Autor: David Goldman

ekonomista, redaktor miesięcznika First Things

Dlaczego republikanie powinni odrzucić nominację Jacka Lewa i dlaczego tego nie zrobią

Jack Lew, nominowany przez prezydenta Obamę na następnego sekretarza skarbu, był głównym dyrektorem operacyjnym funduszu hedgingowego Citigroup Alternative Investments, gdy wybuchł kryzys finansowy. Można złośliwie powiedzieć, że jest to najważniejsze osiągnięcie, które predysponuje go do tej roli w administracji zamykającej oczy na kluczowe problemy gospodarki.
Dlaczego republikanie powinni odrzucić nominację Jacka Lewa i dlaczego tego nie zrobią

Krytykowany Jack Lew

W wielu komentarzach prasowych pojawiają się wątpliwości czy na  najwyższe stanowisko w dziedzinie finansów w kraju można mianować człowieka powiązanego z najgorszymi nieprawidłowościami pompującymi bańkę spekulacyjną. The Washington Post pisał 10 stycznia :

Początek 2008 roku był bardzo ciężki dla pracowników banków, a zwłaszcza dla działu inwestycji alternatywnych Citigroup, który zarządzał aktywami wartymi ponad 54 miliardy dolarów.

W momencie, w którym dołączył do niej Jack Lew, grupa traciła pieniądze w błyskawicznym tempie. W ciągu zaledwie pierwszych trzech miesięcy poniosła straty w wysokości 509 milionów dolarów zgodnie ze sprawozdaniami złożonymi w amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Natomiast dokładnie rok wcześniej w  analogicznym kwartale dział zarobił 222 miliony dolarów.

– Porwał go nawał obowiązków w funduszu hedżingowym – powiedział Mark Williams, wykładowca finansów na Uniwersytecie Bostońskim i były nadzorca bankowy w Fed. – To nie był dla niego najlepszy okres.

Przez pozostałą część roku sytuacja nie przestawała się pogarszać. W listopadzie zwolniono ponad 50 tys. pracowników,  jedną siódmą wszystkich pracowników Citigroup zatrudnionych na całym świecie. Był to rok, w którym cena akcji spadła o około 75 proc. Jednocześnie, zgodnie ze sprawozdaniami finansowymi, Lew zarabiał w 2008 r. co najmniej 1,1 miliona dolarów.

Przed końcem grudnia 2008 r. Lew zdobył nową pracę: z dala od Wall Street, z powrotem w Waszyngtonie. Było to stanowisko zastępcy sekretarza stanu w ekipie sekretarz stanu Hillary Clinton.

Tymczasem dział inwestycji alternatywnych Citigroup stał się tak wielką plamą na działalności banku, że trzy lata temu otwarto go ponownie pod nową nazwą. Obecnie znany jest jako Citi Capital Advisors.

Gazety nie znają nawet połowy faktów. Ja tam byłem i wiem do czego dopuścił Jack Lew.

W normalnej sytuacji Jack Lew powinien nie mieć szans na takie stanowisko z powodu plam w swoim CV. Gdyby nie jedna rzecz: J.M. Keynes powiedział, że “dobry bankier to niestety nie jest ktoś, kto dostrzega niebezpieczeństwo i potrafi mu zapobiec, ale ktoś, kto potulnie idzie na dno wraz ze swoimi współpracownikami, tak aby nikt nie mógł go o nic obwiniać.”

Gdybyśmy zaczęli przypisywać winę za kryzys finansowy 2008 r., to kto wie, gdzie byśmy skończyli? Na wieczorze powyborczym sponsorowanym przez magazyn The New Criterion, wydawca Weekly Standard, Bill Kristol zauważył, że za kryzys wyborcy bardziej winili George’a W. Busha, niż Baracka Obamę. Kristol dodał, że, biorąc pod uwagę fakt, że żaden „mainstreamowy republikanin” nie przewidział kryzysu, trudno coś zarzucić takiej opinii wyborców.

Nie ulega wątpliwości, że zaledwie kilku republikanów mówiło o tym, że idzie kryzys. Ja ostrzegałem o bilionowej bańce w aktywach banków w programie telewizyjnym Larry’ego Kudlowa w lipcu 2007 r. i powtórzyłem to ostrzeżenie przy wielu innych okazjach, w tym tuż przed upadkiem Lehman Brothers w radiu Bloomberg w lipcu 2008 r.

Mainstreamowi republikanie nie chcieli o tym słyszeć z trzech powodów. Pierwszy jest taki, że administracja Busha zrobiła właściwie wszystko co zgodnie z ideologią republikanów powinna była zrobić, a ogromna większość republikanów nie miała bladego pojęcia a finansach. Po drugie, wielu republikanów zarabiało krocie na pęczniejącej bańce.

