Prywatni regulatorzy rynku

Wydawało się, że mimo krytyki jaka spadła na agencje ratingowe po wybuchu kryzysu ich przyszłość nie jest zagrożona. Bo nie ma innych instytucji, które mogłyby je zastąpić w ocenianiu ryzyka. Unia zaczęła to jednak widzieć inaczej. Viviane Reding, komisarz sprawiedliwości, ogłosiła, że G20 powinno doprowadzić do podziału trzech największych agencji na sześć mniejszych. Jest też pomysł utworzenia Europejskiej Fundacji Ratingowej.
Prywatni regulatorzy rynku

Viviane Reding, komisarz sprawiedliwości UE, kartelem nazywa działalność trzech agencji ratingowych.(CC By-NC-ND EP)

Batalia o kształt europejskiego rynku agencji ratingowych wchodzi w decydującą fazę. Władze Frankfurtu wspierane przez niemieckie kręgi finansowe i polityczne oznajmiły, że chętnie widziałyby u siebie „Europejską Fundację Ratingową”. W ich opinii Frankfurt będący siedzibą Europejskiego Banku Centralnego, głównego obecnie wierzyciela europejskich rządów wydaje się „naturalną lokalizacją” tej nowej instytucji.

Tymczasem wczoraj w wywiadzie dla niemieckiego „Die Welt” komisarz sprawiedliwości UE, Viviane Reding, powiedziała, że potrzebny jest także podział trzech największych agencji ratingowych na sześć mniejszych. Ich układ nazwała „kartelem”. Jej zdaniem jeśli do podziału nie dojdzie, to należy utworzyć konkurencyjne agencje europejskie i azjatyckie.

Potrzebę stworzenia realnej europejskiej alternatywy dla powszechnie krytykowanego amerykańskiego oligopolu na rynku agencji ratingowych podziela większość europejskich środowisk politycznych. Parlament Europejski wezwał do przyspieszenia prac nad przebudową i nadaniem lepszego kształtu temu rozdrobnionemu rynkowi, tak by sektor ten efektywnie spełniał swoje zadania. Komisja Europejska planuje wprowadzenie regulacji w tej dziedzinie już jesienią tego roku.

Idea utworzenia ogólnoeuropejskiej agencji ratingowej, roboczo nazywanej „Europejską Fundacją Ratingową” to jedna z koncepcji przedstawionych przez PE kilka tygodni temu. Środki na jej powstanie miałaby w dużej części wyłożyć Bruksela. To budzi dodatkowe kontrowersje, bo udział jakiejkolwiek organizacji unijnej czy rządu w akcjonariacie takiej agencji stawiałby pod dużym znakiem zapytania jej niezależność i wiarygodność.

Innym pomysłem PE jest stworzenie sieci mniejszych europejskich agencji ratingowych powstałych w wyniku inicjatyw w poszczególnych państwach Unii. Zaletą tej koncepcji, obok braku zastrzeżeń do struktury własnościowej, byłoby zapewnienie konkurencji w sektorze.

To, jak będzie wyglądał europejski rynek agencji ratingowych jest kluczowe dla całego rynku finansowego. Agencje ratingowe przez lata zdobyły i utrwaliły swoją pozycję jako arbitrów na rynkach finansowych. Oceniając wiarygodność kredytową pożyczkobiorców i emitowanych przez nie papierów wartościowych stały się istotnym regulatorem rynku. W ciągu ostatnich lat ich pozycja uległa wzmocnieniu na tyle, iż coraz więcej inwestorów nabywających papiery wartościowe oraz klientów korzystających z usług oferowanych przez instytucje finansowe opiera swe decyzje na podstawie publikowanych ratingów. Agencje ratingowe mogą wywierać presję na podmioty, które nie chcą poddać się ich ocenie. Przeprowadzając rating oparty na publicznie dostępnych danych i wystawiając badanym niskie noty, wywołują poczucie niepewności wśród inwestorów i klientów, co zagraża ciągłości funkcjonowania i w efekcie rozwojowi tych podmiotów. W celu podtrzymania swojej pozycji na rynku muszą się one poddać procedurze ratingowej.

