Autor: Magdalena Olczak

Jest doktorantką SGH. Specjalizuje się w rozwoju start-upów.

Polskie start-upy rzadko szukają finansowania przez crowdfunding

Zaledwie 2 proc. polskich start-upów wskazało na crowdfunding jako źródło kapitału. Ostatnio jednak kolejne firmy postanowiły pójść tą ścieżką. To jakie osiągną efekty może zachęcić kolejne start-upy do crowdfundingu, a regulatora do zmiany przepisów. KNF opracowuje propozycje regulacji rynku.
Polskie start-upy rzadko szukają finansowania przez crowdfunding

Ostatnio na polskich platformach crowdfundingowych pojawiły się oferty trzech start-upów. Migam, znany z opracowywania rozwiązań ułatwiających komunikację między osobami posługującymi się językiem migowym i słyszącymi, chce pozyskać 400 tys. zł. (CC0 PublicDomain)

Start-upy w Polsce najchętniej finansują swoją działalność ze środków własnych, szukają inwestora bądź ubiegają się o dotacje. W badaniu Fundacji Startup Poland zaledwie 2 proc. polskich start-upów wskazało na crowdfunding jako źródło kapitału. Ostatnie tygodnie pokazały jednak, że niezbyt jeszcze u nas popularny rynek crowdfundingu rozwija się i kolejne firmy, postanowiły pozyskać w ten sposób inwestorów. Sukces bądź porażka ich ofert, przy jednoczesnym dostosowywaniu polskiego prawa do tego typu transakcji, zdecydują czy w Polsce, podobnie jak w Wielkiej Brytanii czy USA, ta forma finansowania stanie się popularna.

Do niedawna jeśli już startupy decydowały się na pozyskiwanie inwestorów poprzez crowdfunding, to najczęściej przedsiębiorcy korzystali z zagranicznych platform, jak Kickstarter. W ten sposób zabrały środki m.in. Woolet czy Sher.ly. W ciągu ostatnich tygodni, na polskich platformach crowdfundingowych pojawiły się oferty trzech kolejnych startupów. Migam, znany z opracowywania rozwiązań ułatwiających komunikację między osobami posługującymi się językiem migowym i słyszącymi, chce pozyskać 400 tys. zł. Na półmetku oferty, udało się zgromadzić zaledwie nieco ponad 4 proc. tej kwoty.

IniJob, platforma pośrednicząca między pracownikami a pracodawcami, chciałaby pozyskać taką samą kwotę na ekspansję zagraniczną. W połowie kampanii crowdfundingowej, projekt zrealizował 20 proc. zakładanego celu. Z kolei, prawie 80 proc. potrzebnych środków zgromadził już Bivrost produkujący kamery dające wysokiej jakości obraz w formacie 360 stopni.

Crowdfunding polega na finansowaniu różnego rodzaju projektów – jak nakręcenie filmu, wykonanie prototypu innowacyjnego wynalazku czy wydanie płyty przez niszowy zespół – ze środków zebranych od internautów.

W zamian za to, wspierający projekt finansowo, dostają płytę, czy zaproszenie na premierę filmu. Na świecie, w ten sposób działają największe serwisy takie jak Kickstarter czy Indiegogo. Z perspektywy start-upa, to ciekawa forma pozyskania kapitału na start, bo daje pierwsze zamówienia, szansę na zebranie opinii o produkcie od osób, które są nim zainteresowanie, a także pomaga w marketingu. Druga forma crowdfundingu, to equity crowdfunding, gdzie wspierający projekt zostaje jego udziałowcem.

W Polsce wciąż bardziej popularne jest wsparcie za obiecaną nagrodę. Tylko na najstarszej polskiej platformie pośredniczącej w takich transakcjach Polakpotrafi.pl od 2012 roku internauci w sumie wpłacili na różne przedsięwzięcia 17,5 mln zł.

Z kolei equity crowdfunding, inaczej crowdfunding udziałowy, dopiero się w Polsce „zadomawia” i jego skala jest o wiele mniejsza. Beesfund, najstarsza platforma crowdfundingu udziałowego w Polsce, działa także od 2012 roku, ale dotąd przeprowadzono na niej tylko 13 emisji na łączną kwotę 3,8 mln zł.