Przede wszystkim chodzi o Newta Gingricha, który zarobił około 1,6 miliona dol. na zleceniach od Federalnej Korporacji Kredytów Hipotecznych Freddie Mac. Płacili mu za to, że neutralizował krytykę tej instytucji ze strony konserwatystów. Trzeci powód jest taki, że aby pojąć skąd się wzięła bańka, trzeba najpierw zrozumieć głębokie strukturalne problemy światowej gospodarki, o których my, republikanie, z naszym przekonaniem, że wszystko da się łatwo naprawić, nie chcemy myśleć.

Kiedy kryzys zaczął się ujawniać próbowałem wybjaśnić jakie są jego przyczyny. W maju 2007 r. w eseju dla Asia Times Online napisałem:

W dzisiejszych czasach łatwo jest mówić, że Amerykanie za dużo pożyczają a za mało oszczędzają. Amerykanie pożyczali bilion dolarów na rok, oczekując, że ceny domów będą dalej rosły w tempie 10 proc. co doprowadziło do  bańki, która właśnie pękła. Poza rozmiarami i globalnym wpływem, nie różni się ona niczym od bańki na rynku nieruchomości, która przyczyniła się do dewaluacji bata tajskiego w 1997 r.

To nie system finansowy, chociaż nieuczciwy i głupi, jest potworem. Jest nim rozrastająca się rzesza emerytów w Niemczech i innych krajach uprzemysłowionych. Łatwo jest zmienić system finansowy. Jeszcze dziś banki centralne mogą zebrać się i ogłosić bardziej restrykcyjne zasady udzielania pożyczek. Nie da się jednak rozwiązać problemów finansowych spowodowanych starzeniem się Europy. Co więcej, dzięki polityce jednego dziecka, choć Chiny mają stosunkowo młode społeczeństwo, to starzeje się ono szybciej, niż jakiekolwiek inne. Chiński apetyt na oszczędności znacznie przewyższa to, co może zaoferować rynek finansowy tego kraju.

W finansach nie ma nic skomplikowanego. Jest to system oparty na tym, że starzy ludzie pożyczają pieniądze młodym. Młodzi inwestują w domy i firmy, a starsi oszczędzają, żeby uzyskać pieniądze na emeryturę. Nowe pokolenie utrzymuje stare, a systemy emerytalne po prostu rozdzielają prawa do dochodów pomiędzy pokolenia. Jednakże nigdy wcześniej w historii ludzkości nie zdarzyło się tak, aby nie było nowego pokolenia.

Przez ostatnie 10 lat świat wciąż wysyłał kapitał do USA, ponieważ nie miał wyboru. Rynki finansowe z kolei znalazły sposób, aby przekonać Amerykanów do pożyczania coraz większych ilości pieniędzy. Gdy zabrakło młodych Amerykanów pożyczających pieniądze w oparciu o solidne podstawy, banki zaczęły pożyczać pieniądze Amerykanom w oparciu o mniej solidne podstawy. Stąd właśnie wzięły się kredyty subprime, oparte jedynie na spłacie odsetek, z zerowym wkładem własnym czy inne kredyty hipoteczne, które wypełniły portfele banków.

Rynek finansowy Ameryki nie mógł wyprodukować więcej kotletów wieprzowych, więc Europejczycy kupowali mielonkę i skrawki wieprzowiny. Amerykańskie agencje ratingowe zapewniły ich, że instrumenty pochodne tworzone na podstawie kredytów hipotecznych subprime, kredyty pod drugi zastaw hipoteczny i inne wątpliwe części  świni mają tę samą wartość, co kotlety wieprzowe, a inwestorzy zagraniczni chętnie je pałaszowali. W artykule The devil and Alan Greenspan (Asia Times Online, 2 października 2007 r.) pokazywałem, że to oszustwo i obłuda. Organy nadzorcze, bankierzy i inwestorzy odwracali wzrok. Dziś wszyscy pokazują na siebie nawzajem.

Twórca ekonomii podażowej, laureat nagrody Nobla Robert Mundell jako pierwszy wyjaśnił, w artykule w 1989 r., że wszystkie wielkie zaburzenia równowagi rachunków obrotów bieżących w historii spowodowała demografia. Zdaje się, że nikt nie czytał prac Mundella, nie mówiąc już o tym, żeby wyciągnąć z nich wnioski – na pewno nie zrobił tego Weekly Standard. My republikanie nie chcemy przyjąć do wiadomości, że prosperity amerykańskiej gospodarki od połowy lat 90. ubiegłego wieku w znacznej mierze była tak naprawdę bańką nadmuchaną przez 6 bilionów dolarów zagranicznego kapitału, jaki napłynął do Stanów między rokiem 1998 a 2007.