Agencjom stawia się szereg wymogów. Muszą być obiektywne, czyli jednakowo traktować wszystkie badane podmioty. Powinny być niezależne, tzn. mieć taką pozycję gospodarczą i prawną, która gwarantowałaby im możliwość odpierania wpływów ze strony badanych podmiotów i powiązanych z nimi organizacji. Powinny też być niezawodne i wiarygodne, co oznacza stałość i niezmienność kryteriów oceny wobec wszystkich podmiotów oraz gwarancje zachowania w tajemnicy pozyskanych danych. Kluczowe jest zaufanie odbiorców, co do wiedzy fachowej analityków oraz poprawności i wiarygodności wykorzystywanych danych.

Pierwsze firmy oceniające wiarygodność kredytową pojawiły się już w XIX-tym wieku, ale za początek działalności agencji ratingowych w formie zbliżonej do obecnej umownie uznaje się rok 1909, kiedy to John Moody opublikował pierwszy rating obligacji.

Przez ustawodawców ratingi zaczęły być wykorzystywane od lat trzydziestych XX wieku. Powodem był kryzys gospodarczy i krach giełdowy w 1929 r., który pociągnął za sobą falę upadłości przedsiębiorstw oraz utratę oszczędności zainwestowanych w emitowane przez nie obligacje i akcje. Oceny wystawiane przez agencje miały ułatwić inwestorom zdobycie wiedzy, czy ich pieniądze w funduszach emerytalnych i innych są bezpieczne. Dzisiaj na świecie działa około stu agencji ratingowych, ale ze względu na ich wpływ na rynek liczą się przede wszystkim trzy: Fitch Ratings, Moody’s Investors Service i Standard & Poor’s.

Rozwój, postępująca deregulacja i liberalizacja na rynkach finansowych, lawinowo rosnąca ilość informacji do analizy i oceny stworzyła korzystne warunki dla agencji ratingowych. Zapotrzebowanie na ich usługi dynamicznie rosło od lat siedemdziesiątych, Wall Street zaczęła tworzyć nowe instrumenty szybciej niż rynek był w stanie je zrozumieć, wycenić i przetrawić. I tu usługi agencji okazały się konieczne. Większości funduszy inwestycyjnych ma rygorystyczne limity dla papierów o podwyższonym ryzyku, a więc na walory z niskim ratingu lub bez niego. Ocena agencji stała się kluczowa. Stały się one swoistymi nieinstytucjonalnymi regulatorami rynku. Dla dużej części zarządzających funduszami taka sytuacja jest wygodna, tym bardziej, że była sankcjonowana przez rządy.

Ale prawdziwy boom nastąpił na początku tego wieku i miał ścisły związek z bańką na rynku nieruchomości. Dając najlepsze oceny wątpliwej jakości papierom wartościowym zabezpieczonym hipoteką agencje odegrały kluczową rolę w pompowania bańki. Znany menadżer funduszu hedgingowego, Bill Ackman, twierdzi wręcz, że powodowane były głównie chęcią zysku:„ Ich wynagrodzenie zależy od ilości raportów, i tym, że im więcej walorów ocenia na potrójne A tym więcej zarobią.” Jerome Fons, były już dyrektor zarządzający w Moody’s, mówi wprost, że agencje mogły zastopować tendencję prowadzącą do katastrofalnego w skutkach kryzysu: „Gdyby agencje nie dawały tak liberalnie najwyższych ratingów papierom opartym na kredytach subprime, przestrzegając rygorystycznie standardów, którymi się szczycą, spowodowałoby to odpływ środków z tego segmentu rynku i bańka nie zostałaby tak nadmuchana.” W latach 2000-2007 zyski Wielkiej Trójki się zwielokrotniły, najwięcej zarobił Moody’s, którego zyski wzrosły czterokrotnie.

