Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Ochrona drobnych inwestorów nie działa

Minął ponad rok od wejścia w życie unijnej dyrektywy, która miała sprawić, że statystyczny Kowalski chcący zainwestować pieniądze za pośrednictwem instytucji finansowej otrzyma produkt zrozumiały i dopasowany do potrzeb. Eksperci wątpia jednak w skuteczność nowego prawa, nie mają za to żadnych wątpliwości, że pieniądze ciułaczy nie mają dostatecznie dobrej ochrony.
Ochrona drobnych inwestorów nie działa

Modlitwa inwestora. (CC By-NC-SA artemuestra)

Podstawowym celem dyrektywy w sprawie rynków instrumentów finansowych (Markets in Financial Instruments Directive, MiFID) jest ochrona inwestorów, zwiększenie przejrzystości działania firm inwestycyjnych oraz promowanie konkurencyjności w sektorze usług finansowych. Jej przepisy mają zastosowanie w odniesieniu do działalności instytucji pośredniczących w sprzedaży jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych oraz umożliwiających kupowanie akcji – banków i firm doradztwa finansowego. Instytucje te mają obowiązek ankietowania klienta, który chce dokonać inwestycji – przede wszystkim pod kątem konstrukcji produktu i ryzyka, jakie niesie ze sobą jego zakup.

Dyrektywa została wdrożona w Europejskim Obszarze Gospodarczym 1 listopada 2007 r. Objęła 27 państw członkowskich Unii oraz Norwegię, Islandię i Liechtenstein. W polskim systemie prawnym implementacja przepisów dyrektywy MiFID wymagała nowelizacji ustawy o funduszach inwestycyjnych, ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych. Sejm przegłosował zmiany we wrześniu 2008 r., a prezydent podpisał je rok później. Dyrektywa zaczęła obowiązywać w Polsce od 17 czerwca 2010 r.

Już kilkanaście dni po wejściu dyrektywy w życie zostały opublikowane wyniki badania przeprowadzonego przez firmę doradczo-konsultingową Deloitte na 25 bankach, które nie były zbyt optymistyczne. Wynikało z nich, że w rozmowie z doradcą bankowym klient nie mógł liczyć na informacje na temat rodzajów ryzyka związanych z danym produktem bądź usługą.

Aż w 80 proc. przypadków doradca rekomendował klientowi instrumenty finansowe bez stworzenia profilu. W 76 proc. oddziałów banków pracownik kredytodawcy prezentował klientowi swoje opinie na temat instrumentów finansowych, a nie prawdziwy stan rzeczy. Natomiast w 44 proc. przypadków rozmowy z klientami można było zakwalifikować jako bezumowne świadczenie usługi doradztwa. Ankieterzy firmy doradczej twierdzili nawet, że miały miejsce przypadki gwarantowania klientom zysków – i to przez doradców pracujących w największych polskich bankach. Podsumowanie wyników ze strony Deloitte brzmiało: problem niedostosowania do MiFID jest poważny i trzeba go jak najszybciej rozwiązać.

Minął rok. Czy można w wymierny sposób sprawdzić efekty działania MIFiD-u? Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF) nie ma wątpliwości że MIFiD działa, a banki go przestrzegają. Twierdzi, że klienci skarżą się na instytucje finansowe coraz częściej, ale głównie na to, że dostają coraz więcej informacji do przeczytania i dokumentów do podpisania. Z żadnej ze skarg przesłanych w tym roku do nadzoru nie wynika, aby MIFiD nie był stosowany – twierdzi UKNF.

– Zakładając, że w tak krótkim okresie nowe przepisy istotnie wpłynęły na poprawę jakości usług instytucji finansowych, skarg teoretycznie powinno być mniej. Z drugiej strony, przepisy nakładają na instytucje dodatkowe obowiązki informacyjne. To powoduje, że klienci stają się coraz bardziej świadomi swoich praw, a wraz z tą świadomością może rosnąć skłonność do składania skarg. Dlatego nie powinniśmy oceniać efektów wejścia w życie dyrektywy patrząc tylko i wyłącznie na ten wskaźnik – argumentuje Paweł Flak, lider zespołu regulacyjnego w grupie rynków finansowych w Ernst&Young.