Jednym z rynków, gdzie equity crowdfunding jest obecnie jedną z najbardziej popularnych form pozyskiwania kapitału przez młode firmy jest Wielka Brytania. Jak pokazuje raport firmy Beauhurst, zajmującej się dostarczaniem danych o przedsiębiorstwach w Wielkiej Brytanii, pod względem wartości transakcji w 2016 roku, dwie największe platformy Crowdcube i Seedrs odpowiadały za 21 proc. wszystkich inwestycji w start-upy.

Generalnie, na świecie crowdfunding coraz częściej dorównuje pod względem wartości finansowania, rynkowi venture capital. Jak prognozuje Bank Światowy i PwC, do 2025 roku wartość transakcji zawieranych przez różnego rodzaju platformy zajmujące się finansowanie społecznościowym może wynieść 490 mld dol.

Czy Polska wpisze się w światowy trend? Rozwój innowacji i wspieranie start-upów są ważnym elementem polityki państwa. Stąd jeśli publiczne dotacje przełożą się na zwiększenie liczby start-upów to coraz więcej z nich zacznie zapewne szukać finansowania także na serwisach crowdfundingowych.

Z drugiej strony, patrząc na to, w jaki sposób mają być wydawane państwowe fundusze przeznaczone na rozwój start-upów, można wyciągnąć wniosek, że stymulowanie ich rozwoju ma się odbywać głównie przez inwestycje funduszy venture capital (VC). Taką drogą środki chce przyznawać m.in. Polski Fundusz Rozwoju tworząc własne fundusze VC. Właśnie rozpoczyna się nabór do pierwszego z nich – PFR Starter. W sumie do VC ma trafić 800 mln zł, a jednym z warunków otrzymania dotacji, jest finansowanie start-upów, które potrzebują na rozwój kwoty nie większej niż 3 mln zł. A fundusze, które dokonują takich transakcji, to konkurencja dla platform crowdfundingowych, które zbierają podobnej wielkości kwoty.

W Wielkiej Brytanii inwestowaniu w firmy na platformach crowdfundingowych sprzyjają regulacje prawne – ulgi i zwolnienia podatkowe zaoferowane inwestującym w firmy w ramach rządowych programów SEIS (Seed Enterprise Investment Scheme) i EIS (Enterprise Investment Scheme).

To zachęca osoby prywatne do lokowania swoich oszczędności nie tylko w start-upach, ale też zupełnie klasycznych małych firmach poszukujących środków na rozwój, jak np. lokalna piekarnia, która potrzebuje pieniędzy na uruchomienie drugiego czy trzeciego sklepu. W ten sposób rynek inwestycji w firmy, zarezerwowany do tej pory wyłącznie dla dużych funduszy, stał się otwarty dla osób prywatnych.

W Polsce także miało już miejsce kilka takich transakcji – np. browar Inne Beczki pozyskał w ten sposób 400 tys. zł. Zdecydowaną wadą w rozwoju tego sektora jest jednak brak odpowiednich przepisów regulujących transakcje. W Stanach Zjednoczonych wprowadzono je już w 2011 roku. W Polsce, wciąż nie ma jednego zbioru zasad i praktyk, które regulowałyby sposób przygotowania oferty w ramach crowdfundingu, takich jak np. przy IPO.

W przypadku ofert do 100 tys. euro nabycie udziałów odbywa się dzięki podniesieniu kapitału. Wątpliwości budzą natomiast transakcje, w których wartość oferowanych udziałów jest wyższa. Komisja Nadzoru Finansowego opracowuje właśnie propozycje regulacji rynku, ale na razie eksperci nie przedstawili jeszcze żadnych rozwiązań.

Barierą jest także niska świadomość Polaków co do takiej formy inwestowania, ale także firm, dla których crowdfunding mógłby być alternatywą dla kredytów bankowych.

Ostatnio na polskich platformach crowdfundingowych pojawiły się oferty trzech start-upów. Migam, znany z opracowywania rozwiązań ułatwiających komunikację między osobami posługującymi się językiem migowym i słyszącymi, chce pozyskać 400 tys. zł. (CC0 PublicDomain)

Otwarta licencja


Tagi