Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Robo-doradcy przyszłością zarządzania aktywami

Rynek zautomatyzowanego doradztwa inwestycyjnego w USA rośnie jak na drożdżach. Ale działające na nim firmy mają problemy z rentownością. Będzie tak zapewne dopóki inwestować na większą skalę nie zaczną tzw. millenialsi. W Europie ten rynek dopiero raczkuje. Nieoczekiwanie, szansą na jego rozwój w Polsce są Pracownicze Plany Kapitałowe.
Robo-doradcy przyszłością zarządzania aktywami

W roku 2017 rynek zautomatyzowanego doradztwa inwestycyjnego zanotował wzrost o 105 proc. wobec wzrostu o 80 proc. w 2016 r.  Na koniec grudnia ub.r. firmy świadczące usługi robo-doradztwa (robo-advisory) miały w zarządzaniu aktywa o wartości około 158 mld dol. Tak wynika z najnowszego raportu firmy analitycznej Morningstar.

Liderem tego rynku jest firma Vanguard (około 100 mld dol. aktywów), wiceliderem Charles Schwab (około 30 mld dol. aktywów). Istotnymi graczami są także firmy Betterment, Wealthfront oraz Personal Capital.

Robo-doradcy to zautomatyzowane platformy internetowe. Portfele klientów są konstruowane przez algorytmy (a nie ludzkich doradców) na podstawie ankiet, w których inwestorzy zdradzają, jakie jest ich podejście do ryzyka, perspektywa czasowa inwestowania itd. Wśród produktów dostępnych na takich platformach są głównie notowane na giełdzie fundusze ETF (exchange traded funds).

Zamiast kroci zdarzają się straty

Jednak dynamiczny wzrost rynku nie oznacza, że firmy na nim funkcjonujące zarabiają krocie. Tak jest też w odniesieniu do robo-doradców. We wspomnianym raporcie Morningstar zwraca uwagę, że większość firm inwestycyjnych prowadzących usługę zautomatyzowanego doradztwa nie jest rentowna. Dla przykładu, działająca w Wielkiej Brytanii firma Nutmeg w 2016 roku przy aktywach rzędu 600 mln funtów i 25 tys. klientów miała ledwie 3,5 mln dol. przychodu i aż 12,6 mln dol. straty.

Jak wygląda sytuacja w branży zorientowali się już inwestorzy i obniżyli wycenę tego rodzaju przedsiębiorstw. Z danych PitchBook wynika, że w październiku 2014 roku spółka Wealthfront była wyceniana na około 700 mln dol., a w styczniu tego roku już na około 500 mln dol., czyli o niemal 30 proc. mniej. Stało się tak, mimo że Wealthfront zwiększył w ciągu 3 lat aktywa w zarządzaniu z 1,5 mld dol. do 10 mld dol.

Gracze z rynku robo-doradztwa mają trzy drogi rozwoju: wejść w kooperację z gigantem finansowym, rosnąć powoli, podwyższając opłaty, albo rosnąć szybko, wydając dużo na marketing i reklamę. Zdaniem firmy Morningstar, robo-doradcy już zaczęli zmieniać swoje modele biznesowe.

Najczęściej wybierana jest możliwość pierwsza. Przykłady? W styczniu 2016 roku Invesco przejęło Jemstep, a w maju 2018 roku Principal Financial przejęło RobustWealth. Jeszcze wcześniej BlackRock dokonał akwizycji firmy FutureAdvisor i na tej bazie rozwinął współpracę m.in. z bankami BBVA oraz Royal Bank of Canada.

– Firmy świadczące usługę robo-doradcy nie tylko nie zagroziły wielkim graczom z rynku finansowego, niektóre nawet „sprzedały się” w zamian za dostęp do wielkiej bazy klientów. Zdały sobie sprawę, że nie będą w stanie zdobyć masy klientów zapewniającej im opłacalność– twierdzi Michael M. Wong, dyrektor działu usług finansowych w Morningstar.