W świetle tego wszystkiego rola Jacka Lewa w Citigroup powinna budzić wątpliwości. Citigroup nie tylko ułatwiała działalność pompującym bańkę funduszom hedżingowym  poprzez dział inwestycji alternatywnych, którego Lew był głównym dyrektorem operacyjnym. Człowiek na tym stanowisku zajmuje się sprawami prawnymi, regulacyjnymi i administracyjnymi, a premia Lewa w wysokości 900 tys. dolarów za 2008 r. oznacza, że był mało znaczącym graczem –  średniego szczebla sprzedawca produktów strukturyzowanych zarobiłby więcej. A jednak był tam i sygnował jeden z największych przekrętów na Wall Street.

Gdy Lew był głównym dyrektorem operacyjnym w Citigroup, ja byłem strategiem do spraw kredytowych instrumentów pochodnych funduszu hedżingowego, który prowadził szeroką współpracę  z Citigroup. Stworzyliśmy zabezpieczone instrumenty finansowe oparte na długu (CDO) na podstawie swapów kredytowych (CDS) wystawionych na obligacje śmieciowe, a dzięki magii strukturyzacji zmieniliśmy je w obligacje z ratingiem AAA. Citigroup nie tylko gwarantował emisję tych obligacji, ale również praktycznie w całości je kupił za pośrednictwem tzw. strukturyzowanych wehikułów inwestycyjnych (SIV).

Są to narzędzia pozabilansowe, na których wykorzystanie zgodziły się głuche, nieme i ślepe małpki z urzędów regulacyjnych, a które dla papierów z ratingiem AAA pozwalały stosować dźwignię finansową rzędu 70 do 1. Oznacza to, że Citibank kupował papiery o rzekomym ratingu AAA za 70 dolarów wykorzystując zaledwie jednego dolara z kapitału akcyjnego. Oczywiście obligacje z rzekomym ratingiem AAA, zatwierdzone przez Moody’s oraz Standard & Poor’s miały tyle wspólnego z papierami wartościowymi o prawdziwym ratingu AAA co tajska podróbka Rolexa z oryginałem.

Gdy uderzył kryzys, cena rzekomych obligacji o ratingu AAA spadła, pozostawiając Citi ze stratami pomnożonymi przez współczynnik dźwigni 70:1.

Dlatego właśnie Citigroup zbankrutował (znaczy się, że musiałby zbankrutować, gdyby nie kilka transz pomocy państwa). Fundusz hedżingowy kierowany częściowo przez Jacka Lewa, dział strukturyzacji i strukturyzowany wehikuł inwestycyjny były ściśle połączone. Citigroup pobierał prowizję za inwestowanie w fundusze hedżingowe, opłatę za strukturyzowanie inwestycji dla funduszy hedżingowych, a także nabył wielką część najbardziej trefnego produktu. Informowaliśmy naszych kolegów z Citigroup, że szaleństwem jest kupowanie tych śmieci.

My mieliśmy krótką pozycję na papiery o rzekomym ratingu AAA (graliśmy na ich spadek), które Citigroup kupował w stosunku 70:1. I powiedziałem o tym całemu światu w stacji CNBC. Byłem pewien, że system bankowy załamie się w 2008 r. właśnie dlatego, że dokładnie wiedziałem, co Citigroup kupił za kadencji Jacka Lewa. (Fundusz hedżingowy, któremu doradzałem, dokonał wypłaty z zyskiem na rzecz swoich inwestorów pod koniec 2008 roku).

Gdyby zacząć dyskwalifikować kandydatów na stanowiska publiczne za dokonywanie skandalicznie złych ocen w trakcie bańki, kto wie, dokąd to doprowadziło? Pod wieloma względami cenię Newta Gingricha i często się z nim zgadzam, ale nigdy nie poprę jego kolejnych zabiegów o wysokie stanowiska publiczne.

Dlatego też nikt nie będzie się zbyt uważnie zaglądał pod dywan, aby dowiedzieć się co Jack Lew robił między 2006 a 2008 rokiem. Bill Kristol ma rację, poruszając kwestię odpowiedzialności republikanów za kryzys finansowy 2008 roku i braku właściwej odpowiedzi na to co się wówczas stało. To jeden z powodów naszej przegranej w wyborach prezydenckich w 2012 r., a także porażki w ostatnich rozmowach na temat klifu fiskalnego.

To oznacza, że Jack Lew będzie następnym sekretarzem skarbu, chociaż jego kompetencje polegają przede wszystkim na tym, żeby nie patrzeć na to co istotne i sygnowaniu przekrętów największego kalibru. Oto nowa era kapitalizmu kolesi, a Jack Lew to idealny sekretarz stanu dla prezydenta takiego jak Barack Obama.

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w PJ Media.

David Goldman jest redaktorem miesięcznika „First Things”. Był głównym ekonomistą odpowiedzialnym za rynek długu w Bank of America.

OF

Krytykowany Jack Lew

Tagi