Autor: Paweł Gajewski

Biuro ds. Integracji ze Strefą Euro, NBP

Euro nie zaszkodziło Słowacji

PKB Słowacji w 2009 r. spadł o 4,7 proc. W tym samym roku PKB Polski wzrósł o 1,8 proc. Słowacja ma euro, a Polska nie. Czy można z tego wyciągnąć wniosek, że euro jest szkodliwe dla wzrostu gospodarczego w warunkach zawirowań? – pisze dr Paweł Gajewski z NBP.
Euro nie zaszkodziło Słowacji

Żródło: EUROSTAT

Przykład Słowacji pokazuje, że parasol euro przydaje się w okresach zawirowań wewnętrznych. Dzisiaj, po wyborach parlamentarnych, Słowacja stoi na rozdrożu. Po nieudanej próbie sformowania rządu, podjętej przez dotychczasowego premiera Robert Fico, misję stworzenia nowego gabinetu otrzymała liderka największej z centroprawicowych partii opozycyjnych, Iveta Radiczova. Słowacja notuje największy wzrost gospodarczy w UE, ale jednocześnie ma 15 proc. bezrobocie i deficyt sięgający 8 proc. Tworzenie stabilnej koalicji z aż czterech partii może generować niepewność na rynkach finansowych, która może skutkować m.in. nasileniem krótkookresowych wahań kursowych czy wzrostem oprocentowania obligacji.

Słowacja postarała się jednak zawczasu o polisę ubezpieczeniową – wspólną walutę. Dzięki niej problemy wewnętrzne, w tym polityczne, w mniejszym stopniu przeszkadzają przedsiębiorcom prowadzić swoją działalność, a gospodarce płynnie się rozwijać.

W jaki jeszcze sposób euro wzmacnia wzrost gospodarczy Słowacji? Choćby niższymi kosztami kredytu, co ma szczególnie duże znaczenie dla słowackich przedsiębiorstw. Popyt inwestycyjny dużo szybciej może się zregenerować, gdy oprocentowanie kredytów jest niskie. Słowackie banki działają zgodnie z regułami narzucanymi przez EBC i system bankowy pozostałych krajów strefy euro. Obecnie podstawowa stopa procentowa w strefie euro jest o 2,5 punktu procentowego niższa niż w Polsce, co ma oczywiście przełożenie na stopy rynkowe.

Siła słabej waluty

W Polsce nie brakuje głosów, że to właśnie deprecjacja złotego w drugiej połowie 2008 r. i w pierwszej połowie 2009 r. pozytywnie wpłynęła na zeszłoroczny polski wzrost gospodarczy. Dzięki dzięki osłabieniu złotego Polska jest „zieloną wyspą” na mapie kryzysowej Europy. Za tą tezą przemawia fakt, że stanowiący wkład do PKB eksport netto, czyli różnica między eksportem a importem zależy między innymi od kursu walutowego. Dokładne porównanie sytuacji w Polsce i na Słowacji pokazuje, że nie sposób do końca się z tym zgodzić.

Owszem, deprecjacja złotego zaabsorbowała częściowo skutki kryzysu, ale nie należy przeceniać jej roli. I to zarówno w czasie kryzysu, jak i w ogóle. Spójrzmy nieco głębiej – w 2009 roku eksport netto wzrósł zarówno na Słowacji (o 1,3 proc.),  jak i w Polsce (o 2,1 proc). W obu przypadkach przyczyną wzrostu eksportu netto był fakt, że import spadał szybciej niż eksport.

Tym niemniej eksport spadł silnie w obu krajach. Dlaczego? Ponieważ eksport w większym stopniu zależy od popytu zewnętrznego niż od kursu walutowego. Pokazuje to proste porównanie – eksport Polski (liczony w euro, a tym bardziej w złotych) był większy w drugim kwartale 2008 roku, kiedy euro kosztowało średnio 3,40 zł, niż w drugim kwartale 2009 r., gdy cena euro wynosiła średnio 4,45 zł.

Co więcej – słaba waluta jest jednoznacznie korzystna dla eksporterów tylko wtedy, gdy nie ma silnych powiązań między importem a eksportem, to znaczy wówczas, gdy eksporterzy nie wykorzystują importowanych surowców, półproduktów i maszyn. Tak się jednak składa, że powiązania te są silne zarówno na Słowacji, jak i w Polsce. Dlatego osłabienie złotego może istotnie poprawić polski eksport tylko na stosunkowo krótko – to znaczy dopóki nie wyczerpią się zapasy importowanego „wkładu” do eksportu. Jednak wzrost kosztów importowanych materiałów, surowców i półproduktów szybko prowadzi do pogorszenia konkurencyjności krajowego eksportu. Rzecz jasna w rozmaitym stopniu dotyczy to różnych eksporterów.