Coraz częściej wybierana jest także droga druga. Rosną opłaty pobierane przez firmy z rynku robo-advisory. To może wkrótce przełożyć się na ich postrzeganie przez klientów. Do tej pory miały „dobrą prasę” z uwagi na niskie koszty zarządzania. Aktualnie w usługach robo-advisory średnie prowizje wynoszą około 0,25 proc. w skali roku, a w tradycyjnych usługach 1-2 proc.

Trzecie rozwiązanie rozwojowe jest niezwykle kosztowna. Z obliczeń firmy PitchBook wynika, że tacy giganci rynku robo-doradztwa, jak Wealthfront czy Betterment, muszą wydać od 100 do 200 mln dol., aby pozyskać 10 mld dol. aktywów. Pozyskanie jednego klienta to wydatek reklamowy rzędu 1 tys. dol. I to pomimo, że w ostatnich latach koszty pozyskania klientów raczej malały. – Biorąc pod uwagę super niską marżę, na jakiej operują tego typu firmy, zwrot kosztów reklamy i marketingu nastąpi za około dekadę – podkreśla Wong.

W oczekiwaniu na millenialsów

Zdaniem eksperta firmy Morningstar robo-doradcy nie będą stanowili w najbliższej przyszłości groźnej konkurencji dla wielkich firm inwestycyjnych. – Przewidujemy, że będą coraz częściej wchodzić w alianse strategiczne – uważa Wong.

W opinii prof. Anety Hryckiewicz, usługi robo-advisory nie mogą bazować na samych ETF-ach. – Przetrwają te firmy, które będą miały kompleksową ofertę i które będą oferowały usługi hybrydowe, czyli robo-doradztwo wraz z dedykowanym opiekunem klienta oraz inne usługi finansowe. Już teraz pojawia się coraz więcej tego typu usług oferujących portfele akcyjne, obligacyjne. Tylko te firmy robo-advisory, które będą oferowały kompleksowe usługi, przetrwają na rynku w długim terminie  – uważa uczona z Akademii Leona Koźmińskiego (ALK).

Jednak prof. Katarzyna Perez z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu nie ma wątpliwości, że prawdziwy rozwój robo-doradztwa nastąpi dopiero, gdy pokolenie tzw. millenialsów odpowiednio się wzbogaci i zacznie inwestować. – Dzisiejsi 20-30-latkowie wychowali się w świecie technologii. Ale oni dopiero zaczynają oszczędzać. Usługa robo-doradztwa przez następne 10-20 lat będzie niszowa. Dopiero gdy millenialsi staną się bogatsi, koszt pozyskania kapitału przez firmy robo-doradcze będzie mniejszy, osiągniecie progu rentowności będzie możliwe szybciej. Wówczas może się okazać, że znaczenie tej usługi znacznie wzrośnie – wskazuje prof. Perez.

Europa dopiero zaczyna

Usługa robo-doradztwa rozwija się na razie niemal tylko w USA. Występuje jeszcze w szczątkowej formie w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Według danych firmy Boring Money, aktywa robo-doradców działających na Wyspach Brytyjskich pod koniec III kwartału 2017 roku sięgały około 1,9 mld GBP, czyli stanowiły ledwie 1 proc. aktywów powierzonych firmom inwestycyjnym przez Internet.

Zdaniem prof. Marcina Dyla, prezesa Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami (IZFA) jest tak dlatego, że Ameryka posiada wielką liczbę inwestorów indywidualnych i nie boi się wykorzystywania zaawansowanych technologii cyfrowych związanych z transakcjami giełdowymi. – Tam także istnieje formalny obowiązek zapewnienia inwestorom narzędzi do analizy inwestycji. Powodem jego wprowadzenia było zwiększanie świadomości finansowej i edukacja klientów. Pojawienie się robo-advisory to naturalna konsekwencja rozwoju sztucznej inteligencji. Warto zauważyć, że robo-doradcy w USA są traktowani przez prawo na równi z tradycyjnymi doradcami finansowymi. Obowiązuje ich także rejestracja w nadzorze, amerykańskiej Securities and Exchange Commission – podkreśla prof. Dyl.