Eksperci z firm doradczych wciąż mają uwagi co do sposobów, a więc i efektów, wdrożenia MiFID. Wskazują, że skargi klientów, o których mówi UKNF nie są bezzasadne.

Zdaniem Pawła Flaka z Ernst&Young instytucje finansowe, wdrażając dyrektywę, koncentrowały się przede wszystkim na wypełnieniu wymogów regulacyjnych, co można nazwać swego rodzaju mechanizmem obronnym. W wielu przypadkach wypełnienie wymogów przybiera formę podsunięcia klientowi do wypełnienia jeszcze jednej ankiety, czy przekazanie kilku dodatkowych broszur.

– Wydaje się, że do końca cel dyrektywy nie został osiągnięty: klient detaliczny w wielu przypadkach jest „przeładowany” informacjami dostarczanymi przez banki i firmy inwestycyjne, a forma, w tym język takiej komunikacji, rzadko jest dostosowany do poziomu jego wiedzy o finansach. Problemem jest zatem praktyczne zastosowanie standardów MiFID oraz podejście instytucji finansowych, w tym pracowników mających codzienny bezpośredni kontakt z klientem – mówi Paweł Flak.

– MiFID miał sprawdzać, czy produkt „pasuje” do klienta, między innymi to, czy klient rozumie jak on działa. Tymczasem z naszych obserwacji wynika, że ludzie kupują często produkty, których konstrukcja nie jest dla nich do końca jasna. Przed transakcją muszą podpisać dokumenty MiFID, których związku z produktem często nie rozumieją i nikt go im nie tłumaczy – mówi Krzysztof Szypuła, partner zarządzający w firmie doradczej Money Makers.

Eksperci podkreślają, że gdyby MiFID poprawił sytuację klientów bezprzedmiotowe byłyby kolejne inicjatywy podejmowane od pewnego czasu przez regulatorów na szczeblu europejskim.

– Na rynku brytyjskim zwiększeniu ochrony inwestorów ma służyć wdrożenie do końca 2012 roku programu Retail Distribution Review, a w skali całej Unii nowelizacja dyrektywy MiFID, dyrektywy w sprawie pośrednictwa ubezpieczeniowego (IMD II), czy inicjatywa dotycząca detalicznych produktów strukturyzowanych, których dystrybucja „wymknęła się” spod reżimu MiFID – wymienia Paweł Flak.

W Holandii, po tym jak w 2006 r. do mediów wyciekło poufne sprawozdanie finansowe firmy AFM, które pokazywało ukryte koszty produktów inwestycyjnych (zysk po zakończeniu wieloletniej umowy byłby symboliczny), setki tysięcy poszkodowanych powędrowały do sądu. Powstała specjalna fundacja (StichtingWoekerpolisClaim) oraz – z inicjatywy Rzecznika Praw Obywatelskich Jana Woltera Wabeke – instytucja państwowa pomagająca walczyć ubezpieczonym o odzyskanie pieniędzy. Do dziś na ugodę poszło kilka instytucji finansowych. Zgodziły się wypłacić rekompensaty za podwyższone koszty ubezpieczeń. Delta Lloyd, ING i Fortis zobowiązały się do oddania – odpowiednio – po 300, 365 i 750 mln euro. Według StichtingWoekerpolisClaim od połowy lat 90. Holendrzy kupili około 16,5 mln ubezpieczeń, a wartość rekompensat może sięgnąć 2,5 mld euro.

Najlepszym dowodem na to, że klienci polskich instytucji nie są dobrze chronieni przez prawo jest sprawa związana z Open Finance, firmą doradztwa finansowego. W Internecie organizuje się grupa ludzi, którzy uważają, że zostali poszkodowani przez tą spółkę podczas zakupu inwestycyjnej polisy ubezpieczeniowej Towarzystwa Ubezpieczeń Europa. Zamierzają złożyć pozew zbiorowy. Twierdzą, że nie uzyskali od doradców Open Finance wszystkich informacji o tym produkcie lub że wręcz uzyskali informacje nieprawdziwe (np. o warunkach przedterminowego rozwiązania umowy). Z pewnością do podpisywania umów dochodziło już po wejściu w życie dyrektywy MiFID – i dochodzi nadal.

