramy się dbać o standardy, stawiając klienta w centrum naszych działań – dodaje Marcin Borowiecki.

Tu trzeba zauważyć, że początkowo w projekcie znajdował się zapis dotyczący rejestru. Jednak w toku prac legislacyjnych ostatecznie z niego zrezygnowano.

– Projekt rządowy jest wypadkową, kompromisem (momentami trudnym), na który się godzimy wiedząc, jak wiele możemy zyskać jeśli chodzi o reputację. Rząd w swoim stanowisku często podkreślał rolę firm pożyczkowych oraz fakt, że nie jest intencją nowej regulacji ich zniknięcie. Nie mamy powodów, aby w to nie wierzyć – mówi Monika Zakrzewska.

Pierwotna wersja wspomnianego wyżej projektu założeń zawierała koncepcję utworzenia odrębnego rejestru, który miałby być prowadzony przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

– Odstąpienie od niego może budzić wątpliwości z punktu widzenia celu projektowanej nowelizacji. Rozwiązanie to mogłoby się bowiem przyczynić do zwiększenia transparentności rynku pożyczek pozabankowych, poprzez zapewnienie potencjalnym pożyczkobiorcom dostępu do wiarygodnego wykazu przedsiębiorców udzielających pożyczek, spełniających minimalne wymogi nałożone na te podmioty przez polskiego ustawodawcę – uważa Magdalena Gmur.

Można zauważyć, że blokujemy w ten sposób drogę wielu wypróbowanym w Europie rozwiązaniom.

Jak chronić klienta

Coraz częściej jednak opinia publiczna zastanawia się nad bezpieczeństwem klientów, nad czym pochylają się zresztą same firmy pożyczkowe.

– W naszej ocenie w Polsce zbyt mały nacisk jest kładziony na ochronę konsumenta – zauważa Marcin Borowiecki. Można bowiem pokusić się o zadanie dość fundamentalnego pytania – czy obsługując klientów nie mających dostępu do kredytów bankowych, sektor finansowy przyczynia się do zmniejszenia wykluczenia finansowego czy wprost przeciwnie – do popadania ich rodzin w pułapkę zadłużenia?

– Nasze hasło to „Jesteśmy, kiedy potrzeba” i taki przyświeca nam cel. Nasi klienci to w wielu przypadkach osoby, które nie mają zdolności kredytowej w bankach, głównie z powodu braku stałego zatrudnienia. A mają potrzeby – oni i ich rodziny – zauważa Monika Zakrzewska.

W jej opinii jednak ubiegający się o pożyczkę nie dostaną jej, jeżeli nie będą w stanie spłacić zadłużenia przy zachowaniu dyscypliny skorelowanej z dochodami.

– Rozkładamy spłatę na wiele dogodnych rat tygodniowych, co powoduje, że większość klientów radzi sobie z ich spłatą – dodaje przedstawicielka Provident Polska.

Warto zresztą wiedzieć, że badania Federacji Konsumentów z 2013 r. pokazują, iż ponad 70 proc. Polaków potrzebuje więcej niż 3 miesiące, aby spłacić 1200 zł pożyczki. Marcin Borowiecki zauważa natomiast, że oferta wonga.com jest alternatywą dla kart kredytowych, a naszą grupą docelową są rzetelni klienci.

– Według badania Millward Brown z 2013 roku jedynie 8 proc. naszych klientów odmówiono pożyczki w bankach lub innych miejscach. Oznacza to, że aż 92 proc. ma dostęp do finansowania bankowego – dodaje Marcin Borowiecki.

Skąd więc tak niekorzystna opinia na temat pozabankowego rynku pożyczkowego?

– Nie możemy odpowiadać za działania firm chwilówkowych, które opierają swój biznes na jednorazowej spłacie w miesięcznym terminie wymagalności i chętnie dokonują jego prolongaty za odpowiednią opłatą, czyli po prostu rolują pożyczkę – ucina Monika Zakrzewska.

Komputery certyfikujące

Wiele mówi się na Zachodzie o powstawaniu wspomaganych komputerowo systemów certyfikacji usług consumer finance. System certyfikacji ma pomóc w ewaluacji danej usługi, czy jest ona „uczciwa”, biorąc pod uwagę cały cykl relacji z klientem.

– Powstaje jednak pytanie, czy wszystko da się skwantyfikować, a także pewien niedosyt co do praktyczności takiego systemu. Czy badany system oparty aż na 190 kryteriach nie podroży pośrednictwa finansowego? Czy da się oceniać wszystko, skoro ciągle powstają nowe usługi i innowacje finansowe? Czy da się w sposób czysto matematyczny czy technokratyczny powiedzieć, że usługa A jest uczciwa, a usługa B – nie? Jaką przyjąć wartość np. marży czy oprocentowania, powyżej której usługa nie jest „uczciwa”? Czy ktoś nie chce tutaj przemycić ocen moralnych czy pewnych wyobrażeń normatywnych, których komputer przecież sam nie wymyśli? – prof. Włodzimierz Szpringer zadaje kolejne pytania.

Rynek szuka na nie odpowiedzi i niekiedy nawet je znajduje.

– Niestety jest tak, że wysokie bariery regulacyjne mogą podnieść koszt i hamują innowacyjność – sektor bankowy przez lata był tego najlepszym przykładem. Natomiast należy znaleźć właściwy balans pomiędzy innowacyjnością a ograniczaniem ryzyka dla konsumenta – nie tylko w usługach finansowych ale i w szeregu innych branż od wprowadzania nowych leków na rynek po taksówki (np. debata wokół ekspansji serwisu Uber) – mówi Marcin Borowiecki.

W jego opinii, to zagadnienie nie jest w centrum debaty regulacyjnej w Polsce. Co ciekawe, podobny System certyfikacji polegający na przyznawaniu licencji działa przykładowo w Wielkiej Brytanii.

– W Polsce jednak w pierwszej kolejności powinien powstać rejestr, a wraz z nim powinien być wskazany organ do nadzoru nad owym rejestrem. Mamy nadzieję, że ta sprawa wróci jeszcze na „wokandę” debaty regulacyjnej. Bez takiego rejestru trudno mówić o jakiejkolwiek kontroli rynku, gdyż nadal nie będzie wiadomo, ile jest firm pożyczkowych, jaką mają skalę działania, praktyki, ceny, ile wniosków jest odrzucanych (miara wykluczenia finansowego) i ile z nich ma problemy ze spłatą zadłużenia (miara skali problemu tzw. spirali zadłużenia) – dodaje Marcin Borowiecki.

Jak widać, sprawa rejestru powraca przy niemalże każdej okazji. Ale Ministerstwo Finansów zrezygnowało z tej idei – ponoć dlatego, żeby ingerencja w rynek była jak najmniej odczuwalna. Nieoficjalnie zaś – bo żadna instytucja nie chciała brać na siebie tak dużego ciężaru. Skoro zaś podczas debaty regulacyjnej żaden urząd nie chciał się podjąć nawet prowadzenia rejestru, to trudno wyobrazić sobie, by ktoś mógł obecnie podjąć się  prowadzenia systemu certyfikacji.

(Fot. KM/OF)

Otwarta licencja


Tagi