Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Dania rezygnuje z euroizolacji

Rząd Danii planuje zorganizowanie nowego referendum w sprawie członkostwa w strefie euro, które mogłoby się odbyć już w czerwcu tego roku. W ten sposób Kopenhaga reaguje na zapowiedzi coraz ściślejszej integracji państw strefy euro. Rozmawiamy na ten temat z prof. Ove K. Pedersenem, ekonomistą w Copenhagen Business School.
Dania rezygnuje z euroizolacji

Dania w referendum ma zdecydować, czy przyjąć euro (CC By-NC pamhule)

Obserwator Finansowy: Jak wytłumaczyć zaskakującą rezygnację Danii z wzorowanej na Brytyjczykach polityki „splendid isolation” w Unii Europejskiej?

Ove K. Pedersen: Rządowy pomysł, by referendum w sprawie euro odbyło się w Danii jeszcze przed wakacjami, jest kompletnie nierealistyczny. Dlatego te zapowiedzi traktuję raczej jako rodzaj apelu adresowanego do społeczeństwa duńskiego, który ma zwrócić uwagę Duńczyków na konieczność przyjęcia euro w przyszłości oraz zachęcić ich do wypełnienia kryteriów społeczno-gospodarczych zaproponowanych we francusko-niemieckiej koncepcji Paktu dla Konkurencyjności. W ten sposób rząd zmusza obywateli do śledzenia ogólnoeuropejskiej debaty na temat strefy euro i negocjacji w sprawie Paktu. Jeśli referendum będzie miało się odbyć, to stanie się to najwcześniej dopiero na wiosnę przyszłego roku.

W pierwszym półroczu 2012 r. Dania będzie sprawowała przewodnictwo w Radzie UE, co może zwiększyć proeuropejskie nastawienie wyborców i przynieść inny wynik niż referendum w 2000 r., które zakończyło się porażką zwolenników euro.

Jednak wynik referendum jest zupełnie nieprzewidywalny. Dlatego duńscy politycy nie będą forsować terminu głosowania, gdyż może się ono zakończyć ich porażką.

Właśnie dlatego pojawiał się w Kopenhadze pomysł, by Duńczycy głosowali nie tylko w sprawie euro, ale również w sprawie dwóch innych wyłączeń spod prawa UE (polityki obronnej i sprawiedliwości oraz regulacji kwestii drugich domów dla cudzoziemców z UE). Czy ten tzw. model Big Bang ma większe szanse na proeuropejskie rozstrzygnięcie w Danii? Według lutowych sondaży 45 proc. Duńczyków jest za odrzuceniem tych trzech klauzul opt-out, a 43 proc. za ich utrzymaniem (12 proc. jest niezdecydowanych).

Na razie nie ma decyzji, czy głosować tylko w sprawie euro, czy za jednym razem zdecydować o wszystkich trzech klauzulach. Jednak propozycja Paktu dla Konkurencyjności sprawiła, że duński rząd znalazł się teraz pod dużą presją: strefa euro będzie coraz bardziej zintegrowana, co będzie miało ogromny wpływ także na nas. Dania nie jest członkiem euro-grupy, ale kurs duńskiej korony jest powiązany z europejskiej walutą, i decyzje, które będą zapadać w gronie 17 krajów unii walutowej będą również bezpośrednio nas dotyczyć. Dlatego trwają teraz intensywne konsultacje między rządami Danii, Szwecji i Polski w sprawie tego, jak zareagować na propozycje francusko-niemieckie.

W tym kontekście warto zauważyć, że po raz pierwszy w tak istotnej kwestii europejskiej Dania działa zupełnie niezależnie od Wielkiej Brytanii. Kiedyś w podobnych okolicznościach Kopenhaga podążała szlakiem Londynu, podczas gdy teraz szuka porozumienia z Warszawą i Sztokholmem, a Brytyjczycy zdecydowali się na samotną marginalizację wewnątrz UE.

Wygląda więc, że jest już tylko kwestią czasu, kiedy Dania znajdzie się w strefie euro?

Nie przypuszczam jednak, by stało się to wkrótce. Do tego potrzebne jest referendum, a jak już mówiliśmy jego wynik jest bardzo niepewny. Przystąpienie do unii walutowej to przede wszystkim problem polityczny, a nie ekonomiczny, czy fiskalny. Dziś rząd w Kopenhadze musi stawić czoła dwóm zupełnie różnym wyzwaniom: z jednej strony jest to coraz głębsza integracja w strefie euro, z drugiej zaś tradycyjna nieufność duńskiej opinii publicznej wobec przekazywania kolejnych kompetencji unijnym instytucjom.