Tymczasem w Europie panuje nieco inny model doradztwa finansowego, wskazuje prof. Dyl. Jednak wprowadzenie po kryzysie z lat 2007-09 restrykcyjnych wymogów regulacyjnych (m.in. MiFID) sprawiło, że pojawiły się ankiety dla inwestorów. – Doprowadziło to do pojawienia się na naszym rynku również firm specjalizujących się w tego typu technologii oraz zaowocowało ofertą licznych konferencji poruszających tę tematykę. Myślę, że dalszy rozwój tego segmentu i interaktywnych narzędzi informatycznych zależy od kilku czynników: wielkości rynku, poziomu wiedzy potencjalnych odbiorców, kosztów – mówi prof. Dyl.

PPK nadzieją na rozwój w Polsce

A co z rozwojem robo-doradztwa w Polsce? Polskie prawo umożliwia świadczenie usług robo-doradztwa na rynku polskim, ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. – Ustawa o obrocie papierami wartościowymi stawia pewne wymogi co do typowego doradztwa inwestycyjnego i nie zezwala na podejmowanie decyzji przez robota – zwraca uwagę dr hab. Aneta Hryckiewicz.

Stąd na polskim rynku usługi robo-doradztwa na razie istnieją w szczątkowej formie. Bodajże jedynym brokerem, który ma je w swojej ofercie jest EFIX Dom Maklerski. Dysponuje technologią o nazwie Exeria, która automatyzuje procesy analityczno-transakcyjne na instrumentach pochodnych. Dzięki niej EFIX DM oferuje usługę EFIX Global (automatyczna realizacja rekomendacji inwestycyjnych). – Wyniki usługi można stale i w wygodny sposób monitorować na dowolnym urządzeniu. Używając jej, klient ma pełną kontrolę nad swoim rachunkiem. Ma możliwość jej zatrzymania, czy też zmiany poziomu ryzyka – mówi Tomasz Korecki, prezes zarządu EFIX DM.

Czy ta sytuacja może się zmienić? Zdaniem dr hab. Anety Hryckiewicz będzie to trudne, z uwagi na brak zainteresowania ze strony TFI. – Wprowadzenie usługi robo-advisory wiązałoby się z obniżeniem opłat za doradztwo, a to zdecydowanie nie jest w interesie funduszy – wskazuje uczona.

Jest też kwestia kultury inwestycyjnej. Prof. Dyl wskazuje, że jeśli chodzi o podejście do finansów, to Polacy są społeczeństwem bardzo konserwatywnym. – Większość oszczędności wolimy trzymać w portfelu. A na temat inwestycji wolimy porozmawiać z człowiekiem. Wydaje się, że pokolenie 20-30 latków jest najbardziej zaawansowane technologicznie, zatem oni mogliby być potencjalnymi klientami platform inwestycyjnych z automatycznym doradztwem. Jednak czy ta grupa jest na tyle świadoma konieczności oszczędzania, zasobna i przede wszystkim liczna, by koszt wdrożenia technologii zwrócił się po 3-4 latach? Raczej nie – przypuszcza prezes IZFA.

Zdaniem prof. Dyla w Polsce szansą na automatyzację procesów będzie wprowadzenie PPK (pracowniczych planów kapitałowych). – Ich idea zakłada inwestowanie oszczędności na cele emerytalne zgodnie ze schematem cyklu życia, gdzie wraz z upływem czasu fundusz powinien zwiększać swoją alokację w bezpieczne aktywa. Jest to przecież po części inwestowanie oparte na algorytmach matematycznych – uważa prezes IZFA. Warto zauważyć, że już w tej chwili jedna z firm robo-doradztwa (Betterment) ma szeroko rozwiniętą ofertę programów emerytalnych dla przedsiębiorstw.