Liczy się otwartość

Porównanie Polski i Słowacji jest oczywiście pewnym nadużyciem z powodu różnego stopnia otwartości obu gospodarek. Spójrzmy na inne gospodarki – równie otwarte jak słowacka, ale nie należące do strefy euro i których waluty podlegały deprecjacji w okresie kryzysu, na przykład na Czechy, Węgry czy Rumunię (rysunek 1).  Okazuje się, że spadek PKB w pierwszym z tych krajów był prawie tak głęboki jak na Słowacji, a na Węgrzech i w Rumunii nawet głębszy.

Podsumowując – za słowacką recesję odpowiedzialny był w dużej mierze niewielki rynek wewnętrzny, a także mało odporny popyt inwestycyjny oraz konsumpcyjny. Potwierdzają to dane –  popyt wewnętrzny na Słowacji spadł w 2009 r. o 5,8 proc., podczas gdy w Polsce o niecały 1 proc. Zresztą skutki kryzysu były na ogół bardziej odczuwalne w krajach otwartych (republiki bałtyckie, Słowacja, Irlandia, Węgry) niż w krajach bardziej zamkniętych (Polska, Francja, Grecja). Reżim kursowy miał tu znaczenie drugorzędne.

Uciążliwa niestabilność

Dla eksporterów, co potwierdzają przedstawiciele organizacji biznesowych, na przykład BCC, bardziej uciążliwe są wahania kursowe, niż nieoptymalny nawet, ale stabilny kurs złotego. Wahania kursu walutowego utrudniają bowiem rachunek ekonomiczny, przez co podjęte na podstawie najlepszych nawet kalkulacji decyzje dotyczące eksportu bądź importu mogą skutkować stratami i sprawić problemy przedsiębiorstwom. Firmy starają się czasem zabezpieczyć przed ryzykiem kursowym, wykupując opcje walutowe, ale po pierwsze – to kosztuje, a po drugie – jak wiemy, takie rozwiązanie też może rodzić problemy.

Złoty jest obecnie najbardziej niestabilną walutą regionu. W najbliższych latach ta niestabilność może się utrzymywać, gdyż rynek złotego jak w soczewce skupia na sobie nadzieje i obawy dotyczące całego regionu. To dlatego jakiekolwiek kłopoty gospodarki ukraińskiej, łotewskiej czy węgierskiej prowadzą do nerwowych przepływów kapitału i w konsekwencji silnych wahań kursu złotego. W przypadku euro czy innych walut krajów rozwiniętych takie wahania byłyby zupełnie nie do wyobrażenia.

Pamiętajmy także, że wzrost gospodarczy zależy nie tylko od salda bilansu obrotów bieżących. W ostatnich latach motorem wzrostu w Europie Środkowej były inwestycje, w tym szczególnie cenne bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Ich saldo per capita było ostatnio nieco korzystniejsze na Słowacji niż w Polsce (szczególnie w 2008 r., kiedy inwestorzy stopniowo upewniali się, że Słowacja zostanie przyjęta do strefy euro). W pierwszej połowie 2009 r. rzeczywiście nastąpiło załamanie i odpływ inwestycji od naszych południowych sąsiadów, ale obecnie obserwujemy ponowną poprawę sytuacji – w czwartym kwartale 2009 r. saldo inwestycji zagranicznych na Słowacji było (w przeliczeniu na jednego mieszkańca) już trzykrotnie wyższe niż w Polsce.

Z perspektywy inwestorów zagranicznych kluczowym czynnikiem decydującym o atrakcyjności kraju jako miejsca lokowania kapitału jest stabilność i wiarygodność. Parasol euro gwarantuje obie te cechy, o czym przekonuje się nie tylko Słowacja, której w przeciwieństwie do Polski nie dotyczą już żadne zawirowania w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Warto pamiętać, że Grecja tylko wspólnej walucie (w tym determinacji rządów pozostałych państw strefy) zawdzięcza to, że dotychczas nie była zmuszona ogłosić bankructwa.

Podsumowując – nie powinniśmy wykorzystywać Słowacji jako przykładu mającego świadczyć o szkodliwości euro dla wzrostu gospodarczego. Nawet jeżeli nabraliśmy (słusznie) przekonania, że elastyczny kurs złotego pomógł Polsce uniknąć recesji, to warto obserwować to, co dzieje się w słowackiej gospodarce. Już za kilka czy kilkanaście miesięcy może okazać się, że porównanie Słowacji i Polski wypada wyraźnie na korzyść tej pierwszej.

dr Paweł Gajewski, Biuro ds. Integracji ze Strefą Euro, NBP

Rysunek 1 Stopy wzrostu gospodarczego w UE, strefie euro i wybranych krajach Europy Środkowej (proc. PKB)

clip_image002

Źródło: Eurostat.

Żródło: EUROSTAT
clip_image002
clip_image002

Tagi


Artykuły powiązane

Silna pozycja polskich mebli na europejskim rynku

Kategoria: Analizy
Meble to jedna z głównych polskich specjalności eksportowych. Eksport mebli rósł dynamicznie w ostatnich latach. Niestety, sektor meblowy może być obecnie jednym z najbardziej narażonych na negatywne konsekwencje rosyjskiej agresji w Ukrainie.
Silna pozycja polskich mebli na europejskim rynku