Rządowi będzie bardzo trudno pogodzić te różne racje. Ze względu na powiązanie korony z euro już jesteśmy de facto członkiem unii walutowej, ale nasze członkostwo jest drugiej kategorii i nie mamy żadnego wpływu na politykę pieniężną i fiskalną, która jest wyznaczana w gronie państw strefy euro. W ten sposób Dania traci znaczenie polityczne, na co rząd w Kopenhadze nie chce się godzić.

Dlaczego debata o Pakcie dla Konkurencyjności ma tak ogromne znaczenie dla Danii?

Już od dawna Europejski Bank Centralny prowadzi politykę pieniężną w Danii. Kryzys sprawił, że teraz powstają nowe regulacje m.in. dla rynków finansowych, na których tworzenie Dania jako kraj spoza euro-grupy nie ma wpływu, ale które będzie musiała zaakceptować. Inaczej niż Szwecja nie mamy w Danii możliwości dewaluacji naszej waluty. Musimy teraz godzić się na to, co zdecydują euro-bankowcy we Frankfurcie nad Menem. To wszystko stanowi dziś największy problem Danii w polityce europejskiej. Dlatego przypuszczam, że Dania, Szwecja i Polska będą starały się wynegocjować rodzaj stowarzyszenia ze strefę euro i wówczas jedynym krajem wykluczonym z tego systemu byłaby praktycznie tylko Wielka Brytania.

Kiedy mogłyby się zakończyć negocjacje, o których pan mówi?

Spodziewam się, że nie stanie się to szybko. Podobnie jak przy innych okazjach w UE będzie to raczej dłuższy proces, pełen konfliktów i bez jednoznacznego rezultatu. Już teraz wiadomo, że pierwotna francusko-niemiecka wersja Paktu dla Konkurencyjności zostanie mocno zmodyfikowana. Jestem jednak pewien, że formalnie lub może nawet nieformalnie Dania będzie sygnatariuszem tego Paktu.

Jakie będą ekonomiczne konsekwencje dla przystąpienia Danii do Paktu dla Konkurencyjności? Czy duńska gospodarka stanie się rzeczywiście bardziej konkurencyjna?

Tego oczywiście teraz nie wiadomo. Musimy jednak patrzeć nie tylko na to, co dzieje się w Europie, ale również na wyzwania globalne. Kraje, które mają możliwość dewaluacji swojej waluty, mogą w pewnych warunkach skorzystać z tego narzędzia i w ten sposób ochronić się przed międzynarodową konkurencją. Tak postąpili m.in. Szwedzi, którzy dzięki dewaluacji osłonili swoją gospodarkę i dziś są w bardzo dobrej sytuacji ekonomicznej. Przypuszczam jednak, że już za trzy lata mogą mieć bardzo poważne kłopoty. Natomiast Dania musiała pójść inną drogą i obecnie trwa u nas bolesny  proces dostosowywania się przedsiębiorstw do nowych warunków.  Ten kierunek jest teraz trudniejszy, ale na dłuższą metę przynosi więcej korzyści.

Liberalno-konserwatywny rząd nie jest specjalnie popularny w Danii. Jak więc premier Lars Lokke Rasmussen może przekonać obywateli, że warto posłuchać jego rekomendacji i ściślej zintegrować się z UE, m.in. kosztem narodowego pieniądza?

W listopadzie mają się odbyć wybory parlamentarne w Danii i także dlatego nie jest możliwe, by referendum w sprawie euro zostało zorganizowane przed tym terminem. Narodowa decyzja w tej sprawie może zapaść dopiero za rok, czyli podczas referendum w okresie duńskiej prezydencji, lub nawet na początku 2013 r.

Z tego co pan mówi wynika, że teraz dla duńskiego rządu najważniejszy jest udział w kształtowaniu Paktu dla Konkurencyjności i jest to bardziej istotne niż formalne członkostwo w strefie euro.

Tak właśnie jest. Dzięki członkostwu w Pakcie Dania będzie miał wpływ na regulacje, do których i tak będą musiały się dostosowywać duńskie firmy i które będą miały znaczenie dla ich pozycji na międzynarodowych rynkach.

Rozmawiał Andrzej Godlewski

Prof. Ove K. Pedersen jest ekonomistą w Copenhagen Business School w Danii.

Dania w referendum ma zdecydować, czy przyjąć euro (CC By-NC pamhule)

Otwarta licencja


Tagi