Według prof. Dyla w Polsce na robo-doradztwo będą mogli pozwolić sobie wielcy dystrybutorzy produktów finansowych. – Zwłaszcza, jeżeli dołączą do tego moduł z doradztwem podatkowym – wskazuje prezes IZFA.

Czynnik ludzki musi zostać

Na razie robo-doradztwo jest nastawione głównie na klienta masowego. Czy można sobie wyobrazić że za cel przyjmie również klienta zamożnego? Taką tendencję już powoli widać za oceanem. Jednak zdaniem prof. Dyla klienci zamożni zdecydowanie bardziej cenią sobie kontakt z żywym doradcą. – Na tym przecież została zbudowana idea private bankingu. Widzę więc tutaj raczej pole dla hybrydowego modułu interaktywnej, automatycznej obsługi klienta z usługą tradycyjnego doradcy inwestycyjnego, gdzie zautomatyzowany system badający profil klienta, jego potrzeby i preferencje jest analitycznym narzędziem wsparcia dla opiekuna klienta – mówi prof. Dyl.

Podobnie sądzi dr hab. Aneta Hryckiewicz. – Robo-doradztwo nigdy nie będzie nastawione tylko na zamożnego klienta. Nacechowani są oni zupełnie innymi wymaganiami, których usługi tych firm nie spełniają – mówi naukowiec z ALK.

Zdaniem prof. Dyla, mimo że robotyka eliminuje wiele przeszkód, zastępuje nas w miejscach pracy, to jednak nie zdoła całkowicie wyprzeć czynnika ludzkiego. – Człowiek to istota społeczna. Potrzebuje kontaktu z przedstawicielami swojego gatunku, w różnych sferach życia. Weźmy na przykład sytuację, gdy na rynku zaczynają się spadki. Nawet klienci najbardziej odporni na ryzyko stają wówczas przed trudnymi dylematami: czy zaufać systemowi? Czy zrobić, jak mi podpowiada? A co, jeśli się myli? – wskazuje prezes IZFA.

Eksperci są jednak przekonani, że mimo problemów firm robo-advisory z rentownością, tego typu usługa to przyszłość branży zarządzania aktywami. Z badania firmy Accenture wynika, że około 70 proc. inwestorów i oszczędzających nie ma nic przeciwko korzystaniu z usług robo-doradcy.

Zarzewie kolejnego kryzysu

Należy jednak pamiętać, że wielu ekspertów i nadzorców obawia się wpływu robo-doradztwa na rynek giełdowy. Czy gdy przyjdzie schłodzenie rynkowe, głębsza korekta, robo-doradcy podejmując decyzję o nagłym wychodzeniu z inwestycji mogą doprowadzić do pogłębienia przeceny na rynku? Czy to automatyczny trading doprowadzi do kolejnego wielkiego krachu?

Zdaniem dr hab. Anety Hryckiewicz obawy te są uzasadnione. – Zachowania tego typu firm w trakcie większych wahań na rynku mogą pogłębić kryzys oraz doprowadzić do jego systemowego rozprzestrzenienia się – uważa.

– Robo-doradztwo bazuje na algorytmach. A załamania giełdowe na skutek działania automatów już się zdarzały i podobnie może być w przyszłości – ostrzega prof. Katarzyna Perez.

Może więc regulatorzy powstrzymają rozwój rynku robo-doradztwa? Czas pokaże. W USA toczy się dyskusja na temat tego, czy dodatkowe regulacje dotyczące robo-advisory są konieczne, a jeśli tak to jakie. Świetnie podsumowuje ją m.in. artykuł „Regulating Robo Advice Across the Financial Services Industry”, który ukazał się w tym roku na łamach Iowa Law Review.

Na pewno warto obserwować rozwój tej niszy rynku kapitałowego, w której wykorzystywane są najnowsze technologie. Już za kilka lat może przestać być niszą. Według prognozy firmy analitycznej Juniper Research, w 2022 roku firmy robo-advisory będą miały około 4 bln dol. w zarządzaniu, a ich przychody sięgną 25 mld dol.

 


Tagi