Szefowie trzech największych agencji, wspomagani przez najlepszych prawników, zeznając przed Komisją badającą przyczyny kryzysu bronili się mówiąc, że ratingi agencji to tylko ich prywatne opinie, których „nie trzeba koniecznie słuchać i na nich polegać”.

Mniej znana i oczywista jest rola agencji w przyspieszeniu i rozmiarach katastrofy. Agencje zwykle wykazują opór do szybkiej i częstej zmiany swoich ocen, więc gdy już w końcu następują, często są spóźnione, mają duży zasięg i bywają czasami gwałtowne. W ciągu zaledwie kilku miesięcy między końcem 2007 roku a połową roku 2008, po pęknięciu bańki, agencje łącznie obniżyły oceny papierów wartościowych zabezpieczonych hipoteką o wartości 1,9 bilionów dolarów. Niektóre papiery wartościowe, które nosiły rating AAA danego dnia, zostały ocenione na CCC w dniu następnym. Ponieważ wielu inwestorów instytucjonalnych nie może posiadać zbyt wielu papierów wartościowych o niskim ratingu, obniżka ta nieuchronnie prowadzi do przymusowej ich sprzedaży, co spowodowało wzrost paniki.

Powszechnie znany i krytykowany jest fakt, że agencje ratingowe są wynagradzane przez tych, którzy oferują produkty finansowe, co może prowadzić do konfliktu interesów. Jednak największej krytyce poddane są te regulacje, które „nakazują” zarządzającym kupowanie papierów odpowiednio wysoko wycenianych przez „prywatnych regulatorów rynku”. Zniesienie tych reguł mogłoby być bolesne dla rynku ratingowego. Na to się jednak nie zanosi, bowiem obecna sytuacja jest dla większości menadżerów wygodna, gdyż zdejmuje z nich dużą cześć odpowiedzialności. Dla całego rynku istniejąca sytuacja stanowi też łatwo zrozumiały standard: bez niego, będziemy musieli wymyślić nowe sposoby pomiaru ryzyka.

Początek działalności agencji ratingowych w Polsce to czerwiec 1995 roku, kiedy to Moody’s wystawiła rating Baa3 dla planowanej przez Ministerstwo Finansów emisji euroobligacji. W październiku tegoż roku agencja Duff &Phelps Credit Co., 5 lat później przejęta przez Fitchratings wystawiła swój pierwszy rating dla Polski na poziomie BB+(spekulacyjny). Od tego czasu Polska i jej dług pozostają pod stałym monitoringiem całej Wielkiej Trójki.

Pierwsza polska agencja ratingowa: Środkowoeuropejskie Centrum Ratingu i Analiz (CERA) powstała w 1996 r. W 1998 r. strategicznym akcjonariuszem CERY została agencja Thomson Financial BankWatch. Dwa lata później większość udziałów w tej ostatniej objęła Fitchrating, zmieniając następnie nazwę spółki na Fitch Polska, obecnie w całości należąca do Fitcha. Zapotrzebowanie na usługi agencji ratingowych w Polsce szybko rośnie wraz z gwałtownym wzrostem wartości emisji nieskarbowych papierów dłużnych.

Viviane Reding, komisarz sprawiedliwości UE, kartelem nazywa działalność trzech agencji ratingowych.(CC By-NC-ND EP)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Listy zastawne – odporne na kryzys i coraz bardziej zielone

Kategoria: Analizy
Coraz więcej emisji listów zastawnych wpisuje się w cele zrównoważonego rozwoju i transformacji energetycznej. Zielone i społeczne listy zastawne mogą wkrótce stać się znaczącym segmentem rynku i pożądanym elementem portfeli inwestycyjnych inwestorów instytucjonalnych.
Listy zastawne – odporne na kryzys i coraz bardziej zielone