Specjaliści wskazują także na inne, podobne przypadki: klientów mBanku i PZU Życie. KNF podkreśla jednak, że wszystkie przypadki złożonych lub planowanych pozwów zbiorowych przeciwko instytucjom finansowym nie wynikają ze słabości bądź niestosowania MIFiD-u, gdyż nie dotyczą produktów stricte inwestycyjnych, tylko ubezpieczeń albo kredytów.

W sprawie mBanku chodzi o oszukiwanie klientów, jako takie. Z pozwem w grudniu 2010 r. wystąpiły osoby które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich do września 2006 r. Pozew dotyczy jednak tego, że bank w okresach późniejszych nie dostosowywał oprocentowania do stawek LIBOR lub robił to w stopniu symbolicznym. W maju sąd potwierdził zasadność pozwu zbiorowego.

W przypadku PZU Życie klienci skarżą się, że ubezpieczyciel nie wypłacał odszkodowań za zawał jeśli zapis EKG nie miał odpowiedniej charakterystyki. PZU Życie zmieniło zapisy w umowach dopiero po tym, jak w grudniu 2010 UOKIK nałożył na firmę blisko 4 mln zł kary.

– Wraz z rosnącą świadomością klientów może się pojawiać coraz więcej sytuacji takich, jak ta związana z Open Finance. Dostęp do informacji poprzez Internet daje klientom możliwość dzielenia się doświadczeniami i samoorganizowania się – mówi Krzysztof Szypuła.

Dyrektywa ma jeszcze jedną słabość: klient podpisując w banku oświadczenie, iż rozumie ryzyko wiążące się z zakupem danego produktu czy usługi inwestycyjnej bierze całą odpowiedzialność na siebie.

– Efekt jest taki, że MiFID, który miał chronić klienta, staje się formalnością, która zwalnia z odpowiedzialności instytucję sprzedającą produkt – mówi Krzysztof Szypuła.

Specjaliści z  E&Y nie maja wątpliwości, że ta kwestia powróci przy okazji nowelizacji MiFID na szczeblu europejskim.

Na razie różne kraje musza sobie radzić same, jak Wielka Brytania, która przyjęła już odpowiednie zmiany w prawie. Od początku 2013 r. doradcy finansowi nie będą pobierać wynagrodzenia (w formie prowizji) od instytucji finansowej, której produkt oferują lecz od klienta. Według eksperta z Money Makers są też inne, pośrednie możliwości.

– Można wyobrazić sobie wprowadzenie obowiązku podawania przez doradcę finansowego informacji o wysokości prowizji jaką otrzyma za sprzedaż danego produktu, czyli de facto jakie są koszty jego doradztwa – wskazuje Krzysztof Szypuła.

Zdaniem eksperta E&Y kluczowa może okazać się zmiana podejścia instytucji finansowych. Powinna polegać na odejściu od postawy obronnej (przed MiFID i nadzorem) i jednoczesnym podjęciu działań proklienckich.

– Pomimo ogromu już wykonanej przez instytucje finansowe pracy, w dalszym ciągu widzimy potrzebę uświadamiania pracownikom służb sprzedaży znaczenia komunikacji z klientami, jak również rzeczowego informowania o zakresie świadczonych usług inwestycyjnych. Niejednokrotnie sposób prowadzenia rozmów może być odczytany przez klienta jako porada inwestycyjna, podczas gdy w umowach i regulaminach instytucja zastrzega, że nie jest świadczona usługa doradztwa. Tego typu rozbieżności mogą dezinformować klienta i w efekcie prowadzą do niezrozumienia przez niego istoty usługi świadczonej przez instytucję, a ostatecznie do oczekiwań ponadprzeciętnych zysków z inwestycji – mówi Paweł Flak.

Podkreśla, że istotne może okazać się w tym zakresie wdrożenie wewnętrznych programów w instytucjach finansowych w obszarze treating customers fairly, inicjatywy podejmowanej obecnie na rynkach zachodnioeuropejskich.

Modlitwa inwestora. (CC By-NC-SA artemuestra)

Otwarta licencja


Tagi