Autor: Mohamed El-Erian

Główny doradca ekonomiczny Allianz, publicysta Project Syndicate.

Małe burze finansowe czynią burzę absolutną

Na początku 2016 roku rynki finansowe na całym świecie zmuszone zostały do zmagań z burzą absolutną (perfect storm) – gwałtownymi zaburzeniami, wywołanymi przez niezwykłą zbieżność mniejszych zakłóceń. Wzrosła niestabilność finansowa, to zaś w najwyższym stopniu niepokoiło inwestorów.
Małe burze finansowe czynią burzę absolutną

Mohamed A. El Erian

Te mniejsze zakłócenia to: ceny akcji zachowywały się jak na kolejce górskiej i zatrzymały się na znacznie niższym od początkowego poziomie; obniżyła się rentowność obligacji rządowych, a pożyczkodawcy znaleźli się w niezwykłej sytuacji, kiedy to muszą płacić za przywilej wejścia w posiadanie jeszcze większej kwoty zadłużenia rządowego (dotyczy to prawie jednej trzeciej jego całości).

Im dłużej trwały te zaburzenia, tym większe stanowiły one zagrożenie dla gospodarki globalnej – i tak już nękanej przez słabości strukturalne, nierówności dochodowe i majątkowe, nadmierne zadłużenie, niedostatek popytu zagregowanego oraz niewystarczającą koordynację polityki gospodarczej. A choć na rynki finansowe powrócił relatywny spokój, to tak naprawdę wciąż nie zanikły trzy powody tej niestabilności.

Po pierwsze, narastające oznaki gospodarczej słabości w Chinach oraz cała seria nietypowych potknięć w tamtejszej polityce gospodarczej nadal budzą obawy o ogólną kondycję gospodarki globalnej. Zważywszy, że Chiny są drugą co do wielkości gospodarką świata, funkcjonariusze Unii Europejskiej nie zwlekali długo z obniżeniem własnych projekcji wzrostu, a Międzynarodowy Fundusz Walutowy – z korektą (w dół) oczekiwań wobec wzrostu globalnego.

Po drugie, nadal istnieją uzasadnione wątpliwości co do skuteczności banków centralnych, które wśród instytucji tworzących politykę ekonomiczną stanowią jedyną grupę aktywnie zaangażowaną we wspieranie trwałego wzrostu gospodarczego. W Stanach Zjednoczonych wątpliwości te skupiają się na chęci Fed do dalszego działania w sposób „niekonwencjonalny”. Gdzie indziej dotyczą one zdolności banków centralnych do formułowania, komunikowania i wprowadzania decyzji z zakresu polityki pieniężnej. Na przykład decyzji Banku Japonii – o pójściu w ślady Europejskiego Banku Centralnego i sprowadzeniu podstawowych stóp procentowych na poziom jeszcze bardziej ujemny – rynki nie potraktowały jako zachęcającej oznaki skuteczności działań władz monetarnych. Przeciwnie, uznały ją za powód do alarmu.

Po trzecie, system utracił pewne ważne pasy bezpieczeństwa, które jeszcze nie zostały odtworzone. Mniejsze są zasoby „spokojnego kapitału” (to znaczy długoterminowego – przyp. tłum.), wkraczającego do zakupów w momencie, gdy niestali inwestorzy spieszą do wyjścia. Na rynku ropy potężny niegdyś kartel OPEC ustąpił z roli producenta decydującego, stając się producentem ograniczającym – czyli tnącym wydobycie w celu zatrzymania nieskoordynowanego spadku cen.

Każdy z tych trzech czynników pojedynczo przyciągałby uwagę dilerów i inwestorów na całym świecie. Jeśli występują one jednocześnie, dezorganizują rynki. Dosłownie we wszystkich segmentach globalnych rynków finansowych wzrosły fluktuacje w skali dnia; coraz bardziej rozpowszechnia się szkodliwe „zakażenie” cen, gdyż podmioty bardziej podatne zarażają nim silniejszych; a korelacje na rynku aktywów okazują się mniej stabilne.

Wszystko to dzieje się w kontekście utrzymującego się w gospodarce USA silnego trendu tworzenia nowych miejsc pracy. Na rynkach nie odbywa się jednak głosowanie w sprawie najnowszych zjawisk ekonomicznych w USA. Zostały one natomiast zmuszone do osądzenia trwałości cen aktywów finansowych, które – nabrzmiawszy w efekcie nadmiaru płynności – zdecydowanie oderwały się od fundamentów ekonomicznych.

Po tej fali wahliwości rynki ostatnio odzyskują bardziej stabilne oparcie. Pozostaje jednak w mocy zasadniczy w długim okresie problem. Wiąże się on z przyzwoleniem na dokonanie przez rynki ponownej wyceny aktywów w odniesieniu do fundamentów w sposób stosunkowo uporządkowany. I co najistotniejsze, w sposób nie powodujący szkód gospodarczych, które mogłyby ponownie doprowadzić do jeszcze większej niestabilności finansowej.

Faktycznie, im częstsze będą w nadchodzących miesiącach ataki niestabilności finansowej, tym większe zagrożenie, iż spowoduje to, że konsumenci staną się ostrożniejsi, jeśli chodzi o wydatki, a przedsiębiorstwa – jeszcze bardziej skłonne do odkładania na przyszłość inwestycji w nowe fabryki i wyposażenie. Gdyby zaś takie zjawiska miały się utrwalić i rozszerzyć, to nawet relatywnie zdrowa gospodarka USA byłaby zmuszona skorygować w dół swoje oczekiwania wzrostu gospodarczego i zysków przedsiębiorstw.

Trwałe ustabilizowanie chwiejnych obecnie rynków jest ważne zwłaszcza dlatego, że system gospodarczy i tak już bierze na siebie zbyt duże ryzyko finansowe. Wymaga to przesunięcia decyzji w polityce gospodarczej, zainicjowanego przez bardziej odpowiedzialne postępowanie części polityków po obydwu stronach Atlantyku. Chodzi o zmianę, która obejmie bardzo potrzebne przejście od nadmiernego polegania na bankach centralnych do rozwiązań bardziej wszechstronnych, odnoszących się do ekonomicznej triady utrudnień strukturalnych, popytowych i zadłużeniowych (co powinno odbywać się w kontekście większej koordynacji rozwiązań w skali globalnej).

Gdyby do takiej zmiany doszło, jej korzystne oddziaływanie w postaci zapewnienia inkluzyjnego wzrostu i rzeczywistej stabilności globalnej otrzymałoby „doładowanie” wynikające z produkcyjnego wykorzystania gotówki, w którą obfitują bilanse przedsiębiorstw, a także z pobudzenia innowacji technicznych, początkowo na skalę firmy bądź sektora, ale z efektami wpływającymi na całą gospodarkę. Jeśli do takiej zmiany nie dojdzie, to nie tylko wróci niestabilność finansowa, jakiej doświadczyliśmy na początku tego roku, ale może się również okazać, iż stanowi ona wstęp do wyraźnego zagrożenia recesją, większych nierówności i utrzymującej się niestabilności finansowej.

© Project Syndicate, 2016

www.project-syndicate.org

Mohamed A. El Erian

Tagi